Trudno powiedzieć, abym tym deserem wchodziła w Nowy Rok „na
chudo, zdrowo i dietetycznie”. Ale wiecie jak to jest... czasem
człowiek musi – inaczej się udusi... ;-) Zwykle gdy nachodzi mnie
ochota – to wpierw sama sobie obrzydzam: eee, tłusty ten
mascarpone jak diabli... Jak nie pomoże, to: echhh, za dużo zachodu
i tyle garów potem do mycia... Ale nie oszukujmy się, tiramisu to
ten z deserów, którego po prostu ciężko sobie odmówić. Więc
może niezbyt często, ale czasem ulegam. :)
Tym razem przygotowałam niezbyt ortodoksyjną wersję (Włosi pewnie
by mnie wyśmiali?) i pasując się w czas zimowy – podkręciłam
cytrusowo. Wcale nie dużo, trochę świeżej skórki z pomarańczy i
cointreau zamiast amaretto czy marsali.
Podobna , pomarańczowa wersja wpadła mi w oko, gdy jakiś czas temu
przeglądałam swój ostatni nabytek książkowy Jamie Oliver'a
„Kulinarne wyprawy Jamiego”. Ale Jamie, jak na mój gust, za
bardzo rozbudował smaki, zalewając biszkopty dużą ilością
rozpuszczonej czekolady. Nie skorzystałam z tej wersji...
A przy okazji, chciałam się pochwalić swoim nie tak znów nowym
nabytkiem, który kilka dobrych tygodni czekał na premierę
zdjęciową... Jak tiramisu – to niezbędna jest kawa. A jak kawa –
to cudny tygielek do jej parzenia.... Piękny, prawda? :)
Tiramisu
pomarańczowe
ok. 6-7 porcji (np. 6x szklaneczki 200ml)
500g mascarpone
4 jaja
5 łyżek cukru
skórka z 1 dużej pomarańczy
2 łyżki cointreau
mała szczypta soli
ok. 150-200 ml espresso (dość mocno osłodzonego)
ok. 150-200g biszkoptów savoiardi
20-30 g gorzkiej czekolady (80%)
ew. dodatkowa skórka z pomarańczy do ozdoby
Przygotować mocne, słodkie espresso – ostudzić.
Jajka umyć w ciepłej wodzie.* Oddzielić białka od żółtek.
Żółtka jajek wraz z cukrem ubić na parze (stawiając miskę na
garnku z gotującą się wodą; dno miseczki nie powinno dotykać
wody). Ubijać bez przerwy do momentu, aż masa żółtkowa powoli
zacznie gęstnieć i „rosnąć” (ok. 3-4 min.). (Uwaga! Należy
bardzo pilnować stan masy, inaczej żółtka się zetną!) Zdjąć z
ognia i przestudzić.
Do większej miski przełożyć serek mascarpone, ostudzoną masę
jajeczną, drobno utartą skórkę pomarańczową, oraz cointreau –
dokładnie wymieszać.
Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę. Dodać do masy
serowej i delikatnie (ręcznie, np. silikonową szpatułka) –
wmieszać pianę do masy.
Przygotować indywidualne naczynka lub jedną większą foremkę.
Biszkopty docinać do wielkości naczynek, następnie po jednym
zamaczać (energicznie i bardzo krótko) w kawie, i układać
pojedynczą warstwą na spód naczynek. Na biszkopty wyłożyć
połowę kremu. Następnie powtarzać czynności układania kolejnych
warstw biszkoptów i kremu (u mnie po 2 warstwy).
Gotowe desery szczelnie okryć folią spożywczą i wstawić do
lodówki na min. 2-3 godz. (a najlepiej chłodzić przez całą noc).
Przed podaniem udekorować grubo startą gorzką czekoladą i ew.
dodatkowo utartą skórką pomarańczową.
Smacznego!
* Nie jest to konieczny zabieg, ale ze względu na użycie surowych
jaj - dodatkowo po umyciu skorupek - poddaję jajka bardzo krótkiej
obróbce cieplnej – na kilka sekund (ok. 3s) wkładam je do
wrzątku.
Tiramisu wygląda świetnie, a tygielek jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńPauli, zamieńmy się: tygielek za gałkownicę. :D
Usuńjeśli zrezygnuje z alko to też będzie takie pyszne?
OdpowiedzUsuńBędzie. :)
Usuńnio to w takim razie należy do mnie:)
UsuńUwielbiam tiramisu, Twój przepis jest bardzo kuszący :-) Ja również zawsze parzę jajka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
Foty cudowne! Pyszności!!!
OdpowiedzUsuńwczoraj mamie robiłam na urodziny ale bez pomaranczy.. a moja naaajulubieńsza wersja, to wresja letnia z malinkami na wierzchu :)
OdpowiedzUsuńMniam, cytrusowe tiramisu :P
OdpowiedzUsuńAch te kolory... Ach te kolory...
OdpowiedzUsuńNo nic się nie poradzi. Człowiek musi inaczej się udusi. A tiramisu jest na to bezbłędne. Poprawi humor od razu.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje zdjęcia i tiramisu też. Tygielek wymiata :)
OdpowiedzUsuńTiramisu należy do naszych deserów wyjątków, tzn jest bardzo mile widziane... ;)
OdpowiedzUsuńMoże po muffinach...
Małgosiu, nie tylko tygielek fajowy... całokształt! :)
Wygląda bardzo apetycznie.Zdjęcia rewelacyjne:)
OdpowiedzUsuńtego mi było trzeba! takiej biało-pomarańczowo- czekoladowej rozkoszy :)
OdpowiedzUsuńCzekałam Małgoś na tą wersję, odkąd mi napisałaś, że się do niej przymierzasz i się doczekałam :) I warto było czekać, by nacieszyć oczy i wyobraźnie. Włochami się nie przejmuj, na liście wyklętych póki co będę wyżej z wersją z nutella... ;)Nie dalej jak wczoraj prosiłam męża,żeby Cointreau do innych planowanych deserów co prawda, ale Twój wpis przyspieszy sprawę...Tygielek już na pierwszym zdjęciu rzucił mi się w oczy i pomyślałam, jaki fajny retro termos :D
OdpowiedzUsuńCzasem trzeba sobie pozwolić na małe co nieco, a te akurat jest bardzo kuszące :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu a czy musi być dietetycznie? Jak dla mnie niekoniecznie.
OdpowiedzUsuńCoś pięknego!;)a jakie to musi być pyszne! Niebo w gębie!
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam tiramisu i raczej nie mam z tego powodu wyrzutów sumienia. I kocham eksperymentować ze smakami, bo przecież to jest właśnie istota gotowania - zabawa smakiem, kolorami, doznaniami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Aż ślinka cieknie. Najlepsza do tego jest yerba mate . Ja piję i jestem bardzo zadowolona. Są różne rodzaje, więc nigdy się nie znudzi ;)
OdpowiedzUsuńDziś zrobiłam. Przed chwilą nie wytrzymałam i zjadłam ;P. Choć już czuję jak mi idzie w boczki warto było ;). Genialny smak! Pierwsze tiramisu w moim wykonaniu, które mi smakuje. Zamiast alko dałam dodatkowo odrobinę soku z pomarańczy. Dziękuję za przepis :).
OdpowiedzUsuńza typowym tiramisu nie przepadam, ale ta wersja do mnie przemawia:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wczoraj jadłem najlepsze Tiramisu w życiu. Kolega przygotował taką słodycz, że zjadłem mniej więcej taką porcję, jak schabowy, ziemniaki, sałatka i jabłko. Jadłem jak wygłodniały wilk. Aż dzisiaj zacząłem się rozglądać, jak to zrobić, to to tiramisu.
OdpowiedzUsuńAle niezależnie od samego deseru. Bardzo mi się podobają zdjęcia.
Małgosiu, a jakiego marcarpone używasz? Ja dwa razy kupiłam Galbani i mam wrażenie, że ten serek waży się już przy wyjmowaniu z opakowania :( Przy próbie pomieszania serka z bita śmietaną lub jajkami ewidentnie widać, że serek się delikatnie "grudkuje", czy to normalne? Jadłam wcześniej tiramisu we włoskiej restauracji, nie wiem czy było bliskie tradycyjnemu, ale krem był dosyć zwarty i gęsty, a ten mój domowy wychodzi rzadki i bardzo lekki. Mam wrażenie że coś robię nie tak...
OdpowiedzUsuńAN
Nie , nie robię tiramisu na Galbani... Natomiast używam i polecam mascarpone Epiu (trochę niepoprawna pisownia, ale nie mam siły szukać odpowiednich znaków). W każdym razie takie: http://enzofoods.com/cheese/epiu-mascarpone/
UsuńNaprawdę nie narzekam ani na jego gęstość (bardzo gęste), a już na pewno nigdy żadne grudki mi nie powstały. Z tego mascarpone tiramisu oczywiście wychodzi lekkie i puchate, ale na pewno nie płynące. Po schłodzeniu dobrze trzyma swoją strukturę.
Epiu... dziękuję, następnym razem spróbuję :)
UsuńTa pomarańcz wygląda jak płomienie : D
OdpowiedzUsuńAż się zdziwiłem na początku. Świetny pomysł :)
Pięknie to wygląda, aż ślinka cieknie :P
OdpowiedzUsuńApetyczna aranzacja twojego Tiramisù i wlosi napewno by Cie nie wysmiali, wrecz przeciwnie zachwyceni by byli taka wersja. Duzo osob smienia formy i styl a najwazniejsza to konsystencja kremu i zeby Savoiardi nie byly ani za suche ani za mokre :-)
OdpowiedzUsuńMasz racje dosc tlusty taki deser ale ja tez od czasu do czasu nie moge sobie odmowic :-)
Pozdrawiam serdecznie!
Grazyna
robiłam zimowe z wiśniami i piernikami, Twoja wersja też jest bardzo apetyczna!
OdpowiedzUsuńTIRAMISU, ZAWSZE I WSZĘDZIE! :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam serek mascarpone! zapraszam do mnie;)
OdpowiedzUsuńEfekt niesamowity,na pewno wypróbuje,na sam widok ślinka leci!!:D
OdpowiedzUsuńinfo@select-catering.de
Uwielbiam tiramisu - w tej wersji jeszcze nie jadłam więc na pewno przepis będzie wykorzystany :) a zdjęcia rewelacyjne - aż ślinka cieknie z samego patrzenia!
OdpowiedzUsuńPolecam - jest bardzo smaczne i takie... trochę inne. ;-)
UsuńMałgosiu ja poczyniłam ostatnio tiramisu z ananasem ale ciągle nie mam czasu zamieścić na blogu.
OdpowiedzUsuńTwoje fotki jak zawsze urzekają.
Pozdrawiam
Tygielek śliczny. Bardzo lubię tak zaparzaną kawę. Mocna, aromatyczna. Niestety, u mnie tylko od święta, bo rano przed pracą to jednak najszybszy jest ekspres :)
OdpowiedzUsuń