Robiłam je dwukrotnie podczas ostatniego tygodnia. Pierwszy raz kilka dni temu, ot tak, do kawy. Zniknęły migiem. :) I dzisiaj, bo spodziewałam się porannego Gościa, a nie miałam zbyt wiele czasu na to by coś treściwszego przygotować. Wczoraj późnym wieczorem zagniotłam ciasto, które przez noc leżakowało w lodówce, a dzisiaj wystarczyło niecałe pół godziny, by wyjąć z piekarnika pachnące słodkości. Do tego, jakie czary! Nie było brudnych naczyń w zlewie. ;-)
Przepis zaczerpnęłam od Tatter i polecam wszystkim lubiącym maślane ciasteczka, którym nie przeszkadza smak i zapach lawendy. Zresztą, tak naprawdę (co zauważył mój dzisiejszy Gość), lawenda w tym wypieku dość delikatnie o sobie przypomina. Nie jest to smak dominujący i natarczywy.
Pozwoliłam sobie na jedną zmianę w przepisie, a mianowicie podobnie jak ostatnio w prezentowanej szarlotce – tak i tutaj zamieniłam biały cukier na brązowy cukier trzcinowy. Myślę, że bez szkody dla ciasteczek. :)
Polecam wszystkim, bo ciasteczka, choć może nie wykwintne – to swój mały urok mają i to głównie właśnie za sprawą lawendowego dodatku. :)
Lavender biscuits wg Mary Berry
cytuję za Tatter :
175g miękkiego masła
2 łyżki świeżych kwiatów i liści lawendy, drobno posiekanych (lub jedna niepełna łyżka suszonych kwiatów)
100g miałkiego cukru (caster)
225g zwyklej mąki
25g demerary
Przygotowuje 3 duże blachy do pieczenia ciastek smarując je niewielką ilością oleju.
Ubijam masło z lawendą, dodaję cukier, nadal ubijając. Potem mąkę - wszystko mieszam, zagniatam krótko, aż ciasto stanie się gładkie.
Dzielę ciasto na dwie części i z każdej formuję wałek ok. 15cm długi.
Rozsypuję demerarę na tacce i wykładam na nią wałki, obracam, aby dokładnie pokryć je cukrem. Zawijam wałki w folię i chłodzę, aż stwardnieją.
Rozgrzewam piec do 160C. Każdy wałek dzielę na 20 plastrów, które układam na blachach. Piekę 15-20min, aż będą delikatnie brązowe na brzegach.
właśnie jestem w trakcie sporządzania listy prezentów świątecznych. Twoje ciasteczka świetnie się będą nadawać do tej roli :)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Ciekawa jestem smaku tych ciasteczek:) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńja uwielbiam lawendę i chętnie bym takich ciasteczek spróbowała :) mam takie małe pytanie techniczne - czy to wszystko jedno jaka lawenda, może być taka z ogródka?? bo słyszałam coś kiedyś o lawendzie spożywczej :)piękne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńJak kwiatowo i jak słodko :) Piękne :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, masz jeszcze lawende w wazonie! A ciasteczka pysznie sie prezentuja :)
OdpowiedzUsuńJak to nie wykwintne ;)? No przecież, że tak! A zdjęcia to już na pewno wykwintne :)!
OdpowiedzUsuńwspaniałości! na pewno wykorzystam przepis :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam ciasteczka maślane i jeśli tylko gdzieś kupię lawendę, na pewno w tym wykonaniu i u mnie zagoszczą :)
OdpowiedzUsuńAnoushko, myślę, że to dobry pomysł. :)
OdpowiedzUsuńMajano, wypróbuj. :) Pracy przy nich prawie żadnej nie ma.
Teresko, moja wiedza na temat lawendy jest bardzo skąpa. Ja sama otrzymałam w prezencie słoiczek jadalnej lawendy. Natomiast zdaje się wspomniana przeze mnie Tatter - pisała, że jadalnym gatunkiem jest "lavandula angustifolia" czyli lawenda wąskolistna (http://www.swiatkwiatow.pl/lawenda-waskolistna---lavandula-angustifolia-id187.html).
Tilianaro, okazuje się, że kwiaty i słodycze - to dobre połączenie. :)
Bea, mam...mam :) Jest suszona i ma się dobrze. Pięknie wygląda w wazonach. Kusi mnie czasem, by wykorzystać ją kulinarnie, ale ponieważ nie mam pewności co do jej jadalności, więc wykorzystuje tylko tą...wiesz... z pewnego źródła. ;-))
Olalala, hihi, dziękuję bardzo. :)
.Volpe.Vera. i .agatko. - polecam z całego serca. :)
Malgosiu, na jakiego mejla wyslac Ci przepis na cukienie z kiszonymi cytrynami?
OdpowiedzUsuńwyslij mi prosze wiadomosc na
anoushka.en.cuisine@gmail.com
Jej, jak uroczo! Tak, te ciasteczka są naprawdę bardzo dobre. Pamiętam, że kiedy je robiłam po raz pierwszy, męczyłam Tatter pytaniami "A czy one nie pachną jak mydło?" ;-) Nie pachną, prawda?
OdpowiedzUsuńTo jedne z najukochańszych ,,moich "ciasteczek ,są tak pyszne ,ze aż strach :D
OdpowiedzUsuńA tu są na dodatek takie piękne jeszcze .....
Lubie ogladac sliczne zdjecia z rana:)
OdpowiedzUsuńLisko, kiedy na moim zakupowym targu dopytywałam tego lata sprzedawcę o jadalną lawendę, usłyszałam w odpowiedzi: "Lawenda??? Bleee, przeciez ona pachnie jak mydło... Jak to można jeść???". Tymczasem podpisuję się pod Twoimi słowami, lawenda w wypiekach absolutnie nic z mydlanaym smakiem czy zapachem nie ma wspólnego. Jest delikatna i bardzo smaczna. :)
OdpowiedzUsuńMargot, hihi, a ja uważam, że one są pyszne, że palce lizać! :))
Dziękuję zawszepolko. :)
Potwierdzam, że nie są ani trochę mydlane, jadłam właśnie te ze zdjęcia :D Są przepyszne, aż żałuję że lawendy jadalnej nie mam ale dotąd nie znosiłam jej zapachu, taki błąd ;)
OdpowiedzUsuńA przepis wypróbuję tymczasem bez lawendy, bo ciasteczka są wyjątkowo kruche :)
Piękne są. Chyba pójdę w ślady Anoushki i je dopiszę, gdzie trzeba. Jest tylko jeden problem - lawendy meyo.
OdpowiedzUsuń