czwartek, 21 kwietnia 2016

Coffee & macaroons


Dziwna to sytuacja, gdy na blogu zalega długa cisza. Wcale nie planowana. Zaglądam tutaj i czuję się trochę jak gość we własnym domu. Ot, po prostu tak wyszło. Bo ciągle „coś”. A to przysypiam (i to dosłownie), a to gna mnie tu i ówdzie. Gdy tylko mogę, uciekam z czterech ścian, gdziekolwiek, chociaż najlepiej tam, gdzie zielono i dużo kwiecia. Sporo czasu poświęcam na fitness. Ach! jakież to paskudne uczucie, gdy po zimie kilka intensywniejszych ćwiczeń sprawia, że oddech jakiś takki cięższy. ;-) Wakacje tuż tuż, urlop już zaplanowany, trzeba się dobrze przygotować, prawda? ;-)
Gdzieś pomiędzy tym wszystkim przeplatają się oczywiście prace zdjęciowe (chociaż, cóż... głównie nieblogowe), a ostatnimi czasy nawet przemiły epizod z małym planem filmowym. Uprzedzając pytanie: nie, nie! to w ogóle nie wchodzi w rachubę, nie zobaczycie mnie na ekranie. Drugiej strony obiektywu nie lubię i zdecydowanie wolę pozostać po dotychczasowej stronie mocy. ;-)
Chciałabym obiecać, że wraz z kwitnącą wiosną – zakwitnie i tutaj, i że blog znów będzie tętnił życiem, ale... wiem, że może być różnie. Dlatego deklaracje odkładam na bok, zobaczymy co czas przyniesie. :) Pamiętajcie jednak, żeby zaglądać na FB (tutaj - klik) i Instagrama (tutaj – klik) – tam jest mnie dużo więcej. :)