tag:blogger.com,1999:blog-50363718386196563962024-03-13T19:21:02.967+01:00pieprz czy wanilia fotografia i kulinariaMałgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.comBlogger730125tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-20759095252803924682018-05-28T19:51:00.000+02:002018-05-28T19:51:42.969+02:00Orzeźwienie doskonałe. Granita kawowa z lodami.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-e_r71QO3qM0/Www9_lgT5-I/AAAAAAAAIHY/LX245IB3eXkwXvFA3dym4GhZe4jk51SHgCLcBGAs/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://2.bp.blogspot.com/-e_r71QO3qM0/Www9_lgT5-I/AAAAAAAAIHY/LX245IB3eXkwXvFA3dym4GhZe4jk51SHgCLcBGAs/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_1.jpg" /></a></div>
<br />
Uff, jak gorąco! Czyż nie piękne lato mamy tej wiosny? Słowo daję, tak upalnego maja jak tegoroczny, wprost nie pamiętam! To powód, dla którego po trosze czuję się tak, jakbym już teraz wkroczyła w okres wakacyjny. Z jednej strony, trochę to zaskakujące uczucie (no bo jak to? tak szybko?!), ale jednocześnie absolutnie cudowne, więc tym chętniej przyjmuję dość nieoczekiwany kaprys matki natury. :) <br />
W końcu letnia gorączka kojarzy się z wszystkim co najprzyjemniejsze. Przespacerowane z rodziną kilometry, rowerowe wypady, wiatr we włosach, słońce na twarzy, szczypta szaleństwa, soczyste owoce i lody! Całe morze lodów! Najlepiej codziennie! <br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-0tVot0XC2r4/Www9_uZx1QI/AAAAAAAAIHc/h6A0tLKFrw0xOoQfeO_JEyEQ2iBRwkJLACEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-0tVot0XC2r4/Www9_uZx1QI/AAAAAAAAIHc/h6A0tLKFrw0xOoQfeO_JEyEQ2iBRwkJLACEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_2.jpg" /></a></div>
<br />
Kwestia <i>„codziennie”</i> jest tutaj absolutnie kluczowa. Zresztą, kto ma dzieci, ten wie, o czym mówię: „Mamo! Chcę loda! Dużo lodów!”. Jako mama dwójki, przeżywam to każdego dnia, wciąż od nowa i od nowa. Powiedzmy sobie jednak otwarcie, czy my dorośli, nie zachowujemy się podobnie? Osobiście jestem jak duże dziecko (przynajmniej w kwestii ulubionych smakołyków) i wcale nie chcę tego zmieniać. Odmówić sobie ukochanego, zimnego deseru? Eee, nie ma takiej opcji… ;-) <br />
W zagłuszaniu niejakich wyrzutów sumienia (bądź co bądź, czasem się pojawiają) pomaga mi najważniejsza zasada, której staram się mocno trzymać: niech te lody będą naprawdę dobrej jakości, bez tony cukru, konserwantów i sztucznych składników. Jak już szaleć, to rozsądnie! :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-Izkmmya6K8w/Www9_mKYumI/AAAAAAAAIHs/eFtyrMl_mnwiq4seOoNn2B6RZbfB3HOywCEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://2.bp.blogspot.com/-Izkmmya6K8w/Www9_mKYumI/AAAAAAAAIHs/eFtyrMl_mnwiq4seOoNn2B6RZbfB3HOywCEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_3.jpg" /></a></div>
<br />
Porządne lody, w moim odczuciu, nie potrzebują dodatkowej oprawy. I szczerze mówiąc, najchętniej zajadamy się nimi saute. <br />
Niemniej, ponieważ pozostajemy w temacie majowych upałów, dlatego na zaproszenie marki <a href="https://www.facebook.com/dionelody">Dione</a> – postanowiłam przygotować deser chłodzący.<br />
<br />
Granita kawowa - bo o niej mowa - to nic innego, jak porządna, mocna kawa, zmrożona w taki sposób, aby zamieniła się w drobniutkie kryształki lodu. Jej przygotowanie jest banalnie proste, ale wymaga odrobinę uwagi w przeciągu ok. 3-5 godz. Dlatego, aby poprawnie ją przygotować, wybierzcie taki moment w ciągu dnia, gdy będziecie w stanie wracać regularnie co 30 min., aby przez ok. 1-2min. trochę porozbijać i pomieszać zamrażający się płyn. Gdy ten etap przejdziecie – zostanie już tylko czysta przyjemność delektowania się połączeniem idealnym: kawy i lodów!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-b3GyZoCuimw/Www-AHbzwoI/AAAAAAAAIHw/VSqeltAw4LI56gLmD6TtRq9SpntuqeLCgCEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-b3GyZoCuimw/Www-AHbzwoI/AAAAAAAAIHw/VSqeltAw4LI56gLmD6TtRq9SpntuqeLCgCEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_4.jpg" /></a></div>
<br />
Lody Dione bazują na <i>najlepszych składnikach</i>: mleko, śmietanka, prawdziwa wanilia, doskonała czekolada – wszystko naturalne, bez wzmacniaczy, tłuszczy roślinnych, czy składników GMO – o tym i dostępnych smakach, poczytacie na stronie producenta (<a href="http://dionelody.pl/">tutaj KLIK</a>). <br />
<br />
To właśnie tych lodów użyłam do przygotowania swojego deseru, Początkowo zamierzałam wykorzystać tylko smak <i>Vanilla Macchiato</i> (byłaby kawa z kawą ;-)) , ale ostatecznie dołożyłam jeszcze drugi smak: <i>Vanilla Salted Caramel</i> i… aaa! To był prawdziwy odpał! Powiem to głośno: <b>nieskromnie doskonałe</b>, tak jak same lody! Koniecznie spróbujcie tego połączenia, polecam! :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-HtgpW8idYi4/Www-Aaq3XbI/AAAAAAAAIH0/FO1-04abKaAZhY3pHSns3MCs8GlJMvG5ACEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://2.bp.blogspot.com/-HtgpW8idYi4/Www-Aaq3XbI/AAAAAAAAIH0/FO1-04abKaAZhY3pHSns3MCs8GlJMvG5ACEwYBhgL/s1600/granita%2Bkawowa%2Bz%2Blodami%2BDione_5.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Granita kawowa z lodami</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>(4 porcje) </i></span><br />
<br />
400ml zaparzonej mocnej, dobrej jakościowo kawy*<br />
cukier do smaku (pomijam zupełnie, bo lubię kawę niesłodzoną)<br />
8 łyżek ubitej na sztywno słodkiej śmietanki 30% lub 36%<br />
ulubione lody - <i>użyłam 4 lody Dione o smaku: Vanilla Salted Caramel, oraz Vanilla Macchiato</i><br />
<br />
Ciepłą, zaparzoną kawę wymieszać z cukrem (jeśli go używasz; ja pomijam), następnie odstawić do całkowitego ostudzenia. Przelać napój do odpowiednio dużego naczynia (np. do foremki keksowej) i wstawić do zamrażalnika. Od tej chwili należy pilnować czasu (dla ułatwienia nastawiam minutnik) i co 30 min. dokładnie rozbijać i mieszać widelcem warstwę zmrożonej kawy. Chodzi o to, aby nie dopuścić do powstania dużej bryły lodu, ale uzyskać drobne kryształki granity. Cały proces powtarzać, aż do całkowitego ścięcia płynu (u mnie trwało ok. 3,5-4 godz.).<br />
<br />
<i>Sposób podania: </i><br />
Na dnie szklanek (lub pucharków, słoiczków, etc.) wyłożyć po 2 łyżki ubitej śmietanki. Następnie układać naprzemiennie (aż do wykończenia składników) warstwę granity, oraz lodów (ja pokroiłam na plasterki).<br />
Podawać od razu. Smacznego! :) <br />
<br />
<i>* Kawę zaparzyłam w tradycyjnej włoskiej kawiarce (moka express)</i><br />
<i>** Przepis powstał we współpracy z marką lodów Dione. </i><br />
<br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-67487561652520087952017-11-14T13:56:00.001+01:002017-11-14T13:56:19.230+01:00Kurczak cacciatore<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-V3PZyZcxCAc/WgoYjGOPfgI/AAAAAAAAIF8/WYyPUhar2PkRCh7V6hbhePW_cYfhdDeAwCLcBGAs/s1600/kurczak%2Bcacciatore_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://3.bp.blogspot.com/-V3PZyZcxCAc/WgoYjGOPfgI/AAAAAAAAIF8/WYyPUhar2PkRCh7V6hbhePW_cYfhdDeAwCLcBGAs/s1600/kurczak%2Bcacciatore_1.jpg" /></a></div>
<br />
Jesienna aura za oknem sprawia, że już nie tylko cieplejszy sweter jest mile widziany, ale i w kwestiach kulinarnych przestawiam się na inne tory. Już nie letnie zupy i lekkie sałatki, ale treściwsze i gorące potrawy trafiają na nasze talerze. Coraz częściej i chętniej rozgrzewam piekarnik i hojniejszą ręką do garnka sypię nieco pikantniejsze przyprawy. Ich ciepło miło rozchodzi się po ciele, a intensywny zapach cudownie wypełnia cały dom. <br />
Dzisiaj przedstawiam Wam prosty przepis (notabene o włoskich korzeniach) na pysznego kurczaka <i>„Cacciatore”</i>. W wolnym tłumaczeniu można powiedzieć, że to kurczak „po myśliwsku”.<br />
To niezwykle aromatyczna wersja, która przewiduje gotowanie lub pieczenie mięsa z dodatkiem ziół, cebuli, sporej ilości czosnku, warzyw i najważniejsze - pomidorów.<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-dFUHssFRHBk/WgoYjYMycrI/AAAAAAAAIGE/iBFIOXY2YUcGhIfINqmIXtIwqQr24XdawCEwYBhgL/s1600/kurczak%2Bcacciatore_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-dFUHssFRHBk/WgoYjYMycrI/AAAAAAAAIGE/iBFIOXY2YUcGhIfINqmIXtIwqQr24XdawCEwYBhgL/s1600/kurczak%2Bcacciatore_2.jpg" /></a></div>
<br />
Te ostatnie, w połączeniu z dodatkiem białego wina, sprawiają, że delikatne mięso drobiowe zanurzone w sosie w ogóle się nie wysusza, pozostaje soczyste i bardzo smaczne. Istotne dla smaku potrawy jest jednak to, by użyć nie byle jakiego wina i dojrzałych pomidorów. W sezonie letnim o te ostatnie łatwiej niż poza nim, ale nawet i wtedy bardzo często z czystej wygody wybieram jak najlepszej jakości pomidory w puszce. One nie tylko są słodkie i pyszne, ale odpada mi cały proces zdejmowania skórek, usuwania gniazd nasiennych i krojenia na kawałki. To jeden z tych „gotowców”, które szczerze wielbię i sięgam po nie przez cały rok. Do dzisiejszej potrawy użyłam pomidorów krojonych, bez skórki (i bez dodatku soli) marki Łowicz.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-tokMR7rffzo/WgoYjGq2AmI/AAAAAAAAIGM/XHJ9BCyPwU8WYfqv2thVgWqKik-rTqGUwCEwYBhgL/s1600/kurczak%2Bcacciatore_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://2.bp.blogspot.com/-tokMR7rffzo/WgoYjGq2AmI/AAAAAAAAIGM/XHJ9BCyPwU8WYfqv2thVgWqKik-rTqGUwCEwYBhgL/s1600/kurczak%2Bcacciatore_3.jpg" /></a></div>
<br />
Jeśli chodzi o samo przygotowanie kurczaka - postawiłam na wersję z piekarnika, bo wprost uwielbiam ten szczególny, skoncentrowany smak pieczonych warzyw i mięsa. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, by danie od początku do końca po prostu wolno gotować na płycie kuchenki. <br />
Tego typu potrawy najchętniej zjadam z dodatkiem pieczywa, którym do ostatniej kropelki wybieram przepyszny, esencjonalny sos z talerza, ale ryż (ew. makaron) też się sprawdzi. Wybierzcie opcję, która najbardziej Wam pasuje. <br />
Już teraz życzę Wam smacznego! <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-41p4RZrMIV0/WgoYjnkh7oI/AAAAAAAAIGM/aXzGjGuNr7w19DtxSS7dTEZhJDRLbX1pgCEwYBhgL/s1600/kurczak%2Bcacciatore_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://3.bp.blogspot.com/-41p4RZrMIV0/WgoYjnkh7oI/AAAAAAAAIGM/aXzGjGuNr7w19DtxSS7dTEZhJDRLbX1pgCEwYBhgL/s1600/kurczak%2Bcacciatore_4.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Kurczak cacciatore</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>(dla 3-4 osób)</i></span><br />
<br />
1 puszka <a href="https://mojlowicz.pl/pomidorowe/pomidory-w-puszce/pomidory-krojone">pomidorów krojonych Łowicz</a><br />
1 kg dowolnych części kurczaka (np. udźce i golonki)<br />
1 cebula<br />
3-4 ząbki czosnku<br />
2 małe papryki (czerwona i żółta)<br />
ok. 3-5 łyżek oliwy / oleju do smażenia<br />
250 ml białego wina wytrawnego<br />
szczypta suszonych płatków chili (lub 2-3 papryczki peperoncino)<br />
kilka gałązek świeżego tymianku (lub ok. ¼ łyżeczki suszonego)<br />
sól, pieprz (ilość do smaku)<br />
garść czarnych oliwek<br />
kilka gałązek natki pietruszki<br />
<br />
Cebulę i ząbki czosnku obierz, pokrój w piórka. Papryki oczyść z gniazd nasiennych, pokrój na kawałki. <br />
Kawałki kurczaka natrzyj solą, po czym na rozgrzanym tłuszczu obsmaż na złoto z wszystkich stron. Podsmażone mięso przełóż na półmisek. <br />
Na tę samą patelnię wrzuć cebulę, smaż na małym płomieniu, aż stanie się szklista. Następnie dodaj czosnek, chili, tymianek i kawałki papryki – smaż jeszcze kilka minut, mieszając od czasu do czasu. Całość zalej białym winem, doprowadź do wrzenia. Na warzywach ponownie ułóż kawałki kurczaka, wmieszaj pomidory krojone z puszki oraz oliwki. Dopraw do smaku solą i pieprzem. Gotuj na małym płomieniu ok. 20 min., aż sos zredukuje się mniej więcej do połowy. <br />
W międzyczasie rozgrzej piekarnik do temp. 180 stopni C. Patelnię z kurczakiem wstaw do gorącego piekarnika (dotyczy patelni żeliwnej lub stalowej, w innym wypadku przełóż najpierw zawartość patelni do żaroodpornego naczynia). Piecz jeszcze ok. 30-40 min., aż mięso zacznie odchodzić od kości. W połowie czasu, przewróć kawałki mięsa na drugą stronę. <br />
Gotową potrawę posyp posiekaną natką pietruszki. Podawaj z bagietką, ryżem lub makaronem. <br />
Smacznego! <br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com17tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-69818440475851536632017-11-05T21:01:00.001+01:002017-11-05T23:09:02.326+01:00„Kaukasis” i „Leksykon Smaków” – recenzje <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-PCIJDG9Kd0s/Wf9jS94J9UI/AAAAAAAAIFk/xKhdpe2N23o4gnsy7yC6tOgDtg9pVifJACLcBGAs/s1600/kaukasis%2Bi%2Bleksykon%2Bsmakow.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://3.bp.blogspot.com/-PCIJDG9Kd0s/Wf9jS94J9UI/AAAAAAAAIFk/xKhdpe2N23o4gnsy7yC6tOgDtg9pVifJACLcBGAs/s1600/kaukasis%2Bi%2Bleksykon%2Bsmakow.jpg" /></a></div>
<br />
Ostatnimi czasy moja kulinarna biblioteczka powiększyła się o kolejne książki. Wśród nich znalazły się dwa bardzo gorące tytuły: <i><b>„Kaukasis”</b></i> Oli Hercules, oraz <i><b>„Leksykon Smaków”</b></i> autorstwa Niki Segnit. <br />
Jeśli jesteście ciekawi tych książek, albo zastanawiacie się, czy warto sprawić ją sobie lub komuś bliskiemu (powoli zbliżają się Mikołajki :)) – zostawiam Wam kilka słów na ich temat. :) <br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<i><b>"Kaukasis" autor: Olia Hercules </b></i><br />
<div align="left" class="western" style="line-height: 100%; margin-bottom: 0cm;">
Wydawnictwo Buchmann <style type="text/css">p { margin-bottom: 0.25cm; direction: ltr; color: rgb(0, 0, 0); line-height: 120%; }p.western { font-family: "Liberation Serif","Times New Roman",serif; font-size: 12pt; }p.cjk { font-family: "Arial Unicode MS",sans-serif; font-size: 12pt; }p.ctl { font-family: "Arial Unicode MS",sans-serif; font-size: 12pt; }a:link { }</style>(październik 2017r.) </div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-P0Rjg7lVqDo/Wf9jQeCkBnI/AAAAAAAAIFs/bAoqSusq5_0IDf4d4TwAaE1-S2Jz9SrbgCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-P0Rjg7lVqDo/Wf9jQeCkBnI/AAAAAAAAIFs/bAoqSusq5_0IDf4d4TwAaE1-S2Jz9SrbgCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_2.jpg" /></a></div>
<br />
Jeśli lubicie kulinarne historie, które, pokazują bliskie sercu miejsca, jego smaki i zapachy, a przy tym wzruszają swą prostotą - to z pewnością, tak jak ja - pokochacie książki Oli Hercules. <br />
Olia, Ukrainka od lat zamieszkująca Londyn, w charakterystyczny sobie sposób, przenosi Czytelnika w barwny świat jej dzieciństwa i związanych z nim wspomnień. <br />
Po „Mamuszce”, w których odkrywała głównie kulinarne oblicze swojej ojczystej Ukrainy, tym razem autorka wybrała się w niezwykle sentymentalną wędrówkę w poszukiwaniu swoich korzeni, przemierzając Gruzję, Armenię i Azerbejdżan. Poznane w podróży potrawy - opisała w swej najnowszej książce „Kaukasis”. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-egl8XpEgmSU/Wf9jQWCTTTI/AAAAAAAAIFs/OLm7cPfc7Owe8QHcxrRfeIM5IytfoPTrwCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-egl8XpEgmSU/Wf9jQWCTTTI/AAAAAAAAIFs/OLm7cPfc7Owe8QHcxrRfeIM5IytfoPTrwCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_3.jpg" /></a></div>
<br />
„Kaukasis” zachwyca autentycznością. W opowieściach na pierwszy plan wysuwa się zwyczajny, domowy kuchenny stół, pokryty kwiecistą ceratą lub obrusem, nadgryzione wiekiem czasu naczynia, które zapewne niejedno przeżyły, i przede wszystkim skupieni przy stole i aromatycznym jedzeniu - ludzie. Ich obecność na kartach książki nie jest przypadkowa. To oni byli przewodnikami Oli i odkrywali przed nią tajniki swojej zwykłej, codziennej kuchni. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-GCTX2j2kSSg/Wf9jRXjC1pI/AAAAAAAAIFs/nPcjU7_3ny01ntoIEfcEtKKt9ziNK7GPACEwYBhgL/s1600/Kaukasis_6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://4.bp.blogspot.com/-GCTX2j2kSSg/Wf9jRXjC1pI/AAAAAAAAIFs/nPcjU7_3ny01ntoIEfcEtKKt9ziNK7GPACEwYBhgL/s1600/Kaukasis_6.jpg" /></a></div>
<br />
Receptury zebrane zostały zaledwie w pięciu rozdziałach, a egzotycznie brzmiące nazwy potraw w pierwszej chwili przyprawiają o zawrót głowy.<br />
Największą objętościowo część zajmują <i>„Korzenie, pędy, liście i cała reszta”</i>, w całości poświęcona niezwykle prostym potrawom, w których bohaterami stołu są dojrzałe warzywa i owoce. W głównej mierze to one właśnie są podstawą kuchni kaukaskiej. <br />
Osobne miejsce zajmują potrawy mięsne i ryby, a wśród nich tak apetyczne propozycje jak: gruziński gulasz wołowy, solianka na wołowinie, barani kebab z bakłażanami, pieczona ryba z sosem z kalafiora i pistacji, czy tak zaskakująca propozycja jak sałatka z solonej ryby z… arbuzem (tak, tak! to nie pomyłka! autorka zachęca do spróbowania i obiecuje niesamowite wrażenia smakowe!).<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-ltXmGqEE7_M/Wf9jQ8LmhcI/AAAAAAAAIFs/ze3xi9AlbbMl8rRwkOPoTHpjXAUcA6B6gCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://2.bp.blogspot.com/-ltXmGqEE7_M/Wf9jQ8LmhcI/AAAAAAAAIFs/ze3xi9AlbbMl8rRwkOPoTHpjXAUcA6B6gCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_4.jpg" /></a></div>
<br />
Jeden z rozdziałów, zagadkowo zatytułowany „Żegnaj bólu!” poświęcony został kaukaskim mądrościom ludowym, zamkniętych w jedzeniu. Znajdziemy tutaj potrawy wzmacniające, przyspieszające powrót do zdrowia (w tym zawarto również dolegliwości poalkoholowe 😎) , kiszonki i marynaty. <br />
Nie brakuje słodkości, chociaż ta część wydaje się być dość skromna i jak przyznaje sama autorka książki: „Na Kaukazie nie ma bogatego wyboru deserów”. <br />
Osobiście jestem niepoprawną wielbicielką pierogów, klusek i tym podobnych mącznych potraw, dlatego wraz z rozdziałem <i>„Mąka i popiół”</i> - trafiłam do prawdziwego kulinarnego raju. Dość przytoczyć: chapaczuri i szoti, nadziewane na wiele sposobów osetyjskie pierogi z drożdżowego ciasta, gruzińskie ociekające sosem chinkali, maleńkie pierożki diuszbara – ach! jadłabym wszystkie! :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-1br7qcVERP8/Wf9jRJHP3FI/AAAAAAAAIFs/O_gNIAmqnLgOa6HH0t9wj6SRJjLyPcWAgCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-1br7qcVERP8/Wf9jRJHP3FI/AAAAAAAAIFs/O_gNIAmqnLgOa6HH0t9wj6SRJjLyPcWAgCEwYBhgL/s1600/Kaukasis_5.jpg" /></a></div>
<br />
Każdy przepis książki okraszony został ciekawostką, wciągającą historyjką o potrawie, albo o poznanych ludziach. Innym razem Olia opisuje regionalne przyprawy, składniki lub nieznane nigdzie indziej poza obszarem Kaukazu, dziko rosnące rośliny (np. ekala czy portulaka). Niektóre z nich rzeczywiście mogą być trudne do zdobycia (tych dopatrzyłam się zaledwie kilku), ale niech to Was nie zniechęca, ponieważ Olia od razu zostawia Czytelnikowi podpowiedzi dotyczące możliwych zamienników.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-KC3CC7LaxH8/Wf9jQCdSmYI/AAAAAAAAIFs/powI9Iv7ZxEGCisbpgTogrFpZTahTpw1ACEwYBhgL/s1600/Kaukasis_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://1.bp.blogspot.com/-KC3CC7LaxH8/Wf9jQCdSmYI/AAAAAAAAIFs/powI9Iv7ZxEGCisbpgTogrFpZTahTpw1ACEwYBhgL/s1600/Kaukasis_1.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<i><b>"Leksykon Smaków” autor: Niki Segnit</b></i><br />
Wydawnictwo Buchmann (październik 2017r.) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-qj69JUx5uIQ/Wf9jRm1MXXI/AAAAAAAAIFs/dCeX5TYejk0aVASahqv81mw-XkgleV3xwCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://2.bp.blogspot.com/-qj69JUx5uIQ/Wf9jRm1MXXI/AAAAAAAAIFs/dCeX5TYejk0aVASahqv81mw-XkgleV3xwCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_1.jpg" /></a></div>
<br />
Pamiętam taki moment – w zasadzie dość krótko po premierze (w 2010 r.) - gdy wieść o <i><b>„The Flavour Thesaurus”</b></i> odbiła się szerokim echem i internetowymi kanałami dotarła na nasz grunt. <br />
O biblii smaków - bo właśnie taki przydomek książka bardzo szybko zyskała - mówili chyba wszyscy w jakikolwiek sposób związani z kulinariami: od szefów kuchni począwszy, a na gospodyniach i blogerach skończywszy. I możecie mi wierzyć: wtedy chyba każdy pragnął mieć ją w swoich rękach. Ona tymczasem była taka odległa! <br />
Na polskie tłumaczenie długo przyszło czekać, ale w końcu (o jakże się cieszę!) za sprawą <a href="https://www.facebook.com/WydawnictwoBuchmann/">Wydawnictwa Buchmann</a> w połowie października do księgarń trafił „Leksykon Smaków”. I choć to już 7 lat, jak Niki Segnit wydała na świat swoje literackie „dziecko” - mam wrażenie, że fenomen tej książki ciągle jest żywy. <br />
<br />
Pewien kulinarny incydent (a była to kolacja u przyjaciółki) sprawił, że Nikę Segnit ogromnie zafrapowało, skąd wiadomo, że niektóre smaki świetnie ze sobą harmonizują, a inne sprawiają naszym kubkom smakowym przykre doznania. Ponieważ nie znalazła podręcznika poświęconego wyłącznie tematowi łączenia składników – postanowiła sama go stworzyć i w określony sposób usystematyzować.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-9NWPvEMxZck/Wf9jdL69YrI/AAAAAAAAIFs/n5pRz3ZdFo4vIF6JZG5SakXY57WHUFQaQCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_kolo%2Bsmakow.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="667" data-original-width="650" src="https://2.bp.blogspot.com/-9NWPvEMxZck/Wf9jdL69YrI/AAAAAAAAIFs/n5pRz3ZdFo4vIF6JZG5SakXY57WHUFQaQCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_kolo%2Bsmakow.png" /></a></div>
<br />
Kierując się subiektywnym gustem, spośród tysięcy smaków wybrała (zaledwie) 99, a następnie analizując ich właściwości czy cechy – podzieliła na 16 kategorii (np. kwieciście owocowe, ziemiste, leśne, cytrusowe, zielone i trawiaste). Wszystkie grupy i przynależność do nich wybranych składników została zobrazowana na smakowym kole. Połączenie składników w pary przyniosło – bagatela! blisko 5 tysięcy kombinacji, z czego ostatecznie w książce autorka opisała blisko 1 tysiąc połączeń. Oprócz tak oczywistych i popularnych zestawień, jak: pomidory + bazylia, czekolada + orzechy, ryby + cytryna, czy morele i migdały, itp. - pojawia się wiele po prostu zaskakujących. Nie wiem, czy sama kiedykolwiek wpadłabym na pomysł, aby w jednej potrawie połączyć np. kalafiora z czekoladą, ogórek z różą, wędzone ryby z wiśniami, grzyby z miętą, ser kozi z kawą, kaszankę z czekoladą, albo wołowinę z oleistą rybą. A jednak Niki wykazuje, że takie zestawienia (i wiele innych równie nietypowych) są możliwe. Ba! świetnie ze sobą współgrają!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-12j6fthiNXA/Wf9jRyYDLNI/AAAAAAAAIFs/D6QaGXnTuUYwZ1bYJlWr9FcI7pGSqL64QCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://2.bp.blogspot.com/-12j6fthiNXA/Wf9jRyYDLNI/AAAAAAAAIFs/D6QaGXnTuUYwZ1bYJlWr9FcI7pGSqL64QCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_2.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
Co ciekawe, „Leksykon Smaków” nie jest książką stricte kulinarną, do jakich zdążyliśmy się przyzwyczaić. Nie znajdziemy w niej ani jednego zdjęcia potrawy, a wplecione tu i ówdzie w tekst przepisy (podane w skrótowy sposób, jak w starych książkach) są trochę jak przerywnik w barwnych rozważaniach nad istotą smaku. <br />
Bo właśnie o tym jest ta książka. To ciekawa podróż i porywająca opowieść o smakach, które jak mówi sama autorka, są „czymś nieskończenie subiektywnym i trudnym do opisania”. <br />
Na szczęście Niki znalazła idealny sposób, by nie zanudzić Czytelnika. Nie tylko opisuje wybrane składniki (analizując ich skład, zapach, pochodzenie, etc.) ale idzie o wiele dalej. Książka aż kipi od okołokulinarnych ciekawostek. Autorka szpera w historii i kulturze wielu narodów, zagląda do literatury (kulinarnej, ale również pięknej), podgląda stoły całego świata, wyciąga informacje naukowe, a także czerpie z wiedzy szefów kuchni, czy ekspertów kulinarnych (wielokrotnie przywołuje np. Hestona Blumenthala). Czasem nawiązuje do swoich własnych eksperymentów, albo wspomina wizyty w restauracjach, które w szczególny sposób zapadły jej w pamięci.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-VzrmtcOWHnc/Wf9jSQ5mJeI/AAAAAAAAIFs/7mXswxE3FTcuOg8G2t64Sq681SpPMcEAQCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://2.bp.blogspot.com/-VzrmtcOWHnc/Wf9jSQ5mJeI/AAAAAAAAIFs/7mXswxE3FTcuOg8G2t64Sq681SpPMcEAQCEwYBhgL/s1600/Leksykon%2Bsmakow_3.jpg" /></a></div>
<br />
Do kogo skierowany jest „Leksykon Smaków”?<br />
Myślę, że fenomen tej książki polega na tym, że spodoba się zarówno tym, którzy po prostu lubią czytać o jedzeniu, jak i tym, którzy poszukują inspiracji (lub podpowiedzi) do swoich kulinarnych eksperymentów. <br />
Książkę czyta się lekko i z przyjemnością. Mnie osobiście jej lektura zapewniła frajdę na kilka długich wieczorów i popołudniowych chwil przy kawie lub obiedzie (tak, lubię czytać przy jedzeniu! a tym razem tak bardzo mnie wciągnęła, że nawet robiłam notatki). :) Dzisiaj jestem bogatsza o całe mnóstwo nieznanych mi dotąd (a czasem znanych, choć nieco przykurzonych w pamięci) kulinarnych zagadnień. <br />
Może i Ciebie zainteresuje:<br />
- dlaczego meksykanie dodają gorzką czekoladę do wytrawnych potraw?<br />
- jak proces palenia kawy wpływa na jej smak?<br />
- co wspólnego mają banany z kawą?<br />
- dlaczego buddyjscy mnisi nie jadają cebuli i czosnku?<br />
- od czego zależy smak jajka?<br />
- dlaczego do zupy lepiej wrzucić kawałek boczku, niż kostkę rosołową?<br />
- jak przygotować najprawdziwsze fish & chips?<br />
- z jakich migdałów wyrabiany jest ekstrakt lub likier, a z jakich mleko migdałowe?<br />
- dlaczego najlepsze pesto powstaje z bazylii liguryjskiej?<br />
I możecie mi wierzyć, lub nie, ale to dopiero początek góry lodowej, bo w biblii smaków czeka całe mnóstwo ciekawostek, które wprost nie sposób przytoczyć na jednym wydechu, a fajnie o nich wiedzieć. :) <br />
<br />
Na koniec jeszcze tylko dodam, że na pochwałę zasługuje przemyślany, rozbudowany spis treści na końcu książki. Dzięki kilku oddzielnym listom w szybki sposób odnajdziemy konkretne treści. I tak, mamy do dyspozycji główny indeks alfabetyczny; kolejny spis odsyła do przepisów kulinarnych zaproponowanych przez autorkę; do dyspozycji mamy jeszcze jeszcze jeden indeks, tym razem katalogujący wszystkie opisane pary składników.<br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-61170232038546702392017-08-31T13:59:00.003+02:002017-08-31T14:44:08.195+02:00Czekoladowy torcik musowy na piernikowym spodzie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-GnXGI-rwde4/Waf1Pm8HF-I/AAAAAAAAIDw/0oRFAjK6TGw2YpJ1x1Ch0WrSL4O2CBusACLcBGAs/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://2.bp.blogspot.com/-GnXGI-rwde4/Waf1Pm8HF-I/AAAAAAAAIDw/0oRFAjK6TGw2YpJ1x1Ch0WrSL4O2CBusACLcBGAs/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_1.jpg" /></a></div>
<br />
Gdy sierpień macha na pożegnanie, a dzieci już za chwilę odświętnie pomaszerują do szkoły – to jest ten moment, gdy zamykam za sobą drzwi z letnim rozdziałem życia. I choćby ciepłe promienie zamierzały rozpieszczać, a złote niteczki dryfowały w powietrzu – niczego nie zmienią, bo w mojej głowie już teraz rodzi się jesień… <br />
Myślami krążę przy powidłach śliwkowych, szarlotce, dyniowej zupie i pieczonych warzywach. I chociaż żal mi letniego szaleństwa i wakacyjnych radości - to bardzo lubię wczesnojesienne barwy, smaki i zapachy. :)<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-WLkS18d5lE8/Waf1P2WSTkI/AAAAAAAAID4/xuzWC7RIR4cKUtaotJzyt-0l15YYp5knwCEwYBhgL/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://2.bp.blogspot.com/-WLkS18d5lE8/Waf1P2WSTkI/AAAAAAAAID4/xuzWC7RIR4cKUtaotJzyt-0l15YYp5knwCEwYBhgL/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_2.jpg" /></a></div>
<br />
A wrzesień przywitamy aksamitnym torcikiem, mocno, mooocno czekoladowym, o musowej konsystencji. I już właśnie trochę jesiennym, bo z wyczuwalną cynamonową nutą. Jest też element do chrupnięcia, w postaci warstwy piernikowo – orzechowej na spodzie deseru. Do jego wykonania użyłam prażonych orzechów laskowych, oraz tradycyjnych toruńskich Katarzynek (takich najzwyklejszych, bez polewy). Wierzch torcika początkowo zamierzałam ozdobić jedynie świeżymi malinami (lub jeżynami) dla przełamania smaku. Wygrała jednak moja słabość do pewnych cieniuteńkich listków waflowych (wprost uwielbiam!) i ostatecznie również przemyciłam je do deseru. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-kUWV30LMpZI/Waf1P3VoDVI/AAAAAAAAIEA/8F8ywCPYvg0TG9_Oll0xePFM5NVYVUy_gCEwYBhgL/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://4.bp.blogspot.com/-kUWV30LMpZI/Waf1P3VoDVI/AAAAAAAAIEA/8F8ywCPYvg0TG9_Oll0xePFM5NVYVUy_gCEwYBhgL/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_3.jpg" /></a></div>
<br />
Moi mili, róbcie, kosztujcie i smacznego!<br />
<br />
A ja zgłaszam ten pyszny torcik do piernikowego konkursu <b>#przepisnakopernika</b>, organizowanego przez <a href="http://kopernik.com.pl/konkurs/#maincontent">Fabryka Cukiernicza Kopernik w Toruniu</a>. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Z-3PzhUG9-o/Waf1QtOuKxI/AAAAAAAAIEA/DM9zGvGKW-0zaJP9EUudOgsngS8U0542wCEwYBhgL/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-Z-3PzhUG9-o/Waf1QtOuKxI/AAAAAAAAIEA/DM9zGvGKW-0zaJP9EUudOgsngS8U0542wCEwYBhgL/s1600/torcik%2Bczeko%2Bz%2Bpiernikami_4.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Czekoladowy torcik musowy na piernikowym spodzie</b><br />
(tortownica o śr. 20cm)<br />
<br />
<i>Spód piernikowo - orzechowy:</i><br />
100g pierniczków bez polewy (użyłam „Katarzynki”)<br />
50g orzechów laskowych<br />
40g masła<br />
1 łyżka miodu<br />
<br />
Orzechy laskowe prażyć przez kilka minut na suchej patelni, następnie usunąć skórki. Masło i miód lekko podgrzać (tylko tyle by się rozpuściły, nie gotować).<br />
Pierniczki i obrane orzechy zmiksować jak najdrobniej. Dodać masło z miodem i dokładnie wymieszać. Przesypać okruszki na dno tortownicy (o średnicy 20cm), ugnieść i wyrównać całą powierzchnię. <br />
Odstawić foremkę do lodówki. <br />
<br />
<i>Masa czekoladowa:</i><br />
300g czekolady deserowej <br />
600g śmietanki 36%<br />
2 łyżeczki cynamonu<br />
150g miękkiego masła<br />
2 żółtka jaj (M/L) – w temp. pokojowej<br />
<br />
<i>Wykończenie:</i><br />
kilka sztuk listków waflowych (opcjonalnie)<br />
garść malin (lub jeżyn)<br />
<br />
Czekoladę posiekać na niewielkie kawałki. <br />
Wlać śmietankę do rondelka, zagotować. Zmniejszyć płomień na minimalny, wrzucać partiami czekoladę, cały czas mieszać, aż całkowicie się rozpuści. Zdjąć rondel z ognia, wmieszać masło i cynamon. Na koniec wlać żółtka i energicznie wymieszać. <br />
Przelać masę do tortownicy, postukać foremką o blat, aby pozbyć się pęcherzyków powietrza. Ponownie wstawić foremkę do lodówki. Gdy masa czekoladowa zacznie się mocniej ścinać (po ok. 1,5-2 godz. chłodzenia) powciskać w masę listki waflowe. <br />
Całość chłodzić min. 5 godz. Przed podaniem udekorować owocami. <br />
Smacznego!Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-8296160717132724682017-07-09T21:28:00.000+02:002017-07-09T22:23:03.821+02:00Gorącego lata i mroźnych deserów! (MSŻ 7/2017)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-3ZTfn6_Osn0/WWKA3gYDspI/AAAAAAAAIB0/MIsIwKicz7AnEFNqmRKvCHnvJ3KOdkM_ACLcBGAs/s1600/MSZ_07%253A2017_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://4.bp.blogspot.com/-3ZTfn6_Osn0/WWKA3gYDspI/AAAAAAAAIB0/MIsIwKicz7AnEFNqmRKvCHnvJ3KOdkM_ACLcBGAs/s1600/MSZ_07%253A2017_1.jpg" /></a></div>
<br />
Mam wrażenie, że zaledwie wczoraj zostawiałam na blogu zajawkę dotyczącą przepysznej truskawkowej sesji zdjęciowej, nad którą przyszło mi pracować do czerwcowego numeru <a href="https://www.facebook.com/mojesmakizycia/">Moich Smaków Życia</a>. Tymczasem ani się obejrzałam, a kolejny miesiąc przebiegł lotem błyskawicy, a wraz z nadejściem lipca na Czytelników magazynu czeka lektura w prawdziwie wakacyjnym wydaniu. <br />
Wakacyjnym, czyli słonecznym, lekkim i kolorowym. Jak na porządne lato przystało! <br />
<a name='more'></a><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-VqgV5_KOubY/WWKA3qrXw2I/AAAAAAAAIB8/LqiMbSm-V4AfZrw5ozFf8MOrmZGEGHqMACLcBGAs/s1600/MSZ_07%253A2017_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://1.bp.blogspot.com/-VqgV5_KOubY/WWKA3qrXw2I/AAAAAAAAIB8/LqiMbSm-V4AfZrw5ozFf8MOrmZGEGHqMACLcBGAs/s1600/MSZ_07%253A2017_2.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
Mój wkład do lipcowego numeru przyniósł miłe i słodkie orzeźwienie. Tematyka kręci się bowiem wokół domowych lodów i zimnych deserów. Przy nich żaden upał nie będzie straszny. <br />
Spójrzcie na zdjęcia, one trochę zdradzają jakie pyszności czekają na łasuchów. 😍<br />
Przepisy i jeszcze więcej zdjęć znajdziecie w rubryce Domowa Cukierenka (<a href="https://www.facebook.com/mojesmakizycia/photos/a.424984824238738.92986.394551470615407/1490512911019252/?type=3&theater">Moje Smaki Życia 7/2017</a>). <br />
Miłej lektury, słonecznych urlopów i pyszności na talerzach!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-yUKtMBH3-iM/WWKA3tFCkBI/AAAAAAAAIB4/UsQzy2IO-DMoNuQhueltiLSGBjxtYwK0ACLcBGAs/s1600/MSZ_07%253A2017_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://1.bp.blogspot.com/-yUKtMBH3-iM/WWKA3tFCkBI/AAAAAAAAIB4/UsQzy2IO-DMoNuQhueltiLSGBjxtYwK0ACLcBGAs/s1600/MSZ_07%253A2017_3.jpg" /></a></div>
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-14655357489656710062017-07-06T12:07:00.001+02:002017-07-06T12:07:09.112+02:00Kruchy placek razowy. Z truskawkami. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-i79MgNeHy7Y/WV4IXU_k00I/AAAAAAAAIBY/60pYxspr3UAjTOqMOJ1Lj_HZcrvjTZMZQCLcBGAs/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://3.bp.blogspot.com/-i79MgNeHy7Y/WV4IXU_k00I/AAAAAAAAIBY/60pYxspr3UAjTOqMOJ1Lj_HZcrvjTZMZQCLcBGAs/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_1.jpg" /></a></div>
<br />
Kruchy placek z truskawkami jest moim tegorocznym odkryciem pochodzącym prosto z <a href="https://pl.pinterest.com/search/pins/?rs=ac&len=2&q=strawberry%20crumble%20pie&eq=strawberry%20crumb&etslf=7678&term_meta[]=strawberry%7Cautocomplete%7Cundefined&term_meta[]=crumble%7Cautocomplete%7Cundefined&term_meta[]=pie%7Cautocomplete%7Cundefined">Pinteresta</a>. Już od pierwszego zdjęcia, które pojawiło się na mojej tablicy, wpadł mi w oko. Miało to miejsce sporo jeszcze przed sezonem truskawkowym, a im bardziej ten się zbliżał, tym podobne propozycje wciąż i wciąż dochodziły. Z każdym kolejnym zdjęciem moje zainteresowanie rosło coraz bardziej i zapewne nie bez znaczenia miał tu fakt, że na fotach grubą warstwą ścieliła się kruszonka.😋😍<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-xtXvm813hnA/WV4IXSZUC5I/AAAAAAAAIBU/0WWVn-plzL87Np5mrDbTSBgGlihh1UKUACLcBGAs/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://3.bp.blogspot.com/-xtXvm813hnA/WV4IXSZUC5I/AAAAAAAAIBU/0WWVn-plzL87Np5mrDbTSBgGlihh1UKUACLcBGAs/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_2.jpg" /></a></div>
<br />
Bo kruche ciasto, moi drodzy, to moja miłość. 💓 A słodziutka kruszonka, to już nie tylko miłość, ale i moja zguba. 😂 I jakkolwiek bym się nie wzbraniała, odwracała wzrok, udawała, że nie widzę i nie lubię - własnej natury nie oszukam. Bo nie ma takiej siły, która sprawiłaby, że gdy kruche znajdzie się w pobliżu - nie sięgnę choćby po okruszek… <br />
Okruszek! 😜 Prawdę mówiąc, okruszek mogę co najwyżej pozostawić po obfitej uczcie. ;-) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-YlgWssoz2f4/WV4IXQYXtWI/AAAAAAAAIBQ/4xOK74w-p70zzM4ACAaioHRA9H4NWfyoACEwYBhgL/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-YlgWssoz2f4/WV4IXQYXtWI/AAAAAAAAIBQ/4xOK74w-p70zzM4ACAaioHRA9H4NWfyoACEwYBhgL/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_3.jpg" /></a></div>
<br />
Tak więc nie trudno się domyśleć, że placek wylądował na liście „koniecznych do zrobienia już zaraz, natychmiast!”. <br />
Trochę martwiło mnie, czy truskawki nie są zbyt delikatnymi i mokrymi owocami, i nie sprawią, że kruche ciasto pod wpływem ich soku nadmiernie rozmięknie. <br />
Przejrzałam kilka przykładowych receptur i ostatecznie postanowiłam pójść najprostszym tropem ciasta kruszonkowego, bez dodatku jajek i bez spulchniaczy. Postawiłam też na mąkę razową, dużą ilość płatków owsianych i stosunkowo niewielką ilość cukru trzcinowego. Zamiast masła, użyłam olej kokosowy.<br />
O! Tak mnie natchnęło po ostatnich słodkich rozpustach na trochę zdrowszą wersję.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-kozRV8Q_OzU/WV4IX33QI0I/AAAAAAAAIBc/4rjrXWT5YSg-41kPUhR0w7V6XiHux_BugCEwYBhgL/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-kozRV8Q_OzU/WV4IX33QI0I/AAAAAAAAIBc/4rjrXWT5YSg-41kPUhR0w7V6XiHux_BugCEwYBhgL/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_4.jpg" /></a></div>
<br />
No i wyszło!😍 Truskawki oprószone niewielką ilością skrobi (u mnie kukurydzianej) nie popłynęły, ale dobrze się "związały". Swoim zwyczajem (tak jak robię to przy szarlotkach), dodałam również trochę skrobi do zagniatanego kruchego ciasta. To ona sprawia, że ciasto jest jeszcze bardziej kruche. <br />
Placek upiekł się pięknie i bardzo nam smakował. Dzięki mące razowej niósł ze sobą charakterystyczny, lekko orzechowy posmak. Powiedziałabym nawet, że był delikatnie wytrawny. <br />
Jeśli lubicie takie mało słodkie wynalazki – koniecznie wypróbujcie.<br />
Lubiącym tradycyjne rozwiązania polecam placek przygotować w wersji zupełnie „niefitnesowej”, na białej mące pszennej i maśle – jak zwykłą szarlotkę.😀<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-fL1zrag4PNg/WV4IX7zXDqI/AAAAAAAAIBg/CEOwVY0L3dQtGk6xUq-0Je0LcUqnfhpQgCEwYBhgL/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://1.bp.blogspot.com/-fL1zrag4PNg/WV4IX7zXDqI/AAAAAAAAIBg/CEOwVY0L3dQtGk6xUq-0Je0LcUqnfhpQgCEwYBhgL/s1600/kruchy%2Bplacek%2Bz%2Btruskaw_5.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Placek kruszonkowy z truskawkami (na mące razowej i płatkach owsianych)</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>(foremka 22x32cm)</i></span><br />
<br />
ok. 700g truskawek<br />
250g płatków owsianych górskich<br />
200g mąki pszennej razowej<br />
100g cukru trzcinowego (u mnie jasne muscovado)<br />
1 +2 +1 łyżki skrobi kukurydzianej (lub mąki ziemniaczanej)<br />
szczypta soli<br />
150g oleju kokosowego (może być też masło)<br />
2 łyżki miodu<br />
<br />
Truskawki umyć, osuszyć i odszypułkować. Małe owoce pozostawić w całości, średnie i większe pokroić na połówki. <br />
Foremkę ok. 22x32cm wyłożyć papierem do pieczenia. Piekarnik rozgrzać do temp.180st.C. <br />
Płatki górskie wymieszać z mąką razową, 1 łyżką skrobi, cukrem trzcinowym i szczyptą soli. Olej kokosowy (lub masło) i miód umieścić w garnuszku i podgrzać, aby się rozpuściły (nie gotować). Po ostudzeniu przelać do przygotowanych suchych składników – zagnieść ciasto (będzie przypominało kruszonkę).<br />
Na dno foremki wyłożyć ok. ¾ ciasta, lekko ubić i wyrównać łyżką. <br />
Truskawki oprószyć 2 łyżkami skrobi, wymieszać i rozłożyć na warstwie ciasta. <br />
Do pozostałej, mniejszej części ciasta wmieszać kolejną 1 łyżki skrobi, rozetrzeć kruszonkę palcami i rozsypać na truskawkach.<br />
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 35-40 min.(do ładnego zezłocenia kruszonki). Gotowe ostudzić na kratce. Kroić dopiero po wystygnięciu. <br />
Wg uznania można wykończyć placek lukrem (przygotowanym na bazie soku z cytryny) lub oprószyć cukrem pudrem. <br />
Smacznego!<br />
Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-41866739379610304832017-07-01T19:53:00.001+02:002017-07-01T19:53:41.808+02:00Lato, truskawki i zimny sernik<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-rlsKLMy5UdU/WVffSkHE3cI/AAAAAAAAIA0/0zHASM6p-QYS1f7X_jPeTMtoNjZu1PGJgCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://3.bp.blogspot.com/-rlsKLMy5UdU/WVffSkHE3cI/AAAAAAAAIA0/0zHASM6p-QYS1f7X_jPeTMtoNjZu1PGJgCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_1.jpg" /></a></div>
<br />
W oczekiwaniu jest coś intrygującego. Świadomość, że to za czym tęsknię jest ciągle przede mną - przynosi radość. <br />
Lubię ten czas. Skreślać kolejne dni, marzyć, snuć plany. Po prostu czekać. <br />
I co zabawne, trochę mnie smuci gdy już przychodzi. Bo skoro przyszło, to i odejdzie. Ot, nieuchronność czasu. Dawniej niemal go nie zauważałam, z wiekiem widzę go coraz wyraźniej. ;-)<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-OzIcILhtwB0/WVffS7UrBMI/AAAAAAAAIA4/Tco2sCcYk_cfDsjFvpRBtK4SRy5fanJTQCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-OzIcILhtwB0/WVffS7UrBMI/AAAAAAAAIA4/Tco2sCcYk_cfDsjFvpRBtK4SRy5fanJTQCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_2.jpg" /></a></div>
<br />
A zatem lato… :) <br />
Słońce, zwiewne sukienki i wiatr we włosach. I szczęśliwe dzieci, bo przecież nikt tak jak one, nie czekają na wakacyjne szaleństwo. I jeszcze bób i czereśnie. I morele, i maliny. I fasolka zielona, którą mogę choćby codziennie widzieć na talerzu. I wiele miłego jeszcze by wymieniać.<br />
Czekałam na to. I wcale nie marudzę, naprawdę się cieszę. Tylko nostalgii nie umiem wyłączyć… :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-ZL5TTaZ1GFE/WVffSs4jd4I/AAAAAAAAIAw/YhNfbWgZ4GEQv37uIZ0jtN-5FISVr93fQCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://1.bp.blogspot.com/-ZL5TTaZ1GFE/WVffSs4jd4I/AAAAAAAAIAw/YhNfbWgZ4GEQv37uIZ0jtN-5FISVr93fQCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_3.jpg" /></a></div>
<br />
Truskawkowej rozpusty wyczekiwałam najbardziej na świecie. <br />
Zostawiam więc przepis na pyszny, zimny sernik. Główną rolę grają w nim oczywiście truskawki, ale tak naprawdę dobrze sprawdzą się w nim każde inne owoce jagodowe (maliny, jeżyny, borówki, etc.). Galaretkę, która przykrywa wierzch ciasta zrobiłam na bazie własnoręcznie przygotowanego syropu z kwiatów czarnego bzu (przepis <a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2015/06/a-ty-wiesz-jak-smakuje-napoj-bogow.html">TUTAJ</a>). <br />
Jeśli posiadasz w swoich zapasach ten cudowny syrop – wykorzystaj odrobinę, tak jak ja, by urozmaicić smak ciasta. Jeśli nie, cóż… sezon na zbieranie kwiatowych baldachów w zasadzie już minął (chociaż w moich okolicach jeszcze gdzieniegdzie można zauważyć na krzewach pojedyncze kwiatostany). Pozostaje Ci poczekać do następnego sezonu. ;-) <br />
Albo nie czekaj, zamień w przepisie syrop bzowy na inny ulubiony (możesz na szybko ugotować syrop brzoskwiniowy, albo cytrynowy), albo po prostu wykorzystaj zwykłą, gotową galaretkę. Będzie inaczej, ale z pewnością nie gorzej. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ihB7smbOZn4/WVffTNLvd5I/AAAAAAAAIA8/SGcPGmhKGbw11DOI5EBA0W8TYcij3oBWQCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://4.bp.blogspot.com/-ihB7smbOZn4/WVffTNLvd5I/AAAAAAAAIA8/SGcPGmhKGbw11DOI5EBA0W8TYcij3oBWQCLcBGAs/s1600/sernik%2Bz%2Btruskaw%2Bi%2Bbzowa%2Bgalaret_4.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Sernik na zimno z truskawkami i galaretką bzową</b><br />
<br />
<i>Spód:</i><br />
100g biszkoptów (np. „języczki”)<br />
100g białej czekolady<br />
50g masła<br />
<br />
Biszkopty pokruszyć lub zmiksować na okruszki. Białą czekoladę wraz z masłem rozpuścić w kąpieli wodnej. Rozpuszczoną masę przelać do biszkoptów i całość dokładnie wymieszać. <br />
Przełożyć na spód tortownicy o średnicy 20cm, wyrównać i odstawić do lodówki. <br />
<br />
<i>Masa serowa:</i><br />
600g twarogu 3-krotnie mielonego<br />
250g mascarpone<br />
100g cukru pudru<br />
skórka otarta z 1 cytryny<br />
4 listki żelatyny (= ok. 6,5g) <br />
100 ml syropu z kwiatów czarnego bzu<br />
ok. 400g truskawek<br />
<br />
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie.<br />
Twaróg i mascarpone utrzeć z przesianym cukrem pudrem. W trakcie ucierania wmieszać do masy serowej otartą skórkę z cytryny. <br />
Syrop z kwiatów czarnego bzu podgrzać (ale nie doprowadzać do wrzenia, wystarczy, że będzie gorący). Miękkie listki żelatyny wyjąć z wody i rozpuścić w gorącym syropie. Gdy płyn z żelatyną całkowicie ostygną – połączyć go z masą serową. <br />
Truskawki umyć, osuszyć i odszypułkować. Pokroić owoce na połówki. <br />
Część truskawek ułożyć (ustawić) pionowo jedna przy drugiej wzdłuż obręczy tortownicy (przecięciem na zewnątrz). Do środka tortownicy wlać masę serową, rozprowadzić łyżką i delikatnie uderzyć kilka razy foremką o blat, aby masa równomiernie osiadła. <br />
Pozostałe truskawki powtykać do środka masy serowej. Tortownicę przykryć folią i odstawić na lodówki. <br />
<br />
<i>Wierzch (galaretka bzowa z truskawkami):</i><br />
75ml syropu z czarnego bzu<br />
75 ml soku wyciśniętego z cytryn (2-3 szt.)<br />
3 listki żelatyny<br />
ok. 200g truskawek<br />
<br />
Żelatynę namoczyć w zimnej wodzie. Syrop bzowy i sok z cytryny połączyć w garnuszku i podgrzać (wystarczy do gorącego, nie zagotowywać). Następnie miękką żelatynę rozpuścić w płynie. Odstawić do całkowitego wystudzenia.<br />
Umyte i odszypułkowane truskawki przekroić na połówki i rozłożyć równomiernie na wierzchu masy serowej. Zalać ostudzoną (i delikatnie ścinającą się) galaretką bzową. <br />
Ponownie wstawić do lodówki i chłodzić min. 6 godz., do czasu gdy wszystkie warstwy dobrze się zetną. <br />
Smacznego!<br />
Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-1231059118914737742017-06-27T11:07:00.001+02:002017-06-27T11:07:58.196+02:00Najpiękniejsze zupy powstają u progu lata :) <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-xGUNw_9lcqM/WVFusIn72oI/AAAAAAAAIAM/RUF4AFU1IDMmsyuCEzt3ko7G3nKMQ0lQwCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://4.bp.blogspot.com/-xGUNw_9lcqM/WVFusIn72oI/AAAAAAAAIAM/RUF4AFU1IDMmsyuCEzt3ko7G3nKMQ0lQwCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_1.jpg" /></a></div>
<br />
Podobnych zup znajdziecie w archiwum bloga co najmniej kilka. Różnią je w zasadzie tylko szczegóły. Czasem podawane na talerzu z włoszczyzną, czasem bez niej; raz w wersji wegetariańskiej, innym razem z delikatnym, białym mięsem. Raz z dodatkiem drobnej kosteczki ziemniaczanej, ryżem albo makaronem. Bardzo często okraszone porządną porcją domowego pesto – na wzór słynnej <a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2012/06/soupe-au-pistou.html"><i>„soupe au pistou”</i></a>.<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-PaonB1JJHQM/WVFusdrtmPI/AAAAAAAAIAU/IxeV3YvVwSU__df_sTJYP9ez3zEh4y-fQCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://2.bp.blogspot.com/-PaonB1JJHQM/WVFusdrtmPI/AAAAAAAAIAU/IxeV3YvVwSU__df_sTJYP9ez3zEh4y-fQCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_2.jpg" /></a></div>
<br />
To co jednak łączy wszystkie receptury – to duża dawka moich ukochanych zielonych warzyw, które nigdy, ale to nigdy nie smakują tak wspaniale, jak właśnie teraz, u progu lata. Mam do nich prawdziwą słabość i dlatego też tak chętnie każdego roku wracam z kolejnymi wariantami letnich zup – być może ku utrapieniu moich Czytelników. ;-) <br />
No ale powiedzcie sami, czy takie „zielone’ miseczki nie są urocze? :) Ja w każdym razie nie potrafię się im oprzeć i jedna mała porcja to dla mnie zdecydowanie za mało. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-BgX5sj_nEbk/WVFusdwFzVI/AAAAAAAAIAQ/FyOKFi7pQI45L7QAmfCrUxjlvplxjhRzgCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://2.bp.blogspot.com/-BgX5sj_nEbk/WVFusdwFzVI/AAAAAAAAIAQ/FyOKFi7pQI45L7QAmfCrUxjlvplxjhRzgCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_3.jpg" /></a></div>
<br />
Obecną wersję ugotowałam na młodej włoszczyźnie, zielonych szparagach (trzeba się spieszyć, bo sezon ma się już ku końcowi), słodkim, świeżutkim zielonym groszku i leciutkich klopsikach drobiowych. Pesto pojawiło się i tym razem, chociaż zdecydowałam się na bardziej orzeźwiający wariant – z dodatkiem mięty. <br />
Spróbujcie koniecznie! Albo pobuszujcie na blogu w poszukiwaniu innej <a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/search/label/Zupy">zupy (klik)</a> idealnej na lato. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-itL_Yy2ncBE/WVFusjlVUkI/AAAAAAAAIAY/1hS4MtXKbk87Et-vmS_-unAc-YO5ZMTaQCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-itL_Yy2ncBE/WVFusjlVUkI/AAAAAAAAIAY/1hS4MtXKbk87Et-vmS_-unAc-YO5ZMTaQCLcBGAs/s1600/zupa%2Bz%2Bmlodych%2Bwarzyw_4.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Zupa z młodych warzyw, klopsikami drobiowymi i pesto miętowo - bazyliowym</b><br />
<span style="font-size: x-small;"><i>(3-4 porcje)</i></span><br />
<br />
1 pęczek młodej włoszczyzny<br />
1mała cukinia<br />
2 ząbki czosnku<br />
2 łyżki oliwy<br />
½ pęczka szparagów zielonych<br />
ok. 30 dag strączków zielonego groszku<br />
sól, pieprz do smaku<br />
<br />
<i>Klopsiki drobiowe:</i><br />
300g surowego mięsa mielonego z kurczaka <br />
kilka gałązek świeżego koperku<br />
ok. 1/3 łyżeczka soli<br />
szczypta pieprzu<br />
<br />
<i>Pesto miętowo - bazyliowe:</i><br />
garść świeżych listków łagodnej mięty (ok. 1/4 szklanki – upchanych)<br />
garść świeżych listków bazylii (ok. ¼ szkl. - upachnych)<br />
ok. 50 ml oliwy extra vergine <br />
½ łyżki orzeszków piniowych, podprażonych na złoto na suchej patelni<br />
ok. 25g twardego sera dojrzewającego (parmezan, grana padano, etc.)<br />
<br />
<i>Oraz:</i><br />
ok. 80g drobnego makaronu<br />
<br />
Przygotować pesto: wszystkie składniki zmiksować do uzyskania papki. <br />
Przygotować klopsiki. Do mielonego mięsa wmieszać ok. 1 łyżeczki posiekanego koperku, oraz sól i pieprz. Formować niewielkie kuleczki (wielkości np. orzecha. Włoskiego), odłożyć na potem. <br />
Warzywa włoszczyzny oczyścić, umyć i osuszyć. Marchew, pietruszkę, korzeń selera (a także grubszą część zielonych łodyżek), oraz cukinię pokroić w kostkę, natomiast pora – w piórka. Zachować natkę pietruszki i liście selera. Szparagom odciąć główki, a łodyżki (po usunięciu zdrewniałych końcówek) pokroić na 1cm kawałki. Groszek wyłuskać ze strączków. <br />
W osobnym garnku zagotować osoloną wodę i ugotować makaron (koniecznie al dente). <br />
W drugim garnku rozgrzać oliwę, wrzucić pora i cukinię - delikatnie zeszklić na niezbyt dużym płomieniu. Dodać pokrojoną marchew, pietruszkę i selera (korzeń i łodyżki) i całość chwilę przesmażyć (ok. 3 min.). Pod koniec wmieszać drobno utarty czosnek. Zalać 1,5l gorącej wody, włożyć całe łodyżki natki pietruszki i liście selera, posolić (na początek ok. ½ łyżeczki; w razie potrzeby dosolić do własnego smaku). Zwiększyć płomień i gotować ok. 15-20 min. Teraz można usunąć wygotowaną natkę i liście.<br />
Gdy warzywa zmiękną – powkładać mięsne kuleczki, doprowadzić do wrzenia i gotować ok. 3 min. Następnie wrzucić kawałki szparagów (łodyżki i główki), a po kolejnych 4-5 min. dorzucić jeszcze groszek. Doprawić do smaku pieprzem. Doprowadzić do wrzenia i od razu zdjąć garnek z płomienia.<br />
Zupę podawać z ugotowanym makaronem.* <br />
Bezpośrednio na talerzu doprawić odrobiną pesto. <br />
Smacznego! <br />
<br />
<i>* Ugotowany makaron można wmieszać bezpośrednio do garnka z zupą, o ile wszystko zamierzamy zjeść od razu. Makaron pozostawiony na dłużej w zupie (np. do następnego dnia) rozmięknie i stanie się niesmaczny. W takim wypadku lepiej przechować go osobno i wmieszać do zupy bezpośrednio przed podaniem. </i><br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-88900327328454146872017-06-18T14:33:00.001+02:002017-06-26T23:07:59.676+02:00O moich nowościach książkowych – recenzje <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-bVs77Rg-FH0/WUZnxqXLlHI/AAAAAAAAH_k/PD9VxBxHinIN3j39rBhrXZQQYrEsIRhnACLcBGAs/s1600/ksiazki_Pascal_wiosna.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://1.bp.blogspot.com/-bVs77Rg-FH0/WUZnxqXLlHI/AAAAAAAAH_k/PD9VxBxHinIN3j39rBhrXZQQYrEsIRhnACLcBGAs/s1600/ksiazki_Pascal_wiosna.jpg" /></a></div>
<br />
Kulinarne nowości książkowe mnożą się na wydawniczych półkach jak grzyby po deszczu, aż trudno dotrzymać im kroku. :) Kilka z nich trafiło również do mojej biblioteczki. O kilku z nich zostawiam parę słów opisu, moich wrażeń i spostrzeżeń. :) Miłej lektury! <br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<b>„Lody domowa manufaktura” - aut. David Lebovitz</b><br />
<i>Wydawnictwo Pascal</i><br />
<br />
Na wzmiankę o książce „The perfect scoop” autorstwa Davida Lebovitz’a po raz pierwszy natknęłam się blisko dekadę temu, buszując po anglojęzycznych blogach. Po licznych recenzjach szybko zorientowałam się, że trafiłam na prawdziwą skarbnicę wiedzy i pomysłów w temacie, który w tamtym czasie żywo mnie interesował. Miałam wtedy jedno z pierwszych urządzeń jakie pojawiło się na naszym rynku – służące do domowego wyrobu lodów, więc kręciłam je namiętnie. <br />
Książka Lebovitz’a śniła mi się po nocach – cóż z tego – dla mnie była niedostępna. Kilka lat później swoje podboje otworzył przede mną brytyjski Amazon, niestety niemal dokładnie w tym samym momencie moja maszyna wyzionęła ducha. Summa summarum anglojęzycznego wydania książki nie kupiłam. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Z2m5dNmlST4/WUZnxSXCauI/AAAAAAAAIAA/PrjxSbnoNmE6t_rwr_2lWZqyMlf9G7MXQCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Lody%2BLebovitz_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-Z2m5dNmlST4/WUZnxSXCauI/AAAAAAAAIAA/PrjxSbnoNmE6t_rwr_2lWZqyMlf9G7MXQCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Lody%2BLebovitz_1.jpg" /></a></div>
<br />
Kilka lat minęło, a ja na nowo poczułam dreszczyk emocji. Bo oto kultowa książka lodowego mistrza trafiła w moje ręce, tyle, że już w rodzimej (hurrra!!!) wersji! Dzięki Wydawnictwu Pascal od niedawna (premiera „lodowej domowej manufaktury” była w maju) mamy polskie wydanie i nic nie stoi na przeszkodzie, abyśmy kręcili najlepsze lody świata w swoim domowym zaciszu, posiłkując się dokładnymi wskazówkami samego Lebovitz’a. <br />
A uwierzcie mi jest w czym wybierać! Do wyboru mamy całą długą listę receptur, począwszy od lodów tradycyjnych na bazie kremu angielskiego (tzw. custard – przygotowany na gorąco z żółtek i mleka), poprzez inne odmiany lodów nabiałowych (na słodkiej śmietance kremowej, jogurcie, kwaśnej śmietanie, mascarpone), sherbetów, oraz beznabiałowych sorbetów i granit. <br />
Jeśli chodzi o warianty smakowe – tutaj mamy prawdziwy zawrót głowy, a pomysły Davida wydają się nie mieć granic. Oczywiście nie brakuje popularnych propozycji, jak np. lody waniliowe, czekoladowe, kawowe, tiramisu, czy proste owocowe. Ale największa zabawa wydaje się być, gdy w grę zaczynają wchodzić smaki, które dzisiaj spotykamy w najlepszych (często nagradzanych) lodziarniach. Przykłady można mnożyć bez końca: z zielonej herbaty, miodowe z roquefortem, oliwne, z zielonego groszku, z awokado, karmelowe z gruszką, bazyliowe, pietruszkowe albo z grejpfruta i szampana. Na szybko doliczyłam się ponad 130 różnych propozycji, a wiele z nich wnosi element zaskoczenia. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-iBUQ2PRpVQw/WUZnxkqp_iI/AAAAAAAAIAA/P3OI2_h21BkcEY7bX1MgmtTFwreYPzjbwCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Lody%2BLebovitz_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-iBUQ2PRpVQw/WUZnxkqp_iI/AAAAAAAAIAA/P3OI2_h21BkcEY7bX1MgmtTFwreYPzjbwCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Lody%2BLebovitz_2.jpg" /></a></div>
<br />
Trzy rozdziały książki poświęcone zostały dodatkowym tematom cukierniczym. Autor zebrał w jednym miejscu receptury na różne sosy i inne dodatki (np. wiśnie w syropie, kandyzowane owoce, najróżniejsze orzechowe posypki, pralinki, ciasteczka, trufelki, etc.), które mogą się przydać do udekorowania naszych lodów. A na koniec dorzucił jeszcze kilka propozycji lodowych deserów. Zatem jeśli najdzie nas ochota np. na odlotowe brownie z kulką ulubionych lodów, albo na lodową kanapkę – voilà! przepisy są na wyciągnięcie ręki! :) <br />
Dla mnie osobiście lodowa książkaLebovitza’a to „number one” tegorocznego letniego sezonu i mam zamiar zachlapać ją niejedną lodową plamą. :)<br />
<br />
<br />
<b>Sezonowe warzywo. Wegetariańska uczta” - aut. Dominika Wójciak</b><br />
<i>Wydawnictwo Pascal</i><br />
<br />
To już trzecia książka Dominiki Wójciak, która zasiliła moją domową biblioteczkę (a czwarta z kolei w dorobku autorki). Po wcześniejszych: „Ziarnie” i „Warzywie” - autorka ponownie zagłębia się w świat potraw wegetariańskich i po raz kolejny zaskakuje z jednej strony nietuzinkowymi pomysłami, a z drugiej – prostotą.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-VZRxyGP1Jyw/WUZnyTGIWjI/AAAAAAAAIAA/GNnq8-qLai4OMSO5TGNPcMj-0As1ODymACEwYBhgL/s1600/ksiazki_Sezonowe%2Bwarzywo_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://4.bp.blogspot.com/-VZRxyGP1Jyw/WUZnyTGIWjI/AAAAAAAAIAA/GNnq8-qLai4OMSO5TGNPcMj-0As1ODymACEwYBhgL/s1600/ksiazki_Sezonowe%2Bwarzywo_1.jpg" /></a></div>
<br />
Żyjemy w czasach, gdy przez okrągły rok mamy na wyciągnięcie ręki dowolną „zieleninę”. Ale tylko ta, która wzrasta swym naturalnym cyklem, oddaje nam najwięcej smaku, aromatu i chyba też radości z jedzenia. W „Sezonowym warzywie” na kuchenny blat trafiły najzwyklejsze, czasem niedoceniane warzywa z naszych straganów. Pod lupą znalazły się wiosenne szparagi i dymka, letnio-jesienne pomidory, ogórki, fasolka szparagowa, papryka, bakłażan i pietruszka, kończąc na zimowej brukselce i cebuli. <br />
W rękach Dominiki zamieniają się w prawdziwą ucztę, do której – jak sądzę – chętnie usiądą nie tylko wegetarianie. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-8_-CJw_b6J0/WUZnyrb16NI/AAAAAAAAIAA/SIT9pvrEeKMjsj-E09TaM0mcYupDYOglgCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Sezonowe%2Bwarzywo_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://4.bp.blogspot.com/-8_-CJw_b6J0/WUZnyrb16NI/AAAAAAAAIAA/SIT9pvrEeKMjsj-E09TaM0mcYupDYOglgCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Sezonowe%2Bwarzywo_2.jpg" /></a></div>
<br />
Do książek Dominiki wpada się jak do domu najlepszej przyjaciółki. Jest ciepło, miło i pachnie całym bukietem ziół i aromatycznych przypraw. <br />
Nieważne o jakiej porze roku, czy porze dnia tu trafisz – bez względu na to, czy szukasz pomysłu na śniadanie, obiad czy kolację - zawsze poczęstuje Cię czymś wyjątkowym. Cudowne, apetyczne zdjęcia, które wykonała sama Dominika – sprawiają, że chciałoby się wyjąć potrawę wprost ze stron. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-HC2_mnr1Ij0/WUZnyvd4zxI/AAAAAAAAIAA/_S_-WGNi_AQ1uhPuyEGkTMfXVGpi0Mk8wCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Sezonowe%2Bwarzywo_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://2.bp.blogspot.com/-HC2_mnr1Ij0/WUZnyvd4zxI/AAAAAAAAIAA/_S_-WGNi_AQ1uhPuyEGkTMfXVGpi0Mk8wCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Sezonowe%2Bwarzywo_3.jpg" /></a></div>
<br />
„Sezonowe warzywo”, podobnie jak poprzednie książki autorki, jest świetną propozycją dla osób lubiących ciekawe, niebanalne, czasem odważne (ogórki z miodem!) zestawienia smakowe. <br />
W jej gotowaniu wyraźnie czuć inspiracje Bliskim i Dalekim Wschodem. W recepturach niejednokrotnie przewijają się charakterystyczne dla tamtych kuchni dodatki (np. harrisa, zaatar, labneh, sezam, mięta, kolendra, czy sos sojowy i miso). Ilekroć zaglądam do Dominiki – nachodzi mnie myśl, że w jej osobie mamy swojego własnego, polskiego Ottolenghiego. :) <br />
<br />
<br />
<b>„Różane przepisy” - aut. Małgorzata Kalemba-Drożdż</b><br />
<i>Wydawnictwo Pascal</i><br />
<br />
Nie jestem znawcą „kwietnych” tematów. Lubię bardzo mieć je w wazonie i cieszyć się ich widokiem, ale już o zastosowaniu w celach kulinarnych mam bardzo ograniczone pojęcie. Owszem, w sezonie zbieram płatki dzikiej róży i ucieram z nich cudownie pachnącą różaną konfiturę, która potem służy mi do nadziewania pączków, tudzież aromatyzowaniu innych prostych deserów, ale to by było na tyle. Moja wyobraźnia dalej w zasadzie nie sięga. ;-) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-9k1HZTOIAUg/WUZnx_7j9DI/AAAAAAAAIAA/lQwCkB-qjoYvO0Lb_C-PgqOFtezLcts2wCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Rozane%2Bprzepisy_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-9k1HZTOIAUg/WUZnx_7j9DI/AAAAAAAAIAA/lQwCkB-qjoYvO0Lb_C-PgqOFtezLcts2wCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Rozane%2Bprzepisy_1.jpg" /></a></div>
<br />
Zupełnie odwrotnie jest w przypadku mojej imienniczki Małgosi, autorki „rozkwiaszczonego” bloga <a href="http://pinkcake.blox.pl/html">Trochę inna cukiernia</a>. <br />
Małgorzata Kalemba-Drożdż kwietnymi pomysłami sypie z taką lekkością, że potrafi wpleść je niemal do każdego posiłku. :) W moje ręce trafiła Jej kolejna książka, tym razem w całości poświęcona królowej wszystkich kwiatów – róży.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-vo_IYuaBd-k/WUZnyCXL03I/AAAAAAAAIAA/VBf9XU9ky-c0SPM1YZCSnN87XgLBQORjwCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Rozane%2Bprzepisy_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://3.bp.blogspot.com/-vo_IYuaBd-k/WUZnyCXL03I/AAAAAAAAIAA/VBf9XU9ky-c0SPM1YZCSnN87XgLBQORjwCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Rozane%2Bprzepisy_2.jpg" /></a></div>
<br />
„Różane przepisy” to właściwie trochę taka różana encyklopedia, z dużą garścią informacji, przydatnych zwłaszcza, jeśli to nasze pierwsze kroki w tym aromatycznym świecie. Autorka podpowiada co zbierać, jak zbierać i kiedy zbierać. Dowiemy się jak poprawnie suszyć lub przetwarzać swoje zbiory. Poznamy najsmaczniejsze odmiany róż. Ale przede wszystkim książka po brzegi najeżona jest kulinarnymi recepturami, a w każdej przewija się różany akcent. Do wyboru mamy szereg przetworów, napoje (w tym procentowe), cała długa lista propozycji dla słodkich łasuchów i zaskakujące dania wytrawne. Są nawet przepiórki w płatkach róży (kojarzycie książkę o takim tytule?). :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-dnG3S_0gUTA/WUZnyP0wB2I/AAAAAAAAIAA/DKvY2iK3KFc-b4Ee_648_W9MfXRwRIRpgCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Rozane%2Bprzepisy_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="547" data-original-width="820" src="https://2.bp.blogspot.com/-dnG3S_0gUTA/WUZnyP0wB2I/AAAAAAAAIAA/DKvY2iK3KFc-b4Ee_648_W9MfXRwRIRpgCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Rozane%2Bprzepisy_3.jpg" /></a></div>
<br />
A na koniec jeszcze wisienka na torcie dla wszystkich kobiet, które mają ochotę popróbować swych sił w przygotowaniu własnych kosmetyków. Autorka przekonuje, że to wcale nie jest trudne i zostawia Czytelnikowi garść przydatnych wskazówek i konkretnych rozwiązań. Może zaczniemy od jakiegoś prostego kremu, albo jeszcze prostszego peelingu do ciała? :) <br />
<br />
<br />
<b>„Dynia, ogórek, kabaczek i sznurek - aut. Paweł Łukasik i Grzegorz Targosz</b><br />
<i>Wydawnictwo Pascal</i><br />
<br />
Na koniec jeszcze jedna pozycja, w której na łamach kart do głosu dochodzą kulinarni blogerzy. Ponownie nie mówimy o debiucie, ale o kolejnej już, trzeciej książce w dorobku blogerskiego duetu: Pawła Łukasika i Grzegorza Targosza. <br />
Po wcześniejszych „Kipi kasza’ oraz „Retro warzywach” autorzy tym razem wkraczają w pyszny świat dyniowatych. To zdecydowanie mój świat i wchodzę w niego całym swoim żołądkiem. :D<br />
Dyniowate to całkiem spora rodzina, a w jej szeregach obok samej dyni stoi również arbuz, melon, cukinia z kabaczkiem i patisonem, oraz poczciwy ogórek (i to w niejednej odmianie). Panowie rozprawiają się z nimi wszystkimi, poświęcając każdemu osobny rozdział. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-3HYmtJ5ufis/WUZnxEOm-NI/AAAAAAAAIAA/ippkIHhaimsAAEjFWtf8H7SuXIVDT3gOwCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Dynia%252C%2Bogorek_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://3.bp.blogspot.com/-3HYmtJ5ufis/WUZnxEOm-NI/AAAAAAAAIAA/ippkIHhaimsAAEjFWtf8H7SuXIVDT3gOwCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Dynia%252C%2Bogorek_1.jpg" /></a></div>
<br />
Wielbicieli całej rodziny owoców dyniowatych na pewno ucieszy fakt, że autorzy pokusili się o prezentację wizualną (i opisową) wszystkich odmian owoców, jakie pojawiają się w proponowanych przepisach. To wielki plus dla nich, a dla Czytelnika duże ułatwienie, gdy przyjdzie czas na przeszukiwanie straganów. Z tą książką żadna nowa odmiana nie będzie Wam straszna! :) <br />
Wśród ponad setki przepisów znajdą się inspiracje i dla wegetarian, i dla zjadaczy mięsa. Na talerzach lądują treściwe porcje obiadowe i lekkie sałatki (może caprese z mozzarellą i melonem?), zupy lub małe przekąski (szaszłyki arbuzowe z krewetkami to zdecydowanie mój smak!). Od czasu do czasu Panowie zapraszają do uzupełniania spiżarnianych zapasów (intryguje mnie pomysł na marynowane cytrynowe i białe ogórki). Znajdzie się też trochę słodkości, choć te akurat są w zdecydowanej mniejszości (co powiecie na lody ogórkowe z ricottą, miodem rozmarynem i zielonym pieprzem?). Autorzy zarówno czerpią pomysły z kuchni polskiej, jak i sięgają po inspiracje z śródziemnomorskich smaków.<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-yZ6P1oGuh6s/WUZnxd3gP1I/AAAAAAAAIAA/R11qmISbyL45gvJTqFbnDgs78ESlznyugCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Dynia%252C%2Bogorek_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-yZ6P1oGuh6s/WUZnxd3gP1I/AAAAAAAAIAA/R11qmISbyL45gvJTqFbnDgs78ESlznyugCEwYBhgL/s1600/ksiazki_Dynia%252C%2Bogorek_2.jpg" /></a></div>
<br />
Na pochwałę zasługuje cudownej urody okładka książki i jasna, czytelna ikonografia przy przepisach. Tutaj ukłony dla projektantów, bo do kolorowej, radosnej okładki buzia śmieje się od ucha do ucha. <br />
Niestety słabym elementem książki są zdjęcia potraw, które rozczarowują. :( W tym wypadku wielka szkoda, że autorzy zdecydowali się na własną, nieszczególnie udaną twórczość fotograficzną, chyba trochę zapominając, że współczesny Czytelnik w pierwszej kolejności przede wszystkim „kupuje” wzrokiem… <br />
Mówi się jednak, że nie ma takich błędów, których nie można naprawić, zatem powodzenia Panowie, trzymam kciuki! :) <br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-10912594928006080782017-06-10T09:13:00.001+02:002017-06-10T09:13:16.047+02:00Truskawki. Duuużo truskawek! :) (MSŻ 6/2017)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-_jvrPLSafcI/WTsE-4K06pI/AAAAAAAAH-8/-U8QqzXPc00EJbHxkaijTtlboTtCZiEfgCLcB/s1600/MSZ_06%253A2017_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="824" data-original-width="550" src="https://4.bp.blogspot.com/-_jvrPLSafcI/WTsE-4K06pI/AAAAAAAAH-8/-U8QqzXPc00EJbHxkaijTtlboTtCZiEfgCLcB/s1600/MSZ_06%253A2017_1.jpg" /></a></div>
<br />
Wpadam na chwilę i czuję się jak gość we własnym domu. Coraz częściej łapię się na tym, że czas wodzi mnie za nos. Ja swoje, on swoje. Nie możemy się dogadać. ;-) <br />
Wbrew pozorom cisza tutaj nijak ma się do gorączki w mojej kuchni.<br />
Bo tam trochę działo się i jakoś tak się (w sumie szalenie miło!) złożyło, że wiosna tego roku przyniosła mi same słodkie wyzwania, które ciągnęły się całymi tygodniami. <br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-oZ-1arcdJZE/WTsE-yaS1jI/AAAAAAAAH_A/uimfDZdUKM8lNzNp1sYtgDq8XtnLcv2XgCLcB/s1600/MSZ_06%253A2017_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-oZ-1arcdJZE/WTsE-yaS1jI/AAAAAAAAH_A/uimfDZdUKM8lNzNp1sYtgDq8XtnLcv2XgCLcB/s1600/MSZ_06%253A2017_2.jpg" /></a></div>
<br />
Wiosenne i wczesnoletnie sesje zdjęciowe są chyba najmilsze ze wszystkich. Przyroda żywiołowo eksploduje, wszechobecna zieleń relaksuje, a słońce dodaje tak potrzebnej energii. <br />
Czasem odnoszę wrażenie, że zdjęcia robią się wtedy same. ;-) <br />
Jeśli jeszcze przed obiektyw ustawią się moje absolutnie ukochane (!) truskawki – to właściwie pełnia szczęścia murowana. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-sAWKwnzkaso/WTsE_KeAf0I/AAAAAAAAH_E/YecqWTe1iTAW_c0fczox8S6S2utYVueKACLcB/s1600/MSZ_06%253A2017_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" data-original-height="614" data-original-width="821" src="https://1.bp.blogspot.com/-sAWKwnzkaso/WTsE_KeAf0I/AAAAAAAAH_E/YecqWTe1iTAW_c0fczox8S6S2utYVueKACLcB/s1600/MSZ_06%253A2017_3.jpg" /></a></div>
<br />
Dzisiaj zostawiam zdjęciową zajawkę materiału przygotowanego dla magazynu <a href="https://www.facebook.com/mojesmakizycia/">Moje Smaki Życia</a>. Truskawki w wydaniu słodkim są bohaterem <a href="https://www.facebook.com/mojesmakizycia/photos/a.424984824238738.92986.394551470615407/1455100177893859/?type=3&theater">czerwcowego numeru (6/2017)</a>, a na czytelników czekają same sprawdzone przepisy. I gdybym miała podpowiedzieć od czego zacząć, to powiem Wam, że od… wszystkiego! :) <br />
<br />
<i>Ps. Od ciasta grysikowego (spójrz na zdjęcie z seledynową paterą) nie mogłam się oderwać. ;-) </i>Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-90328945395687920792017-04-15T12:45:00.001+02:002017-04-15T12:45:38.088+02:00Wesołego Alleluja! <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-URRPRumnh5E/WPHpuplHLSI/AAAAAAAAH-Q/DxHBBckZ9aUq4g46H66f8T7paf6ml1OeACLcB/s1600/wielkanoc_.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-URRPRumnh5E/WPHpuplHLSI/AAAAAAAAH-Q/DxHBBckZ9aUq4g46H66f8T7paf6ml1OeACLcB/s1600/wielkanoc_.jpg" /></a></div>
<br />
<div style="text-align: center;">
<i>Moi Mili, jak najpiękniejszych Świąt Wam życzę. Niech obfitują tylko w radosne chwile. :) </i></div>
Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-40682870932937652902017-04-13T08:00:00.000+02:002017-06-26T23:10:26.361+02:00Żurek domowy z białą kiełbasą<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-bz35XX7OAz0/WO6fANt1aHI/AAAAAAAAH9w/tU9YFMyc7colNuHoyDk5A5bpG2c8srs7ACLcB/s1600/zurek%2Bwielkanoc_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-bz35XX7OAz0/WO6fANt1aHI/AAAAAAAAH9w/tU9YFMyc7colNuHoyDk5A5bpG2c8srs7ACLcB/s1600/zurek%2Bwielkanoc_1.jpg" /></a></div>
<br />
Najsmaczniejszy żurek – tego jestem pewna – to ten, przygotowany od podstaw. Brzmi trochę poważnie, ale bez obaw, w gruncie rzeczy nie taki diabeł straszny. W końcu mowa tylko o zupie… ;-) <br />
W zasadzie nie ma tutaj żadnej wielkiej filozofii. Potrzebny za to jest dwuskładnikowy zestaw startowy: aromatyczny zakwas przygotowany na żytniej mące i niewielka dawka dobrych chęci. To na początek. :) <br />
<a name='more'></a>W kwestii zakwasu, osobiście preferuję domowy, pachnący czosnkiem i przyprawami. To bardzo prosta mikstura, ale konieczne nastawienie jest przynajmniej 5-7 dni przed planowanym gotowaniem zupy. Przepis na zakwas dostępny jest <a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2017/04/domowy-zakwas-na-zurek.html">TUTAJ (klik)</a>.<br />
Do garnka wypadałoby jeszcze wrzucić porcję warzyw, kawałek wędzonki i suszone grzybki.<br />
W gruncie rzeczy przygotowanie żurku sprowadza się po prostu do ugotowania pysznego wywaru na bazie włoszczyzny, a gdy ten już mamy gotowy dodajemy wodę zlaną z zakwasu i doprawiamy do smaku nieodłącznym majerankiem i tartym chrzanem. Ostatecznie pozostaje jeszcze decyzja, czy zasilamy żurek po męsku – białą kiełbasą, czy może nieco lżej – ugotowanym na twardo jajkiem.<br />
Ja wybieram wersję konkretną. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-Ji49mw8HQB0/WO6fAL5_rUI/AAAAAAAAH9s/SFchB2WGjCUz7qcJNp-0DGBlnIWQI2aYACLcB/s1600/zurek%2Bwielkanoc_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-Ji49mw8HQB0/WO6fAL5_rUI/AAAAAAAAH9s/SFchB2WGjCUz7qcJNp-0DGBlnIWQI2aYACLcB/s1600/zurek%2Bwielkanoc_2.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Żurek wielkanocny</b><br />
<br />
<i>Wywar:</i><br />
1 por<br />
¼ dużego selera <br />
1 korzeń pietruszki + natka <br />
2 marchewki<br />
2 kapelusze suszonego borowika<br />
3 listki laurowe<br />
5 ziaren ziela angielskiego<br />
kilka ziaren czarnego pieprzu<br />
250g wędzonego boczku <br />
<br />
<i>Oraz:</i><br />
4 szt. ziemniaków<br />
1 cebula<br />
3 łyżki masła klarowanego lub oliwy (lub dobrego oleju)<br />
4 szt. kiełbasy białej surowej<br />
2-3 łyżeczki majeranku suszonego (do smaku)<br />
ok. 200ml zakwasu <br />
tarty chrzan – ilość dozować do smaku<br />
sól, pieprz do smaku<br />
<br />
Wszystkie warzywa włoszczyzny umyć, oczyścić (oskrobać) i całe umieścić w dużym garnku. Dodać suszone grzybki, pokrojony w kostkę boczek, całą natkę pietruszki (można związać pęczek, aby potem łatwiej było wyłowić), listki laurowe, całe ziarna ziela angielskiego i pieprzu. Zalać ok. 2,5l zimnej wody i ugotować wywar (ok. 40 min.). <br />
W międzyczasie obrać ziemniaki, pokroić w niewielką kostkę (trzymać zalane zimną wodą). Cebulę drobno posiekać i zeszklić na maśle / oliwie. <br />
Gdy wywar będzie gotowy wyłowić wszystkie ugotowane warzywa i pęczek natki. Marchew i grzybki zachować na potem (reszta warzyw nie będzie już potrzebna). Wrzucić do wywaru odsączoną z wody kostkę ziemniaczaną i gotować ok. 15 min., aż ziemniaki zmiękną. Dodać zeszkloną cebulkę, oraz surową kiełbasę – gotować na niewielkim płomieniu ok. 20 min., uważając aby nie doprowadzić do zawrzenia wywaru (kiełbasa powinna się tylko parzyć, nie gotować!). <br />
Wyłowić kiełbasę, odstawić na potem. Do wywaru dodać majeranek oraz zakwas (samą zakwaszoną wodę, bez mąki) - zagotować. Doprawić do smaku utartym chrzanem, pieprzem i w razie potrzeby solą. Dodać do zupy pokrojoną w kostkę marchewkę, grzybki oraz pokrojoną na kawałki kiełbasę*. <br />
Smacznego! <br />
<br />
<i>* Zamiast białej kiełbasy można na talerzu ułożyć kawałki jajek ugotowanych na twardo. </i><br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-16899315511887230602017-04-07T10:34:00.005+02:002018-03-25T22:25:54.234+02:00Domowy zakwas na żurek<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-jIysef9z_FM/WOa0WYxLEdI/AAAAAAAAH9M/QIaGlshLDeAqKAFlUziUPDMzi1m8CVtMQCLcB/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-jIysef9z_FM/WOa0WYxLEdI/AAAAAAAAH9M/QIaGlshLDeAqKAFlUziUPDMzi1m8CVtMQCLcB/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_1.jpg" /></a></div>
<br />
Jeśli w Twojej szafce kuchennej zalega przypadkiem mąka żytnia i nie masz za bardzo na nią pomysłu – podpowiadam: przygotuj zakwas na żurek! Będzie jak znalazł na zbliżające się święta wielkanocne, a Tobie odpadnie szukanie po sklepach jadalnego gotowca. ;-)<br />
Co do niego, różnie bywa. Często trafia się tak mocno i nieprzyjemnie kwaśny (jakby zawierał ocet spirytusowy), że nie wiadomo co z takim robić... Szkoda zachodu, własny pewniejszy.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-RAkqMkGW3gs/WOa0WQSmm4I/AAAAAAAAH9U/GYIv1whv8Msf3BuMb3MkkkJ2qUThVU8vwCLcB/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-RAkqMkGW3gs/WOa0WQSmm4I/AAAAAAAAH9U/GYIv1whv8Msf3BuMb3MkkkJ2qUThVU8vwCLcB/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_2.jpg" /></a></div>
<br />
Jeśli natomiast trafiłaś (-eś) tutaj, bo właśnie w tym momencie poszukujesz receptury na rzeczony zakwas – zapewne już się domyślasz: będziesz potrzebować kilka łyżek żytniej mąki. :) I niewielką ilość pachnących dodatków, które nadadzą przyjemnego smaku fermentującej miksturze.<br />
Pracy z zakwasem praktycznie nie ma żadnej. Wrzucamy składniki do słoja, zalewamy dość gorącą wodą i przez kilka najbliższych dni zaglądamy tylko po to, aby raz czy dwa zamieszać łyżką. Koniecznie wąchaj przygotowaną miksturę – zobaczysz jak wkrótce przyjemnie zacznie zmieniać się jej zapach. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-0WqLwUrJZCg/WOa0WdG_r3I/AAAAAAAAH9Q/WQtES1qvh7M8yNosejs8vtcDVQm__0LDgCEw/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-0WqLwUrJZCg/WOa0WdG_r3I/AAAAAAAAH9Q/WQtES1qvh7M8yNosejs8vtcDVQm__0LDgCEw/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_3.jpg" /></a></div>
<br />
Na przygotowanie zakwasu potrzeba ok. 1 tygodnia, a w sprzyjających, ciepłych warunkach nawet 5 dni wystarczy, żeby mikstura odpowiednio sfermentowała. Oczywiście bezpieczniej mimo wszystko zachować pewien zapas czasowy. <br />
Spóźnialscy mogą ewentualnie ratować się, dodając do podstawowych składników kromkę żytniego chleba. Ten powinien trochę przyspieszyć proces fermentacji (podobnie zresztą jak dodatek zwykłego zakwasu chlebowego, ale to akurat metoda dla tych, którzy parają się własnym wypiekiem chlebów).<br />
<br />
Gotowi? A zatem do dzieła! :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-ghcBMhqZ2S8/WOa0WrRA6XI/AAAAAAAAH9Y/lUYKisln8VQHYugULVb5ZXEvXrTcYmHGQCEw/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-ghcBMhqZ2S8/WOa0WrRA6XI/AAAAAAAAH9Y/lUYKisln8VQHYugULVb5ZXEvXrTcYmHGQCEw/s1600/zakwas%2Bna%2Bzurek_4.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Zakwas na żurek</b><br />
<br />
500 ml ciepłej wody (przegotowanej)<br />
5 łyżek żytniej mąki (używam typ 2000)<br />
3 ząbki czosnku<br />
5-6 ziaren ziela angielskiego<br />
3-4 ziarenka czarnego pieprzu<br />
3 liście laurowe<br />
<br />
Do dużego, czystego i wyparzonego słoja wsypać mąkę, zalać dość gorącą wodą i wymieszać. Wrzucić obrane i przecięte na połówki ząbki czosnku, całe ziarenka ziela angielskiego i pieprzu, oraz liście laurowe. Przykryć słój czystą gazą i trzymać w temperaturze pokojowej przez min. 5-7 dni (lub dłużej). Codziennie przemieszać miksturę. Gdy zakwas uzyska już odpowiadającą nam kwaśność – trzymać w lodówce, by spowolnić dalszą fermentację. <br />
Kwaskowy, przyjemnie pachnący zakwas wykorzystać do ugotowania żurku. <br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-20548774350472948812017-04-06T09:46:00.001+02:002017-04-06T09:46:56.404+02:00Słodkie inspiracje wielkanocne (MSŻ 4/2017)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-Nu7DtPRGuI0/WOVZ7MIytJI/AAAAAAAAH88/etYgTCue0qE_IiF_jPCfCnssK-b5CHzwQCLcB/s1600/MSZ_4%253A2017_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-Nu7DtPRGuI0/WOVZ7MIytJI/AAAAAAAAH88/etYgTCue0qE_IiF_jPCfCnssK-b5CHzwQCLcB/s1600/MSZ_4%253A2017_1.jpg" /></a></div>
<br />
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami, a ja właściwie od dłuższego czasu czuję się trochę tak jakbym była już „po”. Przynajmniej w ich słodkim wymiarze. ;-) Bo to już tak się plecie, że niektórzy świętują na długo przed świętami. ;-) Tak więc, gdy większość z Was sięgała po kolejnego pączka, faworka lub inną karnawałową słodkość – ja stylizowałam i fotografowałam, a potem nie bez dzikiej przyjemności podjadałam - baby, mazurki, paschy i serniki. A sporo tego było i ilość kalorii przyjęłam na swe barki całkiem niemałą. ;-)<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-BF-Y9ffflqA/WOVZ63R42vI/AAAAAAAAH80/o4UhVG4ANjsP74ynItbd44cpZcDK9UzEgCEw/s1600/MSZ_4%253A2017_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-BF-Y9ffflqA/WOVZ63R42vI/AAAAAAAAH80/o4UhVG4ANjsP74ynItbd44cpZcDK9UzEgCEw/s1600/MSZ_4%253A2017_2.jpg" /></a></div>
<br />
Zwykle po tak obfitych i słodkich sesjach, jeszcze długo, długo nie jadam nic, co choćby odrobinę przypomina mi ostatnich bohaterów sprzed obiektywu. Ale nie dlatego, że nie lubię. Właśnie dlatego, że lubię aż za bardzo i szykuję miejsce na prawdziwy czas świąteczny przy rodzinnym stole. ;-) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-yGAJ6mkx-lw/WOVZ7P_a5xI/AAAAAAAAH84/twyQI6zDUQsPzpkCZSsyxBktEXaGEn9VACEw/s1600/MSZ_4%253A2017_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-yGAJ6mkx-lw/WOVZ7P_a5xI/AAAAAAAAH84/twyQI6zDUQsPzpkCZSsyxBktEXaGEn9VACEw/s1600/MSZ_4%253A2017_3.jpg" /></a></div>
<br />
Pozwólcie więc, że tym razem zamiast zostawić nowy pomysł i nowy przepis, zaproszę Was do <a href="https://www.facebook.com/mojesmakizycia/photos/a.424984824238738.92986.394551470615407/1380441808693030/?type=3&theater">kwietniowego numeru magazynu „Moje Smaki Życia”</a>, który w całości obfituje w wiosenno – świąteczne klimaty. Słodkie inspiracje, okraszone również moimi zdjęciami, znajdziecie w rubryce Domowa Cukierenka. Tutaj zostawiam Wam tylko niewielką zajawkę, więcej znajdziecie w magazynie. Miłej lektury! :)<br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-58357574980660931952017-03-31T09:54:00.003+02:002017-06-26T23:21:12.699+02:00Kopytka (i gnocchi) idealne.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-y0nH32ZBAhg/WN1tQknJDBI/AAAAAAAAH8M/GhWfgqZNvb0HLAJ1xQDirLts874N9ezLACLcB/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-y0nH32ZBAhg/WN1tQknJDBI/AAAAAAAAH8M/GhWfgqZNvb0HLAJ1xQDirLts874N9ezLACLcB/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_1.jpg" /></a></div>
<br />
Z kopytkami jest tak: wszyscy uwielbiamy je jeść i jednocześnie znakomita większość z nas nie lubi robić ich samodzielnie. Dlaczego? A bo za pracochłonne, a bo za trudne, a bo się rozgotują, a bo wyjdą twarde jak podeszwa... A przede wszystkim: a bo tylko Babcia robiła najlepsze. ;-) <br />
<a name='more'></a><br />
Moje uwielbienie do ziemniaczanych kluseczek również sięga w czasie daleko wstecz. Kopytka mojej Babci wcale nie były idealne, a pamiętam dokładnie jak trudno było mnie oderwać od pełnej miski. <br />
I to mi zostało. Do dzisiaj uwielbiam kopytka, a miłością do nich zaraziłam całą swoją rodzinę. A ponieważ trening czyni mistrza, mogę śmiało powiedzieć, że ziemniaczane kluseczki od dawna nie kryją przede mną żadnych tajemnic. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-6fVBcIT3VwA/WN1tQmCKkbI/AAAAAAAAH8E/fuedcb-gSjkqmn2A0nUAh00SW66PotlPQCEw/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-6fVBcIT3VwA/WN1tQmCKkbI/AAAAAAAAH8E/fuedcb-gSjkqmn2A0nUAh00SW66PotlPQCEw/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_2.jpg" /></a></div>
<br />
Przygotowanie idealnych kopytek jest banalnie proste, a tajemnica sukcesu kryje się w trzech punktach.<br />
<i>Po pierwsze:</i> <b>odpowiednie ziemniaki</b>. A w tym wypadku odpowiednie są odmiany sypkie i mączyste. Czyli takie, które zawierają sporo skrobi, a po ugotowaniu są suche i łatwo się rozpadają (sypią). Są to ziemniaki typu B/C oraz C. <br />
Trudność polega na tym, że na naszych targach czy w sklepach ciągle pokutuje niewiedza w kwestii sprzedawanego produktu. Kupowanie w ciemno nie jest dobrym pomysłem, bo szansa, że przypadkiem trafimy na odpowiednią odmianę bulw jest raczej mała. A zły ziemniak (czyli zbyt mokry), to pierwszy krok do nieudanych i niesmacznych kopytek. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-_TcfiMOTHLg/WN1tQhevtiI/AAAAAAAAH8U/WY_ev6feyBkcbQtpaoJ8GDynsEPyXEE_ACEw/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-_TcfiMOTHLg/WN1tQhevtiI/AAAAAAAAH8U/WY_ev6feyBkcbQtpaoJ8GDynsEPyXEE_ACEw/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_3.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<i>Po drugie:</i> nie przesadzamy z ilością mąki! <b>Im mniej mąki pszennej</b> dodamy do wyrobienia ciasta, <b>tym lepiej</b>. Zbyt duża jej ilość sprawia, że kopytka stają się twarde i gumowate. Bleee!<br />
Formowanie kluseczek staje się dużo łatwiejsze, jeśli blat i dłonie trochę oprószymy mąką. To lepsze, niż nadmierne sypanie mąki do samego ciasta. <br />
Złota zasada do zapamiętania jest taka, że kopytka są przede wszystkim ziemniaczane, mąka jest tylko spoiwem i niewielkim dodatkiem. Ale żeby można była tę zasadę zachować – wracamy do punktu pierwszego – potrzebne są sypkie, mączyste ziemniaki. :)<br />
<br />
<i>Po trzecie:</i> <b>ciasto na kopytka należy szybko i sprawnie wyrobić</b>. Im dłużej zagniatamy ziemniaczaną masę, tym staje się ona rzadsza. To oczywiście niepożądany efekt, bo do rzadkiego ciasta będzie trzeba dosypywać kolejne partie mąki. A gdy zbyt dużo mąki: patrz pkt.2. <br />
Tutaj jeszcze dodam, że przygotowane surowe kopytka nie powinny długo czekać na gotowanie (właśnie ze względu na rzednięcie i kleistość ciasta). Dlatego wodę w garnku warto zagotować zawczasu i trzymać na płomieniu w pogotowiu. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-wK1FdGYs3Q0/WN1tQ3Ra_4I/AAAAAAAAH8U/VkJokNkJleQB8yG9A7Mdw3TuI7wC5J6wACEw/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-wK1FdGYs3Q0/WN1tQ3Ra_4I/AAAAAAAAH8U/VkJokNkJleQB8yG9A7Mdw3TuI7wC5J6wACEw/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_4.jpg" /></a></div>
<br />
Tyle jeśli chodzi o zasady. Sama się do nich stosuję, dzięki czemu cieszymy się idealnymi kluseczkami. Czego i Wam życzę! :) <br />
Od czasu do czasu nachodzi mnie ochota, aby nasze rodzime kopytka zamienić na nieco bardziej fikuśne z wyglądu, na wzór włoskich gnocchi. Potrzebna jest do tego taka specjalna, niewielka frezowana deseczka. Dzięki żłobieniom „przeturlany” kopytek nabiera nowego kształtu. Tym razem podałam je z moim ulubionym sosem pomidorowym, doprawionym czosnkiem, świeżymi ziołami, zielem angielskim i gęstym octem balsamicznym. Do środka wpadł również boczek, ale komu z nim nie po drodze, może zrezygnować. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-L9mhfpDp1is/WN1u-q5TGQI/AAAAAAAAH8c/wXt_iurIXEwMDBKGyAA7XLeG3GJI_QPqgCLcB/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-L9mhfpDp1is/WN1u-q5TGQI/AAAAAAAAH8c/wXt_iurIXEwMDBKGyAA7XLeG3GJI_QPqgCLcB/s1600/gnocchi%2Bz%2Bsosem%2Bpomidor_5.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Gnocchi z sosem pomidorowym</b><br />
<br />
<i>Gnocchi / kopytka:</i><br />
1kg sypkich ziemniaków (typ C lub B/C)<br />
1 jajko (M)<br />
ok. 100-150g mąki pszennej np. luksusowej (im mniej mąki tym lepiej, ilość będzie zależeć m.in. od sypkości ziemniaków)<br />
opcjonalnie 2-3 łyżki mąki ziemniaczanej – użyć tylko przy mniej sypkich ziemniakach<br />
<br />
Ziemniaki ugotować, odcedzić z wody, a gdy wystygną przecisnąć przez praskę do ziemniaków. <br />
W dużym garnku zagotować sporą ilość osolonej wody. <br />
Do ziemniaków dodać całe jajko i mąkę pszenną. Jeśli ziemniaki po ugotowaniu okazały się mało sypkie – można dodać trochę mąki ziemniaczanej (skrobi). <br />
Jak najszybciej wymieszać składniki i sprawnie zagnieść w miarę jednolitą kulę ciasta. Gotowe ciasto może być lekko wilgotne, lepiej nie dodawać więcej mąki. <br />
Odkrawać po kawałku ciasta, układać na oprószonym mąką blacie i również oprószonymi mąką dłońmi – rolować wałeczki o średnicy ok. 1,5-2cm. Następnie pokroić wałeczki na niewielkie kawałki (ok. 2-4cm długości). Można pozostawić w takiej formie jak tradycyjne kopytka lub przy pomocy specjalnej deseczki nadać kształt włoskich kluseczek gnocchi. <br />
Wrzucać partiami na wrzątek i od momentu wypłynięcia kluseczek na wierzch gotować ok. 1 min. <br />
Odcedzić z wody i odparować. <br />
<br />
<i>Sos pomidorowy: </i><br />
200g boczku wędzonego<br />
200g przetartych pomidorów (poza sezonem używam pulpę pomidorową z puszki Mutti)<br />
1 łyżka oliwy<br />
2 ząbki czosnku<br />
3-4 utarte na drobno ziarenka ziela angielskiego<br />
kilka gałązek tymianku i oregano (lub po szczypcie suszonych)<br />
2 łyżeczki octu balsamicznego<br />
sól, pieprz do smaku<br />
<br />
<i>Oraz:</i><br />
garść listków świeżej bazylii<br />
garść świeżo utartego parmezanu<br />
<br />
Boczek pokroić w kostkę, następnie wrzucić na rozgrzaną na patelni oliwę – smażyć na średnim płomieniu, często mieszając, aż z boczku wytopi się tłuszcz. Dodać drobno utarty czosnek i króciutko razem przesmażyć. Wlać pulpę pomidorową, dodać utarte ziele angielskie, posiekane oregano i tymianek – całość gotować jeszcze kilka minut. Na koniec doprawić sos octem balsamicznym, szczyptą pieprzu i ewentualnie solą (w razie potrzeby).<br />
Na gorący sos wrzucić kluseczki, wymieszać. Posypać świeżo utartym parmezanem i listkami bazylii. Podawać ciepłe.<br />
Smacznego! <br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-88179501284914959462017-03-21T11:10:00.002+01:002017-06-26T23:22:07.939+02:00Masło fistaszkowe<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-SugG91kqUmU/WND4_i1SzbI/AAAAAAAAH7I/EOQkUiPK-jMXANyod9RZ3p8MgGw4okT-ACLcB/s1600/maslo%2Borzechowe_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-SugG91kqUmU/WND4_i1SzbI/AAAAAAAAH7I/EOQkUiPK-jMXANyod9RZ3p8MgGw4okT-ACLcB/s1600/maslo%2Borzechowe_1.jpg" /></a></div>
<br />
Masło orzechowe nie jest może produktem naszej pierwszej potrzeby kulinarnej, ale lubimy je na tyle mocno, że staram się zawsze mieć mały słoiczek pod ręką, na wypadek gdyby akurat naszła nas ochota na małe fistaszkowe co nieco. <br />
Przyznaję, kupowałam gotowca przez całe długie lata. Bo tak łatwiej i szybciej. Zresztą z wygody wmawiałam sobie, że „przecież masło to masło, smakuje jak smakuje”. W teorii i owszem ale w praktyce różnie bywało. Zwykle sprawdzała się zasada, że, im krótsza lista składników na etykiecie, tym smakowało lepiej, ale też i cena windowała wtedy mocno w górę. <br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-scIa9dMICXo/WND6CWDjG5I/AAAAAAAAH7g/H-FEl1W9U90_qdigWi6CVeubjCfcSiWfACLcB/s1600/maslo%2Borzechowe_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-scIa9dMICXo/WND6CWDjG5I/AAAAAAAAH7g/H-FEl1W9U90_qdigWi6CVeubjCfcSiWfACLcB/s1600/maslo%2Borzechowe_2.jpg" /></a></div>
<br />
Czasem zwycięża ciekawość i w moim wypadku mogę dodać: na szczęście! Bo przygotowanie sporego słoika domowego masła z orzeszków ziemnych – jak się okazało jest banalnie proste. Potrzebny tylko malakser.<br />
Pierwsza wersja jaką zrobiłam, była maksymalnie uproszczona. To było 100% orzeszków ziemnych i nic poza tym, żadnych dodatków. Efekt? 100% smaku i to dosłownie za grosze. <br />
W zasadzie powinnam dodać, że kto raz spróbuje wersji domowej, na gotowce więcej nie spojrzy. Ja w każdym razie od tamtej pory, zamiast sięgać w sklepie po słoik masła – sięgam po niesolone, prażone orzeszki. :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-p0BgeSod2Ts/WND6CWcBWAI/AAAAAAAAH7k/XyOg0wehnRcfqEUIawSyknFx6IrhVsDcQCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-p0BgeSod2Ts/WND6CWcBWAI/AAAAAAAAH7k/XyOg0wehnRcfqEUIawSyknFx6IrhVsDcQCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_3.jpg" /></a></div>
<br />
Tutaj jednak czuję się w obowiązku wspomnieć: robienie domowego masła orzechowego ma sens tylko wtedy, jeśli jesteśmy w posiadaniu <b>silnego malaksera</b>. W innym wypadku nie radzę ryzykować, bo zamiast pysznego i taniego smarowidła, zmiksujemy sobie niechciane wydatki. :(<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-sNxjc6BNYjg/WND5u_ESxAI/AAAAAAAAH7c/2ByTn8x-XMY2iWgJJFWl0Z_MDvGM9ZpuwCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-sNxjc6BNYjg/WND5u_ESxAI/AAAAAAAAH7c/2ByTn8x-XMY2iWgJJFWl0Z_MDvGM9ZpuwCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_4.jpg" /></a></div>
<br />
Proces miksowania przebiega jak na załączonych zdjęciach: od orzeszków rozdrobnionych na „sypki piasek”, poprzez powolne zagęszczanie się drobinek. W miarę dłuższego miksowania ‘piasek” będzie stawał się coraz gładszy i wyraźnie tłustszy (z orzechów wytrąca się olej). Kluczowy moment pojawia się, gdy orzechowa masa zaczyna się formować na ostrzu noża w charakterystyczną kulę. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-YmEMgaFsO2A/WND5u3X2K7I/AAAAAAAAH7Y/vXP8kUxzOegAUb87Mnu3MB2ekDpkL2JHwCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-YmEMgaFsO2A/WND5u3X2K7I/AAAAAAAAH7Y/vXP8kUxzOegAUb87Mnu3MB2ekDpkL2JHwCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_5.jpg" /></a></div>
<br />
Od tego momentu już tylko chwila i zaraz potem kula rozpada się, zamieniając się w gładką, dość luźną masę. W tym momencie w zasadzie masło mamy gotowe. Pozostaje wmiksowanie dodatków smakowych (sól, cynamon, miód, syrop klonowy, syrop z agawy, etc.). <br />
Co ciekawe, dodanie miodu do gładkiego masła sprawia, że masa ponownie szybko zaczyna gęstnieć i nieco zmienia swoją teksturę.<br />
Za każdym razem gdy robiłam masło dosładzane miodem – finalnie było dużo gęstsze, niż podstawowa słona wersja. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-gyL7VK9usw4/WND5uu10WTI/AAAAAAAAH7U/e5ZQm7bD2EYbhDGyyaRQIpedlenQC2UIQCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-gyL7VK9usw4/WND5uu10WTI/AAAAAAAAH7U/e5ZQm7bD2EYbhDGyyaRQIpedlenQC2UIQCEw/s1600/maslo%2Borzechowe_6.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Domowe masło orzechowe (solone i miodowo-cynamonowe)</b><br />
<br />
400g orzeszków ziemnych prażonych niesolonych<br />
<br />
Oraz dodatki smakowe<br />
<i>Wersja I – słona:</i><br />
ok. 1/3 - ½ łyżeczki soli (dozować do smaku)<br />
<br />
<i>Wersja II – słodka cynamonowa:</i><br />
ok. 1 łyżeczka cynamonu<br />
3 łyżki miodu<br />
mała szczypta soli<br />
<br />
Prażone orzeszki wsypać do misy malaksera i miksować przez kilka minut. Czas miksowania będzie zależał od możliwości samego malaksera (w tym jego mocy) i ostrości noża miksującego. W mojej maszynie cały proces trwa ok. 6-7 min. Przy słabszej maszynie bezpieczniej co 30-60sec. robić przerwę, aby nie spalić robota.<br />
Jeśli chcemy aby w finalnym produkcie wyczuwalne były chrupiące kawałki orzeszków – należy zaraz po początkowym miksowaniu odjąć 2-4 łyżki rozdrobnionych orzeszków i wmieszać je dopiero na sam koniec do gotowego już masła. <br />
Co jakiś czas należy szpatułką zgarnąć na dno zmiksowaną pastę, która osadziła się na ściankach malaksera. Miksować, do momentu uzyskania gładkiej pasty. <br />
W zależności od wybranej wersji smakowej – do gładkiego masła należy wmieszać / wmiksować sól (wersja słona) lub płynny miód, cynamon i małą szczyptę sól (wersja słodka). <br />
Przełożyć masło do wyparzonego, suchego słoika. <br />
Na wierzchu masła orzechowego z czasem osadza się tłuszcz – jest to naturalne zjawisko.<br />
Smacznego!<br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-44677345520417991152017-02-23T11:17:00.001+01:002017-06-26T23:23:25.016+02:00Oponki serowe - ekspresowe.<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-wR47o__9KmI/WK61bxnvb-I/AAAAAAAAH6w/AL9qWekU8LYuxrveg0GiehurCxVPLKOYQCLcB/s1600/oponki%2Bserowe_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-wR47o__9KmI/WK61bxnvb-I/AAAAAAAAH6w/AL9qWekU8LYuxrveg0GiehurCxVPLKOYQCLcB/s1600/oponki%2Bserowe_1.jpg" /></a></div>
<br />
W rankingu na najpyszniejsze „tłustoczwartkowe” obowiązkowe małe co nieco, zdecydowanie wygrywają u mnie wypasione pączki warszawskie. Jednak zanim <a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2015/02/jego-wysokosc-pan-paczek-warszawski.html">Jego Wysokość Pan Pączek Warszawski (klik – przepis)</a> w końcu legnie na stole i zaszczyci nas swoim dostojnym smakiem – nie da się ukryć – trzeba poświęcić mu wpierw większą ilość czasu i uwagi. <br />
Oponki serowe nie są tak wymagające. Prawdę mówiąc, na spółę z serowymi pączusiami, mogłyby startować w konkursach na czas. To prawdziwi sprinterzy. :)<br />
<a name='more'></a><br />
Ekspresowo zagniatamy ciasto, od razu wykrawamy i równie szybko przebiega smażenie. Żadnego czekania, wyrastania, etc. <br />
Dzięki dodatkowi twarogu, ciasto jest dosyć wilgotne, a dodatek sody sprawia, że oponki rzucone na tłuszcz w jednej chwili rosną, rosną, rosną!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-_dMQp2xh7DA/WK61b2GjqlI/AAAAAAAAH60/227Cvg6yW4o7-rlJFWBBfsknaL2GXQcywCLcB/s1600/oponki%2Bserowe_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-_dMQp2xh7DA/WK61b2GjqlI/AAAAAAAAH60/227Cvg6yW4o7-rlJFWBBfsknaL2GXQcywCLcB/s1600/oponki%2Bserowe_2.jpg" /></a></div>
<br />
Tego typu wypieki najlepiej oczywiście smakują od razu, gdy jeszcze są ciepłe. Na drugi dzień ciągle są jadalne, ale już nie tak puszyste. Nie warto więc zostawiać na potem. Lepiej spałaszować od razu, a następnego dnia usmażyć kolejną partię. ;-) Wystarczy ok. 40 min. i pełen talerz oponek gotowy jest do akcji o kryptonimie „Tłusty Czwartek”, albo jakiejkolwiek innej akcji, gdy mamy ochotę na coś pysznie tłustego. ;-) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-kSm_faRvM4k/WK61b9J1TuI/AAAAAAAAH6s/TDO0Dm1ETscxoNH_FesY8QS3qu7-AtszQCLcB/s1600/oponki%2Bserowe_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-kSm_faRvM4k/WK61b9J1TuI/AAAAAAAAH6s/TDO0Dm1ETscxoNH_FesY8QS3qu7-AtszQCLcB/s1600/oponki%2Bserowe_3.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Oponki serowe </b><br />
<i><span style="font-size: x-small;">(ok. 22 oponki)</span></i><br />
<br />
300g twarogu półtłustego lub tłustego (użyłam 3-krotnie mielonego)<br />
30 ml śmietany kwaśnej 18%<br />
300g mąki pszennej<br />
1,5 łyżeczki sody oczyszczonej<br />
2 jajka (M/L)<br />
75g drobnego cukru<br />
1 łyżeczka pasty waniliowej (lub ekstraktu waniliowego, ew. cukier z prawdziwą wanilią)<br />
½ łyżki spirytusu<br />
1kg smalcu do smażenia (lub oleju)<br />
<br />
W szerokim rondlu rozgrzać smalec (ew. olej - optymalna temperatura smażenia ok. 175 st.C). <br />
Mąkę przesiać wraz z sodą oczyszczoną. Jajka utrzeć bardzo dokładnie na puch z cukrem. Następnie dodać twaróg, śmietanę, pastę waniliową i spirytus – ucierać do połączenia składników. Na sam koniec wsypać mąkę i dość szybko zagnieść ciasto. Ciasto będzie dość miękkie i lekko klejące, ale nie należy dosypywać mąki. W zamian oprószyć mąką lekko blat i dodatkowo osypać ręce, żeby ciasto mniej się kleiło. Podzielić ciasto na 2-3 części i wałkować na grubość ok. 1-1,5 cm. Wykrawać okrągłą foremką (lub szklanką) krążki o średnicy ok. 5-6cm, a mniejszą wycinać w środku dziurkę. Ścinki ciasta ponownie zagnieść, rozwałkować i wycinać kolejne oponki. Małe krążki ciasta powstałe po wycinaniu dziurek można według uznania, albo zagnieść, albo pozostawić do usmażenia (wyjdą z nich małe pączusie serowe). <br />
Smażyć w rozgrzanym tłuszczu* ok. 2 min. na każdą stronę (do ładnego zezłocenia). <br />
Gotowe wyławiać i odkładać na papierowy ręcznik (aby wchłonął nadmiar tłuszczu).<br />
Odparowane oprószyć cukrem pudrem lub pomalować lukrem cytrynowym (sok z cytryny dokładnie utarty z cukrem pudrem).<br />
Smacznego! <br />
<br />
<i>* osobiście preferuję smażenie na smalcu – łatwiej kontrolować jego temperaturę, nie pali się tak szybko jak olej, a finalnie w oponkach, pączkach, czy faworkach – praktycznie nie czuć jego smaku i zapachu. </i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-22518739733550291612017-02-13T20:38:00.002+01:002017-02-13T20:59:23.693+01:00Hummus wściekle różowy. Z klopsikami. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-4EcrErIsCLo/WKIJdpuXT-I/AAAAAAAAH50/Ao266147ZpQeDJ-XJlESxPPCE6y4FCV4QCLcB/s1600/hummus%2Bburacz%2Bz%2Bklopsikami_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-4EcrErIsCLo/WKIJdpuXT-I/AAAAAAAAH50/Ao266147ZpQeDJ-XJlESxPPCE6y4FCV4QCLcB/s1600/hummus%2Bburacz%2Bz%2Bklopsikami_1.jpg" /></a></div>
<br />
Za każdym razem, gdy szykuję w domu hummus, wydaje mi się, że lepszej wersji już nie będzie. Że ta i tylko ta, na wieki wieków, koniec i kropka. Ale szybko okazuje się, że to tyko chwilowe myślenie. Bo gdy zabieram się za przygotowanie kolejnej porcji, chęć dorzucenia jakiś nowych dodatków smakowych jest nie do pokonania. I czyż tak nie jest fajniej? Niby ta sama pasta, ale jednak inna. Inna barwa, inny smak, inny hummus, więc i o nudę trudno. ;-) <br />
Do listy moich hummusowych faworytów dochodzi wersja wściekle różowa.<br />
<a name='more'></a><br />
Nietrudno się domyśleć, że ten piękny kolor pasta zawdzięcza burakom. Upieczone są tak delikatne i słodkie, że trudno się oprzeć, by nie podjadać ich również solo. Z tego powodu zawsze piekę o kilka sztuk więcej, bo wiem na pewno, że i tak część zniknie w tajemniczych okolicznościach. ;-) <br />
Dzięki buraczkom hummus również nabiera nieco słodkiego smaku, ale nie nadmiernie, bo przyprawy i sok z limonki robią dobrą robotę. <br />
Jeśli chcecie, podajcie pastę tak jak ja – z pysznymi, maleńkimi pulpecikami mięsnymi. Ale równie dobrze można z nich zrezygnować i pozostać przy własnych, ulubionych - niekoniecznie mięsnych - dodatkach. <br />
Zróbcie koniecznie i zajadajcie w miłym towarzystwie. Smacznego! :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-urxNajUFB40/WKIJdkgefFI/AAAAAAAAH54/22fYVxyDio4pDL1ot8r8dRlr7ajSz3nuACLcB/s1600/hummus%2Bburacz%2Bz%2Bklopsikami_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-urxNajUFB40/WKIJdkgefFI/AAAAAAAAH54/22fYVxyDio4pDL1ot8r8dRlr7ajSz3nuACLcB/s1600/hummus%2Bburacz%2Bz%2Bklopsikami_2.jpg" /></a></div>
<br />
<b>Hummus z pieczonymi buraczkami i aromatyczne klopsiki</b><br />
<br />
<i>Hummus:</i><br />
500g ugotowanej ciecierzycy <br />
3-5 małych buraków (najlepiej podłużne)<br />
2 ząbki czosnku<br />
2 łyżeczki harrisy<br />
2 łyżki tahini (pasta sezamowa)<br />
½ łyżeczki mielonego kuminu (kmin rzymski)<br />
ok. 6 łyżek (90ml) oliwy z oliwek extra vergine<br />
1-2 łyżki soku z limonki (do smaku)<br />
2-3 łyżki zimnej wody (opcjonalnie, do rozrzedzenia)<br />
<br />
<i>Oraz:</i><br />
1 łyżka zaatar<br />
dodatkowa oliwa (do skropienia potrawy)<br />
<br />
Piekarnik rozgrzać do temp. 200 st.C. <br />
Buraki porządnie wyszorować (nie obierać ze skórki), osuszyć i pojedynczo szczelnie pozawijać w folię aluminiową (stroną błyszczącą do środka). Ułożyć na blasze, wstawić do piekarnika i piec do miękkości (ok. 60 min.). Gotowe ostudzić, następnie pokroić na kilka części. <br />
Ciecierzycę, kawałki buraków, obrany czosnek ząbku, oraz harrisę, tahinę, kmin rzymski i oliwę umieścić w naczyniu i bardzo dokładnie zmiksować (malakserem, blenderem, etc.) na jednolitą masę. Na koniec doprawić do smaku sokiem z limonki, a jeśli hummus wyszedł bardzo gęsty – rozrzedzić zimną wodą. <br />
Wyłożyć hummus na duży półmisek, skropić dodatkową oliwą i oprószyć wierzch zaatarem. <br />
<br />
<i>Klopsiki (wołowo - indycze):</i><br />
<br />
500g mielonej wołowiny<br />
200g mielonego mięsa z indyka<br />
1 bułka pszenna (typu kajzerka)<br />
2 ząbku czosnku<br />
garść świeżej mięty<br />
garść świeżej kolendry<br />
1 jajko (M)<br />
1 łyżeczka kuminu <br />
¼ łyżeczka nasion kolendry<br />
3-4 ziarenka ziela angielskiego<br />
2-3 kapsułki kardamonu<br />
½ łyżeczki soli<br />
kilka łyżek bułki tartej (do panierowania klopsików)<br />
olej do smażenia <br />
sok z ½ cytryny<br />
<br />
Bułkę pszenną zmielić na jak najdrobniejsze okruszki. Kumin, nasiona kolendry, ziele angielskie i kardamon utrzeć w moździerzu (ew. zmielić w młynku). Świeżą miętę i kolendrę posiekać. <br />
Oba rodzaje mielonego mięsa, jajko i okruszki bułki umieścić w dużej misce. Dodać wszystkie utarte przyprawy, sól, świeże zioła i drobno utarty czosnek – całość dokładnie wymieszać, tak by składniki się połączyły. <br />
Formować maleńkie klopsiki (wielkości np. mirabelki), każdy otoczyć w bułce tartej.<br />
Smażyć partiami (na złoty kolor) na mocno rozgrzanym oleju. Gdy wszystkie klopsiki będą już usmażone – ponownie umieścić na patelni, wlać sok z cytryny i dusić ok. 2 min., często potrząsając, aby klopsiki się obracały. Gorące przełożyć na półmisek z hummusem.<br />
Można podawać z dodatkiem chipsów z tortilli (opcjonalnie). <br />
Smacznego! <br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-80863431439720088762017-02-08T10:32:00.001+01:002017-02-08T10:32:08.148+01:00Przebój lutego: banan (Kuchnia 2/2017)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-KzvUeL1I8c4/WJri8Lltx8I/AAAAAAAAH5c/jfb08f-fAF4QfM7khPE11CMdKwrI0x54QCLcB/s1600/Kuchnia%2B2%253A2017_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-KzvUeL1I8c4/WJri8Lltx8I/AAAAAAAAH5c/jfb08f-fAF4QfM7khPE11CMdKwrI0x54QCLcB/s1600/Kuchnia%2B2%253A2017_1.jpg" /></a></div>
<br />
Tę sesję fotograficzną zapamiętam na długo. Temat do realizacji wydawał się super przyjemny: banan, przebój lutego. Zanim przystąpiłam do pracy, nawet przez myśl mi nie przeszło, z jak kłopotliwym owocem przyjdzie mi pracować. I tak szczerze mówiąc, w ogóle nie chodzi o banana w kuchni. Bo tam szło gładko, jak po maśle. ;-) W końcu jego miąższ jest i smaczny, i wdzięczny, i wcale nie trudny w obróbce. Na talerze więc szybko trafiały kolejne smakowite kąski.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-bdyBG0AAMyo/WJri8NWXlWI/AAAAAAAAH5Y/XE19HPbkEo0PdSJr11nXL1K8eXQrMxysgCEw/s1600/Kuchnia%2B2%253A2017_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-bdyBG0AAMyo/WJri8NWXlWI/AAAAAAAAH5Y/XE19HPbkEo0PdSJr11nXL1K8eXQrMxysgCEw/s1600/Kuchnia%2B2%253A2017_2.jpg" /></a></div>
<br />
Bananowe schody zaczynały się przed obiektywem. Niewinna skórka, która z założenia miała tu i ówdzie zdobić potrawy, okazała się kapryśna jak... kobieta. ;-) Ilość owoców jaka z konieczności przewinęła się przez moje ręce i przed moim obiektywem – do dzisiaj wprawia mnie w zdumienie. Nie chcecie wiedzieć ile kilogramów owoców finalnie, już po pracy przyszło mi skonsumować. Wystarczająco dużo, by poczuć przesyt na dość długi czas. :D<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-jM2RtVn7v0w/WJri8Bf6rPI/AAAAAAAAH5U/hFacjM7n-kMu7d57qel1ItSePiVzeoxLQCEw/s1600/Kuchnia%2B2%253A2017_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-jM2RtVn7v0w/WJri8Bf6rPI/AAAAAAAAH5U/hFacjM7n-kMu7d57qel1ItSePiVzeoxLQCEw/s1600/Kuchnia%2B2%253A2017_3.jpg" /></a></div>
<br />
Nie myślcie sobie jednak, że chcę Was zniechęcić do tych pysznych (nomen omen) owoców! Wręcz przeciwnie! Dlatego puszczam do Was oczko i zostawiam maleńką zajawkę fotograficzną. Jeśli macie ochotę na bananowe małe co nieco - lekkie, pyszne i bardzo aromatyczne - to kilka fajnych i sprawdzonych inspiracji znajdziecie w lutowym wydaniu <a href="http://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/1,123978,21254584,w-lutowej-kuchni.html"><i>„Kuchnia. Magazyn dla smakoszy”</i> (2/2017)</a>. Redakcja pomyślała zarówno o słodkolubnych Czytelnikach, jak i o tych, którym owoce wskakują do obiadu. A poza bananami, jak zwykle mnóstwo innych pyszności.<br />
Polecam! :) <br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-45415010385780988542017-01-25T21:05:00.000+01:002017-06-26T23:24:09.932+02:00Ciasteczka „Jeżyki”, z masłem orzechowym i sosem karmelowym <br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-EwVXkNkkT9k/WIkC4gt14wI/AAAAAAAAH48/nxeUFucrrRoeYDoS41mqapehwQN_hXFvwCLcB/s1600/ciasteczka%2Bz%2Bplatkami%2Bi%2Bmasl%2Borzech_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-EwVXkNkkT9k/WIkC4gt14wI/AAAAAAAAH48/nxeUFucrrRoeYDoS41mqapehwQN_hXFvwCLcB/s1600/ciasteczka%2Bz%2Bplatkami%2Bi%2Bmasl%2Borzech_1.jpg" /></a></div>
<br />
W latach osiemdziesiątych bez <i>Jeżyków</i> nie mogła się odbyć żadna szkolna impreza. Zawsze znalazła się jakaś chętna mama, która zasiliła bufet małoletnich nastolatków w jakiś prosty, domowy smakołyk.<br />
Na spółkę z innymi hitami, <i>Jeżyki</i> znikały jeden po drugim w paszczach rozbawionej prawie-młodzieży. W tym mojej. Ostatnia sztuka przypadała szczęśliwcowi, który wykazał się największym sprytem, ewentualnie siłą.<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
O składzie <i>Jeżyków</i> najrozsądniej byłoby przemilczeć… W końcu skrojone były na miarę tamtych czasów. Nikt wtedy nie widział na sklepowych półkach masła z orzeszków, cukru trzcinowego, czy amarantusa. No może na filmach zza wielkiej wody, ale to chyba dopiero z dekadę później… U nas w tym czasie królowała margaryna (zwykłe masło ciągle było rarytasem) i solone paluszki. I wiecie co..., radość jaką przynosiły tamte słodkości są nie do opisania! :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-uau9ShyAIeQ/WIkC4mAO5fI/AAAAAAAAH44/HPH89rKCfrQbeMOVIF0q3XpVtdXqrLwUwCLcB/s1600/ciasteczka%2Bz%2Bplatkami%2Bi%2Bmasl%2Borzech_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-uau9ShyAIeQ/WIkC4mAO5fI/AAAAAAAAH44/HPH89rKCfrQbeMOVIF0q3XpVtdXqrLwUwCLcB/s1600/ciasteczka%2Bz%2Bplatkami%2Bi%2Bmasl%2Borzech_2.jpg" /></a></div>
<br />
Dzisiaj to już inna bajka. Można przebierać i wydziwiać. Szukać zamienników, ulepszać, udoskonalać i „uzdrawiać”. Można dużo i jeszcze więcej. I wiecie co… też jest radość. :) Bo czy dawniej, czy dzisiaj – chodzi o to, by sprawić przyjemność swoim bliskim. <br />
<br />
Wersja, którą widzicie na zdjęciach, bije w moim domu wszelkie możliwe rekordy popularności. Wyobrażacie sobie karmelowy sos i smak masła z orzeszków ziemnych razem wzięte? Chyba tylko nielicznych trzeba namawiać na taki słodko- słony mariaż?<br />
Tempo w jakim znikają woła o pomstę do nieba, a o ostatnią sztukę konieczne są zapisy. ;-) <br />
I tylko jedna rada: nie rezygnuj z soli! Ona stanowi tutaj clue całego smaku. A już zwłaszcza ta ostatnia szczypta, która jest przysłowiową wisienką na torcie. Osobiście polecam sól w cieniutkich płatkach (maldon), ale i gruboziarnista sól morska też będzie dobra. ;-) <br />
<br />
<i>Ps. Jeśli chcesz zrezygnować w przepisie z precelków (lub słonych paluszków) - nic nie stoi na przeszkodzie. Taka „odchudzona” wersja jest równie smaczna. Pamiętaj jednak, by w zamian zwiększyć ilość płatków.</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-UO7J7nPSsLE/WIkC4nHUGvI/AAAAAAAAH40/bEN6dmt6xg0Hg5ugh26lc3RS35rqZiL_wCEw/s1600/ciasteczka%2Bz%2Bplatkami%2Bi%2Bmasl%2Borzech_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-UO7J7nPSsLE/WIkC4nHUGvI/AAAAAAAAH40/bEN6dmt6xg0Hg5ugh26lc3RS35rqZiL_wCEw/s1600/ciasteczka%2Bz%2Bplatkami%2Bi%2Bmasl%2Borzech_3.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Ciasteczka owsiane z masłem orzechowym, amarantusem i precelkami – bez pieczenia</b><br />
<i><span style="font-size: x-small;">(ok. 55 szt. ciasteczek na jeden kęs)</span></i><br />
<br />
50g płatków owsianych (górskie)<br />
50g płatków jęczmiennych (u mnie błyskawiczne)<br />
50g ekspandowanego amarantusa<br />
50g solonych precelków (mogą też być paluszki)<br />
100g śmietanki 30% lub 36%<br />
150g cukru trzcinowego (u mnie jasne muscovado)<br />
150g masła<br />
150g masła orzechowego (dowolnie: gładkiego lub z kawałkami orzeszków)<br />
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego<br />
2-3 łyżki ciemnego kakao (u mnie surowe)<br />
1/3 łyżeczki soli morskiej + dodatkowa szczypta gruboziarnistej do oprószenia ciasteczek (u mnie płatki soli maldon)<br />
<br />
Przygotować dość duże płaskie naczynie (np. tacę) - wyłożyć papierem do pieczenia lub folią spożywczą.<br />
Płatki owsiane i jęczmienne podprażyć na delikatny złoty kolor na rozgrzanej, suchej patelni. <br />
Do dużej miski wsypać suche składniki: pokruszone na kawałki precelki (lub paluszki), amarantus, oraz podprażone płatki – wymieszać.<br />
Śmietankę i cukier trzcinowy umieścić w rondelku – doprowadzić do wrzenia, gotować na niewielkim płomieniu przez ok. 5 min., aż cukier się dokładnie rozpuści, a śmietanka nieco odparuje i delikatnie zgęstnieje. Dodać masło (zwykłe), masło orzechowe, sól i kakao - gotować jeszcze ok. 2-3min. (mieszając od czasu do czasu), aż składniki się rozpuszczą i dokładnie połączą. Gorącą miksturę wlać do miski z suchymi składnikami – całość bardzo dokładnie wymieszać.<br />
Za pomocą łyżki (ja skorzystałam z maleńkiej gałkownicy o pojemności 15ml) nakładać na przygotowaną tacę małe kopczyki masy. Od razu wierzch każdego ciasteczka oprószyć maleńką ilością soli gruboziarnistej soli (a najlepiej solą w płatkach). Dokładnie schłodzić. Przechowywać w lodówce.<br />
Smacznego!<br />
<br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-34974135342992479072017-01-23T11:31:00.004+01:002017-06-26T23:24:45.285+02:00„Kuchnia Grecka” George Calombaris<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-e9XoM00f_vM/WIUYgvJBLyI/AAAAAAAAH4Q/vQMcHxAiXe499w9Fh3GKf3G5w1ofSV8cwCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-e9XoM00f_vM/WIUYgvJBLyI/AAAAAAAAH4Q/vQMcHxAiXe499w9Fh3GKf3G5w1ofSV8cwCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_1.jpg" /></a></div>
<br />
Wyobraź sobie, że bierzesz do ręki książkę kulinarną, której tytuł wydaje się z góry przesądzać o zawartości. Czy otwierając zatem <b>„Kuchnię grecką”</b> spodziewasz się ujrzeć inną, niż tradycyjną zawartość talerzy Hellady?<br />
Ja w każdym razie pozwoliłam się zwieść temu co oczywiste. Może to i lepiej, bo dzięki temu potem, wiedziona ogromną ciekawością, przeczytałam książkę od deski do deski, zastanawiając się z każdą kolejną stroną i z każdym kolejnym przepisem - ile jeszcze razy autor spróbuje mnie zaskoczyć . :) <br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-mb08-Rghii0/WIUYgv40P6I/AAAAAAAAH4M/KkkGH8FDOXgHHmXtl5tUKL503QhOTV0-wCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-mb08-Rghii0/WIUYgv40P6I/AAAAAAAAH4M/KkkGH8FDOXgHHmXtl5tUKL503QhOTV0-wCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_2.jpg" /></a></div>
<br />
Bo ta książka nie jest zwykłym przewodnikiem po greckiej kuchni, a jej autor nie jest zwyczajnym Grekiem. Ba! Uściślając tę ostatnią kwestię, jego dom od urodzenia leży po drugiej stronie globu, na australijskiej ziemi. Jednak po rodzicach i dziadkach w żyłach George’a Calombaris’a płynie krew grecka, egipska, a nawet włoska. Tradycje i dziedzictwo jego wieloetnicznej rodziny, zmieszane z codziennością wielokulturowej australijskiej ojczyzny sprawiły, że szef kuchni Calombaris w szczególny sposób traktuje swoje kulinarne pasje. Nie trudno się domyśleć, że jego zamiłowanie podąża ku greckim smakom i w dużej mierze właśnie na nich buduje menu. Ale… w nieoczywisty sposób. :)<br />
O sobie mówi: <i>„Brak podziałów to właśnie mój kulinarny styl, bo choć szanuję przekazywane z pokolenia na pokolenie przepisy, lubię bawić się formą.”</i><br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-HLrjEVGg2_k/WIUYgxgzfEI/AAAAAAAAH4U/axKkthx4lwIktvj84wx5FX9js76iB7JxQCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-HLrjEVGg2_k/WIUYgxgzfEI/AAAAAAAAH4U/axKkthx4lwIktvj84wx5FX9js76iB7JxQCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_4.jpg" /></a></div>
<br />
I w dużej mierze taką kuchnię znajdziemy w tej książce.<br />
Calombaris zamiast powielać utarte szlaki, częściej wybiera charakterystyczne dla Grecji smaki lub produkty i na ich bazie konstruuje własne kulinarne wariacje. Jeśli zaś bierze na warsztat konkretną grecką potrawę – rozbiera ją na części, a potem składa od nowa. Efekty naprawdę bywają zaskakujące, a już zwłaszcza wtedy, gdy szef do głosu dopuszcza inspiracje z innych stron świata. <br />
<br />
Brak zatem w książce przepisu na typową grecką sałatkę – jest za to salsa z podobnych składników, podana z fenkułowym chlebkiem. Popularny jogurtowy sos tzatziki? Proszę bardzo, ale z marchewką zamiast ogórków. Hummus zna każdy, ale dlaczego nie dorzucić orzeszków ziemnych? Lubisz baklawę? Znajdziesz ją tutaj również, nawet w kilku wariantach. Ale może miałbyś ochotę spróbować baklawowego drinka? :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-oW4S0V0dzQE/WIUYkT2PyVI/AAAAAAAAH4g/4IYrtvt7ln8e2XqGn3FFD1lFklwqqbvKgCLcB/s1600/grecka%2Bkuchnia_7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-oW4S0V0dzQE/WIUYkT2PyVI/AAAAAAAAH4g/4IYrtvt7ln8e2XqGn3FFD1lFklwqqbvKgCLcB/s1600/grecka%2Bkuchnia_7.jpg" /></a></div>
<br />
Wiele z proponowanych przez szefa potraw, kojarzymy z innych kuchni śródziemnomorskich, dalekowschodnich czy orientalnych. <br />
No chociażby takie chińskie pierożki mięsne w cieście wonton, gotowane na parze. Pytasz co łączy je z kuchnią grecką? Calombaris najwyraźniej przewidział reakcję Czytelnika i od razu odpowiada: <i>„(...) z drugiej strony - co je dzieli? Mieszanka greckiej oliwy z sosem sojowym to znakomite połączenie, które odpowiada za ten wyjątkowy smak.” </i>:) <br />
Podobnie zresztą sprawa ma się z szeregiem innych potraw, gdzie widać wyraźnie różne inspiracje: włoskie ravioli z migdałami i fetą, pasta bakłażanowa z dodatkiem azjatyckiego miso, makaron z ricottą i serem mizithra (grecki odpowiednik parmezanu), grecka zupa cytrynowa z dodatkiem ziemniaczanych gnocchi, risotto, chlebki pita z pastą fasolową, krewetkami i hiszpańską szynką jamon, ziemniaczany omlet (jak tortilla) z grecką kiełbasą...<br />
Zresztą, długo by wymieniać. :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-j81_2bVsiTQ/WIUYgiCyRpI/AAAAAAAAH4I/T4j4RT5vv4wtouwF6NPVBOBdS_BYc2d5gCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-j81_2bVsiTQ/WIUYgiCyRpI/AAAAAAAAH4I/T4j4RT5vv4wtouwF6NPVBOBdS_BYc2d5gCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_3.jpg" /></a></div>
<br />
Lubię, gdy przepisy w książce przeplatają się z opowieściami. Dzięki nim autor staje się mniej anonimowy, a ja czuję się trochę tak, jakbym gadała z kumplem. :) Szef George nie szczędzi historii i często przenosi się do czasów swojego dzieciństwa. Opowiada o rodzicach, o babci, o tym jak bardzo ich śródziemnomorskie korzenie miały wpływ na to, co pojawiało się na ich talerzach. Czasem po prostu wyjaśnia znaczenie grecko-brzmiących nazw potraw, albo co lub kto i dlaczego był sprawcą inspiracji do stworzenia potrawy. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-48No7hZ2J14/WIUYg2cHGzI/AAAAAAAAH4Y/kkw7sTFme44WnchqJxEwrbihG2UpOTx6QCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-48No7hZ2J14/WIUYg2cHGzI/AAAAAAAAH4Y/kkw7sTFme44WnchqJxEwrbihG2UpOTx6QCLcB/s1600/kuchnia%2Bgrecka_5.jpg" /></a></div>
<br />
Wśród dziesięciu rozdziałów, na jakie została podzielona „Kuchnia grecka” znalazł się jeden bardzo szczególny, zatytułowany „Przepisy Mamy”. To jedyny rozdział i jedyne takie przepisy potraw, w których szef George podobno nie miał nic do powiedzenia. Głos w całości został przekazany pani Calombaris. Pani Mama podzieliła się tutaj cypryjskimi pysznościami. Podobno małoletni George często się nimi zajadał. Trafiły tu również takie, których szczerze nie cierpiał. ;-) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kRwEaeW-WDI/WIUYkSt-3bI/AAAAAAAAH4c/3XGB5jqGCI8kG_MjMbfA3nqqcGBTRBEugCLcB/s1600/grecka%2Bkuchnia_8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-kRwEaeW-WDI/WIUYkSt-3bI/AAAAAAAAH4c/3XGB5jqGCI8kG_MjMbfA3nqqcGBTRBEugCLcB/s1600/grecka%2Bkuchnia_8.jpg" /></a></div>
<br />
Zwykle, gdy biorę do ręki książkę kulinarną znanego szefa kuchni – mam obawę, czy przepisy tam zawarte nie będą wykraczały poza możliwości zwykłej, domowej kuchni. Tutaj jednak autor obraca się wokół zwykłych, codziennych technik i prostej obróbki. Składniki również nie są szczególnie wymyślne, a jeśli już autor z rzadka decyduje się na użycie niełatwego do zdobycia składnika, zwykle zostawia informację o zamiennikach. <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-lWMd-XZgsdY/WIUYkdvkbNI/AAAAAAAAH4k/pm_D4jbvTSMuWIlvC_MIjOUNI8nsk2imgCLcB/s1600/grecka%2Bkuchnia_6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-lWMd-XZgsdY/WIUYkdvkbNI/AAAAAAAAH4k/pm_D4jbvTSMuWIlvC_MIjOUNI8nsk2imgCLcB/s1600/grecka%2Bkuchnia_6.jpg" /></a></div>
<br />
Piękne fotografie w „Greckiej kuchni” to zasługa <a href="http://earlcarter.com.au/">Earla Cartera</a>. Bardzo klimatyczne, nierzadko w ciemnej tonacji. Prawdziwa gratka dla wzrokowców i miłośników oszczędnych kadrów. <br />
<br />
Polecam! Jest pięknie i bardzo apetycznie. :) <br />
<br />
<br />
<i>Ps. Zwykle zachowuję dużą tolerancję w kwestii części graficznej (chociaż sama preferuję prostotę), ale tym razem swędzi mnie język. ;-) Nie wiem kto stoi za wyborem ozdobnej czcionki do tej książki (być może sprawa sięga aż oryginalnego wydania), ale odpowiedzialnemu za tę część, kazałabym za karę czytać najbardziej skomplikowane greckie teksty. :D</i><br />
<i><br /></i>Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-86323827221220137672017-01-16T21:09:00.001+01:002017-06-26T23:26:09.838+02:00Zupa na chłodne dni. Z ciecierzycą, pieczarkami i makaronem. <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-WfzcUZ0e9TY/WH0l9lojy6I/AAAAAAAAH2s/__yNa7Ei4HY5qbGun0_fpCLFY5CgIlfZQCLcB/s1600/zupa%2Bpieczar%2Bz%2Bcicierzyca_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-WfzcUZ0e9TY/WH0l9lojy6I/AAAAAAAAH2s/__yNa7Ei4HY5qbGun0_fpCLFY5CgIlfZQCLcB/s1600/zupa%2Bpieczar%2Bz%2Bcicierzyca_1.jpg" /></a></div>
<br />
Czasem bywa tak, że trudno zadowolić naraz wszystkich członków rodziny. Syn błaga o pieczarki, w zasadzie w jakiejkolwiek postaci, ale najlepiej gdyby były smażone. Mąż co raz dopytuje o swoją ulubioną <a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2007/12/zupa-z-ciecierzyc-i-makaronem-wg.html">zupę z ciecierzycą</a>, której już tak dawno nie robiłam (notabene chodzi o zawiesistą zupę Jamiego Olivera z „Mojej włoskiej wyprawy”). A Pszczółka jak zwykle nie prosi o nic. Ona najchętniej nie jadłaby nic. No może naleśniki, ewentualnie makaron. Najchętniej bez dodatków. A mnie to już czasem wszystko jedno, byle tylko nie trzeba było dla każdego osobno gotować. Bo i tak się zdarzało. <br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-JYP52_Hf1P0/WH0nFoQ5P4I/AAAAAAAAH3E/UzIzUkocl0wwHNesim7Il_1bnMNk354HACLcB/s1600/zupa%2Bpieczar%2Bz%2Bcicierzyca_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-JYP52_Hf1P0/WH0nFoQ5P4I/AAAAAAAAH3E/UzIzUkocl0wwHNesim7Il_1bnMNk354HACLcB/s1600/zupa%2Bpieczar%2Bz%2Bcicierzyca_2.jpg" /></a></div>
<br />
No więc ta zupa to trochę taka wypadkowa tego, co każdy z nas chciałby znaleźć na talerzu. <br />
Co prawda niektóre osobniki grzebały łyżką, kręcąc nosem, bo tego czy tamtego nie lubią, ale summa summarum w garnku nic nie zostało. <br />
Ja nie grzebałam w ogóle. Bo to dobra zupa była. Gęsta, treściwa, idealna na zimową porę. 😋<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-kkeKzn6UwYI/WH0nFvnwJYI/AAAAAAAAH3A/NKawgDUe4yctOvqc5oxpbIzUHQRPPKZ6ACEw/s1600/zupa%2Bpieczar%2Bz%2Bcicierzyca_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-kkeKzn6UwYI/WH0nFvnwJYI/AAAAAAAAH3A/NKawgDUe4yctOvqc5oxpbIzUHQRPPKZ6ACEw/s1600/zupa%2Bpieczar%2Bz%2Bcicierzyca_3.jpg" /></a></div>
<br />
<br />
<b>Zupa pieczarkowa z ciecierzycą i makaronem</b><br />
<i><span style="font-size: x-small;">(ok. 4 porcje)</span></i><br />
<br />
120g suszonej ciecierzycy<br />
2-3 udźce z kurczaka <br />
1 marchewka<br />
¼ selera<br />
1 cebula<br />
250g pieczarek<br />
3-4 łyżki oliwy<br />
1 gałązka rozmarynu (lub szczypta suszonego)<br />
kilka gałązek świeżego tymianku (lub szczypta suszonego)<br />
sól, pieprz do smaku<br />
70g drobnego makaronu<br />
duża garść natki pietruszki<br />
<br />
Ciecierzycę zalać zimną wodą i pozostawić na kilka godzin do napęcznienia (najlepiej na noc). Następnie zlać odstałą wodę, uzupełnić świeżą i ugotować do miękkości (w trakcie lekko osolić). <br />
W drugim garnku umieścić udźce z kurczaka, zalać 2l wody, posolić (na początek 1 łyżeczka). Doprowadzić do wrzenia i gotować ok. 15 min. W międzyczasie oskrobać marchewkę i seler, pokroić w niewielką kosteczkę. Do gotującego się mięsa wrzucić przygotowane warzywa, listki tymianku, oraz pocięte igiełki rozmarynu. Gdy mięso będzie już miękkie, dodać gotową ciecierzycę. <br />
Osobno ugotować makaron (al dente) w osolonej wodzie. Pieczarki obrać, pokroić w cienkie plasterki. Cebulę drobno posiekać. Rozgrzać na patelni oliwę, zeszklić cebulę, następnie dorzucić pieczarki i razem smażyć kilka minut. Zawartość patelni przełożyć do garnka z zupą – całość gotować jeszcze ok. 10-15 min. Doprawić do smaku solą i pieprzem, wmieszać poszatkowaną natkę pietruszki i makaron. <br />
Smacznego! <br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-70761972777890497232017-01-08T18:57:00.000+01:002017-06-26T23:26:44.164+02:00Gorący kociołek na zimne dni (MSŻ 1/2017)<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-RXcokHE3tkk/WHJ64hQiigI/AAAAAAAAH2Y/MwJqhH8yjKs_17pngWlh40-tzd6Gi7RrwCLcB/s1600/MSZ_01%253A2017_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-RXcokHE3tkk/WHJ64hQiigI/AAAAAAAAH2Y/MwJqhH8yjKs_17pngWlh40-tzd6Gi7RrwCLcB/s1600/MSZ_01%253A2017_1.jpg" /></a></div>
<br />
Gdy dwa miesiące temu pracowałam nad tym materiałem myśl o zaspach śnieżnych i mrozach wydawała się jakaś taka nierealna... Był nie najgorszy listopad i o dziwo! nawet słońce raczyło od czasu do czasu wyjrzeć przez chmury, umilając mi gotowanie i fotografowanie. <br />
Przyzwyczajona do dość łagodnego klimatu na moim Pomorzu, zdążyłam zapomnieć, że z zimą nigdy nic nie wiadomo i jak zechce pogrozić swoim mroźnym palcem – to po prostu to zrobi, nie pytając o zgodę. 😉<br />
<br />
<a name='more'></a><br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-fO99n6KMSWo/WHJ64nxotRI/AAAAAAAAH2c/148nCY-r4B4bTNIQkJCgiMjt51MG5mgOgCEw/s1600/MSZ_01%253A2017_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-fO99n6KMSWo/WHJ64nxotRI/AAAAAAAAH2c/148nCY-r4B4bTNIQkJCgiMjt51MG5mgOgCEw/s1600/MSZ_01%253A2017_2.jpg" /></a></div>
<br />
No więc w końcu przyszła, przymroziła i zasypała, a nam nie zostaje nam nic innego jak ciepło się ubrać i cieszyć się tym, że jest.⛄😍 Pamiętajmy jednak przy tym, aby dbać o siebie nie tylko od zewnątrz. O tej porze roku szczególnie warto zadbać o porządne rozgrzanie również od środka. Treściwe, gorące potrawy są obecnie bardzo na czasie. I to właśnie jest temat materiału, o którym wspomniałam na początku. 🍲<br />
Czytelników Moich Smaków Życia zapraszam serdecznie do styczniowego numeru (1/2017). W rubryce „Smak Sezonu” czeka na Was kilka pysznych i kolorowych propozycji na zimową zawieruchę. Miłej lektury!<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-jRwTh1ttPJs/WHJ64sq8EQI/AAAAAAAAH2c/gyUsKs5Me3A2tA8kCj3cbKq_iV4s38WyACEw/s1600/MSZ_01%253A2017_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-jRwTh1ttPJs/WHJ64sq8EQI/AAAAAAAAH2c/gyUsKs5Me3A2tA8kCj3cbKq_iV4s38WyACEw/s1600/MSZ_01%253A2017_3.jpg" /></a></div>
<br />
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-42089542027905350332016-12-31T10:12:00.000+01:002016-12-31T10:12:51.217+01:00Migawki 2016<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-hx1WpZ6HtB8/WGbkUvSorTI/AAAAAAAAH1o/j8vUCvyu-lYf6XzZtgaoECpv4jPlH4fNACLcB/s1600/migawki_4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-hx1WpZ6HtB8/WGbkUvSorTI/AAAAAAAAH1o/j8vUCvyu-lYf6XzZtgaoECpv4jPlH4fNACLcB/s1600/migawki_4.jpg" /></a></div>
<br />
Mam wrażenie, że zaledwie przed chwilą żegnałam stary rok. Pamiętam dokładnie o czym pisałam w ostatniej grudniowej notce 12 miesięcy temu. Chwilę potem przywitałam 2016 i ten – takie mam wrażenie – ani nie przepłynął, ani nie przeszedł, ani nawet nie przetruchtał. On zdecydowanie przebiegł. I to w całości sprintem.<br />
<a name='more'></a>Czuję się trochę tak, jakby to był najkrótszy rok mojego życia. Cokolwiek, by o nim nie powiedzieć, jedno jest pewne: na brak ruchu nie mogłam narzekać. :D <br />
Blogowo nie był tak obfity, jak poprzednie lata, ale… tego akurat mi nie żal, bo to był mój własny wybór. Ale też trochę potrzeba „złapania oddechu”. :) <br />
<br />
<b><i>Zamykając drzwi za staruszkiem 2016, życzę Wam (i również sobie), aby Nowy Rok przyniósł ciekawe wyzwania i miłe niespodzianki. Niech nie zabraknie powodów, by szeroki uśmiech rozpoczynał i kończył każdy z 365 nowych dni. </i></b><br />
<b><i>Niech to po prostu będzie dobry rok! :) </i></b><br />
<br />
Tradycją stało się, że wraz z życzeniami zostawiam również małe fotograficzne podsumowanie tego, co przez cały rok działo się na blogu i trochę tego, co miało miejsce obok niego. To już siódma edycja i robiłam ją… hahaha! oczywiście w biegu. :D <br />
Jeśli macie ochotę przypomnieć sobie poprzednie zestawienia, znajdziecie je poniżej (wystarczy kliknąć):<br />
<a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2015/12/migawki-2015.html">Migawki 2015</a><br />
<a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2014/12/migawki-2014.html">Migawki 2014</a><br />
<a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2013/12/migawki-2013-fotograficzne-podsumowanie.html">Migawki 2013</a><br />
<a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2012/12/migawki-2012.html">Migawki 2012</a><br />
<a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2011/12/migawki-2011.html">Migawki 2011</a><br />
<a href="http://pieprzczywanilia.blogspot.com/2011/01/w-migawkach.html">Migawki 2010</a><br />
<br />
Bawcie się dobrze i do zobaczenia w Nowym Roku! :) <br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-8tDuBCroMdo/WGbkUxlKqvI/AAAAAAAAH18/gH7iQKEz6mInEyo5vn_7BYaxviGGbiP7wCEw/s1600/migawki_5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-8tDuBCroMdo/WGbkUxlKqvI/AAAAAAAAH18/gH7iQKEz6mInEyo5vn_7BYaxviGGbiP7wCEw/s1600/migawki_5.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-a5HV7jslk3U/WGbkUbSmrQI/AAAAAAAAH18/WBEhj_jfVzYFoUb3vSfU_wZxhkl8iKBDwCEw/s1600/migawki_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-a5HV7jslk3U/WGbkUbSmrQI/AAAAAAAAH18/WBEhj_jfVzYFoUb3vSfU_wZxhkl8iKBDwCEw/s1600/migawki_1.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-b3tMJjTx8GA/WGbkU-cdMPI/AAAAAAAAH18/W3Iwf4RyhcEIn5aeYDUsX1LEWNegtn1AQCEw/s1600/migawki_6.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-b3tMJjTx8GA/WGbkU-cdMPI/AAAAAAAAH18/W3Iwf4RyhcEIn5aeYDUsX1LEWNegtn1AQCEw/s1600/migawki_6.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-xAVZ-c1o_tk/WGbkVMVHMJI/AAAAAAAAH18/3cecx45raREIkHmigPPQNRwh3F9OBgIaQCEw/s1600/migawki_7.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-xAVZ-c1o_tk/WGbkVMVHMJI/AAAAAAAAH18/3cecx45raREIkHmigPPQNRwh3F9OBgIaQCEw/s1600/migawki_7.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://1.bp.blogspot.com/-x1dvVV7FnoM/WGbkVOyxXMI/AAAAAAAAH18/D-vi27jOb40px5B0xdbVEKIcPB8Jq0sewCEw/s1600/migawki_8.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://1.bp.blogspot.com/-x1dvVV7FnoM/WGbkVOyxXMI/AAAAAAAAH18/D-vi27jOb40px5B0xdbVEKIcPB8Jq0sewCEw/s1600/migawki_8.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-a5HV7jslk3U/WGbkUbSmrQI/AAAAAAAAH18/WBEhj_jfVzYFoUb3vSfU_wZxhkl8iKBDwCEw/s1600/migawki_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-a5HV7jslk3U/WGbkUbSmrQI/AAAAAAAAH18/WBEhj_jfVzYFoUb3vSfU_wZxhkl8iKBDwCEw/s1600/migawki_1.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://4.bp.blogspot.com/-aayaDovHyZk/WGbkUa0YVPI/AAAAAAAAH18/xfGoakPrwJUrUOCWRAMPMqzO4KlTc69NwCEw/s1600/migawki_2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://4.bp.blogspot.com/-aayaDovHyZk/WGbkUa0YVPI/AAAAAAAAH18/xfGoakPrwJUrUOCWRAMPMqzO4KlTc69NwCEw/s1600/migawki_2.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://2.bp.blogspot.com/-LDXr9b0X9OE/WGbkUSiQpPI/AAAAAAAAH18/1p5otiHLbHYi1GviGOHgJEQqInfwTAK0wCEw/s1600/migawki_3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://2.bp.blogspot.com/-LDXr9b0X9OE/WGbkUSiQpPI/AAAAAAAAH18/1p5otiHLbHYi1GviGOHgJEQqInfwTAK0wCEw/s1600/migawki_3.jpg" /></a></div>
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5036371838619656396.post-54816136535887541602016-12-23T12:45:00.002+01:002016-12-23T12:46:57.036+01:00Wesołych Świąt!<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://3.bp.blogspot.com/-GxyAGs17Fq4/WF0OO59hayI/AAAAAAAAH1M/H5CP1XJ_PeAnLQC1hOIdhJda0ANUQS_uQCLcB/s1600/zyczenia%2B2016.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://3.bp.blogspot.com/-GxyAGs17Fq4/WF0OO59hayI/AAAAAAAAH1M/H5CP1XJ_PeAnLQC1hOIdhJda0ANUQS_uQCLcB/s1600/zyczenia%2B2016.jpg" /></a></div>
<br />Małgośhttp://www.blogger.com/profile/17418763715814906944noreply@blogger.com5