Niespełna miesiąc temu, u progu czerwca, z utęsknieniem czekałam na czas wakacyjny. Czekałam na świadectwa moich pociech, długie spacery, weekendowe wypady nad kaszubskie jeziora i rodzinne grillowanie. W końcu, czekałam na wytęskniony i upragniony wyjazd w Tatry.
Czekanie ma swój ogromny urok, bo zwykle zapowiada coś sympatycznego...
Cóż..., tegoroczny czerwiec minął mi w okamgnieniu. I chociaż starałam się łapać jak najwięcej miłych (w tym też smacznych) chwil, to odnoszę wrażenie, że zbyt wiele bezpowrotnie umknęło.
Dzisiaj nie opuszcza mnie myśl, że skoro mam już te wyczekane lato, to nieuchronnie za chwilę (pewnie znów za szybko!) – tak zwyczajnie przeminie.
Niechybnie się starzeję, jeśli o tej cudownej porze roku zaczynam się martwić, że do kolejnej zimy tylko pół roku! :D
Na osłodę tych gorzkich przemyśleń, zaaplikowałam sobie kremową tartę serową z truskawkami.
Proszę, częstujcie się przepisem! Może i Wam pomoże na czarne myśli. :D
Tarta serowa z musem truskawkowym
(okrągła forma do tarty o średnicy dna 24-25cm)
Kruche ciasto:
200g mąki pszennej
30g mąki ziemniaczanej
110g zimnego masła
50g cukru pudru
szczypta soli
1 jajko (L)
Do większej miski przesiać obie mąki, cukier puder i sól, dodać kawałeczki zimnego masła - posiekać nożem, aby powstały grudki. Na koniec wmieszać jajko i jak najszybciej zagnieść kruche ciasto. Zawinąć w folię spożywczą i chłodzić w lodówce przez ok. 30 min.
Rozgrzać piekarnik do temp. 180 st.C
Rozwałkować ciasto (najwygodniej pomiędzy dwoma arkuszami papieru do pieczenia lub kawałkami folii spożywczej) do średnicy ok. 28-30cm (potrzeba trochę więcej niż wymiar dna formy). Wyłożyć ciasto w formie, odciąć ewentualne naddatki, lekko ponakłuwać ciasto w kilku miejscach (można dodatkowo obciążyć kulkami ceramicznymi lub np. suszoną fasolą) i wstawić do piekarnika i podpiec „na biało” przez ok. 15 min.
Masa serowo – truskawkowa:
400g śmietankowego serka naturalnego (u mnie 2x200g „Twój Smak” Piątnica)
250g mascarpone
3 jajka (L)
150g cukru pudru
skórka starta z 1 pomarańczy (lub cytryny)
ok. 80 -100g truskawek
1 łyżka skrobi kukurydzianej lub mąki ziemniaczanej
Jajka utrzeć z cukrem pudrem na puch. Dodać drobno startą skórkę z pomarańczy, serek śmietankowy i mascarpone – wymieszać, aż do połączenia składników.
Truskawki umyć, porządnie osuszyć papierowym ręcznikiem i odszypułkować. Zmiksować na puree.
Na podpieczony spód tarty wylać ok. 2/3 masy serowej. Do pozostałej części dodać skrobię kukurydzianą i puree truskawkowe – porządnie wymieszać i również przelać na ciasto.
Wstawić tartę do piekarnika i piec w 180 st.C. ok. 40 min. aż masa serowa się zetnie (uwaga: masa serowa będzie miała konsystencję „budyniową”, lekko mokrą – zetnie się jeszcze w trakcie studzenia). Odstawić na kilka godzin do całkowitego ostudzenia (po wstępnym studzeniu można chłodzić w lodówce).
Mus truskawkowy:
150g truskawek
2 listki żelatyny
2 łyżki soku wyciśniętego z pomarańczy
1 łyżka cukru (a najlepiej do smaku, jeśli truskawki są b. słodkie, można z cukru zrezygnować)
ew. kilkanaście szt. świeżych truskawek do ozdoby
Truskawki umyć, osuszyć, odszypułkować i zmiksować na gładkie puree. Listki żelatyny namoczyć w zimnej wodzie. Sok z pomarańczy mocno podgrzać, a następnie rozpuścić w nim odciśniętą z wody żelatynę i połączyć z puree truskawkowym.
Ostudzić i równomierną warstwą wlać na ostudzoną tartę. Ozdobić połówkami świeżych truskawek (niekoniecznie).
Wstawić do lodówki na min. 2-3 godz. aż całość zastygnie.
Smacznego! :)
Wygląda wspaniale! Kocham tarty na słodko ;)
OdpowiedzUsuńhttp://rankiemwszystkolepsze.blogspot.com/
Wygląda pysznie! I te Twoje zdjęcia! Jadłabym z ekranu :) A co do mijającego czasu... zdecydowanie wszystko mija za szybko.
OdpowiedzUsuńwiesz co, chyba coś w tym jest. Najpierw czeka się z utęsknieniem, a potem przemijanie staje się takie... normalne.
OdpowiedzUsuńMnie nawet już przestało dziwić i smucić, że w tym roku nie pojadę zapewne na żadne wakacje. Smutne to takie, że chyba i ja coś przegryzę. Owocowego, domowego. By choć na chwilę móc myślami wrócić do beztroskiego i naprawdę marzycielskiego stanu oczekiwania.
moment oczekiwania uczy pokory. A jednocześnie powoduje, że coś staje się... bardziej pożądane, większe, istotniejsze. Lecz jak już przychodzi co, do czego, to staje się normalne. A nic, co normalne nie jest fascynujące.
OdpowiedzUsuńPiękna tarta.
Ciii, jeszcze kawałeczek czerwca został, a lato dopiero się zaczyna :-) Nie panikujmy ;-)
OdpowiedzUsuńNa pewno pomoże niejednemu marudzie :)
OdpowiedzUsuńPychotki!
prezentuję się pięknie
OdpowiedzUsuń