Strony
▼
niedziela, 20 listopada 2011
Karczochy w muszlach
Wpadły mi w ręce karczochy. Trzeba dodać, że pierwszy raz w formie „świeżej”. Co prawda określenie „świeży” w tym przypadku wydaje się być bardzo nie na miejscu. Zmęczenie ich dochodziło chyba do granic możliwości (co widać na zdjęciach). Ale to pierwszy raz, gdy ot tak, po prostu dostępne były w sprzedaży. Kupiłam, nie mając pojęcia czy w ogóle będą jadalne. Wspomnienie jednak smaku rozpływających się w ustach karczochów – wzięło górę.
Rozprawiłam się z nimi, choć nie wiem, czy to one nie rozprawiły się bardziej ze mną. :D Obieranie ich było dość koszmarne, a palce u rąk zabarwiły się na mało atrakcyjny kolor (do zapamiętania: rękawiczki kuchenne niezbędne!).
Przy tych konkretnych okazach nie było mowy o wykorzystaniu miąższu zawartego w płatkach. Zadowoliłam się sercami, które nota bene najbardziej mi smakowały, gdy miałam okazję zajadać się we Włoszech.
Liczę na to, że będzie jeszcze okazja przygotować je w całości. Tymczasem moje bidule skończyły swój żywot w farszu, którym nadziałam makaronowe muszle.
I też było smacznie, choć karczochy ewidentnie pierwszych skrzypiec tu nie zagrały. :D
Zapiekane conchiglioni, nadziewane mięsem mielonym i sercami karczochów
(proporcje na 25 muszli)
3 serca karczochów
cytryna
500g mięsa mielonego (u mnie indycze)
1 łyżka oliwy do smażenia
1 łyżeczka świeżo utartych ziarenek kolendry
1 b. duży ząbek czosnku - utarty
sól, pieprz - do smaku
1 lub 2 kulki mozzarelli
Sos:
1 puszka (400g) pulpy pomidorowej (używam Mutti – jest pyszna!)
ok. 1 łyżeczka octu balsamicznego
2-3 łyżeczki oliwy
1 ząbek czosnku – utarty
szczypta suszonego tymianku
sól, pieprz do smaku
Wszystkie składniki sosu pomidorowego wymieszać w naczyniu i pozostawić do „przegryzienia”.
Sprawić karczochy, wycinając z nich serca. Skropić cytryną lub zanurzyć w roztworze wody i soku cytrynowego, aby karczochy nie ściemniały. Zagotować lekko osoloną wodę z sokiem z cytryny. Obgotować serca karczochów (wystarczy, że będą al dente).
Wyjąć z wody, ostudzić, a następnie pokroić w niedużą kostkę.
Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić mielone mięso, lekko przesmażyć. Doprawić utartą kolendrą, a następnie dodać czosnek. Smażyć, mieszając, aż mięso się zetnie. Wlać połowę przygotowanego sosu pomidorowego, dodać pokrojone serca karczochów i jeszcze dusić na niewielkim ogniu kilka minut, aż mięso wyraźnie zmięknie. W razie potrzeby doprawić do smaku solą i pieprzem. Farsz zdjąć z ognia i lekko przestudzić.
W międzyczasie w dużej ilości osolonej wody ugotować al dente muszle makaronowe (conchiglioni). Odcedzić z wody i opryskać oliwą, aby się do siebie nie sklejały. Poczekać aż odparują.
Rozgrzać piekarnik do temp. 180st.C. Przygotować 4 mniejsze naczynka, lub jedną dużą żaroodporną formę. Na dnie naczyń rozprowadzić połowę pozostałego sosu pomidorowego.
Muszle nadziewać farszem i układać w naczyniach. Z wierzchu posmarować resztą sosu. Rozkładać porwane kawałki mozzarelli.
Zapiekać w piekarniku ok. 20min. Podawać gorące.
Smacznego!
Ale skąd wziąć karczochy?!
OdpowiedzUsuńTwoje obiady są zawsze tak kuszące, że ach!
OdpowiedzUsuńciekawa jestem smaku karczochów, bardzo..
A ja mam dziś randkę, pt. wspólne gotowanie :)) ciekawe czy Pan Magik wyczaruje karczochy?
OdpowiedzUsuńKarczochy widziałam w Carrefourze,ale tez były dość zmęczone ;).
OdpowiedzUsuńNie kupowałam zatem.
Twoje danie bardzo mi się Małgosiu podoba, mniam:)
Pozdrówki ślę:)
Przez chwilę się pośmiałam, jak wyobraziłam sobie takie zmęczonego karczocha :)
OdpowiedzUsuńZważywszy, że nigdy nie jadłam karczochów, pewnie taki obiad byłyby najbezpieczniejszy do zapoznania się z nimi.
no właśnie - u mnie problem z karczochami jest taki,że nie umiem ich nigdzie znaleźć. Twoje zdjęcia wyglądają nieprzyzwoicie smacznie !:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie z Asiejką. Żałuję strasznie, że mieszkasz tak daleko i nie można do Ciebie czasem na obiad wpaść .
OdpowiedzUsuńPyszne to danie musi być:) Bardzo mi sie podoba i chętnie bym skosztowała:) Jak dorwę kiedyś karczocha , to będę o nim pamiętała:)
OdpowiedzUsuńWspaniałości dziś u Ciebie! Zjadłabym wszystko, do ostatniego kawałka makaronu. I karczocha. Skąd je wziąć??
OdpowiedzUsuńZmeczone karczochy mowisz Malgosia, no i takie jakies smutne ;) ale wpadly w Twe rece, mysle ze sie na koniec rozweselily :)) :*
OdpowiedzUsuńKarczochy może i były trochę zmęczone (zapewne podróżą), ale miały dobre serca... :)
OdpowiedzUsuńPiękne jak zawsze! Mówiłem to już kiedyś?
:)))
Gosia musiały być pyszne, nie mogę sobie przypomnieć, bym świadomie kiedyś jadła karczochy. Ciekawa jestem ich smaku.
OdpowiedzUsuńMałgosiu.
OdpowiedzUsuńMuszle wyglądają mega apetycznie!
Z karczochami jeszcze się nie znamy, ale przy najbliższej okazji trzeba będzie nadrobić tę zaległość :-)
Pozdrawiam ciepło.
unamujer
p.s.
Każdorazowo przy próbie zostawienia komentarza z opcją OpenId, pojawia się Błąd identyfikatora OpenID. Czy ktoś wie co może być przyczyną?
Małgoś, też gdzieś widziałąm karczochy, ale się ich boję! Tego obierania zwłaszcza...
OdpowiedzUsuńJa także boję się tego obierania i dlatego zawsze zadowalam się tymi "słoiczkowymi", w oleju. Boleję nad tym, bo podejrzewam, że dużo tracę :( Ile czasu trzeba liczyć na sprawienie karczochów w takiej ilości, jaką podajesz powyżej? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie po wyróżnienie, jeśli masz ochotę puść zabawę dalej. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńCzy możesz powiedzieć, gdzie kupilaś karczochy?
OdpowiedzUsuńjest cudownie, piekne zdjecia !! Czesto tu zaglądamy i dodajemy do odwiedzanych żeby zawsze być na bierząco ;)) Zapraszamy do siebie
OdpowiedzUsuńPo pierwsze bardzo dziękuję za wyróżnienia! :)
OdpowiedzUsuńPo drugie, karczochy kupiłam w zwykłym sklepie osiedlowym (żadna sieciówka). Jednak, jak pisałam na blogu, to pierwszy raz gdy spotkałam je w sprzedaży. Od tamtego razu już się więcej nie pojawiły.
Natomiast, jak wspominały powyżej inne blogerki - podobno karczochy pojawiały się np. w hipermarketach. Ja się w nich raczej nie zaopatruję, więc siłą rzeczą, nie wiem czy i w których można je kupić w formie świeżej.
Po trzecie, dziękuję za wszystkie pozostawione komentarze! :) Pozdrawiam!
Jestem na tak! To danie to coś w sam raz dla mnie! :)
OdpowiedzUsuń