Strony
▼
sobota, 12 marca 2011
Migawki z Rzymu
Tylko 2 godziny i 10 minut spędzone w samolocie i oto zamieniliśmy mroźny (wtedy jeszcze) Gdańsk, na wczesnowiosenny (już) Rzym.
Jaka szkoda, że Wieczne Miasto rozpłakało się na nasz widok :D i nie przestawało płakać przez wszystkie dni, aż do naszego wyjazdu.
Miasto przemierzaliśmy więc wzdłuż i wszerz we wiosennym deszczu i przy sinym niebie.
Przewodniki turystyczne wytyczają trasy „absolutnie konieczne do zrealizowania”, największe zabytki, najpiękniejsze place, miejsca których nie powinno się przegapić. Byliśmy i tam...
Ale mnie największą przyjemność sprawiały momenty, gdy mimo niesprzyjającej aury i naddawanych kilometrów - z tych tras schodziliśmy w boczne, ciasne uliczki.
Stare, obdrapane budynki z elewacjami w barwach ochry lub piaskowca.
Krzywo zamocowane drewniane okiennice.
Urocze kwieciste portfenetry.
Donice z zielenią przy drzwiach wejściowych.
Często pnącza (o tej porze roku zupełnie nietrakcyjne) wijące się po ścianach budynków.
Ogrody na tarasach, z uginającymi się od owoców drzewkami cytrusowymi.
Rowery niemal na każdym kroku.
I restauracje... Bardzo często widowiskowe w swym zewnętrznym wizerunku.
Widowiskowe wcale nie oznacza jednak luksusowe. Wręcz przeciwnie, włoskie trattorie i osterie zapraszają do środka prostymi, rustykalnymi ekspozycjami: świeże, sezonowe warzywa, sznury czosnku lub papryczek, skrzynie z winami, rozsypane makarony. A nawet ( i bardzo żałuję, że nie sfotografowałam!) wystawione na widok przechodniów - lodówki z owocami morza.
Szerokim łukiem omijaliśmy restauracje z „menu turistico”, często usytuowane przy głównych placach i ulicach.
Za to w ukrytych w zaułkach trattoriach można było popróbować naprawdę świetną włoską kuchnię. Wszystko oparte na najświeższych składnikach i przyrządzane na bieżąco.
Uknułam taką własną teorię, że jakość podawanego jedzenia jest odwrotnie proporcjonalna do jakości wystroju wnętrza. :) Im prostsze, pozbawione nowoczesnego stylu wnętrze lokalu – tym smaczniej można zjeść. Kręcący się między stolikami właściciel trattorii, zagadujący gości, albo skupiony na przyrządzaniu przystawek na oczach gości – jest nieodłącznym „elementem” włoskiej biesiady.
Nie wiem czy miesiąc czasu by wystarczył, by popróbować wszystkich wspaniałości, na które miałabym ochotę. Niemniej mieliśmy okazję skosztować tego i owego: gęstych, zawiesistych zup fasolowych, wspaniale przyrządzonej wołowiny z rukolą, absolutnie fantastycznych! eskalopkek cielęcych (scallopine) w winnym sosie, bardzo delikatnych 'gnocchi di patate' z sosem z gorgonzolli i szałwi, rozpływających się w ustach karczochów, oczywiście pizze...
Nie zabrakło też przegryzek w postaci włoskich wspaniałych wędlin, panini z porchettą (czyli bułki nadziane pieczoną, soczystą wieprzową szynką), czy ryżowych arancini.
Niezliczone 'pasticcerie' zapraszały na wszelkiej maści słodkości (na czele z croissantami), włoskie espresso, cappuccino i szatańsko mocną czekoladę podawaną w naparstku. :)
A na koniec, mój ulubiony punkt programu, którego nigdy, ale to przenigdy nie pomijam podczas wszelkich podróży. Targ. :)
To miejsce, które chłonę wszystkimi zmysłami. Najwspanialsza wizytówka kulinarna. Pokaż mi swój targ, a powiem ci jak jesz. :)
Miałam wrażenie, że na targach, które odwiedziłam nie brakowało niczego. Świeżuteńkie, sezonowe warzywa i owoce. Przeogromna ilość zieleniny. Pachnące przyprawy. Oliwy. Fasole wszelkich odmian. Suszone pomidory. Sery. Oraz cała różnorodność najświeższych owoców morza.
Jednym słowem raj na ziemi. :)
Nie potrafiłam nie uszczknąć trochę tych dobroci i jak zwykle upychałam zapełnione woreczki do bagażu... :)
Pewnie za jakiś czas, co nieco z tych przywiezionych z podróży ingrediencji pojawi się również na blogu. :)
'Pokaż mi swój targ, a powiem ci jak jesz. :)' - to zdecydowanie nowe przysłowie wśród kulinarnych blogów ;).
OdpowiedzUsuńMigawki są świetne. Mimo deszczu, zazdroszczę. Rozpływałam się wręcz kiedy pisałaś co pysznego Cię tam spotkało .
No dobra, koniec marzeń o
Rzymie. Bo przez chwilę, w myślach, tam byłam ;). Dzięki za tą chwilę.
Miłego weekendu.
Niesamowite miasto. Zazdrrroszczę Ci tego wypadu.
OdpowiedzUsuńKlimat, te urocze uliczki...
Piekne zdjecia - takie zdjecia widzialbym u siebie na scianie - mam na mysli moje ulubione pejzaze miejskie. A takie rynki powinny byc u nas latem tez, w kazdym miasteczku i miescie. Latem oczywiscie. I powinny byc wspierane przez owe miasta!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę..świetny reportaż...piękne zdjęcia ...z przyjemnością tu jeszcze wrócę :) Pozdrawiam serdecznie.A.
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia, udany wyjazd w wiosennym deszczu. Fajnie, że nie złościłaś się na pogodę tylko chłonęłaś taki właśnie deszczowy Rzym .Upalny zatrze się w pamięci jak jeden z wielu słonecznych wyjazdów, a taki wilgotny, romantyczny pozostanie wyjątkowym wspomnieniem.
OdpowiedzUsuńMoże i pogoda nie dopisała... ale chyba trochę pomogła uzyskać ten super klimat na zdjęciach! Bardzo przyjemnie się je ogląda...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcis
OdpowiedzUsuńi obejrzałam je tym przyjemniej, że w tym samym czasie byłam niedaleko bo w Hiszpanii :)
musze powiedzieć, że bardzo podobnie lubimy zwiedzać :)
No i wyszedł Ci piękny, perłoworóżowy Rzym! Jeszcze takich zdjęć nie widziałam - prezentują się jak stare widokówki...
OdpowiedzUsuńMałgosiu, piękna wyprawa! Rzym w Twoim obiektywie niezwykle urokliwy, taki jak lubię...z klimatem, kolorystyką i powietrzem przesiąkniętym rzymskością:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Dziękuję za cudowną podróż do Rzymu. A zwrot "pokaż mi swój targ..." o jakże prawdziwe i trafione!! Jakże targi tamte zachodnie włoskie czy francuskie różnią się od naszych :(
OdpowiedzUsuńNiesamowicie ujęłaś piękno tego miasta ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A ja już tęsknię za Rzymem...
OdpowiedzUsuńCudne zdjęcia:)
Taki targ to faktycznie raj na ziemi! Cudne zdjecia Malgosiu :) Widze, ze pobyt mimo niesprzyjajacej aury niezwykle udany :)
OdpowiedzUsuńSerdecznoesci!
PS. I juz jestem ciekawa tych przywiezionych ingrediencji :)
Małgosiu, o tej porze roku w Rzymie nie byłam, więc bardzo, bardzo miło i przyjemnie ogląda się takie obrazki.
OdpowiedzUsuńWspaniałe zdjęcia ,mimo niesprzyjającej pogody. Widze znajome miejsca i uśmiecham sie do siebie i do Ciebie :))
Targ - cudownosci, ja również uwielbiam oglądać te wszystkie pyszności !
Uściski ciepłe :*
Gosiu może pora na własną książkę "Przewodnik kulinarny" te zdjęcia zasługują by pokazać je gdzieś jeszcze.Pierwsza ustawie się w księgarni po twoją książkę. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZapłakany, ale przepiękny. To jedyne miasto do którego mogłabym przeprowadzić się z Warszawy. super zdjęcia i ten targ...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńcudne zdjęcia - chciałabym móc takie zrobić :) pięknie
OdpowiedzUsuńAleż pięknie. Zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńNic dodać nic ująć.
Pozdrowienia.
przepięknie!!!! deszcz nie odejmuje miastu uroku!!! CUDOWNIE aż zazdroszczę;*
OdpowiedzUsuńprzez chwilę byłam w Rzymie w sobotnią noc :) dziękuję Małgosiu! :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spodobało Ci się moje miasto :)
OdpowiedzUsuńNapisz coś więcej o jedzeniu.
ps. pasticcerie ;)
Wspaniałe zdjęcia kolory bardzo klimatyczne
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Piekne zdjecia, az nabralam ochoty na krotkie wakacje w Rzymie. Te male, nie uczeszczane przez turystow uliczki maja nieodparty urok.
OdpowiedzUsuńzazdroszczę Ci, ja byłam tak dawno temu w Rzymie, ze już nic nie pamiętam :(
OdpowiedzUsuńMałgosiu, piękne kolory na zdjęciach! Zupełnie inne od tych letnich, ale niezwykle urokliwe :)
OdpowiedzUsuńFajnych wyjazdów nawet pogoda nie jest w stanie zepsuć:)
Pozdrowienia Małgoś:)
świetne zdjęcia! (jakich funkcji użyłaś przy obróbce?:)
OdpowiedzUsuńo jaaa piekne zdjecia!!:) Rzym to kolejna destynacja, gdzie chce pojechac!! a dzięki Twoim zdjeciom nie mogę się już doczekac kiedy znajde tanie loty i Go zwiedze:)!!! pozdrawiam:) i jeśli lubisz Włochy to polecam Bolonie;) wspaniałe klimatyczne miasto-foto na moim blogu:) i jeśli chciałabyś wiecej-przesle;)bo naparwde warto zobaczyć to "ceglane - czerwone miasto";)
OdpowiedzUsuńAleż wspaniała wyprawa na przywitanie Wiosny ... pozostaje mi tylko powiedzieć ach i och, bo jak inaczej wyrazić zachwyt i pozytywną zazdrość w jednym ;)
OdpowiedzUsuńCudowne zdjęcia! tylko się zastanawiam po co ja tu wchodziłam, jak ja teraz mam wytrzymać do wakacji ... a przecież i tak tam nie pojadę ;) Zazdroszczę, bo chętnie odwiedziłabym te wszystkie miejsca. Piękne , nastrojowe i klimatyczne zdjęcia! Wow - chyba stąd dzisiaj nie wyjdę;) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńI te karczochy, karczochy, karczochy - cud - miód.
OdpowiedzUsuńU Ciebie zachwycam się jak zawsze pięknym, literacko zjawiskowym Rzymem, a siostra Praline u Polki tylko Londyn i Londyn.. :)Jednak nie jest w stanie odmówić sobie także Italii.
OdpowiedzUsuńKażda znajdzie coś dla siebie.
Pozdrawiam,
CoColina
Nice blog check out my arcade site!
OdpowiedzUsuń[url=http://blackpenguin.net]fun games[/url]
Tesknie za taka Europa, cudownymi i waskimi uliczkami i ta atmosfera ktorej niestety nie ma w Australii i Nowej Zelandii gdzie przyszlo mi obecnie mieszkac, piekne zdjecia, az chce sie tam teraz byc i chlonac ta atmosfere
OdpowiedzUsuńOjojoj.... zagrał mi ten wpis na emocjach mocno. Tak bardzo tęsknię za Włochami, że aż mnie ścisnęło, gdy zobaczyłam karczochy na zdjęciu :)
OdpowiedzUsuńFajnie, fajnie :)
Dokladnie, im bardziej obskurny lokal, tym zazwyczaj lepiej. To samo z klientami, im wiecej lokalnych ludzi i zero turystów, tym lepsze jedzenie...
OdpowiedzUsuńOoooo... kurde! ale piekne klimaty! i fotki ;)
OdpowiedzUsuńpiękny, smakowity Rzym :), tez tam byłam i wróciłam zakochana w nim po uszy :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ciepło
Małgosiu, ja mieszkam w Rzymie i jest dokładnie tak, jak mówisz: najlepsze jedzenie jest serwowane w niezbyt wystylizowanych i nowoczesnych restauracjach. Ja znam trattorie z plastikowymi stolami i krzesłami, w których można zjeść pyszne owoce morza...
OdpowiedzUsuńPOd koniec lutego wybieram się do Rzymu, nigdy wczesniej nie byłam tam o takiej porze- stad moje pytanie odnośnie pogody- rzeczy bardziej wiosenne czy jednak zimowe? proszę o radę!:-)
OdpowiedzUsuńP.S. cudowne, klimatyczne zdjęcia!
Jeśli miałabym doradzać po tym, jaka pogoda zastała nas wtedy w pierwszym tygodniu marca - to powiedziałabym, że wczesna wiosna. :) Może czapla,kozaki i zimowy płaszcz - niekoniecznie, ale cieplejszą kurtkę i porządne półbuty bym zalecała. My trafiliśmy na deszczową pogodę, a temperatury były ok. 10 st.C. Parasol lub kurtki przeciwdeszczowe mogą się przydać.
UsuńPozdrawiam i miłego pobytu życzę! :)
dziękuję serdecznie za odpowiedź!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam również!:-)
Pięknie pokazany rzym.Bardzo podoba mi się kolorystyka zdjęć.
OdpowiedzUsuńPiękne foteczki ;-) W Rzymie jest przepięknie naprawdę warto się tam wybrać i zwiedzić zresztą ogólnie Włochy mogą stanowić świetną wyprawę ;-)
OdpowiedzUsuń