Pozostając w klimacie okołokulinarnym,
proponuję dzisiaj podróż po barcelońskich wystawach sklepowych i
targach.
Barcelończycy lubią jeść (a zapewne
dotyczy to całej Katalonii i Hiszpanii). To widać na każdym kroku.
Targi tętnią życiem przez cały dzień. Restauracje, knajpki i
bary tapas niemal na okrągło są zapełnione. Czasem trudno dopchać
się do stolika. Zdarzyło nam się czekać w kolejce do baru...
Trudno tu znaleźć wielkie spożywcze
molochy. Za to ilość maleńkich sklepików przysparza o zawrót
głowy. I jest to bardzo przyjemny zawrót. :)
W mojej bardzo subiektywnej opinii,
barcelońskie ekspozycje nie są może tak widowiskowe jak te, które
miałam okazję podziwiać podróżując po słonecznej Italii, ale
również bardzo przyjemne dla oka i zapraszające do wnętrza. :)
Niektóre zaś po prostu klimatyczne. :)
Czasem naprawdę trudno mi było oderwać się od obiektywu...
Niedawno temu też wróciłam z Hiszpanii. Te powroty są strasznie frustrujące, chciałoby się tam zostać na zawsze i zajadać te smakołyki. To co przywiozłam do jedzenia już mi się skończyło. Tylko sobie smaku narobiłam nic więcej.
OdpowiedzUsuńRozwiazanie znalazłam ja zmIeniajac miejsce zamieszkania :)) Anita
OdpowiedzUsuńBardzo lubię smakowite podróże kulinarne :)
OdpowiedzUsuńPięknie Barcelona przedstawia się w Twoich zdjęciach. Ja z chęcią zanurzyłabym się ponownie w jej kręte, kamieniste ulice wypełnione śmiechem i słońcem. Pojadła soczystych owoców i pomoczyła nogi w ciepłym morzu. Zazdroszczę Barcelońskiej przerwy i po cichu wzdycham do zdjęć...
OdpowiedzUsuńps. Czy na jednym ze zdjęć dostrzegłam durian? Szukam tego owocu, szukam i znaleźć nie mogę :) Ale cóż, może kiedyś się uda!
Na zdjeciu to nie owoc durianu. Owoc ten dostepny bedzie za jakies 2 mc w barcelonie, na tym stoisku ze zdjecia( pierwsze stoisko z lewej, przy wejsciu- spektakularne ale i tez najdrozsze). Wiem, bo sama latem kupuje w tym miejscu ten owoc, zazwyczaj wlasciciel tego stoiska, sprzedaje duriana w kawalkach, bo jednak cena calego owocu ODSTRASZA! Zawzietych samkoszy duriana zapraszam na festiwal- swieto duriana w Tajlandii, w Andaluzjii jest kilka finek, gdzie mieszkaja frutarianie i sprowadzaja duriany, nawet moj znajomy ma drzewo tego owocu, niestety nie wydaje durianow -((
UsuńCzy ja dobrze widzę churreria/chocolateria na zdjęciu? Musiało być pysznie...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia Małgosiu, zresztą jak zawsze!
@od-kuchni duriany przecież po zapachu ;)
Gosia wspaniały zawrót głowy,
OdpowiedzUsuńa dodatkowo pytanie czy twój syn będzie uczestniczył w zawodach karate nieopodal naszego miasta?
Bajecznie to wszystko wygląda, chyba bym wszystko kupiła;)
OdpowiedzUsuńAle klimaty, ale detale, ale kolory... SZACUN
OdpowiedzUsuńTego mi brakuje u nas... Ehh!!! :)
OdpowiedzUsuńByłam w Barcelonie raz i to w czasach "przed jedzeniowych". Nie pamiętam sklepów z jedzeniem, pamiętam tylko nocleg na plaży :)
OdpowiedzUsuńoj, byłoby mi ciężko oderwać się od tych witryn ;)
OdpowiedzUsuńpiękne widoki.. wszystko takie prawdziwe;)
OdpowiedzUsuńprzepiękne zdjęcia:))) zdjęcia z targu są bajeczne, ale moim faworytem jest 1 zdjęcie! bomba:)
OdpowiedzUsuńDzięki Tobie odwiedzam ciekawe zakątki świata:) Ujmujące zdjęcia...
OdpowiedzUsuńO tak, jedzenie w Hiszpanii to jest to:)) Chociaż w Barcelonie co prawda drożej niż w mniejszych miejscowościach np. na Costa Brava. Szczególnie tęsknię za ich tradycją menu del dia chyba w każdej knajpce - codziennie inny wybór pierwszego i drugiego dania plus deseru - każde danie wybierało się z kilku propozycji; a do tego butelka wina w cenie - wszystko za ok. 10 euro i zwykle przepyszne i zupełnie inne jedzenie niż w Polsce, świeże owoce morza... mniam
OdpowiedzUsuńWidze na zdjeciu moja ulubiona "kawiarnie", zawsze jednak bardziej chodze tam ze wzgledu na wystroj, niz na smakolyki! Tak naprawde nie ma czego hiszpana zazdroscic, wiekszosc ich wyrobow cukierniczych to masakra! Tesknic to ja tesknie za kawiarniami w polsce i niemczech - to sa smaczne slodkosci!! La boqueria owszem wyglada oszalamiajaco, ale jakbyscie zobaczyli gdzie te wszystkie owoce i warzywka przechowuja, to byscie patrzyli na to inaczej...( caly towar jest magazynowany pod targiem, pod ziemia, kilka pieter, razem z szczurkami miastowymi etc..) no dobra nie bede wam dalej psuc wyobrazen o wspanialej Barcelonie!
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie reportaże, zwłaszcza, że też patrzyłabym na to miasto w podobny sposób ;)
OdpowiedzUsuńwracam do zachwycania się... :)
Pozdrawiam!
och, pamiętam te bezy, były przepyszne:)!!
OdpowiedzUsuńbajeczne wspomnienia z magicznego miasta :)
OdpowiedzUsuń