Strony
▼
niedziela, 6 listopada 2011
Listopadowe chwile
Kulinarnie miniony tydzień był zupełnie do niczego. Nie licząc dwóch razy, gdy zamiast ciepłego obiadu – zjedliśmy pyszne sałaty na bazie rukoli z ulubionymi dodatkami (kawałki kurczaka, oliwki, feta, pomidorki i czosnkowe grzanki na dokładkę). Pozostałe dni polegały na wyjadaniu różności pozostałych z dni wcześniejszych, tudzież nalot na mamę i jej pierogi, lub szybki posiłek na mieście.
Czuję, że powoli ogarnia mnie jesień. Jesień w mojej głowie, bo ta za oknem po prostu nadeszła, jak co roku.
Już nie tak chętnie wchodzę do kuchni. Już z mniejszą radością łączę składniki. Zbyt szybko zapadający zmrok zabiera mi radość życia.
Listopad...
Senny listopad.
Listopad zawsze nastraja mnie przygnębiająco. To jedyny miesiąc w roku, gdy chciałabym po prostu zwinąć się w kłębek i przespać. Albo przeczytać.
Czytam na setki. Czytam w każdej wolnej chwili. Czytam w drodze do pracy, czytam w drodze powrotnej. Gdyby jeszcze dało czytać się przez sen...
A między jedną książką, a drugą - chwytam garściami tych kilka krótkich chwil, gdy promienie słońca przedzierają się przez chmury. Razem z Majeczką idziemy na spacer po naszych stałych, przydomowych trasach. Nowy hełm na Ratuszu Głównym przyciąga wzrok, choć nie skrzy się już tak mocno.
Niezagarnięte liście szurają nam pod nogami. Na ulicach jeszcze ich sporo, ale drzewa prezentują się już coraz smutniej. Omijam kałuże. Maja wprost przeciwnie, żadnej nie przepuści. Nawet ta wielkości naparstka musi zostać zaliczona.
W domu ciepła herbata. I przegryzka przygotowana na szybko.
Zaskoczyłam samą siebie. Na świeżutką, chrupiącą bagietkę położyłam kawałki upieczonej dyni. Rukola, pomidorki i trochę dressingu jak do sałaty.
Dziwna kanapka, prawda? :) Ale listopad też jest dziwny. Inny.
A czy Wy lubicie listopad i jego specyficzną aurę?
Na koniec jeszcze słowo skierowane do znawców lub wielbicieli dobrych win.
Redakcja „Czasu Wina” zaprasza serdecznie na uroczystą Galę powiązaną z wyborem „Człowieka Roku”. To wyróżnienie, którym redakcja magazynu honoruje dokonania wyjątkowych osobowości świata winiarskiego.
Gala odbędzie się 17 listopada (początek o godz. 19), w podkrakowskim Dworze Sieraków. Będzie można spotkać tegorocznych nagrodzonych, nie zabraknie dobrego jedzenia i najlepszych win.
Wszelkie szczegóły (klik) znajdziecie na stronie internetowej magazynu "Czas wina".
Co za pysznosci! Taką bagietkę to bym chętnie zjadła, ciekawa kanapka. :) Bardzo.
OdpowiedzUsuńI piękne zdjęcia Małgosiu.
Gdańsk piękny,jak zawsze.
Ja nie lubię listopada, mało czasu, szybko ciemno, nie moge sie przyzwyczaić, ale dziś było tak pięknie.
Pozdrowienia ciepłe :)
Ale pięknie Gdańsk wygląda u Ciebie, Małgos! :)
OdpowiedzUsuńo :) zobaczyłam znajomy kubek i czuję się u Ciebie jeszcze bardziej u siebie :)
OdpowiedzUsuńa listopada nie cierpię - chociaż zdarzały mi się piękne - jest ciemno, zimno i ponuro. Trzeba jakoś przetrwać :)
Listopad - uwielbiam! Ten jest nietypowy, słoneczny i pełen liści na drzewach, ale ja lubię listopad we wszystkich odsłonach. Za to marzec - mógłby nie istnieć!
OdpowiedzUsuńOj Małgosiu rozumiem Cię! Ja też mogłabym spać i spać...i czytać. Chętnie wziełabym urlop i przespała minimum dwa dni :)
OdpowiedzUsuńNieee, to nie jest dziwna kanapka! To jest moja bardzo czesta 'lunchowa' kanapka, tylko ze pieczywo inne (i u mnie oczywiscie z dodatkiem sera ;)).
OdpowiedzUsuńU nas w tym tygodniu (od czwartku wlasciwie) pogoda nieco mniej sloneczna, ale i tak nie narzekam; takiego lisopada nie chce mi sie nawet przesypiac ;)
Pozdrawiam!
I milego tygodnia zycze :)
Pamiętam jak rok temu (a może dwa?) narzekałaś na listopad. Mi jakoś w tym roku się nawet podoba. To chyba ze względu na pogodę.
OdpowiedzUsuńA kanapka? Wspaniała i nic a nic nie jest dziwna.
Cudowne fotki! Takie kolorowe i optymistyczne: )Chętnie zwiedziłabym sobie Gdańsk z taka bagietką w dłoni:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńListopad styczeń i luty - nie cierpię ich tak samo jednakowo mocno.
OdpowiedzUsuńBrrrr
W takich momentach chciałabym być Lolą zwiniętą w kłębek i śpiącą obecnie w walizce ;)
I Gdańsk..
Na chwilę obecną chciałabym tam mieszkac :)
Wyjątkowo kolorowa ta jesień, nie ma mowy o melancholii ;-P
OdpowiedzUsuńGosia, nie mogę przyzwyczaić się do Gdańska bez Neptuna. Jakoś ten obrazek wyszedł świetnie to puste miejsce po odnawianej figurze aż bije w oczy. Mi też nie chce się nawet wyjść do ogrodu i przygotować go do zimy i otem do wiosny. Nigdy nie miałam ztym problemu. A Maję rozumiem dokładnie, moje też kałużom nigdy nie odpuściły, choć nie zawsze miały wesołe kalosze na nogach.
OdpowiedzUsuńListopad w tym roku wyjątkowo piękny, czasem wolę taką piękną kolorową jesień niż brzydkie, szare, mokre przedwiośnie.
OdpowiedzUsuńapetyczna bagietka, piękna pełna słońca jesien, cóż chciec wiecej.
OdpowiedzUsuńGłowa do góry!
OdpowiedzUsuńNa Twoich zdjęciach listopad wygląda pięknie :)
Kanapka na 5+
OdpowiedzUsuńczy ja dobrze widzę? Neptun zniknął? ;)
OdpowiedzUsuńPzdr :)
Majanko, no właśnie! Zatem oby do świąt grudniowych! Potem dzień już z każdym dniem będzie się wydłużał. :)
OdpowiedzUsuńAniu, w słoneczny dzień pięknie, ale jak niebo zasnute, to aż żal patrzeć... :)
Inaise, w takim razie serdecznie zapraszam. :)
An-no, pojadę czarnowidztwem: już niedługo te słońce i liście. :D
Ja tam zdecydowanie wolę nielubiany przez Ciebie marzec. Nawet jeśli mokry i zimny, to i tak zapowiada rychłą wiosnę. A listopad... ech... nic miłego... ;-)
Pauli, i ja podobnie. Ale na urlop trzeba zasłużyć. :D
Bea, a jaki ser łączysz z dynią?
Kabamaiga, ja to chyba narzekam na listopad co roku. :D No nie lubię go i już! Ma coś w sobie takiego...
Atinko, przyjeżdżaj zatem do Trójmiasta. :) Zdaje się, że pewne dwie Muszkieterki byłby zachwycone. :D Ja do wspólnej kawy też bym się chętnie dołączyła. :)
Pola... :) W Gdańsku dużo miejsca. :D
Aurora, chciałabym i ja mieć takie podejście. :)
Anno-apsik, łyso nie? :D Ja też nie mogę się przyzwyczaić, a w końcu każdego dnia tędy przechodzę i wydawałoby się, że miałam czas, żeby się "opatrzeć" z nowym widokiem.
Bernadetto, światła popołudniowego. :) To jest to czego mnie o tej porze roku brakuje. Wychodzę z pracy i zaraz wkrótce zapad zmrok. Trudno podziwiać choćby najpiękniejszą jesień po ciemku. :( Właśnie dlatego nie lubię listopada. I chyba nigdy nie polubię.
Konwalie w kuchni, dziękuję. :) A sobie mówię: oby do wiosny! :)
Marto, aż tak wysoko? :D Dziękuję. :D
No cóż, nie da się ukryć - Neptun zniknął. :D Na czas jakiś. Ale powróci. :)
ale czadowe kalosze!
OdpowiedzUsuńwpadłam pojeść trochę monitor i zostawić Ci Gosiu link:
OdpowiedzUsuńhttp://www.example.pl/obrazki-smakiem-malowne-14597.htm?ref=nf
jak Pani, znajduje czas na gotowanie, czytanie, zajmowanie się domem i w tym wszystkim spełnianie swoich pasji. jestem pełna uznania
OdpowiedzUsuń