To prawda. :D Były w dość opłakanym stanie; chyba przeszły bardzo długą drogę. Ale zważywszy, że na mojej dzikiej północy spotkałam je absolutnie pierwszy raz w sprzedaży - trzeba było brać, bo druga okazja nie wiadomo kiedy. :D
nie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc o obróbce wstępnej wrzuca się do wody albo jeszcze lepiej do garnka do gotowania na parze i po zawodach. no a potem celebracja obgryzania końców płatków, fakt jak się dochodzi do futerka to trzeba się trochę pogimnastykować ;)
Obierałam surowe. Dość koszmarna robota, zwłaszcza przy futerku. ;-) Leloop, takiej metody jak podajesz nie znalazłam... Ale fakt, aż tak dogłębnie nie szukałam. Trochę w domowych książkach i co nieco google. Jeśli jednak Twoja metoda działa (a nie przypuszczam, by miało być inaczej), to poczytuję to za dobrą nowinę. :) I oczywiście zapamiętam na przyszłość. :)
http://www.aufeminin.com/recette-video-cuisine/comment-preparer-et-cuire-des-artichauts-n54488.html dwie metody "dobierania" się do artiszokow. pierwsza gotowanie w całości, sztuczka z cytryna to dla zachowania jasnej barwy, nie bawię się w to. druga metoda to dobranie się do serca bez gotowania. wg. mnie strata cennego materiału jakim są ugotowane płatki, to właśnie cala zabawa z ich maczaniem w sosie i wysysaniem. mój syn np. serca karczocha nie lubi. woda z gotowania karczochów to cenna popitka dla tych co maja problemy z wątroba :)
A wiesz Małgosiu w zeszłym roku kupiłam o tej porze w podobnym stanie i znalazłam tylko w jednym sklepie. A w tym roku było ich dużo więcej, ale w okolicach kwietnia, maja;) Ja kupowałam w delikatesach Alma i tam dużo ich widziałam. Skoro dotarły do nas na południe , to może i w przyszłym roku dotrą do Was;) Pozdrawiam!
Tak tak, maz Francuz mni eraczy karczochami gotowanymi na parze od dczasu do czasu :)) Wlochata to przyjemnosc, szczegolnie przy braku wprawy deliwkenta ;)
Karczochy uwielbiam. Ja jadam je zawsze gotowane na parze, a poniej macza sie listki w roztopionym masle, z sercami mozna robic co sie podoba, ale mnie najlepiej smakuja grilowane z oliwa. Juzsie nie moge doczekac co tu Malgosia z nich przyszykuje:)
Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)
ojojoj, strasznie wymęczone ale za to malownicze :)
OdpowiedzUsuńTo prawda. :D Były w dość opłakanym stanie; chyba przeszły bardzo długą drogę. Ale zważywszy, że na mojej dzikiej północy spotkałam je absolutnie pierwszy raz w sprzedaży - trzeba było brać, bo druga okazja nie wiadomo kiedy. :D
OdpowiedzUsuńmoże będzie jak z dyniami, w końcu coś drgnie, to w końcu bardzo pożyteczne warzywo jest :)
OdpowiedzUsuńLiczę na to, bo ogromnie mi smakują. Chociaż obróbka wstępna już nie zachwyca. :)
OdpowiedzUsuńnie bardzo rozumiem co masz na myśli pisząc o obróbce wstępnej wrzuca się do wody albo jeszcze lepiej do garnka do gotowania na parze i po zawodach. no a potem celebracja obgryzania końców płatków, fakt jak się dochodzi do futerka to trzeba się trochę pogimnastykować ;)
OdpowiedzUsuńObierałam surowe. Dość koszmarna robota, zwłaszcza przy futerku. ;-)
OdpowiedzUsuńLeloop, takiej metody jak podajesz nie znalazłam... Ale fakt, aż tak dogłębnie nie szukałam. Trochę w domowych książkach i co nieco google. Jeśli jednak Twoja metoda działa (a nie przypuszczam, by miało być inaczej), to poczytuję to za dobrą nowinę. :) I oczywiście zapamiętam na przyszłość. :)
http://www.aufeminin.com/recette-video-cuisine/comment-preparer-et-cuire-des-artichauts-n54488.html
OdpowiedzUsuńdwie metody "dobierania" się do artiszokow. pierwsza gotowanie w całości, sztuczka z cytryna to dla zachowania jasnej barwy, nie bawię się w to. druga metoda to dobranie się do serca bez gotowania. wg. mnie strata cennego materiału jakim są ugotowane płatki, to właśnie cala zabawa z ich maczaniem w sosie i wysysaniem. mój syn np. serca karczocha nie lubi.
woda z gotowania karczochów to cenna popitka dla tych co maja problemy z wątroba :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem co z nich pysznego wyczarowałaś:)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia Małgoś:*
A wiesz Małgosiu w zeszłym roku kupiłam o tej porze w podobnym stanie i znalazłam tylko w jednym sklepie. A w tym roku było ich dużo więcej, ale w okolicach kwietnia, maja;) Ja kupowałam w delikatesach Alma i tam dużo ich widziałam. Skoro dotarły do nas na południe , to może i w przyszłym roku dotrą do Was;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Nigdy nie probowalam, jakos nie mam smialosci. Ciekawa za to jestem co pyszngo z nich zrobisz?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Tak tak, maz Francuz mni eraczy karczochami gotowanymi na parze od dczasu do czasu :)) Wlochata to przyjemnosc, szczegolnie przy braku wprawy deliwkenta ;)
OdpowiedzUsuńJadłam tylko ze słoika, ale to nie to samo.
OdpowiedzUsuńKarczochy uwielbiam. Ja jadam je zawsze gotowane na parze, a poniej macza sie listki w roztopionym masle, z sercami mozna robic co sie podoba, ale mnie najlepiej smakuja grilowane z oliwa. Juzsie nie moge doczekac co tu Malgosia z nich przyszykuje:)
OdpowiedzUsuń