środa, 11 lutego 2009

Krem karmelowo - kawowy

Dzisiejszy wpis miał traktować o czymś zupełnie innym. O czymś zwykłym i mało ważnym.
Zmiana planów. :)
Będzie jedno słowo o moim „Odbiciu”. Będzie o braterskiej / siostrzanej duszy. :)
Macie taką?
Taką, z którą rozumiecie się prawie bez słów? Taką, która werbalizuje Wasze słowa, zanim sami wypowiecie je na głos? Taką, co śmieszy, złości czy irytuje to samo co Was? Taką, co powiecie Jej wszystko, a nawet jeszcze więcej?
Moje „Odbicie” pyta mnie czasem: „czy piłaś dzisiaj jakiś syropek???”. A potem umieramy ze śmiechu...
Jak dobrze, że jest... :)


A ja Was dzisiaj poczęstuję kremem. Zapraszam do stołu, już zastawione. Będzie kawowo. I pysznie, a jakże! :)




Krem karmelowo - kawowy
wg przepisu Michel Roux'a z książki „Jajka”

100g + 50g + 30g drobnego cukru
250 ml mleka
100 ml śmietany kremówki (dałam 36%)
15 g kawy rozpuszczalnej granulowanej lub w proszku (dałam mniej, tylko pełne 2 łyżki)
3 jajka
2 żółtka

40g brązowego cukru do karmelizacji (opcjonalnie)


Przygotować 6 żaroodpornych naczynek (ok. 5 cm średnicy i 6 cm głębokości).

Do rondla z grubym dnem wsypać 100g drobnego cukru. Podgrzewać na średnim ogniu, aż się rozpuści i nabierze koloru jasnego karmelu.
Natychmiast przelewać do czarek i trzymając je przez ściereczkę (karmel jest bardzo gorący!) obracać nimi tak, by karmel osadził się na ściankach. Odstawić do całkowitego ostygnięcia.

Rozgrzać piekarnik do 120 st.C. Przygotować większą i w miarę głęboką formę żaroodporną, która pomieści wszystkie małe naczynka.

W misce ubić jajka, żółtka i 30g cukru.

Do drugiego rondelka wlać mleko, śmietanę, kawę i 50g cukru. Mieszając, by kawa się rozpuściła – doprowadzić do wrzenia.

Do masy jajecznej wlewać powolutku gotujące się mleko, cały czas intensywnie mieszając trzepaczką (by jaja pod wpływem gorąca się nie ścięły).
Masę przelewać przez sitko do przygotowanych naczynek żaroodpornych.Wstawić je do głębokiej formy i wlać gorącej (ale nie wrzącej) wody, tak by sięgała do połowy naczynek.
Piec w piekarniku ok. 45 min., sprawdzając po tym czasie patyczkiem lub czubkiem noża w środku naczynek, czy masa się ścięła (patyczek powinien być czysty).
W razie potrzeby piec jeszcze ok. 5-10min. ((u mnie pieczenie trwało ok. 1 godziny).
Wyjąć z piekarnika i odstawić do całkowitego ostygnięcia. Zimne przykryć folią spożywczą (tak by przylegała do warstwy kremu) i wstawić na kilka godzin do lodówki.

Można przed podaniem dodatkowo posypać łyżeczką brązowego cukru i przypalić palnikiem.

Smacznego!

Ps. Kolejnym razem zdecydowanie użyję, podobnie jak przy creme brulee, samych żółtek. Krem będzie wtedy jeszcze bardziej delikatny i aksamitny.

29 komentarzy:

  1. Tyle razy TAK ile miseczek na zdjeciach! :))) Uwielbiam kawowe i czekoladowe smaki, szczegolnie jesli chodzi o kremy, suflety i serniki. Pozdrawiam Malgosiu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mamy. I dzień w dzień dziękujemy, że mamy :)
    A krem, no cóż... musiał być pyszny!

    OdpowiedzUsuń
  3. Małgosiu ,no nie takie piękne desery w środku tygodnia
    Masz nosa do przepysznych deserów (wiem bo to parę razy sprawdziłam :)),trzeba sprawdzić czy i teraz to tak smakuje jak wygląda na twoich zdjęciach :D

    OdpowiedzUsuń
  4. deser zawiera moje ulubione smaki, więc na pewno jest pyszny. Nie mam jednak takich naczynek:(
    Jak nabędę, to zrobię taki krem! Zakochałam się w tych miseczkach, są śliczne! Chyba wyślę tym naczynkom walentynkę;)

    OdpowiedzUsuń
  5. no, wyglada na to, ze mamy :) tyle, ze daleeeko :(
    ale na krem ide do Ciebie ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. a czy jak nie mam palnika to moge do pieca na grill na 5min włożyć?

    OdpowiedzUsuń
  7. uoooooooochhh.........
    rozpłynąłem się..

    OdpowiedzUsuń
  8. przyjmuję zaproszenie bez żadnego sprzeciwu
    podpisała kawomaniaczka, która piję kawę na lepszy sen ;)

    "odbicia" nie mam, mam za to swoje zupełne przeciwieństwo, a przeciwieństwa się przyciągają... :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Malgosiu, jak wspaniale wyglada ten krem....mmm...czym mnie po nocy kusisz?:-)
    cos czuje, ze w weekend, a moze nawet w same walentynki poczestuje tym mojego drogiego meza:)

    pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nieziemskie zdjeia. Jak zwykle.
    Jak ja uwielbiam czekolade....

    OdpowiedzUsuń
  11. Brak słów. Pożarłabym i już. Choćby jedną miseczkę!

    OdpowiedzUsuń
  12. Małgosiu, ale wspaniały deser mmm i kawa i karmel mmmm mogę jedną porcyjkę? :))))

    OdpowiedzUsuń
  13. Och Małgoś, jaki boski krem ! Ja nie wytrzymam , ja muszę go spróbować! :)) Piekne zdjęcia :)))
    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  14. WOW, ale mam na to smaka, Małgosiu :) Wygląda obłędnie!I te miseczki...

    OdpowiedzUsuń
  15. Miło mi bardzo, że krem Wam się spodobał. :) Przyznaję, że i mnie - przypadł do gustu własnie dlatego, że kawa odgrywa w nim znaczącą rolę. :)
    Tym którzy zdecydują się na wykonanie, chcę podpowiedzieć, by użyli dobrej jakościowo i smakowo kawy, bo jednak mocno ona dominuje w smaku kremu.
    I zawczasu podejmijcie decyzję, czy robicie na całych jajach, czy na samych żółtkach. Ten na żółtkach będzie zdecydowanie bardziej aksamitny i delikatny (ale zauważą to tylko Ci, którzy jedli wcześniej crème brûlée).

    Co do pytania w związku z brakiem palnika, czytałam kiedyś (a może to był program kulinarny w tv...już nie pomnę), że w awaryjnej sytuacji rzeczywiście można proces karmelizacji cukru przeprowadzić pod grillem w piekarniku. Jednak wydaje mi się, że 5 minut - to zbyt dużo... Nie stosowałam tej metody, ale gdyby musiała to: rozgrzałabym dość mocno tylko górnego grilla, foremki z kremem ułożyłabym na blasze i włożyła do piekarnika najwyżej jak się da, tak by znalazły się jak najbliżej grzałek. I trzymałabym w piekarniku bardzo króciutko, nie więcej niż minutę, a może i mniej... Chodzi o to, by cukier się rozpuścił, ale krem nie zdążył się nagrzać. Wszak to deser podawany na zimno...

    OdpowiedzUsuń
  16. Malgosiu wyglada oblednie :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Mam takie Odbicie - czasem nawet słów nie potrzeba, wystarczy spojrzenie i wszystko jasne ;)

    A z przepisem wstrzeliłaś się w moją ostatnio namiętność - cały czs myślę o kawie i o kawowych przyjemnostkach ;) Ależ mam na to ochotę!

    NIech no ja się w tylko w - jak to mawia Aga-aa -chochliki, zaopatrzę ;)) To się będzie działo! ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Co za obledny deser. Patrze na zdjecia i az mi slinka cieknie. No a fotki pierwsza klasa, bardzo apetyczne, dzialaja na wyobraznie.

    Co do "Odbicia" to kiedys mialam taka osobe, rozumielysmy sie bez slow. Niestety lata na emigracji zrobily sowje i to juz nie jest to co bylo. Bardzo zaluje.

    pozdrawiam karola

    OdpowiedzUsuń
  19. Od dawna zaglądam na Twojego bloga i zawsze znajdę tu coś ciekawego. Deser wygląda bardzo apetycznie, na pewno wypróbuje Ale największym hitem jest dla mnie ciasto , które piekłaś ponad rok temu- na Boze Narodzenie, kostki orzechowo -marcepanowe
    Zapraszam na mojego bloga i pozdrawiam
    Beata
    lubie-gotowac.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. A to ja chętnie przysiądę się do Twojego stołu. :))

    OdpowiedzUsuń
  21. Przyznam,że chodzi za mną już od dawna taki krem ,albo suflet:)
    tylko ramekiny muszę zakupić..
    Pięknie wygląda ten twój karemelowo-kawowy kremik:)
    Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  22. Krem karmelowy w P. wydaniu wyglada bardzo apetycznie :)
    Musze koniecznie wyprobowac, kiedy zaopatrze sie w ramekiny :).

    OdpowiedzUsuń
  23. poprawiam oczko: nie chochliki tylko kokliki ;P

    OdpowiedzUsuń
  24. Chochliki czy kokilki mała różnica. ;-)) Chochliki nawet fajniejsze, bo mogą jakiegoś miłego psikusa wywinąć. ;-)

    Za pochwały dziękuję, nie powiem, bardzo przyjemnie takie przyjmować. ;-)

    Beato, bardzo mi miło. :) Zapraszam jak najczęściej. :) Na bloga zajrzę z przyjemnością. :) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  25. Oj tam Princess, czepiasz się szczegółów ;)P

    OdpowiedzUsuń
  26. Ten przepis wygląda tak zachęcająco, że aż zamówiłam sobie tą książkę Michela Roux'a.
    Piękne zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj, bardzo chetnie czytam Twoje przepisy i nawet juz kilka wyprobowalam (buchty sa po prostu bajeczne) :-) Niestety krem mi nie wyszedl nie wiem dlaczego, ale pozostal plynny :-) moja rodzina zarloki zjadla i plynny tak ze bed probowac jeszcze raz :-)

    OdpowiedzUsuń
  28. Oj, to szkoda Kasiu. :( Trudno domyślać się czemu Ci nie wyszło... Mój nie był płynny, co doskonale widać na zdjęciach. Hmmm, jeśli raz jeszcze zdecydujesz się na powtórkę - to może zamiast mleka daj śmietankę? A może po prostu w Twoim piekarniku krem potrzebował więcej czasu na ścięcie?

    OdpowiedzUsuń
  29. Mialam krem ponad godzine w piekarniku i niestety nic ale sprobuje w weekend jeszcze raz ze smietanka :-)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)