sobota, 13 sierpnia 2011

Toskania - notki wakacyjne. cz.6 (i ostatnia)

na targu w Montepulciano

Dzień 10

Wiatr dął przeraźliwie przez całą noc, a ja dzięki temu prawie nie zmrużyłam oka. Skoro świt jestem na nogach. Za oknem już cisza. Przecieram oczy ze zdumienia i zastanawiam się czy to co widzę, to omamy jakieś, czy rzeczywiście na trawie przed domem skacze... dudek. Najprawdziwszy. Długi dziób, grzebień na główce. Naiwna, miotam się z aparatem, przepinam zwykły obiektyw na tele z nadzieją, że zdążę. Nie zdążyłam! I tyle go widziałam.
Skoro już wybiegłam z aparatem, to nie wracam. Robię obchód, zaliczając wszystkie ścieżki, krzaki, a nawet chwasty. Tu pstryknę, tam pstryknę, a głównie gonię za motylami (one też jakieś ranne ptaszki). Tyle ich tutaj, co i jaszczurek – zatrzęsienie. Ganiam więc aż do śniadania. Nazwijmy to porannym joggingiem.:D

na targu w Montepulciano

Dalszych wyjazdów dzisiaj nie będzie. Zostajemy na miejscu, by pobyczyć się na basenie.
Korzystamy jedynie z faktu, że w Montepulciano odbywa się mercato. To dla mnie już ostatnia okazja, by nacieszyć oko lokalnym kolorytem targowisk. Fajnie jest tak snuć się między straganami i podglądać co chętnie kupują mieszkańcy. Nieodmiennie zachwycają mnie wielkie udźce surowej, podsuszanej szynki parmeńskiej. Nie jestem wielką fanką wędlin, ale te włoskie naprawdę są świetne. Prosciutto – wiadomo, wspaniała klasyka, ale i tutejsze salami (w wielu odmianach) są po prostu przepyszne. Najbardziej smakuje nam chyba finocchiona – odmiana salami, do której dodawany jest owoc kopru włoskiego.

na targu w Montepulciano

Sery to osobna bajka i dostaję zawrotu głowy od ilości wystawianych krążków. Trochę kosztuję różnych odmian pecorino. Różnice w smaku są wyczuwalne. Mnie najbardziej zachwycają ostre w smaku i mocno dojrzałe.
Na straganach warzywnych królują melony i pomidory. Dużo też brzoskwiń i moreli. Niestety brakuje pomidorów suszonych na słońcu. Domyślam się, że te zeszłoroczne „wyszły”, a na tegoroczne trzeba jeszcze poczekać. Na szczęście wcześniej dokonałam stosownych zapasów. Powinny wystarczyć na kilka najbliższych miesięcy. :)
Na odchodne zahaczamy o stoisko z wszelakimi morskimi stworami. Oprócz świeżych, oferują również smażone na bieżąco na miejscu. Bierzemy po trochę różności: krewetek, krążki kalmarów i „pączusie” z kwiatów cukinii. Chrupiemy od razu, póki gorące, wędrując sobie uliczkami miasteczka.
Zupełnie nie rozumiem, dlaczego nie mieszkam tutaj na stałe... Mogłabym się przyzwyczaić nawet do upałów... :D


Dzień 11

Od samego rana chłodniej. Nie żeby od razu zimno, ale w stosunku do ostatnich upałów, 25 st. wydaje się dawać rześką przyjemność. :D
Na śniadanie skubiemy tutejsze wędliny. Zagryzamy domowymi konfiturami z pigwy i śliwek, którymi wraz ze słoiczkiem swojskiego miodu - obdarował nas Paolo - właściciel „naszego” Il Casalone. Paolo, sprawił nam jeszcze inną przyjemność – w dniu naszego zameldowania – wywiesił polską flagę na wjeździe do gospodarstwa. :) Strasznie było nam miło, gdy to odkryliśmy. :) Powiewa przez cały czas naszego pobytu, w towarzystwie flagi włoskiej i francuskiej.

kościół Tempio di San Baggio

Plany na dzisiejszy dzień są jakby to powiedzieć... „bezplanowe”. Co nam dzień przyniesie – to weźmiemy.
W związku z powyższym bezplanowo wyruszamy niemal po sąsiedzku do kościoła Tempio di San Baggio, który wypatrzyłam już na początku pobytu, ale chyba był zbyt blisko, bo ciągle nie było okazji by o niego zahaczyć.

zabudowania przy kościele Tempio di San Baggio

San Baggio, leży poniżej murów Montepulciano, trochę jakby na przedmieściach miasteczka. Ze wszech stron otoczony zielenią. Prowadzi do niego dość długa, cyprysowa aleja. Fajny to widok, na końcu alei wyłania się kościelna wieża, która swą strzelistością i kształtem, trochę jak ten cyprys wygląda. :)
Wnętrze kościoła przepiękne, mocno rozrzeźbione, dość mroczne przy tym. Cisza taka, że aż w uszach dzwoni...

Chianciano Terme

Znów bez większego planu wsiadamy w auto i jedziemy do pobliskiego Chianciano Terme, o którym wiemy tylko tyle, że słynie ze swoich źródeł termalnych. No i rzeczywiście, turystów tutaj wprost zatrzęsienie, a co krok - wejście do jakiegoś hotelu, czy innego dobrodziejstwa typu spa. Nie bardzo nam się tu podoba. Trochę się kręcimy, ale nie zbyt długo i uciekamy z tego ścisku.
Na parkingu odkrywam drzewa piniowe, a pod nimi całe mnóstwo brązowych, twardych łupinek. I to pełnych! Zupełnie nie mam pojęcia kiedy szyszki piniowej sosny dojrzewają, nie wiem więc czy te orzeszki tutaj są świeże, czy może leżą od dawna. Rozgniatamy więc kilka na próbę i wewnątrz śmieją się do nas piękne pinole. :) Nazbieraliśmy pokaźny woreczek orzeszków. :)

tereny Val di Chiana - na horyzoncie góra Amiata

Wracamy do Montepulciano i odbijamy w przypadkową drogę w kierunku góry Amiata, której wysoki szczyt każdego dnia widzę na horyzoncie z naszego Il Casalone. Wokół widoki fantastyczne, chyba piękniejsze, niż wszystko co do tej pory przyszło nam tutaj oglądać. Jak okiem sięgnąć z wszystkich stron falują wzgórza pokryte dywanem pól. Okolica wprost zjawiskowa. A Amiata rośnie i rośnie. Żałuję, że nie zajechaliśmy bliżej... Może przy kolejnej toskańskiej podróży...

po lewej: owoce morza smażone w głębokim tłuszczu; po prawej: małże w sosie pomidorowo - winnym

Na ostatnią kolację wybieramy Il Povo w Montepulciano. Kuba wolałby znów zjeść u „pana Ciastka” (to jego autorska nazwa Fattorii Pulcino, w której tak pysznie karmią), ale ja mam ochotę na owoce morza, a w Pulcino ich nie serwują. Tutaj za to jest ich sporo, pod różną postacią. Decyduję się na muszle / małże w sosie pomidorowo – winnym. Rafał tym razem stawia jednak na mięso i wybiera stek z sosem balsamicznym ze świeżą rukolą. Co do dzieci, wolę przemilczeć, bo u nich repertuar jest nudy aż do bólu. Do kompletu dorzucamy jeszcze maleńkie gnocchi z sosem z gorgonzoli i białe wino pochodzące z okolic San Gimignano.

stek z sosem balsamicznym na świeżej rukoli

Pomijając fakt, że obsługa pomyliła zamówienia , przez co czas oczekiwania znacznie się wydłużył – kolacja okazała się pyszna. Może tylko Rafał odrobinę kręcił nosem , bo nasze osobiste pojęcie „średnio wysmażonego mięsa” najwyraźniej się trochę różni od standardów europejskich. :D Ale poza tym – palce lizać. Zwłaszcza świeżutkie małże wprawiły mnie w błogostan. A ten sos do nich (dlaczego w menu widnieje jako mussels soup?) - delicja, prawdziwa delicja...

gnocchi z sosem z gorgonzoli

Niestety, jak zawsze, wszystko co piękne szybko się kończy. To nasz ostatni dzień toskańskich wakacji. Jutro raniutko wyruszamy w powrotną podróż.
Już tęsknię...


Niniejszym zamykam cykl toskański... I już wkrótce zapraszam na pyszne małe co nieco, prosto z domowej kuchni. :)

23 komentarze:

  1. Umieram z zazdrości. Podróż do Toskanii jest moim marzeniem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jednym tchem przeczytałyśmy wszystkie części o Toskanii!!! Urzekające, niesmaowite i jakże malownicze krajobrazy. Zdjęcia przepiękne :-) Wiedziałyśmy, że Toskania jest piękna, ale po przeczytaniu Twoich postów, poprostu się w niej zakochałyśmy :D Dzięki za chwile zachwytu nad Waszym wyjazdem :-)

    pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń
  3. Apetyczne zdjecia! Ja tez w tym roku zachwycalam sie Toskania. Montepulciano odwiedzilismy na szybko, glownym powodem bylo tamtejsze wino, najlepsze jakie pilismy we Wloszech i jedno z lepszych jakie kiedykolwiek pilam. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie chce zeby to byl ostatni odcinek! :(
    Targ w Montepulciano bedzie mi sie chyba snil dzis w nocy (szczegolnie sery, ale wedliny pewnie tez ;)); a propos targu - czy pamietasz moze w jaki jest dzien tygodnia? zebym nie przegapila ;)
    Piniole zbierane spod drzewa to dopiero gratka! Wcale by mi nie przeszkadzalo, zeby rosly gdzies pod moim oknem ;)
    Fotki jak zwykle cudne Malgosiu!

    Pozdrawiam! I milej niedzieli zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Podążamy podobnymi ścieżkami. W Rzymie byłam z rodzinką w czasie ferii zimowych w 2010 roku, ale nam dla odmiany sprzyjało słońce. W przyszły piątek wyruszamy do Toskanii, dzięki więc za posty, które są inspiracją dla mnie. Zdjęcia, jak zawsze, piękne.

    OdpowiedzUsuń
  6. Całą podróż czytałam z zapartym tchem. Na prawdę piękne miejsce.
    Bardzo przyjemnie się czyta i ogląda zdjęcia.
    Jestem pod wrażeniem i czekam na coś dobrego do zrobienia. ; )

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję pięknie za wszystkie komentarze. Ze swojej strony mogę tylko wszystkim polecić piękną Toskanię. To prawdziwy raj dla oczu, duszy i podniebienia. :)

    Bea, targ w Montepulciano odbywa się w czwartki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziekuje Malgosiu (wczoraj wyszperalam tez info w necie, dobrze wiec, ze potwierdzasz ;)).
    A dzis dostalam potwierdzenie noclegu! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziękuję za notki o Toskanii. Nigdy nie byłam we Włoszech, ale cała moją duszę ciągnie do tego pięknego kraju - szczególnie właśnie do Toskanii. Kiedy czytam Twoje wpisy o tym cudownym regionie, kiedy oglądam te wspaniałe zdjęcia, czuję się niemal jakbym tam była. Kilka pięknych zdjęć zapisałam sobie w komputerze (obiecuję, że nigdzie ich nie opublikuję bez pozwolenia, ale będę na nie czasem zerkać) - zapierają dech w piersiach, a kiedy patrzę na te krajobrazy, zapominam o tym, gdzie w danej chwili jestem fizycznie.
    Moja dusza należy do Toskanii.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudownie się bawiłam w trakcie Waszej podróży :). A te sery na początku sprawiły, że mam ogromną ochotę na parmezan, o owocach morza nie wspominając! Wspaniale mi się czytało, szkoda tylko, że to już koniec...

    OdpowiedzUsuń
  11. Malgosiu, jestem pod wrazeniem wpisow o Twoich toskanskich wakacjach.
    Ciesze sie, ze wszystko co Was spotkalo spelnilo Wasze oczekiwania... i moja dygresja, jakaz inna ta Toskania od Campanii, gdzie zylam przez trzy lata... inne widoki, troszke inne smaki, ale ludzie usmiechnieci, niezabiegani chyba podobni....

    no i dziekuje za te piekne zdjecia, bo to one glownie mnie do Ciebie zawsze ciagna, sa swietne!

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. odbyłam piękną podróż ..dziękuję!:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale miałaś cudowne wakacje, pyszne, malownicze, nastrojowe, toskańskie. Nie ma lepszego miejsca na ziemi niż Toskania, bo właśnie ona pozostawia w serach coś takiego.. specyficznego. Nie da się jej zapomnieć : ) życzę Ci więc wielu powrotów do tych miejsc, które kochasz : ) Wspaniałe zdjęcia !

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetnie połączyłaś przyjemne i... przyjemne. uwielbiam Toskanię, aczkolwiek mogę ją dozować sobie od czasu do czasu. twój opis jest taki sugestywny i staranny.. dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem pod ogromnym wrażeniem.
    Chciałabym kiedyś zwiedzić Toskanię- zdjęcia to jednak nie to samo, chociaż są cudowne i na sam widok przenoszę się do innego świata.. ;)
    Tymczasem zapraszam w bananowe kąty na mój nowy adres bloga.
    bananowysong.blogspot.com

    Ciepłe pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  16. Małgoś, tyyyyle dni w Toskanii, tyyyyle zdjeć, smaków -dziękuję! Było świetnie i klimatycznie. Tymczasem łypią już na mnie te porzeczki ze zdjęć powyżej!

    Usciski...

    OdpowiedzUsuń
  17. Małgosiu nie wracaj, zostań tam na stałe. Rób zdjęcia, gotuj i pisz. Proszę....

    OdpowiedzUsuń
  18. Sono contenta della tua visita in Italia, baci
    a presto

    OdpowiedzUsuń
  19. Cudowna relacja, piękne zdjęcia, wspaniałe smaki, zapachy, wszystko!:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  20. Wyłupiam oczy do tych fotografii.
    Za dużo u mnie ostatnio Italii ( filmy, zdjęcia, kuchnia, myśli, sny, książki).
    Za dużo.
    Nie wiem jak wrócę do ostatniej klasy.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. Malgosiu, pytanie na szybko, bo wlasnie jestesmy w okolicy, wlasnie udalo mi sie dorwac do internetu, sprawdzic "bo pamietam, ze cos bylo" u Ciebie na blogu, i okazuje sie, ze czwartek... A to juz jutro... Kojarzysz moze do ktorej jest czynny targ? Bo mamy tam godzine z hakiem drogi i malego szkraba ktory nie wspomaga wczesnych wyjazdow. A spoznic sie bylaby wielka szkoda...

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozumiem, że chodzi o targi toskańskie?
    Wszystkie, na których byliśmy "pracują" mniej więcej do 12-13 godz. Nie tylko w Montepulciano.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)