Strony
▼
czwartek, 17 lutego 2011
Zimny deser w mroźny dzień
Spoglądam z niepokojem przez szybę okna w wieczorne niebo. Chodniki pokryły się białym puchem. Znowu.
Nie tego oczekiwałam. Choć taki stan rzeczy nie powinien przecież dziwić w środku zimy.
Dzisiaj i wczoraj, i przedwczoraj... wracając z pracy, rozcierałam piekące od mrozu policzki. Dłonie ukryte w (podobno) ciepłych rękawiczkach – piekły niemiłosiernie. Nie tak miało być.
Aura znów sobie zakpiła, rzucając zapowiedź wiosennej bryzy, a zaraz potem brutalnie się wycofując.
Okryłam się kocem i marzę... O uliczkach skąpanych w słońcu, o tryskającej fontannie, o pąkach na drzewach, o lekkiej sukience, o złoto – brązowym rowerze z koszykiem na przodzie...
Z tych marzeń przesłodziłam herbatę. Owocową.
Wolałabym kawałek ciepłej szarlotki. Zamiast niej jest zimna panna cotta. Cytrusowa.
Mam nadzieję, że u Was cieplej. Zwłaszcza w kuchni. Bo w ciepłej kuchni łatwiej rodzą się smaczne idee. :)
A ja liczę na Wasze pomysły. :) Pamiętacie?
Konkurs fotograficzno – kulinarny trwa, a nagrody w postaci książek „Każdy może gotować” czekają na zwycięzców. One bardzo chcą znaleźć nowych właścicieli, tym bardziej, że kryją w sobie autograf Jamie Olivier'a . :)
O zasadach konkursu przeczytacie tutaj (klik).
Przypominam tylko, że termin nadsyłania zdjęć mija 5 marca równo o północy.
Serdecznie namawiam na wspólną zabawę! :)
Panna cotta z mandarynkami
(6 niewielkich porcji)
500ml śmietanki (u mnie 36%)
skórka z 1 cytryny
3 łyżki cukru pudru
4 listki żelatyny
1 łyżka wrzątku
2 łyżki cointreau
Listki żelatyny namoczyć w zimnej wodzie.
Śmietankę wlać do garnuszka, dodać drobno utartą skórkę z cytryny, cukier puder i postawić na niezbyt dużym ogniu. Doprowadzić do wrzenia i od razu zdjąć z ognia.
Namoczoną żelatynę dobrze odcisnąć z wody. Zalać 1 łyżką wrzątku i energicznie mieszając – rozpuścić. Dodać cointreau. Wlać całość do śmietany i wymieszać. Ostudzić. Rozlać do naczynek. Wstawić do lodówki do całkowitego zastygnięcia.
Oraz:
kilka sztuk świeżych mandarynek „wyfiletowanych” z wewnętrznych skórek (ewentualnie mandarynki ze słodkiej zalewy dostępne w sklepach)
sok z 1 cytryny
sok z 1 pomarańczy
2 listki żelatyny
Listki żelatyny namoczyć w zimnej wodzie.
Do garnuszka wycisnąć sok z cytryny z sokiem z sokiem z pomarańczy. Zagotować.
Żelatynę odcisnąć z wody, wrzucić do gorącego soku – wymieszać. Ostudzić.
Na zastygniętą masę śmietanową ułożyć po kilka kawałków przygotowanych mandarynek. Zalać sokiem z cytrusów. Schłodzić w lodówce.
Aby deser nie ”łapał” zapachów z lodówki – każde naczynko z panna cottą przykryć szczelnie przezroczystą folią spożywczą.
Smacznego!
wygląda przeapetycznie! smakuje na pewno świetnie... śliczne zdjęcia, gratuluję świetnego bloga :-)
OdpowiedzUsuńDawno nie jadłam panna cotty. Ponad rok już. A przecież bardzo mi zasmakowała. Z dodatkiem mandarynek musi doskonale smakować.
OdpowiedzUsuńI wiesz co, Gosiu? Ja też jestem obrażona na Pogodę, która tak wodzi nas za nosy. Czekam na słońce. Na sukienki. Na balerinki...
Pozdrawiam Cię! :)
Małgosiu, no właśnie, zima co roku płata nam takie figle. Kilka cieplejszych dni, a później znowu dokłada nam śnieg i mróz. Taka złośliwa bestia ;)
OdpowiedzUsuńAle taka panna cotta z mandarynkami z pewnością pomaga przetrwać ten trudny czas do wiosny:)
Małgosiu, a Ty mnie znowu Panną Cottą kusisz, której oczywiście jeszcze nie zdołałam do tej pory zrobić:))
OdpowiedzUsuńA mi się od patrzenia na tę panna cottę zrobiło cieplej.
OdpowiedzUsuńBalerinki... Oliwkaaa, w myślach mi czytasz :)
OdpowiedzUsuńBardzo wiosenny deser, słoneczny i cytrusowy. Trochę energii. Dziękuję, chętnie posmakuję :)
Cudne zdjęcia! Twoja wersja panna cotta wygląda wyjątkowo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńJaka słoneczna ta panna cotta! Czy Ty jesteś pewna, że nie jesteś w jakiś tropikach, bo wygląda z tych zdjęć do mnie słońce :)
OdpowiedzUsuńCiepełka Magłosiu :*
Piękne, delikatne zdjęcia! Takie jak panna cotta :) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńpyszności! jaka piękna i słoneczna!! :)
OdpowiedzUsuńtaki dziewczęcy ten deser :D
OdpowiedzUsuńCudownie pyszny ten deserek!
OdpowiedzUsuńbardzo pyszny deserek, wyglada cudownie:)
OdpowiedzUsuńWiesz Małgos, mam takie same odczucia względem zimy. Dziś do pracy szłam taka zrezygnowana brodząc w śniegu... znowu.
OdpowiedzUsuńTwoja panna cotta jest taka słoneczna, że osłodzi chyba kazdy dzień:)
Pozdrawiam ciepło:)
Małgosiu... po pierwszych przeczytanych zdaniach powędrowałam po koc, bo poczułam, że marznę.
OdpowiedzUsuńA potem popatrzyłam na zdjęcia... i zamarzyłam o lecie i o wszystkich jego zaletach. O tym wszystkim, o czym napisałaś. I o takim deserze na słonecznym tarasie...
Byle do wiosny!
ps Wrocław też śniegiem od dzisiaj okryty... jeśli to Cię jakoś pocieszy :)
Mmmmm, przepyszne! A pomysł, zeby dodać Cointreau - wyśmienity!
OdpowiedzUsuńTakiego deserku trzeba mi i o! uwielbiam pannę, nie łączyłam jej jeszcze z cytrusami, czas to zmienić bo na zdjęciach prezentuje się niebiańsko. Cudne fotki Małgoś!
OdpowiedzUsuńa o pogodzie się nie wypowiem.. szkoda słów ;)
Gosia, pogody zimowej mam tak samo dość jak Ty, dość odśnieżania!!!
OdpowiedzUsuńA w kuchni cieplutko, właśnie z piekarnika wyjęłam drożdżowe rogaliki z konfiturą różaną.
Panna też dobra, bo w kocu gorąco jak latem na plaży.
z mandarynkami jest cudnie zimowa! taka wersja zapowiada się rzeczywiście bardzo smacznie i nie zamulająco :)
OdpowiedzUsuńPewnie dobre ;) Lubie mandarynki.
OdpowiedzUsuń