Gdyby głos decydujący w sprawie menu obiadowego było w gestii moich dwóch mężczyzn życia (jeden już lat 9! kiedy to minęło?! drugi znacznie więcej, też nie wiem, kiedy ten czas tak przeleciał?!) - to w ciemno mogę powiedzieć, że życzyliby sobie pizzę. Codziennie. I nie sądzę, by monotonia była tutaj jakąkolwiek przeszkodą. Pizza na śniadanie, pizza na obiad, codziennie i od święta też. :D Raj na ziemi. :D Byłby. Ale nie ma. :D
Raj zstępuje od czasu do czasu i powoduje dużą radość. :)
Zwykle przyrządzam tradycyjną pizzę, którą piekę na kamieniu. Muszę przyznać, że uwielbiamy zapach jaki roznosi się po mieszkaniu, gdy kamień łapie wysokie temperatury. Oddaje wtedy zapachy, które wchłonął przez ostatnie lata swojej pracy. Jest to zapach, który przywołuje same przyjemne skojarzenia. :)
Tym razem nie przygotowałam tradycyjnej pizzy, ale danie „pizzopodobne”, czyli calzone, o włoskim rodowodzie. Do środka można włożyć co kto lubi, tak jak na pizzę. U nas były i sery (mozzarella i ser pleśniowy), i pomidory w trzech postaciach (sos, pomidorki świeże i suszone z zalewy oliwnej), i trochę wędzonki i świeże zioła.
Ja jadłam z sałatą, chłopcy woleli sam pieróg, bez dodatków. Wszystkim smakowało, a męska część była wielce zadowolona. :)
Calzone
(na 6 porcji)
Ciasto:
450g mąki
1,5 łyżeczki drożdży instant
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki cukru
ok. 280-300 ml wody w temp. Pokojowej (podana ilość jest orientacyjna i może się zmienić w zależności od używanej mąki)
2 łyżki oliwy
Mąkę wymieszać z drożdżami instant, solą i cukrem. Wlać wodę (na początek proponuję 250 ml i dolewać po trochę jeśli ciasto będzie zbyt zbite) i wyrabiać ciasto. Dobrze wyrobione ciasto powinno być elastyczne i ładnie odchodzić od dłoni. Dodać oliwę i znów wyrabiać, aż wchłonie się w ciasto.
Uformować z ciasta kulę, włożyć do miski i przykryć folią spożywczą. Pozostawić do wyrośnięcia na ok. 1-1,5 godz. Aż ciasto podwoi swoją objętość.
Nadzienie:
ok. 150ml aromatycznego sosu pomidorowego (np. mój ulubiony – klik)
150g boczku wędzonego
300g pieczarek
1 duża kulka mozzarelli (250g)
100g sera pleśniowego
pomidorki koktajlowe (dawałam po 3-4 szt./1 porcję)
kilka sztuk suszonych pomidorów z zalewy oliwnej
sól, pieprz
Przygotować sos pomidorowy, pachnący ulubionymi ziołami (np. Oregano, tymiankiem lub bazylią).
Pieczarki obrać i pokroić w półplasterki. Boczek pokroić w cieniutkie plasterki, a następnie w paseczki. Na patelni wytopić najpierw boczek, a następnie dodać pieczarki i razem podsmażyć. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Mozzarellę pokroić w plastry. Na sitku odsączyć dobrze z zalewy.
Ser pleśniowy pokruszyć.
Pomidorki pokroić lub pozostawić w całości (w zależności od wielkości).
Suszone pomidory pokroić w paseczki.
Garść świeżych listków bazylii.
Piekarnik nagrzać do 200 st. C. Dużą kwadratową blachę wyłożyć papierem do pieczenia.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 6 części. Po kolei przygotowywać calzone. Rozwałkować kulkę ciasta do grubości ok. 3-4 mm (w razie potrzeby podsypać mąką). Na placku rozsmarować ok. 1,5 - 2 łyżki sosu pomidorowego i na jednej połowie rozłożyć po trochę przygotowanych składników nadzienia. Wolną połowę placka założyć na tę zapełnioną i uformować pieróg. Brzegi ciasta dokładnie skleić i wywinąć do góry, żeby sery w trakcie pieczenia nie wypłynęły. Układać na blasze.
Z wierzchu każdy pieróg ponownie posmarować sosem pomidorowym.
Piec w nagrzanym piekarniku ok. 10 min. Aż ciasto się napuszy, a wierzch ładnie zarumieni.
Można też pojedynczo każdy pieróg piec na kamieniu szamotkowym. Wtedy rozgrzać kamień do temp. 240 st. C i każdy pieróg piec ok. 3min.
Smacznego!
Mołgosiu moi chłopcy dokładnie tak samo. Cudne calzone.
OdpowiedzUsuńTeż mogłabym żyć jedząc tylko pizzę (i praktycznie tak żyję, bo mieszkam we Włoszech ;) Twoje calzone wygląda super smakowicie i czuć już wiosnę w powietrzu, patrząc na te wszystkie kolory!
OdpowiedzUsuńWspaniałe! Uwielbiam calzone! Dziś była u nas pizza, ale następnym razem zrobię calzone:) Uwielbiamy takie smaki, zresztą o tym wiesz ;))
OdpowiedzUsuńPiekne zdjęcia, a kolory mnie zachwycają:)
Małgoś, no własnie , moje maleństwo też 9 lat, kiedy to zleciało powiedz?
Pozdrowienia:)
dobiłaś mnie tym calzone ;) chyba już wiem co mi się będzie dziś w nocy śniło :P i jak pójdę w nocy do lodówki (sic!) to będzie to Twoja wina Małgoś ;)
OdpowiedzUsuńjust kidding.
miłego tygodnia!
ale piekne apetyczne zdjecia:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, gdzież tak po nocach!!!;-)
OdpowiedzUsuńPizza to na bank numer jeden u mnie w domu. Podejrzewam, że calzone, którego niestety jeszcze nie robiłam, przywitane byłoby bardzo podobnie jak Twoje. Chyba czas na urozmaicenie;)
Pozdrawiam!
Bardzo lubię calzone, a z Twoimi dodatkami musiało pysznie smakować:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba !
OdpowiedzUsuńBędę pamiętała o Twoim przepisie, jak najdzie mnie ochota na calzone :)
u mnie też są fani pizzy:)) Pozdrawiam...ale jestem głodna!
OdpowiedzUsuńGosia, wróciłam z ferii, a tutaj zmiana szaty bloga i nowe potrawy. Na wyjeździe miałam do dyspozycji wypożyczonego, mocno kapryśnego laptopa, który nie pozwalał komentować niczego. Wylogowywał i tracił strony. Calzone zwane u mnie pierogiem przez dzieciaki, to też wspaniałości. Mój "mały" rówieśnik Twojego prosi-największy dla mnie. Piekę wtedy duże 2 pierogi ,każdy na jedną blachę piekarnika i buzie się cieszą. Twoje jak zwykle cudnie wyglądają
OdpowiedzUsuńWidze, ze pizza kroluje, u mnie tez domownicy mogliby ja jesc na okraglo, calzone tez i chyba nawety chetniej, a teraz kiedy juz w Polsce mieszkam z sentymentem wspominamy te wszystkie jedzone na ulicy, w byle barze i szczerze, zupelnie byle jak zrobione! Jednak jedzone tam! wspomina sie teraz jako jako rarytas.
OdpowiedzUsuńBede musiala jednak zgodnie z Twoim przepisem zrobic je w domu... nigdy sie do tego nie bralam (choc pizze robimy w domu, maz ciasto, ja farsz) i chyba kiedys musi byc ten pierwszy raz!
Pozdrawiam :)
Ach, jakie zdjecia! Az mi pociekla slinka. I nagle zachcialo mi sie calzone.
OdpowiedzUsuńPizze bardzo lubie. Taka prawdziwa, a nie z mrozonki, polana ketchupem. Twoja jest boska.
Zrobilam sie glodna :) Ide zjesc sniadanie bo inaczej chyba oszaleje :)) Pysznosci Malgosiu :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu moj Maz tez by tak mogl, pizza przez caly rok i o kazdej porze ;)
OdpowiedzUsuńJa calzone bardzo lubie, ale jeszcze nigdy nie zrobilam. Moze czas to zmienic?
pozdrawiam
Pysznie wygląda ! Pizzę robię często, a calzone jeszcze nie próbowałam. Następnym razem będzie zamiast pizzy :)
OdpowiedzUsuńU nas w domu to raczej ja bym jadla pizzowatosci codziennie an kazdy posilek... Ale nie sadzilam, ze pizzowate smakolyki moga byc takie romantyczne - ach, te Twoje zdjecia!!!!
OdpowiedzUsuńnie będę oryginalna, jak napiszę, że moje chłopaki również uwielbiają pizzę:)
OdpowiedzUsuńa calzone dawno nie robiłam, jednak po tak apetycznych zdjęciach już mam w najbliższych planach:)
Pięknie to wygląda! Ja zrobiłam ostatnio calzone, ale moje zdjęcia mnie nie usatysfakcjonowały więc wolę oglądać twoje i wspominać smak. Calzone to superpyszna sprawa!
OdpowiedzUsuńJa się akurat twoim chłopakom nie dziwię bo kuchnia włoska pyszną jest:)A calzone wzorowe:)
OdpowiedzUsuńoj dawno nie jadłam pizzy, a też należę do tych co ją lubią - taką na cienkim spodzie
OdpowiedzUsuńcalzone też może być ;)
P.S. Ładna nowa szata graficzna.
Calzone króluje ostatnio na blogach :] i ja się do niego przymierzam, w końcu jest za nie długo dzień pizzy :D Twoje wygląda bardzo smacznie, z sałatką - rewelacja!
OdpowiedzUsuńPYSZNOŚCI! Calzone bardzo lubię, ale nigdy nie robiłam bo wydawało mi się to trudne - chyba czas spróbować!
OdpowiedzUsuńBardzo lubię calzone, czas chyba go w końcu przygotować - w ramach odmiany od pizzowej monotonii. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Calzone jest świetną alternatywą dla pizzy. Moja rodzinka też ciągle chciałaby jeść pizzę :) Ile można!
OdpowiedzUsuńzdecydowanie za rzadko robię w domu pizzę... tak twierdzi Ptit Suisse :D
OdpowiedzUsuńA wiesz, Małgoś, że calzone nie robiłam nigdy... hmmm chyba powinnam to zmienić :)
Apetyczne zdjęcia:) Bardzo się zraziłam do calzone na początku, gdy zaczęłam je jeść w różnych knajpkach. Jednak po spróbowaniu takiego domowej roboty apetyt wrócił:) Zapraszam do mnie, u mnie też włosko! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMałgoś, u Ciebie jak zawsze apetycznie i pięknie, a do tego tak zapachniało latem, że aż mi się cieplutko zrobiło :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, zrobiłam i wyszło przepyszne!!I w dodatku to mniej pracy niż się na pierwszy rzut oka wydaje ;) Dziękuję za przepis!!
OdpowiedzUsuńMałgosiu ściskam Was tak piątkowo i życzę udanego weekendu!
OdpowiedzUsuńCalzone lubię bardziej niż tradycyjną pizzę :)
Tylko lepienia jest dużo a mnie się nie chce ostatnio :D
Serdeczności!
No to po diecie...jutro calzone pom prostu MUSZĘ zrobić.
OdpowiedzUsuńAcha, widzę tutaj wielu pizzomaniaków. :D Zatem pozdrawiam wszystkich. :D
OdpowiedzUsuńFeeria, Bardzo! bardzo się cieszę, że smakowało! :)
McDzia, udanego wypieku życzę. :)
Jaki jest sens uzywania drozdzy instant ? nie lepiej/zdrowiej skorzystac ze swiezych drozdzy ? :)
OdpowiedzUsuńDolaczam do grona pizzomaniakow ;) W kazdej postaci :))
OdpowiedzUsuńSliczne zdjecia Malgosiu!
Genialne to calzone. Właśnie skonsumowaliśmy. Pełen zachwyt. A był to mój debiut w tym temacie. Zdjęcia bardzo smakowite!
OdpowiedzUsuń