niedziela, 30 stycznia 2011

Calzone


Gdyby głos decydujący w sprawie menu obiadowego było w gestii moich dwóch mężczyzn życia (jeden już lat 9! kiedy to minęło?! drugi znacznie więcej, też nie wiem, kiedy ten czas tak przeleciał?!) - to w ciemno mogę powiedzieć, że życzyliby sobie pizzę. Codziennie. I nie sądzę, by monotonia była tutaj jakąkolwiek przeszkodą. Pizza na śniadanie, pizza na obiad, codziennie i od święta też. :D Raj na ziemi. :D Byłby. Ale nie ma. :D
Raj zstępuje od czasu do czasu i powoduje dużą radość. :)
Zwykle przyrządzam tradycyjną pizzę, którą piekę na kamieniu. Muszę przyznać, że uwielbiamy zapach jaki roznosi się po mieszkaniu, gdy kamień łapie wysokie temperatury. Oddaje wtedy zapachy, które wchłonął przez ostatnie lata swojej pracy. Jest to zapach, który przywołuje same przyjemne skojarzenia. :)


Tym razem nie przygotowałam tradycyjnej pizzy, ale danie „pizzopodobne”, czyli calzone, o włoskim rodowodzie. Do środka można włożyć co kto lubi, tak jak na pizzę. U nas były i sery (mozzarella i ser pleśniowy), i pomidory w trzech postaciach (sos, pomidorki świeże i suszone z zalewy oliwnej), i trochę wędzonki i świeże zioła.
Ja jadłam z sałatą, chłopcy woleli sam pieróg, bez dodatków. Wszystkim smakowało, a męska część była wielce zadowolona. :)



Calzone
(na 6 porcji)

Ciasto:
450g mąki
1,5 łyżeczki drożdży instant
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki cukru
ok. 280-300 ml wody w temp. Pokojowej (podana ilość jest orientacyjna i może się zmienić w zależności od używanej mąki)
2 łyżki oliwy

Mąkę wymieszać z drożdżami instant, solą i cukrem. Wlać wodę (na początek proponuję 250 ml i dolewać po trochę jeśli ciasto będzie zbyt zbite) i wyrabiać ciasto. Dobrze wyrobione ciasto powinno być elastyczne i ładnie odchodzić od dłoni. Dodać oliwę i znów wyrabiać, aż wchłonie się w ciasto.
Uformować z ciasta kulę, włożyć do miski i przykryć folią spożywczą. Pozostawić do wyrośnięcia na ok. 1-1,5 godz. Aż ciasto podwoi swoją objętość.

Nadzienie:
ok. 150ml aromatycznego sosu pomidorowego (np. mój ulubiony – klik)
150g boczku wędzonego
300g pieczarek
1 duża kulka mozzarelli (250g)
100g sera pleśniowego
pomidorki koktajlowe (dawałam po 3-4 szt./1 porcję)
kilka sztuk suszonych pomidorów z zalewy oliwnej
sól, pieprz

Przygotować sos pomidorowy, pachnący ulubionymi ziołami (np. Oregano, tymiankiem lub bazylią).
Pieczarki obrać i pokroić w półplasterki. Boczek pokroić w cieniutkie plasterki, a następnie w paseczki. Na patelni wytopić najpierw boczek, a następnie dodać pieczarki i razem podsmażyć. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Mozzarellę pokroić w plastry. Na sitku odsączyć dobrze z zalewy.
Ser pleśniowy pokruszyć.
Pomidorki pokroić lub pozostawić w całości (w zależności od wielkości).
Suszone pomidory pokroić w paseczki.
Garść świeżych listków bazylii.

Piekarnik nagrzać do 200 st. C. Dużą kwadratową blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 6 części. Po kolei przygotowywać calzone. Rozwałkować kulkę ciasta do grubości ok. 3-4 mm (w razie potrzeby podsypać mąką). Na placku rozsmarować ok. 1,5 - 2 łyżki sosu pomidorowego i na jednej połowie rozłożyć po trochę przygotowanych składników nadzienia. Wolną połowę placka założyć na tę zapełnioną i uformować pieróg. Brzegi ciasta dokładnie skleić i wywinąć do góry, żeby sery w trakcie pieczenia nie wypłynęły. Układać na blasze.
Z wierzchu każdy pieróg ponownie posmarować sosem pomidorowym.
Piec w nagrzanym piekarniku ok. 10 min. Aż ciasto się napuszy, a wierzch ładnie zarumieni.
Można też pojedynczo każdy pieróg piec na kamieniu szamotkowym. Wtedy rozgrzać kamień do temp. 240 st. C i każdy pieróg piec ok. 3min.
Smacznego!

34 komentarze:

  1. Mołgosiu moi chłopcy dokładnie tak samo. Cudne calzone.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też mogłabym żyć jedząc tylko pizzę (i praktycznie tak żyję, bo mieszkam we Włoszech ;) Twoje calzone wygląda super smakowicie i czuć już wiosnę w powietrzu, patrząc na te wszystkie kolory!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniałe! Uwielbiam calzone! Dziś była u nas pizza, ale następnym razem zrobię calzone:) Uwielbiamy takie smaki, zresztą o tym wiesz ;))
    Piekne zdjęcia, a kolory mnie zachwycają:)

    Małgoś, no własnie , moje maleństwo też 9 lat, kiedy to zleciało powiedz?

    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
  4. dobiłaś mnie tym calzone ;) chyba już wiem co mi się będzie dziś w nocy śniło :P i jak pójdę w nocy do lodówki (sic!) to będzie to Twoja wina Małgoś ;)
    just kidding.

    miłego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
  5. ale piekne apetyczne zdjecia:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Małgosiu, gdzież tak po nocach!!!;-)
    Pizza to na bank numer jeden u mnie w domu. Podejrzewam, że calzone, którego niestety jeszcze nie robiłam, przywitane byłoby bardzo podobnie jak Twoje. Chyba czas na urozmaicenie;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię calzone, a z Twoimi dodatkami musiało pysznie smakować:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba !
    Będę pamiętała o Twoim przepisie, jak najdzie mnie ochota na calzone :)

    OdpowiedzUsuń
  9. u mnie też są fani pizzy:)) Pozdrawiam...ale jestem głodna!

    OdpowiedzUsuń
  10. Gosia, wróciłam z ferii, a tutaj zmiana szaty bloga i nowe potrawy. Na wyjeździe miałam do dyspozycji wypożyczonego, mocno kapryśnego laptopa, który nie pozwalał komentować niczego. Wylogowywał i tracił strony. Calzone zwane u mnie pierogiem przez dzieciaki, to też wspaniałości. Mój "mały" rówieśnik Twojego prosi-największy dla mnie. Piekę wtedy duże 2 pierogi ,każdy na jedną blachę piekarnika i buzie się cieszą. Twoje jak zwykle cudnie wyglądają

    OdpowiedzUsuń
  11. Widze, ze pizza kroluje, u mnie tez domownicy mogliby ja jesc na okraglo, calzone tez i chyba nawety chetniej, a teraz kiedy juz w Polsce mieszkam z sentymentem wspominamy te wszystkie jedzone na ulicy, w byle barze i szczerze, zupelnie byle jak zrobione! Jednak jedzone tam! wspomina sie teraz jako jako rarytas.
    Bede musiala jednak zgodnie z Twoim przepisem zrobic je w domu... nigdy sie do tego nie bralam (choc pizze robimy w domu, maz ciasto, ja farsz) i chyba kiedys musi byc ten pierwszy raz!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ach, jakie zdjecia! Az mi pociekla slinka. I nagle zachcialo mi sie calzone.
    Pizze bardzo lubie. Taka prawdziwa, a nie z mrozonki, polana ketchupem. Twoja jest boska.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zrobilam sie glodna :) Ide zjesc sniadanie bo inaczej chyba oszaleje :)) Pysznosci Malgosiu :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Malgosiu moj Maz tez by tak mogl, pizza przez caly rok i o kazdej porze ;)
    Ja calzone bardzo lubie, ale jeszcze nigdy nie zrobilam. Moze czas to zmienic?

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Pysznie wygląda ! Pizzę robię często, a calzone jeszcze nie próbowałam. Następnym razem będzie zamiast pizzy :)

    OdpowiedzUsuń
  16. U nas w domu to raczej ja bym jadla pizzowatosci codziennie an kazdy posilek... Ale nie sadzilam, ze pizzowate smakolyki moga byc takie romantyczne - ach, te Twoje zdjecia!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. nie będę oryginalna, jak napiszę, że moje chłopaki również uwielbiają pizzę:)
    a calzone dawno nie robiłam, jednak po tak apetycznych zdjęciach już mam w najbliższych planach:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Pięknie to wygląda! Ja zrobiłam ostatnio calzone, ale moje zdjęcia mnie nie usatysfakcjonowały więc wolę oglądać twoje i wspominać smak. Calzone to superpyszna sprawa!

    OdpowiedzUsuń
  19. Ja się akurat twoim chłopakom nie dziwię bo kuchnia włoska pyszną jest:)A calzone wzorowe:)

    OdpowiedzUsuń
  20. oj dawno nie jadłam pizzy, a też należę do tych co ją lubią - taką na cienkim spodzie

    calzone też może być ;)

    P.S. Ładna nowa szata graficzna.

    OdpowiedzUsuń
  21. Calzone króluje ostatnio na blogach :] i ja się do niego przymierzam, w końcu jest za nie długo dzień pizzy :D Twoje wygląda bardzo smacznie, z sałatką - rewelacja!

    OdpowiedzUsuń
  22. PYSZNOŚCI! Calzone bardzo lubię, ale nigdy nie robiłam bo wydawało mi się to trudne - chyba czas spróbować!

    OdpowiedzUsuń
  23. Bardzo lubię calzone, czas chyba go w końcu przygotować - w ramach odmiany od pizzowej monotonii. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  24. Calzone jest świetną alternatywą dla pizzy. Moja rodzinka też ciągle chciałaby jeść pizzę :) Ile można!

    OdpowiedzUsuń
  25. zdecydowanie za rzadko robię w domu pizzę... tak twierdzi Ptit Suisse :D
    A wiesz, Małgoś, że calzone nie robiłam nigdy... hmmm chyba powinnam to zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Apetyczne zdjęcia:) Bardzo się zraziłam do calzone na początku, gdy zaczęłam je jeść w różnych knajpkach. Jednak po spróbowaniu takiego domowej roboty apetyt wrócił:) Zapraszam do mnie, u mnie też włosko! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  27. Małgoś, u Ciebie jak zawsze apetycznie i pięknie, a do tego tak zapachniało latem, że aż mi się cieplutko zrobiło :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Małgosiu, zrobiłam i wyszło przepyszne!!I w dodatku to mniej pracy niż się na pierwszy rzut oka wydaje ;) Dziękuję za przepis!!

    OdpowiedzUsuń
  29. Małgosiu ściskam Was tak piątkowo i życzę udanego weekendu!
    Calzone lubię bardziej niż tradycyjną pizzę :)
    Tylko lepienia jest dużo a mnie się nie chce ostatnio :D

    Serdeczności!

    OdpowiedzUsuń
  30. No to po diecie...jutro calzone pom prostu MUSZĘ zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  31. Acha, widzę tutaj wielu pizzomaniaków. :D Zatem pozdrawiam wszystkich. :D

    Feeria, Bardzo! bardzo się cieszę, że smakowało! :)

    McDzia, udanego wypieku życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Jaki jest sens uzywania drozdzy instant ? nie lepiej/zdrowiej skorzystac ze swiezych drozdzy ? :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Dolaczam do grona pizzomaniakow ;) W kazdej postaci :))
    Sliczne zdjecia Malgosiu!

    OdpowiedzUsuń
  34. Genialne to calzone. Właśnie skonsumowaliśmy. Pełen zachwyt. A był to mój debiut w tym temacie. Zdjęcia bardzo smakowite!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)