niedziela, 21 lutego 2016

Perskie ciasto z chałwą


Wiesz jak to jest... Wydaje Ci się, że masz silną wolę, że jak powiesz „nie”, to znaczy nie, jak „stop” - to tkwisz na stop, choćby nie wiem co... A jak powiesz sobie: „nie widziałam, nie piekę, nie zjem ani kawałka... ” - wymazujesz z pamięci i już nigdy nie wracasz do tematu...?
Teoretycznie właśnie tak powinno to działać, ale w praktyce teorie się nie sprawdzają. Nie w moim wypadku. Kto wie, może w Twoim też nie, jeśli lubisz mocno słodkie? Chociaż to już na szczęście nie moje zmartwienie... W końcu każdy sam odpowiada za swoje grzeszki, prawda? ;-)
Chodziłam wokół tego przepisu jak kwoka. Zaglądałam, myślałam, odrzucałam, wracałam, próbowałam sobie obrzydzić, próbowałam liczyć kalorie (milion! a może i dwa :D), zarzekałam się, że nie, nie i nie... Zestawiałam za i przeciw. Potem znów wracałam, tylko żeby zerknąć, choćby przez chwilkę.
I doskonale wiedziałam dokąd ta cała przepychanka z samą sobą prowadzi. To była tylko kwestia czasu. :)


W tym wypieku jest wszystko to, co można kochać w małych ilościach i nienawidzić w hurcie. Mega słodkie, jednocześnie lepkie i chrupiące, migdałowe, bakaliowe, a przede wszystkim mocno, mocno chałwowe. Niebo i piekło razem wzięte.
Odjazd, obsesja i nienawiść. Z każdym kęsem coraz bardziej się nie lubiłam, bo mimo że słodycz wprost wychodziła mi uszami - niewytłumaczalnie miałam ochotę na więcej. Słowo daję, grzeszny wypiek. Do tego odbiera zdrowy rozsądek.
Jeśli uwielbiasz chałwę – uciekaj stąd jak najszybciej i nawet nie dopuszczaj do siebie myśli, by wchodzić w ten piekielny interes. Skończysz jak ja i będziesz mieć wyrzuty sumienia.
Jeśli przypadkiem jej nie lubisz – jesteś uratowana i uratowany! Na pewno nie będzie Ci smakowało, Twoja wola nie ucierpi, a obwód w biodrach nie zwiększy się ani o milimetr. :)


Przepis na „Persian pavlova” znalazłam w australijskim wydaniu magazynu Delicious. To nie jest jednak tradycyjna pavlova jaką znamy – nie do końca też rozumiem, dlaczego właśnie tak nazwano ten wypiek... Owszem, powstaje na białkach, ale w żadnym wypadku nie mamy do czynienia z tradycyjną bezą. Surowa masa przypomina migdałowe ciasto makaronikowe, w każdym razie do momentu, zanim trafią do środka bakalie i chałwa.
W swoim wypieku zmieniłam nieco ilości składników w stosunku do oryginału. Robiłam z mniejszej ilości białek, ale też wcale nie poszłam w matematyczne proporcje. Częściej zamiast odjąć – dodawałam. Za to z chałwą rozprawiałam się bardzo ostro, a mam wrażenie, że ciągle pozostał spory zapas do cięcia. Sprawdzę przy następnej próbie.
Bo tak..., będzie kolejny raz. :)

Perskie ciasto z chałwą, daktylami i pistacjami
przepis na „Persian pavlova” podpatrzony w magazynie Delicious - z moimi zmianami

4 białka jaj (rozm. L) – w temp. pokojowej
150g cukru pudru
250g chałwy
200g mielonych migdałów (bez skórek)*
200g suszonych daktyli medjool
150g suszonej żurawiny
50g pistacji niesolonych
1 łyżeczka wody różanej

* zblanszowane, pozbawione skórek i dobrze osuszone migdały mielę samodzielnie w malakserze

Polewa:
100g białej czekolady
50ml śmietanki 30%
garść pistacji niesolonych
garść suszonych płatków dzikiej róży (opcjonalnie)

Piekarnik rozgrzać do temp. 150st.C (grzałki góra - dół). Spód i rant foremki o średnicy 20cm wyłożyć papierem do pieczenia.
Chałwę pokroić w kostkę ok. 1x1cm. Wypestkowane daktyle z grubsza pokroić. Pistacje podprażyć na suchej patelni, trochę posiekać.
Białka jaj ubić na lekką pianę. Następnie dalej ubijając, dodawać po 1 łyżce przesianego cukru pudru. Gdy piana stanie się gęsta i lśniąca, dodać zmielone migdały. Na koniec wmieszać (już bez ubijania – najlepiej ręcznie, przy pomocy szpatułki lub łyżki) kawałki chałwy, pistacje, żurawinę i daktyle, oraz wodę różaną.
Przełożyć masę do przygotowanej foremki, wygładzić powierzchnię, delikatnie postukać foremką o blat, aby pozbyć się pęcherzyków powietrza.
Wstawić do nagrzanego piekarnika. Piec w 150 st.C ok. 60-70 min. Patyczek wetknięty w środek ciasta powinien pozostać suchy (ew. z delikatnym lepkim „nalotem”, ale nie może być mokry).
Gotowe ciasto porządnie wystudzić.

Polewa:
Garść pistacji podprażyć na suchej patelni, posiekać.
Kawałki białej czekolady umieścić wraz ze śmietanką w misce (metalowej lub szklanej) i rozpuścić w kąpieli wodnej (na garnku z wrzącą wodą). Od razu polać polewą ciasto i posypać pistacjami, oraz suszonymi płatkami dzikiej róży. Pozostawić ciasto do całkowitego zastygnięcia polewy.
Smacznego! ;-)

7 komentarzy:

  1. Wygląda obłędnie! Trzeba będzie spróbować...co tam kalorie...

    OdpowiedzUsuń
  2. O rany julek! Wszystko co dobre w obfitości! Ja tam też bym nie przeszła obojętnie koło takiego deseru :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff dobrze że ja nie przepadam za chałwą, ale sądzę że jakbyś mnie poczęstowała to bym nie odmówiła, takie ono piękne :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudownie wygląda! A ja chałwę niestety lubię ;) . W życiu nie odmówiłabym kawałeczka takiego ciasta. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż ślinka leci... bardzo piękne zdjęcia, a ciasta jeszcze nie próbowałam robić, ale chyba się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne zdjęcia. Trafiliśmy na Twojego bloga właśnie dzięki temu ciastu. Szukaliśmy przepisu na ciasto z chałwą, które nie byłoby przekładane kremem. Nie tak łatwo było taki znaleźć:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)