Zmiana planów. :)
Będzie jedno słowo o moim „Odbiciu”. Będzie o braterskiej / siostrzanej duszy. :)
Macie taką?
Taką, z którą rozumiecie się prawie bez słów? Taką, która werbalizuje Wasze słowa, zanim sami wypowiecie je na głos? Taką, co śmieszy, złości czy irytuje to samo co Was? Taką, co powiecie Jej wszystko, a nawet jeszcze więcej?
Moje „Odbicie” pyta mnie czasem: „czy piłaś dzisiaj jakiś syropek???”. A potem umieramy ze śmiechu...
Jak dobrze, że jest... :)
A ja Was dzisiaj poczęstuję kremem. Zapraszam do stołu, już zastawione. Będzie kawowo. I pysznie, a jakże! :)
Krem karmelowo - kawowy
wg przepisu Michel Roux'a z książki „Jajka”
100g + 50g + 30g drobnego cukru
250 ml mleka
100 ml śmietany kremówki (dałam 36%)
15 g kawy rozpuszczalnej granulowanej lub w proszku (dałam mniej, tylko pełne 2 łyżki)
3 jajka
2 żółtka
40g brązowego cukru do karmelizacji (opcjonalnie)
Przygotować 6 żaroodpornych naczynek (ok. 5 cm średnicy i 6 cm głębokości).
Do rondla z grubym dnem wsypać 100g drobnego cukru. Podgrzewać na średnim ogniu, aż się rozpuści i nabierze koloru jasnego karmelu.
Natychmiast przelewać do czarek i trzymając je przez ściereczkę (karmel jest bardzo gorący!) obracać nimi tak, by karmel osadził się na ściankach. Odstawić do całkowitego ostygnięcia.
Rozgrzać piekarnik do 120 st.C. Przygotować większą i w miarę głęboką formę żaroodporną, która pomieści wszystkie małe naczynka.
W misce ubić jajka, żółtka i 30g cukru.
Do drugiego rondelka wlać mleko, śmietanę, kawę i 50g cukru. Mieszając, by kawa się rozpuściła – doprowadzić do wrzenia.
Do masy jajecznej wlewać powolutku gotujące się mleko, cały czas intensywnie mieszając trzepaczką (by jaja pod wpływem gorąca się nie ścięły).
Masę przelewać przez sitko do przygotowanych naczynek żaroodpornych.Wstawić je do głębokiej formy i wlać gorącej (ale nie wrzącej) wody, tak by sięgała do połowy naczynek.
Piec w piekarniku ok. 45 min., sprawdzając po tym czasie patyczkiem lub czubkiem noża w środku naczynek, czy masa się ścięła (patyczek powinien być czysty).
W razie potrzeby piec jeszcze ok. 5-10min. ((u mnie pieczenie trwało ok. 1 godziny).
Wyjąć z piekarnika i odstawić do całkowitego ostygnięcia. Zimne przykryć folią spożywczą (tak by przylegała do warstwy kremu) i wstawić na kilka godzin do lodówki.
Można przed podaniem dodatkowo posypać łyżeczką brązowego cukru i przypalić palnikiem.
Smacznego!
Ps. Kolejnym razem zdecydowanie użyję, podobnie jak przy creme brulee, samych żółtek. Krem będzie wtedy jeszcze bardziej delikatny i aksamitny.
Tyle razy TAK ile miseczek na zdjeciach! :))) Uwielbiam kawowe i czekoladowe smaki, szczegolnie jesli chodzi o kremy, suflety i serniki. Pozdrawiam Malgosiu:)
OdpowiedzUsuńMamy. I dzień w dzień dziękujemy, że mamy :)
OdpowiedzUsuńA krem, no cóż... musiał być pyszny!
Małgosiu ,no nie takie piękne desery w środku tygodnia
OdpowiedzUsuńMasz nosa do przepysznych deserów (wiem bo to parę razy sprawdziłam :)),trzeba sprawdzić czy i teraz to tak smakuje jak wygląda na twoich zdjęciach :D
deser zawiera moje ulubione smaki, więc na pewno jest pyszny. Nie mam jednak takich naczynek:(
OdpowiedzUsuńJak nabędę, to zrobię taki krem! Zakochałam się w tych miseczkach, są śliczne! Chyba wyślę tym naczynkom walentynkę;)
no, wyglada na to, ze mamy :) tyle, ze daleeeko :(
OdpowiedzUsuńale na krem ide do Ciebie ;)
a czy jak nie mam palnika to moge do pieca na grill na 5min włożyć?
OdpowiedzUsuńuoooooooochhh.........
OdpowiedzUsuńrozpłynąłem się..
przyjmuję zaproszenie bez żadnego sprzeciwu
OdpowiedzUsuńpodpisała kawomaniaczka, która piję kawę na lepszy sen ;)
"odbicia" nie mam, mam za to swoje zupełne przeciwieństwo, a przeciwieństwa się przyciągają... :)
Malgosiu, jak wspaniale wyglada ten krem....mmm...czym mnie po nocy kusisz?:-)
OdpowiedzUsuńcos czuje, ze w weekend, a moze nawet w same walentynki poczestuje tym mojego drogiego meza:)
pozdrawiam serdecznie!
Nieziemskie zdjeia. Jak zwykle.
OdpowiedzUsuńJak ja uwielbiam czekolade....
Brak słów. Pożarłabym i już. Choćby jedną miseczkę!
OdpowiedzUsuńMałgosiu, ale wspaniały deser mmm i kawa i karmel mmmm mogę jedną porcyjkę? :))))
OdpowiedzUsuńOch Małgoś, jaki boski krem ! Ja nie wytrzymam , ja muszę go spróbować! :)) Piekne zdjęcia :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło :)
WOW, ale mam na to smaka, Małgosiu :) Wygląda obłędnie!I te miseczki...
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, że krem Wam się spodobał. :) Przyznaję, że i mnie - przypadł do gustu własnie dlatego, że kawa odgrywa w nim znaczącą rolę. :)
OdpowiedzUsuńTym którzy zdecydują się na wykonanie, chcę podpowiedzieć, by użyli dobrej jakościowo i smakowo kawy, bo jednak mocno ona dominuje w smaku kremu.
I zawczasu podejmijcie decyzję, czy robicie na całych jajach, czy na samych żółtkach. Ten na żółtkach będzie zdecydowanie bardziej aksamitny i delikatny (ale zauważą to tylko Ci, którzy jedli wcześniej crème brûlée).
Co do pytania w związku z brakiem palnika, czytałam kiedyś (a może to był program kulinarny w tv...już nie pomnę), że w awaryjnej sytuacji rzeczywiście można proces karmelizacji cukru przeprowadzić pod grillem w piekarniku. Jednak wydaje mi się, że 5 minut - to zbyt dużo... Nie stosowałam tej metody, ale gdyby musiała to: rozgrzałabym dość mocno tylko górnego grilla, foremki z kremem ułożyłabym na blasze i włożyła do piekarnika najwyżej jak się da, tak by znalazły się jak najbliżej grzałek. I trzymałabym w piekarniku bardzo króciutko, nie więcej niż minutę, a może i mniej... Chodzi o to, by cukier się rozpuścił, ale krem nie zdążył się nagrzać. Wszak to deser podawany na zimno...
Malgosiu wyglada oblednie :)
OdpowiedzUsuńMam takie Odbicie - czasem nawet słów nie potrzeba, wystarczy spojrzenie i wszystko jasne ;)
OdpowiedzUsuńA z przepisem wstrzeliłaś się w moją ostatnio namiętność - cały czs myślę o kawie i o kawowych przyjemnostkach ;) Ależ mam na to ochotę!
NIech no ja się w tylko w - jak to mawia Aga-aa -chochliki, zaopatrzę ;)) To się będzie działo! ;))
Co za obledny deser. Patrze na zdjecia i az mi slinka cieknie. No a fotki pierwsza klasa, bardzo apetyczne, dzialaja na wyobraznie.
OdpowiedzUsuńCo do "Odbicia" to kiedys mialam taka osobe, rozumielysmy sie bez slow. Niestety lata na emigracji zrobily sowje i to juz nie jest to co bylo. Bardzo zaluje.
pozdrawiam karola
Od dawna zaglądam na Twojego bloga i zawsze znajdę tu coś ciekawego. Deser wygląda bardzo apetycznie, na pewno wypróbuje Ale największym hitem jest dla mnie ciasto , które piekłaś ponad rok temu- na Boze Narodzenie, kostki orzechowo -marcepanowe
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga i pozdrawiam
Beata
lubie-gotowac.blogspot.com
A to ja chętnie przysiądę się do Twojego stołu. :))
OdpowiedzUsuńPrzyznam,że chodzi za mną już od dawna taki krem ,albo suflet:)
OdpowiedzUsuńtylko ramekiny muszę zakupić..
Pięknie wygląda ten twój karemelowo-kawowy kremik:)
Pozdrawiam ciepło.
Krem karmelowy w P. wydaniu wyglada bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńMusze koniecznie wyprobowac, kiedy zaopatrze sie w ramekiny :).
poprawiam oczko: nie chochliki tylko kokliki ;P
OdpowiedzUsuńChochliki czy kokilki mała różnica. ;-)) Chochliki nawet fajniejsze, bo mogą jakiegoś miłego psikusa wywinąć. ;-)
OdpowiedzUsuńZa pochwały dziękuję, nie powiem, bardzo przyjemnie takie przyjmować. ;-)
Beato, bardzo mi miło. :) Zapraszam jak najczęściej. :) Na bloga zajrzę z przyjemnością. :) Pozdrawiam.
Oj tam Princess, czepiasz się szczegółów ;)P
OdpowiedzUsuńTen przepis wygląda tak zachęcająco, że aż zamówiłam sobie tą książkę Michela Roux'a.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia :)
Witaj, bardzo chetnie czytam Twoje przepisy i nawet juz kilka wyprobowalam (buchty sa po prostu bajeczne) :-) Niestety krem mi nie wyszedl nie wiem dlaczego, ale pozostal plynny :-) moja rodzina zarloki zjadla i plynny tak ze bed probowac jeszcze raz :-)
OdpowiedzUsuńOj, to szkoda Kasiu. :( Trudno domyślać się czemu Ci nie wyszło... Mój nie był płynny, co doskonale widać na zdjęciach. Hmmm, jeśli raz jeszcze zdecydujesz się na powtórkę - to może zamiast mleka daj śmietankę? A może po prostu w Twoim piekarniku krem potrzebował więcej czasu na ścięcie?
OdpowiedzUsuńMialam krem ponad godzine w piekarniku i niestety nic ale sprobuje w weekend jeszcze raz ze smietanka :-)
OdpowiedzUsuń