Z wiru chorobowego, płynnie weszłam w wir pracy. I powiem Wam, że
ten drugi – dobrze mi robi, odsuwając na dalszy plan ten pierwszy.
W tej chwili powiedziałabym nawet, że zapracowany człowiek – to
szczęśliwszy człowiek. Nie zawsze jestem skłonna do tak
radykalnych tez (w stosunku do mojej osoby, rzecz jasna), ale na tę
chwilę, myślę, że praca, a zwłaszcza dużo intensywnej pracy -
leczy. Czuję się lepiej. :)
Nawet nie pamiętam, kiedy dokładnie upiekłam te drożdżowe
bułeczki. Jakoś tak chyba pomiędzy jedną turą sesji foto dla
Moich Smaków Życia, a drugą dla Kuchni.
Zdjęcia 'słonecznych' bułeczek i przepis publikuję dopiero teraz, gdy w końcu mam chwilkę
oddechu. Nie na długo jednak.:)
Poza tym szykuję dla Was mały konkurs. :) Zaglądajcie, aby nie
przeoczyć. :)
Wracając do bułeczek...
Nie są trudne do wykonania, chociaż
trzeba nabrać pewnej wprawy przy ich formowaniu. Najtrudniejsza jest
pierwsza sztuka, potem idzie samo. :) Można ułatwić sobie pracę i
dłonie delikatnie oprószać mąką (jednak nie przesadzajcie z jej ilością!)
– ciasto będzie mniej się kleiło. No i jeśli tylko macie taką możliwość - użyjcie domowej konfitury - one są zdecydowanie gęstsze, smaczniejsze, a i duża zawartość owoców jest nie bez znaczenia. Jeśli własnych zapasów brakuje - pomyszkujcie wpierw w spiżarni mamy lub babci, zanim udacie się do sklepu. :)
Zaręczam, że jak już wyjmiecie je z pieca i spróbujecie pierwszą
– niewiele zostanie Wam na następny dzień. :) Aha! Te bułeczki
to również remedium na wszelkie smutki, a nawet na szaro – burą
aurę za oknem! :)
Odrywane
bułeczki drożdżowe z truskawkową konfiturą
420-450g mąki
2 łyżeczki drożdży instant (użyłam dr. Oetker)
200 ml mleka
100g masła w temp. pokojowej
80g cukru
5 żółtek
szczypta soli
skórka z 1 cytryny
kilka łyżek powideł truskawkowych (lub innych, np. śliwkowych)
2 łyżki słodkiej śmietanki lub mleka do posmarowania
Mąkę przesiać z solą, wmieszać drożdże instant. W garnuszku
podgrzać lekko mleko (do temp. ok. 30 st.C). Żółtka utrzeć z
cukrem na puszystą masę, dodać miękkie masło i drobno utartą
skórkę z wyszorowanej cytryny – przemieszać. Wlać letnie mleko
i wsypać mąkę (najpierw 420g). Wyrabiać do uzyskania
gładkiego, zwartego (ale miękkiego) ciasta. Jeśli ciasto ciągle
będzie zbyt mokre i klejące (np. wtedy, gdy użyliśmy szczególnie
dużych jajek) – dodać pozostałą część mąki i wyrabiać
jeszcze kilka minut. Kulę ciasta pozostawić w misce, przykrytej
czystą ściereczką (lub folią spożywczą), do czasu aż ciasto
podwoi swoją objętość (ok. 90 min., a w zimniejszym pomieszczeniu
dłużej).
Przygotować tortownicę o o średnicy 25cm. Wysmarować masłem i
oprószyć delikatnie mąką, lub wyłożyć papierem do pieczenia.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 11 w miarę równych części. Z
każdej uformować kulkę, a następnie dość mocno rozpłaszczyć
ją na dłoni. Na środek wyłożyć czubatą łyżeczkę powideł i
zamknąć ciasto, formując okrągłą bułeczkę. Układać dość
ściśle w foremce (3 w środku, pozostałe dookoła). Pozostawić do
kolejnego rośnięcia na ok. 30-40 min.
Rozgrzać piekarnik do temp. 180 st.C. Wyrośnięte bułeczki
posmarować śmietanką lub mlekiem. Piec ok. 25-30 min. Patyczek
włożony w bułeczkę (celować w ciasto z boku, nie w powidła) –
powinien wyjść suchy.
Wystudzone można polukrować (najlepiej lukrem na bazie soku z
cytryny).
Smacznego!
Niesamowicie puszyste. Chyba zrobię jutro:)
OdpowiedzUsuńJuż wiem, że będą pyszne. Widzę, że ciasto drożdżowe takie bardziej luksusowe zrobiłaś Małgosiu :) Ja też wyznaję zasadę, że najlepsze drożdżowe to takie z większą ilością żółtek i to do tego ubitych na puch z cukrem. Żadnych całych jajek (no, może jedno :) )
OdpowiedzUsuńOj dobrze ze wróciłaś.. Widze, ze jeszcze d90..ale pewno już nie długo :) Mega kolory, ale to u Ciebie, można by rzec - "normalne" :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie odrywane cuda :)
OdpowiedzUsuńOooo tak proszę kawałek do jutrzejszej porannej kawy:)
OdpowiedzUsuń...wyglądają obłędnie, a smakują pewnie jeszcze lepiej ;D
OdpowiedzUsuńNie ma to jak czytać taki post o godzinie, w której robię się mega głodna, a nie mogę zjeść, bo ponoć na noc niezdrowo:P Chyba mam to w nosie, idę do lodówki!
OdpowiedzUsuńświetne takie słoneczne bułeczki , idealne na śniadanko ;D
OdpowiedzUsuńjakie ciepłe,domowe obrazki./odrywam jedną do kawy:)
OdpowiedzUsuńWyglądają cudnie :)
OdpowiedzUsuńPrezentuje się wspaniale ....
OdpowiedzUsuńŚliczne. Zastanawiałam się właśnie, co zrobić z nadmiarem żółtek i już chyba wiem :)
OdpowiedzUsuńto jutro pieczemy zaraz z rana :)) dziękuje za przepis :)))
OdpowiedzUsuńAch, Małgosiu, jakie one są śliczne! Narobiłaś mi chęci na drożdżowe bułeczki.
OdpowiedzUsuńCudowne :)
Właśnie się pieką :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wyjdą pyszne bo tak wyglądają na zdjęciach!
Pozdrawiam,
Ewelina