Miesiąc temu, zanim spakowałam bagaże i uciekłam z rodziną na wakacyjne wojaże – rzutem na taśmę, zdążyłam jeszcze kilka razy przytargać z targu czarną porzeczkę. Nie powiem, że udało mi się nią porządnie nacieszyć, ale w przeciągu kilku dosłownie dni wycisnęłam tyle, ile tylko możliwości (zwłaszcza te czasowe) pozwoliły. Wystartowałam od wspomnienia PRL-u, czyli popularnego pleśniaka (ha! nawet dwukrotnie!) i ulubionego przez dzieci domowego kisielu. Potem przeszłam do nieco bardziej pracochłonnego wyczynu, angażującego całe mnóstwo naczyń (sic!) i ukręciłam bardzo puszyste, kremowe semifreddo - mrożony deser, który (uogólniając) troszkę przypomina lody, choć jest od nich zdecydowanie tłustszy, kaloryczniejszy i bogatszy w składniki.
Ostatniego dnia przed wyjazdem, do późnych godzin nocnych, pakowałam jeszcze do słoików najważniejszą pod słońcem konfiturę...
Niewiele jej nasmażyłam, więc tym bardziej każdy słoiczek mocno cieszy.
A tymczasem pourlopowy powrót do domu, zbiegł się z odkryciem, że oto sezon na czarną porzeczkę jest już chyba zamknięty, więc kolejnych słoiczków konfitury czy galaretki nie będzie.
Na szczęście semifreddo można przygotować również z owoców mrożonych, a w ostateczności nawet z wcześniej przygotowanej domowej konfitury. Więc częstuję przepisem na swoją wersję, kto wie? może jeszcze się przyda? :)
Ps. Aha! To deser dla twardzieli tylko ze względu na ilość czynności, które trzeba wykonać i ilość naczyń, które potem trzeba wyszorować (pomińmy milczeniem, że przyjaciółka – zmywarka trochę dopomoże. ;-) )
Semifreddo z czarną porzeczką
350g czarnej porzeczki *
3 łyżki cukru
Owoce opłukać pod bieżącą wodą, a następnie odszypułkować. Włożyć wraz z cukrem do garnka o grubym dnie i gotować ok. 5-8 min., aż owoce się rozpadną. Odłożyć 3-4 łyżki do miseczki, a resztę zmiksować. Przetrzeć przez gęste sito (można przecieranie pominąć, jeśli pesteczki nam nie przeszkadzają). Pozostawić do ostudzenia.
* Uwaga! Poza sezonem można użyć owoce mrożone lub domową konfiturę z czarnej porzeczki.
Oraz:
3 jaja (osobno żółtka i białka)
2 żółtka
50g cukru drobnego +200g cukru (zwykłego)
500-600 ml śmietanki kremowej 30% (chłodna)
70 ml wody
Przygotować w garnku kąpiel wodną (zagotować wodę). Żółtka i drobny cukier przełożyć do metalowej miski, ustawić na garnku (dno miski nie może dotykać wody), zmniejszyć ogień i na parze utrzeć żółtka na puch (ok. 2-3 min.), uważając aby się nie ścięły.
Odstawić i ostudzić.
W osobnym garnku zagotować 70ml wody z 200g cukru (teoretycznie syrop powinien uzyskać temperaturę 121 st.C)
W międzyczasie 3 białka jaj ubić na sztywno. Nie przerywając ubijania, wlewać powolną, cienką stróżką gorący syrop cukrowy na niezbyt wysokich obrotach robota. Po wykorzystaniu całego syropu – należy ubijać jeszcze ok. 10 min. (powstaje tzw. beza włoska).
Schłodzoną śmietankę kremową ubić w osobnej misce (powinna być prawie sztywna). Wmieszać ręcznie ostudzone żółtka, a następnie dodawać porcjami bezę – delikatnie łączyć.
Podzielić masę na 2 części. Do jednej wmieszać mus z czarnej porzeczki.
Przygotować foremkę (np. keksówkę), wyłożyć ją folią spożywczą. Wylewać na przemian po trochę masy fioletowej i białej (można trzonkiem nożyka wykonać esy- floresy). Na wierzch rozłożyć pozostawione owoce (te niemiksowane).
Przykryć szczelnie folią, chłodzić w zamrażalniku kilka godzin (najwygodniej przez całą noc.
Smacznego!
Genialne zdjęcia i bardzo ciekawy przepis! :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że smak deseru rekompensuje ilość brudnych naczyń :D Szkoda, że nie mam zamrożonych porzeczek....
OdpowiedzUsuńW tym sezonie robiłam po raz pierwszy życiu. Z truskawkami, bezikami i migdałami- wg przepisu z "Zapachu truskawek". Też było mniam!
Oh... kolory... oh.. detale
OdpowiedzUsuńWspaniale wygląda ten deser! *.*
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! :)
Świetny pomysł na lato!
A moze by tak przepis na plesniaka ? :)
OdpowiedzUsuńMoże trochę pracy i naczyń trzeba wykorzystać, ale smak na pewno to wynagradza; )
OdpowiedzUsuńMniam, taki deser musi smakować bajecznie w upalne popołudnie :)
OdpowiedzUsuńPrzepysznie wygląda!:)
OdpowiedzUsuńMyślałam, że tylko twardziele go będą mogli jeść, a tu taka niespodzianka
OdpowiedzUsuń