Strony

niedziela, 13 lutego 2011

7 rzeczy, których o mnie nie wiecie, a na stole popularny Boeuf Strogonow


Dostałam takiego maila:
„Zapraszam Cię do blogowej zabawy w „7 rzeczy...”
Sorki, ale to z sympatii.”

Z sympatii chciałabym pokroić Gutka na plasterki. :D I szczerze żałuję, że nie mieszkam bliżej, bo mogłabym zamysł wprowadzić w czyn. :D
Tak naprawdę zawsze wszelkie tego typu zabawy omijam szerokim łukiem i chyba bodaj nigdy jeszcze nie dałam się w nie wciągnąć... :)
Ale niech już będzie, ten jeden raz uchylę rąbka tajemnicy. Z sympatii. :)
Może nie wszystko będzie śmieszne, ale prawdopodobnie (a może nie... :D) prawdziwe.
No lecę, chciałabym mieć to już za sobą. :D Zaczynam od lat najwcześniejszych.

1) Jako dziecko nie cierpiałam majonezu, sałaty i żółtego sera. Za to nie miałam żadnego problemu ze zjedzeniem talerza flaczków i porządnej golonki. :D

2) Przez wiele lat sportowo grałam w szachy. Należałam do klubu, uczestniczyłam w treningach, jeździłam na mecze i turnieje, zgrupowania, etc.
Wiem co powszechnie mówi się o szachistach. :) Dzisiaj już mnie to nie wzrusza, ale wtedy byłam gotowa oczy wydrapać każdemu, kto odważył się powiedzieć na głos frazes „refleks szachisty”. :D

3) Jako początkująca studentka zapragnęłam stać się blondynką. Kupiłam więc stosowną farbę, samodzielnie nałożyłam na włosy, odczekałam, spłukałam... I okazało się, że na głowie mam marchewkę. Tak pomarańczową jak to tylko możliwe. :D Już nigdy więcej nie oszczędzałam na fryzjerze. ;-)

4) Jestem typową kobietą. Choć w szafie sporo, mój małżonek często słyszy jak marudzę „nie mam co na siebie włożyć...”. A najlepszym sposobem na chandrę, złe samopoczucie, czy inny czarny dzień są oczywiście zakupy.

5) Mam dziwną przypadłość: nigdy nic nie gubię. A czasem tak bym chciała! :)

6) Mam też inną przypadłość: nie noszę tipsów, nie korzystam (z niewielkimi wyjątkami) z solarium, nie wstrzykuję sobie botoksu, nie odsysam tłuszczu, nawet pełnego makijażu nie robię na co dzień, a tylko przy ważnych okazjach...

7) A kto wie, może powinnam łapać się już tych wszystkich metod, bo w tym roku, o czym zapewne nie wiecie stuknie mi 38 wiosen. :)

Tyle tajemnic na mój temat.
Do ujawnienia swoich typuję Kasię z bloga „Pokrojone i doprawione". :)
Kulinarnie natomiast zapraszam dzisiaj na popularnego „Strogonowa”, czyli rodzaj gulaszu wołowego.



Boeuf Strogonow

ok. 700g polędwicy wołowej
oliwa do smażenia
1 cebula
ok. 500ml bulionu (ew. wody)
2-3 listki laurowe
szczypta suszonego tymianku
szczypta suszonego cząbru


ok. 300g pieczarek
1 czerwona papryka
ok. 200g ogórków kiszonych
ok. 400ml passaty pomidorowej
sól, pieprz, słodka papryka – do smaku
1-2 łyżki musztardy (lubię taką z ziarenkami gorczycy)
ok. 125 ml (pół małego pojemniczka) kwaśnej śmietany (u mnie 18%)
1-2 łyżki mąki

Mięso pokroić w paseczki lub kostkę. Podsmażyć na patelni w odrobinie oliwy. Mięso przełożyć do większego garnka, a na patelnię wrzucić posiekaną cebulę i zeszklić. Przełożyć do mięsa. Całość zalać bulionem, włożyć listki laurowe, tymianek i cząber. Gotować do czasu aż wołowina nieco zmięknie (ale nie na tyle, by się rozpadała).
W międzyczasie obrać pieczarki. Wszystkie warzywa (pieczarki, papryka i ogórki) pokroić. Wrzucić do garnka z mięsem. Wlać passatę pomidorową. Zagotować. Doprawić do smaku solą, pieprzem, słodką papryką i musztardą. Gotować jeszcze ok. 20-30 min., do momentu, gdy mięso stanie się zupełnie miękkie.
Śmietanę wlać do kubeczka. Powoli (by się nie zważyło) dodawać trochę sosu z mięsa, energicznie mieszając. Dosypać mąkę, połączyć tak by nie zostały grudki, a następnie całość wlać do garnka z mięsem (najlepiej przez drobne sitko). Wymieszać. Zagotować.
Podawać ciepłe.
Smacznego!

36 komentarzy:

  1. Dla czytającego ten post są tu same interesujące rzeczy:)
    A i danie palce lizac:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Parę rzeczy o Tobie wiedziałam, na przykład to o szachach:))

    Pyszne jedzonko,mniam:))
    Pozdrowienia Małgosiu:)

    OdpowiedzUsuń
  3. A myślałam, że jestem jedyną osobą na świecie, która mając lat 30-kilka nie miała nigdy tipsów :)
    A Boeuf Strogonow rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  4. Małgosiu, dam się wciągnąć:)
    Fajnie jest się dowiedzieć o Tobie rzeczy "zza kulis":) Tipsy i solarium, to tez nie moja bajka:)
    Stroganowa bym spałaszowała aż by mi się uszy trzęsły:) Pycha!
    Pozdrawiam Małgosiu!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tipsy są chyba dobre do skrobania młodych ziemniaków :PPP

    Ha, a ja na solarce NIGDY nie byłam! I się tym szczycę, hihi.

    Małgoś, cudne zdjęcia, choć przecież potrawa nie jakaś reprezentatywna... Podziwiam i zazdroszczę, patrząc na moje niedoświetlone, mizerne zdjęcia. Wcale się nie kryguję.

    PS obejrzałam filmik Nikona i powiem Ci, ze mnie wzruszył! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne tajemnice nam tu zdradzasz, u mnie też dzisiaj rosyjskie smaki, coś w tym jest...

    OdpowiedzUsuń
  7. Jakby na to nie patrzeć, to takie zabawy to naprawdę fajna sprawa. Można się wiele dowiedzieć na temat osób, które odwiedza się często, choćby wirtualnie, a niewiele wie się na ich temat. Fajnie wiedzieć, że grałaś w szachy. Ja jakoś nigdy nie potrafiłam się ani skupić, ani logicznie pomyśleć. Nie moja działka. ;)

    A strogonow lubię, swego czasu przygotowywała go pewna moja Ciocia i pamiętam, że smakował wybornie.

    Pozdrawiam Cię!

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. no proszę ile ciekawych rzeczy można się dowiedzieć:)))
    strogonow wygląda niezwykle apetycznie:)))

    OdpowiedzUsuń
  10. O! a moja najukochańsza z Mam ;) zrobiła mi kilka słoiczków tego tu cuda na studia :))
    Małgoś nigdy w życiu bym nie powiedziała, że masz 37 (a za chwilę 38) lat!
    tipsy, solarium to też nie moja bajka.. brrr!

    OdpowiedzUsuń
  11. hehehe ja tez nigdy nie nosilam tipsow, sztucznych rzes (Jarek chyba tez nie!!! ) =)

    Ale strogonow to jedno z tych dan, ktore moglabym jesc kazdego dnia...

    Absolutnie zamieniam wszystkie zabiegi upiekszajace na miche Twojego Strogonova!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  12. jejku Malgos ten strogonow jest taki bosssski! mimo to 7 tajemnic na Twoj temat troche go przycmily! ;-) p.s. tez mialam kiedys marchewke na glowie ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ciekawe rzeczy nam ujawniłaś. Ja również ufarbowałam się sama na blond (z czarnych). Dodam tylko że pomimo pięciokrotnego!!! nakładania rozjaśniacza nie udało mi się ominąć płomiennej marchewki (poza przedziałkiem który był niemal biały). Po tym wszystkim fryzjer, który ratował mi włosy nie mógł wyjść z podziwu, że jeszcze nie odpadły. Co do strogonowa ostatnio trzymałam się przepisów nakazujących jedynie smażenie mięsa. Przez co często lądowały w śmieciach gdyż wołowina była zupełnie nie do pogryzienia. Dobrze, że przeczytałam Twój przepis, teraz będę mądrzejsza. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  15. wielkie dzięki za te ciekawe informacje na Twój temat :)

    OdpowiedzUsuń
  16. he, he, he podobało mi sie to z tipsami :D no i gubieniem rzeczy ;)
    Strogonow wygląda przepysznie! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  17. Jak miło wiedzieć, że takie same błędy jak ja, popełniła też inna kobitka. Ja osobiście tylko raz chciałam poprawić sobie kolor włosów w domowej łazience. Też wyszły pomarańczowo-marchewkowe. Najgorsze w tym był czas, kiedy to się zdarzyło ( na 2 dni przed chrztem córki). Był pęd do fryzjera z kapturem na głowie ( sierpień, upał 30 stopni, słońce).

    Strogonow, jak gulasz zawsze jest fajną potrawą

    OdpowiedzUsuń
  18. W szachy to nawet chcialabym sie nauczyc grac, tylko nie ma mnie kto przeszkolic. A z szafa mamy podobnie, ale czyz to nie jest dla nas, bab, typowe?
    Jedzonko pyszne i swietnie sfotografowane.

    OdpowiedzUsuń
  19. Dzięki Małgosiu...:) i pierwszy raz bardzo się cieszę że mieszkam tak daleko od Bałtytku :D Nieprędko się tam wybiorę...
    Wzorem poprzedzających mnie komentarzy, przyznam się że też nigdy nie miałem tipsów.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Boeuf Strogonow - koszmar wszystkich wesel. Takie mam skojarzenia, niestety ;) Muszę ugotować Twoją wersję dzięki temu będę miała lepszą opinię na temat tego dania.
    P.S. Też bym nie chciała niczego gubić, a tylko się do czegoś przyzwyczaję, coś polubię i już tego nie mam. Mój największy wyczyn to ulubione Levisy zgubione na jednej z wycieczek po Europie :(

    OdpowiedzUsuń
  21. :) I ja tipsów nie noszę. Nie lubię sztuczności. W solarium byłam raz ale miałam wrażenie, że jestem kurczakiem na rożnie. Wyszłam i nie wróciłam. Lubię za to makijaż :)

    A na obiad chętnie się wproszę :)

    OdpowiedzUsuń
  22. No i ja wszystkiego nie wiedziałam a zaglądam tu często. ; d

    OdpowiedzUsuń
  23. bardzo miło Cię bliżej poznać Małgosiu :)

    ps. ja dzisiaj zgubiłam rękawiczkę :)

    OdpowiedzUsuń
  24. totalnie zgadzam się z 4. i 6., ale 5. to dla mnie czarna magia!

    OdpowiedzUsuń
  25. Małgoś nie dość, że mamy te same upodobania kulinarne, to:
    - nigdy nie miałam i mieć nie będę tipsów
    - w solarium ma noga nigdy nie stanęła
    - umalowana byłam raz w życiu - na moim własnym ślubie, tfu dwa razy... również na ślubie przyjaciela. Makijaż wykonały specjalistki, bo dla mnie maźniecie rzęs tuszem jest już wielkim osiągnięciem :)
    - nigdy nie pragnęłam być blondynką ;)

    A o szachy Cię nie podejrzewam ;) Poważnie ;)
    Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Malgos, fajnei czytac o takich tajemnicach :) Prosze i przed mna Zaba napisala, ze ma podobnia i ja podpisze sie pod nia, 3 pierwsze sie zgadzaja jak nic, tylko tyle ze jestem blondynka :D

    A to gubienie - niezle, wiesz ja tez niczego (prawie) nie gubie, za to boje sie, ze bym mogla zgubcic :)

    Buziak Malgos :*

    OdpowiedzUsuń
  27. www.blogczekolady.blogspot.com16 lutego 2011 18:18

    Przepiękny blog !!! Miód i balsam na serce każdego miłośnika kuchni :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Nawet nie wiecie jak dobrze wiedzieć, że nie ja jedna niechcący miałam marchewkową głowę. :D

    Dziękuję za wszystkie odwiedziny! :)

    OdpowiedzUsuń
  29. a ja przeciwnie: gubie czesto i duzo..a tak bym nie chciala!! :)

    ps. strogonow..pyszniutko wyglada:)

    OdpowiedzUsuń
  30. o tak, flaczki i golonka, lubiłam i lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Moja przygoda fryzjerska byla nieco inna - pierwsza trwala, by wygladac jak pani na pewnym zdjeciu (miala przesliczne loki); ja niestety jak sie okazalo upodobnilam sie do... pudla :D Czekanie az to wszystko odrosnie bylo jednym z najgorszych okresow mojego zycia ;))

    A co do sera i flaczkow to u mnie bylo zupelnie odwrotnie ;))

    Pozdrawiam! Rowiesniczko ;))

    OdpowiedzUsuń
  32. Piękne zdjęcia - super blog.
    Pytanko mam do przepisu - w strogonowie nie jestem przekonana do ogórków kiszonych, nie dominują zbytnio, nie jest przez to kwaśny?
    PS. Tipsów też nigdy nie miałam, makijażu nie robię, a z solarium korzystałam wyłącznie na polecenie alergologa (podobno dobrze robi przy atopowym zapaleniu skóry)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alpio, nie, nie dominują. Powiedziałabym raczej, że dodają "smaczku". Ale jeśli się mimo wszystko obawiasz, to dowolnie zmniejsz ich ilość.
      Pozdrawiam! I życzę smacznego! :)

      Usuń
  33. Dzięki za szybką odpowiedź - muszę w takim razie spróbować :-)

    OdpowiedzUsuń
  34. Oh, zjadlabym sobie takiego strogonowa. Moja mama często robi. Pyszka.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)