poniedziałek, 29 października 2007

Fazzoletti di seta al pesto

...czyli "Jedwabne chusteczki z sosem pesto".



To było pierwsze danie, na którym dłużej zatrzymałam wzrok, gdy lotem błyskawicy przebiegłam stronice "Włoskiej wyprawy Jamiego" . Kontrast żółtych płatków makaronowych z zielonym pesto bazyliowym zelektryzował mnie. Oczywiście makaron z pesto przyrządzałam i jadłam wielokrotnie, ale fotka makaronowych "chusteczek" Jamiego sprawiła, że doznałam uczucia odkrycia kompletnej nowości...

Jednak, gdy przyszło do realizacji, przepis na "jedwabne chusteczki", jak to najczęściej bywa, stał się tylko inspiracją, a nie wiernym odtworzeniem.
Jamie proponuje wykrawanie z surowego ciasta makaronowego - sporej wielkości kwadraty. Ja zmniejszyłam je do prostokątów na jeden spory kęs, za to nadałam im ozdobne wykończenie.
Jamie utarł świeże pesto, które z pewnością bosko pachniało. Ja z braku wystarczającej ilości świeżej bazylii - użyłam niestety gotowca ze słoika. W związku z czym danie Jamiego prezentuje się o niebo lepiej!
Dodatkowo dołożyłam niewielkie kawałki przyrumienionej piersi z kurczaka.


A oto moja wersja :

Świeże ciasto makaronowe:
20 dag semoliny
2 jaja

Z mąki i jaj zagniatamy ciasto. Formujemy wałek średnicy ok. 5-6cm, dzielimy go na 4 równe kawałki (wystarczy symbolicznie zrobić rys na cieście) i zwijamy w folię spożywczą, by nie obsychało. Z wałka odkrawamy po jednej części, wałkujemy do grubości ok. 1 lub 2 mm (używam maszynki do makaronu) i wycinamy sporej wielkości kawałki (Jamie mówi o "wielkości podkładki pod kufel").
W dużym garnku gotoujemy sporą ilość osolonej wody, w której ugotujemy płatki makaronowe, pamiętając by były jędrne i sprężyste. ;-)


1 pierś z kurczaka, doprawiona ulubionymi przyprawami
ok. pół szklanki pesto bazyliowego
garść świeżego parmezanu (u mnie był grana padano)
odrobina oliwy
listki świeżej bazylii do przybrania

W międzyczasie, gdy gotujemy wodę na makaron - kroimy doprawioną pierś kurczaka na paseczki. Obsmażamy na głębokiej patelni na odrobinie oliwy. Zdejmujemy z ognia. Dodajemy pesto. Na patelnię wrzucamy odcedzone płatki makaronowe (może dolać odrobinę wody z makaronu, jeśli całość wydaje się zbyt sucha). Wszystko razem mieszamy. Serwujemy posypanym świeżo startym parmezanem i listkami bazylii.
Smacznego
!

piątek, 26 października 2007

Dyniowe pyszności na Festiwal Dyni


Świętowanie z dynią już od dwóch dni trwa, a ja dopiero dzisiaj znalazłam czas, by na dłużej w kuchni się zatrzymać. Ale za to jak się rozpędziłam, to miałam ochotę przerobić jakieś 10kg dyni, które do domu przytargałam kilka dni temu, z myślą o Dyniowym Festiwalu. Na szczęście włączył się rozsądek gospodyni domowej. ;-)
Dynia jak dotąd, kulinarnie kojarzyła mi się tylko ze słodkościami. I tylko w słodkiej oprawie ją przyrządzałam. A tymczasem okazuje się, że dynia wytrawna jest przepyszna! Ileż traciłam do tej pory! Największa zachętą, by popróbować dyni na słono, był dla mnie blog Eli i Jej przepyszne zdjęcia. Co prawda, przygotowałam sobie wcześniej przepisy na dania z dyni, ale odłożyłam je na później. Potrawy prezentowane przez Elę, przemawiają do mnie szczególnie i musiałam, po prostu musiałam! zacząć właśnie od nich.

Dzisiejsza przygoda z dynią zaczęła się od potage z dyni. Cudowna, gęsta, kremowa, o pięknym kolorze. Lubimy zupy - krem, a smak tej przeszedł najśmielsze nasze oczekiwania. Jedynym odstępstwem jakie popełnilam - to odrobina cuminu, którego szczyptę, a może dwie, dodałam.


Potem był makaron z dynią, wędzonką i brokułami (przepis Eli) i to był strzał w dziesiątkę! Nawet mój przedszkolak - niejadek zjadł ze smakiem całą swoją porcję.
Mogę śmiało powiedzieć, że ten zapiekany makaron stanie się hitem w moim domu. :)Do swojej zapiekanki użyłam makaronu rigatoni.


Na koniec upiekłam ciasteczka dyniowe z płatkami owsianymi z przepisu Bajaderki.


Cytuję:

1 szklanka przecieru z dyni
½ kostki masła, w temperaturze pokojowej
¾ szklanki brązowego cukru
¾ szklanki cukru
1 duże jajko
1 łyżeczka zmielonego cynamonu
½ łyzeczki zmielonej gałki muszkatałowej
1 ¼ szklanki mąki
szczypta soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
¼ łyżeczki sody oczyszczonej
¾ szklanki płatków owsianych
1 szklanka posiekanych orzechów
1 szklanka rodzynków

Rozgrzać piekarnik do 190 st.C. Masło rozetrzeć na gładką masę, dodać oba rodzaje cukru i utrzeć aż masa będzie lekka i puszysta. Dodać dynię, jajko, cynamon i gałkę, dobrze ubić. Dodać mąkę, sól, proszek i sodę - dobrze wymieszać. Na końcu wsypać płatki owsiane, orzechy i rodzynki. Układać małe kopczyki na blasze i piec okolo 12-15 minut. Wystudzić na drucianej siateczce.

Z moich uwag: lepiej zrezygnować z jednej części cukru (np. białego), bowiem ciasteczka wychodzą niesamowicie słodkie.

wtorek, 23 października 2007

Aromatyczne pierożki z sosem rozmarynowym



Od czasu do czasu, zwykle przy okazji dłuższych zakupów, odwiedzam bar wegetariański. Greenway. :) Zachodzę tam raczej z niejakiego sentymentu jaki żywię do tej konkretnej marki, niż z powodu deklarowania wegetarianizmu jako takiego. Wegetarianką nie jestem, ale podniebienia moje i mojej rodziny, zdecydowanie przedkładają warzywa nad kotlet schabowy. ;-) W tymże Greenway'u jedno danie smakuje mi szczególnie. Pieczone pierożki (z nadzieniem pieczarkowo - cukiniowym) z białym sosem o smaku rozmarynu. Nazywają się "aromatyczne" i rzeczywiście takie są.
Pomyślałam, że warto pokusić się o samodzielne wykonanie podobnych. Z myśli przeszłam do czynu i takim sposobem zrobiłam pierożki, które, co tutaj ukrywać (nieskromność precz!) są jeszcze pyszniejsze, niż kupne.I warzyw w nich więcej i witamin więcej. Samo zdrowie. :)


Aromatyczne pierożki z sosem rozmarynowym

Ciasto drożdżowe:
25 dag mąki
125 g masła
1 jajo
ok. 115 ml mleka
½ łyżeczki drożdży instant (używam dr Oetkera)
1 łyżeczka soli
½ łyżeczki cukru

dodatkowo:
1 jajko do smarowania surowych pierożków

W garnuszku rozpuścić masło, dolać mleko. Gdy lekko przestygnie - wbić jajko i wszystko razem rozbełtać. Mąkę wymieszać z drożdżami, cukrem i solą. Przy pomocy robota, lub ręcznie w większej misce - połączyć wszystkie składniki. Wyrobić gładkie, eleastyczne ciasto. W razie potrzeby podsypać mocniej mąką, lub dolać mleka i dalej wyrabiać, aż ciasto przestanie kleić się do dłoni.
Przykryć miskę z ciastem folią spożywczą i odstawić do wyrośnięcia. Powinno podwoić swoją objętość.

Farsz:
1 cukinia średniej wielkości
1 bakłażan
30 dag pieczarek
1 mała czerwona papryka
2 szalotki
2 ząbki czosnku
sól, pieprz do smaku
szczypta suszonego oregano (świeże pewnie byłoby smaczniejsze)
2-3 łyżki dobrego oleju lub oliwy (ja do smażenia używam olej z pestek winogron)

Bakłażany pokroić w plastry ok. 1cm grubości. Wrzucić na ½ godziny do miski wypełnionej wodą z solą, by pozbyć się goryczki. Wyjąć, osuszyć. Zgrillować, lub obsmażyć na patelni (najlepiej na beztłuszczowej).
Szalotki drobniutko posiekać. Obrać czosnek.
Obrane pieczarki, paprykę, cukinię i zgrillowane plastry bakłażana - pokroić w kosteczkę.
Na patelni rozgrzać oliwę, krótko zeszklić na niej szalotki i wyciśniety praską czosnek. Dorzucić pozostałe warzywa. Posolić do smaku. Dodać oregano. Kilka minut dusić, mieszając co chwilę, aż warzywa zmiękną (lub do odparowania wody, którą warzywa puszczą). Na koniec doprawić pieprzem.
Zostawić do ostudzenia.

Wyrośnięte ciasto wyłożyć na stolnicę. Podzielić na 4 części - wałkować prostokąty. Wykrawać z nich kwadraty ok. 10x10 cm, nakładać na środku kwadrata po 1 łyżce farszu. Składać w kopertę, sklejając palcami brzegi i rogi. Gotowego pierożka układać zlepieniem do dołu, na blachę wyłożoną papierem do pieczenia, pozostawiając odstępy pomiędzy nimi.
Surowe pierożki smarować od góry rozbełtanym jajem.
Piec w piekarniku rozgrzanym do 160°C (termoobieg) aż do zezłocenia (ok. 15 minut).
Podawać polane sosem rozmarynowym.

Sos rozmarynowy:
1 kartonik śmietanki UHT 18% (200 ml)
1 gałązka drobniutko posiekanego świeżego rozmarynu
sól, pieprz do smaku

Na rozgrzaną patelnię wlać śmietankę. Doprawić rozmarynem, solą i pieprzem. Cały czas mieszając - doprowadzić do wrzenia. Pogotować kilka minut, do momentu gdy sos zacznie lekko gęstnieć. Polewać ciepłym.

Smacznego!


Wyszło mi 20 pierożków.

sobota, 20 października 2007

Muffiny kawowo - czekoladowe




Miewam takie momenty, gdy nagle, znienacka i zwykle w najmniej odpowiednim momencie - dopada mnie przeogromna ochota na coś słodkiego i pachnącego.
I najlepiej, żeby pasowało do filiżanki kawy (bez której notabene żyć nie potrafię). Oczywiście mogę zjeść kawałek dobrej czekolady, ale to nie to samo co świeże, domowe ciasto lub ciasteczko.
Najszybsze w wykonaniu są chyba muffinki. Pracy niewiele, a efekt mega - szybki i efektowny. Do tego nawet robota nie trzeba zaprzegać, bo wystarczy do wymieszania składników zwykła łyżka, lub trzepaczka. Im krócej i mniej dokładnie wymieszamy składniki - tym pulchniejsze i smaczniejsze muffinki wyjdą. Grudki w surowym cieście są mile widziane.
No i co ważne - muffinki przyjmują wszelkie dodatki. Można wrzucić cokolwiek i będzie dobrze.
Tym razem padło na czekoladę i kawę. Klasyczne połączenie. :)


Muffinki kawowe z gorzką czekoladą

Z podanych proporcji wychodzi mi 16 szt.

składniki suche:
2 szkl. mąki pszennej
¾ szkl. cukru
1½ łyżeczki proszku do pieczenia
½ sody oczyszczonej
¼ łyżeczki cynamonu
szczypta soli
1 tabliczka (100g) dobrej gorzkiej czekolady pokruszonej na kawałeczki
2 łyżeczki kawy rozpuszczalnej

składniki mokre:
2 jajka
125 g masła
1 szkl. maślanki
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii

posypka:
2 łyżeczki cukru
½ łyżeczki cynamonu

Rozgrzać piekarnik do temp. 180° C (termoobieg do temp. 160°C). Przygotować formę do muffinów, wyłożyć papilotkami lub wysmarować masłem.
W dużej misce wymieszać wszystkie składniki suche. W osobnym garnuszku rozpuścić masło, przestudzić. Dolać pozostałe mokre składniki - rozbełtać. Do miski ze składnikami suchymi - wlać mokre i razem wymieszać, ale krótko, tylko do momentu gdy z grubsza składniki się połączą.
Masę przekładać do foremek, do ok. ¾ wysokości.
Zmieszać cukier z cynamonem i posypać odrobinę po wierzchu muffinek.
Piec ok. 15 -20 minut (najlepiej sprawdzić patyczkiem - powinien byc suchy).
Smacznego!

wtorek, 16 października 2007

Chleba naszego powszedniego...

World Bread Day '07

...dzień dzisiaj mamy!

Bo czyż nie jest powszedni? Taki codzienny, najważniejszy...?
Był czas, gdy każdego dnia formowałam swoje domowe bochenki, na drożdżach i na zakwasie. W zależności jak w duszy grało. ;-) Na CinCin tyle przepisów było do wypróbowania, a co jeden to lepszy!
Nie ma nic smaczniejszego, niż pachnąca, ciepła jeszcze pajda świeżego chleba. Ileż silnej woli trzeba z siebie wydobyć, by nie oderwać kawałka buchającego gorącem, wyjętego prosto z pieca. A ten aromat! Słów nie starczy...;-)

I choć ostatnie obowiązki dnia codziennego zmusiły mnie do odwiedzania piekarni, to dzisiaj nie mogłam się nie przyłączyć do własnoręcznego zagniecenia ciasta chlebowego.
Wybrałam pieczywo, którym ostatnio zachwyciła na swym blogu Tatter. Baguettes na pate fermente.
Nie wyszły mi tak piękne, jak u Tatter. Trochę mniej wyrośnięte, dziurki pewnie zbyt duże, ale w smaku...cudo. :) Jak przyjemnie było poczuć u siebie w kuchni znów ten specyficzny zapach. A ma on w sobie ciekawą właściwość...poprawia humor. ;-)
Zatem do kuchni panie i panowie! Do kuchni! Do chleba!

Dzięki Tatter! :)

niedziela, 14 października 2007

Jesienne muffinki

Jesień jest pyszna, prawda?

Dla mnie nieodzownym symbolem tej pory roku są dynie. W sklepach, na targach - wszędzie się do mnie śmieją te pękate banie. Lubię je jeść, ale jeszcze bardziej lubię na nie po prostu patrzeć. Jest w nich coś wesołego, coś co sprawia, że łatwiej przyswaja się fakt odchodzącego lata.

Ale znakiem jesieni są także orzechy. Jeszcze świeże, jeszcze mokre, jeszcze o mniej aromatycznym smaku...jednak bez nich ani rusz! Czas szykować zapasy orzechowe, wszak to samo zdrowie.

Nie ma co zwlekać, trzeba korzystać z tych smakołyków, a są to niezwykle wdzięczne w kuchni przysmaki.

Dzisiaj przygotowałam ulubione przez moją rodzinę muffinki dyniowe z orzechami i rodzynkami. Na wskroś jesienne, aromatyczne, puszyste, wilgotne, przepyszne!


Muffiny dyniowe z rodzynkami



Przepis na te muffinki pochodzi od Bajaderki.
Cytuję:

1/2 kostki rozpuszczonego masła
3/4 szklanki puree z dyni
1/4 szklanki maślanki
2 jajka
3 łyżki melasy
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 szklanki mąki
1 1/2 lyżeczki proszku do pieczenia
1/4 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli
1 łyżeczka cynamonu
1/2 łyżeczki zmielonego imbiru
1/4 łyżeczka zmielonych goździków
szczypta zmielonej gałki muszkatałowej
3/4 szklanki brązowego cukru
3/4 szklanki rodzynków
3/4 szklanki posiekanych orzechów (niekoniecznie)

Piekarnik rozgrzać do 200 st.C, foremki na muffiny posmarować masłem lub wyłozyć papierowymi wkładkami. Przesiać suche składniki do dużej miski, dodać brązowy cukier i dobrze wymieszać. Dodać rodzynki i orzechy. Lekko przestudzone masło wymieszać z puree dyniowym, maślanką, jajkami, melasą i ekstraktem waniliowym, wlać do miski z suchymi składnikami i lekko wymieszać tylko do momentu kiedy obie masy są połączone - nie dłuzej, bo muffiny beda gumiaste i twarde. Przełożyć masę do foremek (można je dodatkowo posypać mieszanką 2 łyżek cukru, 2 łyżek posiekanych orzechów i 1/4 łyżeczki cynamonu) i piec około 20-25 minut - najlepiej sprawdzić drewnianym patyczkiem, powinien być suchy. Podawać ciepłe lub w temperaturze pokojowej.





sobota, 13 października 2007

Całkiem zdrowe śmieciowe jedzenie ;-)

Kto nie lubi śmieciowego jedzenia od czasu do czasu? Zupełnie niezdrowe, ze składników niewiadomego pochodzenia, nieznanej świeżości, bez grama witamin, ale za to absolutnie przepyszne!
Dekadę temu, jako młoda żona młodego męża - chętnie zamieniałam domowy obiad na kupne byle co i byle gdzie. Co za frajda: nie trzeba gotować!
Dzisiaj, gdy najdzie nas ochota na śmieciowe jedzenie - zdecydowanie wybieram samodzielne wykonanie od początku do końca, przemycając co zdrowsze i smaczniejsze kąski. Raz z dodatkiem mięsa, innym razem w wersji wegetariańskiej. Zwyczajny przegląd lodówki. ;-)
Dzisiaj podałam całkiem zdrową tortillę, zieloną i pachnącą. Z białym mięsem kurczaka i pastą z awocado (coś w stylu guacamole). Było pysznie!


Suche tortille od niedawna przygotowuję samodzielnie. Odkąd wypróbowałam przepis Alforda, którym na CinCin podzieliła się Malgosimi - kupne krążki przestały być w kręgu moich zainteresowań. Są niesłychanie szybkie i proste w wykonaniu:

3 szkl. mąki
1 łyzeczka soli
1 łyżeczka proszku do pieczenia
115 g smalcu
1 szkl. ciepłej wody

Makę wymieszać z solą i proszkiem do pieczenia. Dorzucić smalec pokrojony na małe kawałki - zmiksować w malakserze lub robocie. Dolać wodę i raz jeszcze wszystko razem zmiksować. Powstanie miękkie, elastyczne ciasto. Zawinąć w folię i wstawić do lodówki na min. 1 godzinę.

Ja robiłam z polowy porcji i wyszło mi 5 tortilli o średnicy ok. 30 cm.
W międzyczasie przygotowuję składniki nadzienia:

np. pierś z kurczaka upieczoną, zgrillowaną lub po prostu usmażoną na patelni
garść oliwek zielonych
kawałek fety pokrojony w kostkę lub cieniutkie plasterki
plasterki ogórka konserwowego
spora garść swieżych listków rukoli i bazylii
oraz sos

U mnie dzisiaj za sos robiła pasta z avocado:
1 dojrzałe awocado - rozgniecione widelcem
sok z połowy limonki
1 rozgnieciony ząbek czosnku
3 suszone pomidory z zalewy oliwnej - pokrojone drobno
2 łyżki oliwy z oliwek (lub tej z suszonych pomidorów)
sól, pieprz, odrobina płatków chili - do smaku

Wszystkie składniki połączyć i zostawić na ok. 1/2 godziny by smaki sie połączyły.

Z ciasta wałkować bardzo cieniutkie krążki (można odrobinę podsypać mąką). Smażyć dość krótko z obu stron, na mocno rozgrzanej patelni (bez użycia dodatkowego tłuszczu), aż pojawią się jasnobrazowe bąble. Kłaść jeden na drugi i owijać czysta ściereczką, by nie stwardniały.
Czas na nadziewanie: każdy krążek smarować pastą z awocado, kłaść pozostałe składniki i zwijać w rulon.
Smacznego!

czwartek, 4 października 2007

Curry z ciecierzycy


"Kipi kasza, kipi groch. Lepsza kasza, niż ten groch. Bo od grochu boli brzuch, a od kaszy człowiek zdrów!".

Ha! Mimo, że ciecierzyca, to nie to samo co groch, choć oba warzywa należą do strączkowych - to ciecierzycę popularnie nazywa się grochem włoskim. Czyżby z powodu jej popularności w basenie Morza Śródziemnego?
W kazdym razie ta krótka rymowanka mija się z prawdą, bo nie dość, że od ciecierzycy brzuch nie boli, ale jest ona przepysznym, zdrowym warzywem, ogromnym źródłem żelaza i białka.

Pomysł ciecierzycy curry zaczerpnięty został z "Wielkiej Księgi Kucharskiej. Dania Jarskie".
W wersji oryginalnej przygotowuje się ją na ostro. Dzisiaj lekko zmodyfikowałam danie, m.in. odrzucając chilii. Podałam ze smażoną rybą, prostym filetem pangi, doprawionym jedynie solą i pieprzem.

Z tą potrawą wiąże się jedno niezwykle ważne wydarzenie z mojego życia. Poraz pierwszy przygotowałam ją w ostatnich dniach swojej ciąży i zrobiłam ją wściekle ostrą. Kilka godzin po posiłku (a paliło jak diabli!), córeczka okupująca wnętrze mojego brzucha - najwyraźniej miała dość matczynych wyskoków kulinarnych. Powiedziała "dość!" i opuściła swój zakątek.
Nooo ;-) może po prostu nadszedł jej czas, ale mam ochotę wierzyć, że ciecierzyca curry wykurzyła maleństwo w ramiona mamy. ;-)



Składniki (proporcje na 2 osoby):
2 szalotki + 1 duży ząbek czosnku
½ łyżeczka soli
½ łyżeczka papryki słodkiej
½ łyżeczka kurkumy
½ garam masali
½ łyżeczka zmielonego kminu rzymskiego
½ łyżeczka utartej w moździerzu kolendry
1 łyżka oleju
1 puszka ciecierzycy
220 gr pomidorów z puszki


Cebulę obrać, posiekać w kosteczkę. Rozgnieść czosnek. Razem wrzucić na rozgrzany na patelni olej. Po chwili dosypać wszystkie przyprawy, oprócz garam masali. Smażyć mieszając ok. 1 minutę.
Dodać odsączoną z zalewy ciecierzycę i pomidory z puszki. Dusić pod przykryciem ok. 15 minut, mieszając od czasu do czasu. Na 5 minut przed końcem smażenia dorzucić garam masalę.










środa, 3 października 2007

Ostre tagliatelle z cukinią i szynką parmeńską



Lubię proste dania. Niewyszukane, z niewielką ilością składników. Szybkie w wykonaniu. 10 -15 minut wystarczy, by na stół postawić gorący, pachnący posiłek. Co jest nie bez znaczenia, gdy nawał obowiązków wciąż się powiększa, a doba wydaje się być zbyt krótka.
Do najczęstszych i najbardziej lubianych obiadów w moim domu należą makarony wszelkiej maści, z lekkimi sosami na bazie świeżych pomidorów, lub z dodatkiem sezonowych warzyw. Na łagodnie lub na ostro. Zawsze pysznie!

Upały już mamy za sobą; jesienny chłód i wiatr wyostrza smaki. Czas więc nastał na rozgrzanie się pikantną pastą.


Składniki:
makaron tagliatelle (porcje na 2 osoby)
1 cukinia (jeśli młodziutka i maleńka to 2-4)
4 połówki suszonych pomidorów z zalewy oliwnej
3-4 plastry szynki parmeńskiej
1 ząbek czosnku
1 suszona papryczka peperoncino
garść świeżo utartego pecorino (lub parmezanu)
sól, czarny pieprz do smaku

W dużym rondlu zagotowujemy wodę. Solimy, wrzucamy tagliatelle i gotujemy al dente.W międzyczasie umytą cukinię kroimy na słupki. Kroimy na paseczki suszone pomidory z zalewy oliwnej, oraz plasterki szynki parmeńskiej. Siekamy bardzo drobniutko jedną suszoną papryczkę peperoncini.Rozgrzewamy na patelni ok. 4-5 łyżek oliwy (najlepsza ta aromatyczna od suszonych pomidorów). Wrzucamy cukinię, wyciskamy ząbek czosnku. Krótką chwilę przesmażamy razem, tak by cukinia cały czas była jędrna i chrupiąca, a czosnek nie zdążył zbrązowieć. Doprawiamy solą, pieprzem i papryczką. Jeszcze smażymy ok. 1 minuty. Zdejmujemy z ognia. W tym czasie powinniśmy już odcedzać makaron i szybko wrzucić go na patelnię. Dokładamy suszone pomidory, szynkę parmeńską i utarte świeżo pecorino. Wszystko razem mieszamy. Podajemy na ciepło.Smacznego!

Culinaria Italia



Będę podróżować. :)

W wyobraźni i na kartach albumu. Właśnie go sobie zakupiłam: „Culinaria Italia” wydawnictwa Könemann.

Taka mała przyjemność kobiety zafascynowanej kuchnią śródziemnomorską, a włoską szczególnie.



To nie jest typowa książka kucharska. Przepisów tam stosunkowo niewiele. To jest podróż kulinarna po wszystkich regionach Włoch, z ujęciem tradycji, lokalnych specjałów, rysu historycznego.
Niemal 500 stron lektury dotykającej najbardziej celebrowanej przez Włochów części ich życia. Jedzenia. :)


To będzie lektura przy lampce czerwonego wina na długie jesienno – zimowe wieczory. Przywołanie odrobiny letniego ciepła i słońca w domowym zaciszu. Miłe wspomnienie prawdziwych smaków, które w słonecznej Italii zaznałam…