Powiecie: phi! cóż takiego?! A jednak, dla mnie to wydarzenie jedyne w swoim rodzaju, bo w moim mieście takiego rarytasu, nie wiedzieć czemu, nikt nie sprzedaje. Wielokrotnie pytałam sprzedawców na targu, na którym zaopatruję się w warzywa i owoce – o te kwiaty. Wszyscy bezradnie rozkładali ręce i wręcz wpadali w głębokie zdziwienie, że jak to? jadalne kwiaty? Podobnie rzecz ma się, gdy pytam o maleńkie cukinie, naprawdę maleńkie, takie w granicach 10cm długości. Nikt takich nie sprzedaje. Wciąż w wielu przypadkach pokutuje u nas przekonanie, że cukinię należy „utuczyc” do gigantycznych rozmiarów i dopiero wtedy wypchnąć do sprzedaży. :(
Odchodziłam zatem z kwitkiem, marząc sobie o tych cudnych, żółtych kwiatach i małych cukiniowych owocach, które szczęśliwie (albo może nieszczęśliwie, skoro u nas taki problem z ich kupieniem) jadłam podczas swojej toskańskiej wędrówki. Tam, na każdym, najmniejszym nawet targu – kwiatów cukinii było zatrzęsienie. Piękne, duże, niezwykle świeże.
No cóż, ojczyzną cukinii są właśnie Włochy, więc nic dziwnego, że tam na temat uprawy i możliwości przyrządzania cukinii na setki sposobów – wiedzą chyba wszystko. U nas, choć coraz lepiej na rynku spożywczym, chyba jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, nim to co w innych krajach jest powszechnie stosowane, w końcu i u nas stanie się „normalne”.
Wracając jednak do cukinii… Roślina wydaje dwa rodzaje kwiatów: męskie i żeńskie. Żeńskie, to te z zalążkiem cukiniowego owocu. Męskie rosną samodzielnie. I to właśnie męskie należy zrywać, jeśli chcemy, by roślina bez szkody mogła dalej owocować. Aczkolwiek oba rodzaje są jadalne i jednakowo pyszne.
Kilka dni temu, na tym samym targu, o którym pisałam powyżej, udało mi się (drogą czystego przypadku) dotrzeć do sprzedawczyni, która wraz z mężem prowadzi własną cukiniową uprawę.
Nie łatwo było ich nakłonić, by zechcieli przywieźć dla mnie kwiaty. Oczywiście (nie żartuję!) nie mieli zielonego pojęcia o jadalności tych kwiatów. Summa summarum, po wielu prośbach – zgodzili się urwać 10 sztuk (mało, ale na początek dobre i to! :)). Przywieźli. 4 małe sztuki. :( Sprzedawczyni tłumaczyła się, że ostatnie deszcze (rzeczywiście było ich trochę i czasem nawet gwałtowne) mocno zniszczyły kwiatostan. Dostałam te 4 sztuki i choć daleko im do włoskiego ideału, jaki mam ciągle w pamięci – pobiegłam jak na skrzydłach do domu, by je przygotować.
Możliwości przyrządzenia kwiatów cukinii jest chyba nie mniej, jak samych owoców. Można je usmażyć, ugotować z ich dodatkiem zupę, dodać do makaronu, przygotować zapiekanki, tartę, dania jednogarnkowe… i pewnie jeszcze wiele innych zastosowań.
Ja postanowiłam przyrządzić, to co jadłam w Toskanii, czyli faszerowaną cukinię. Faszerować możemy chyba wszystkim, na co przyjdzie nam ochota. Pełna dowolność. :)
Postawiłam na możliwie najprostsze nadzienie: ricotta, mozzarella i parmezan. A do tego dla kontrastu smakowego i kolorystycznego: kilka zielonych listków świeżej bazylii i czerwonych suszonych pomidorów, które przyjechały do mnie zupełnie niedawno z samego serca Toskanii. :)
Jeszcze dzisiaj oblizuję się na myśl, o wczorajszej przekąsce. Cudownie chrupiąca, piękna i pyszna! Niestety, w celach obiadowych nie starczyło. ;-)
Kwiaty cukinii faszerowane trzema serami
Nadzienie
Na każdy kwiat cukinii potrzebne:
1 łyżka ricotty
1 kuleczka mozzarelli mini, pokrojona na małe cząstki
1 łyżka świeżo drobno startego parmezanu
1 połówka suszonego pomidora, pokrojona w małą kosteczkę lub cienkie paseczki
2-3 listki świeżej bazylii, porwane na kawałki
pół łyżeczki oliwy extra vergine
pieprz do smaku
ewentualnie sól (gdyby okazało się mało słone)
Przy 4 kwiatach, pomnożyłam ilość składników razy 4. :)
Wszystkie składniki nadzienia wymieszałam.
Kwiaty cukinii delikatnie opłukałam pod małym strumieniem bieżącej wody. Ostrożnie osuszyłam ręcznikiem papierowym. Usunęłam ze środka pręciki. Każdą cukinię nadziewałam częścią farszu; zamykałam kwiaty, skręcając górną część płatków.
Na panierkę:
1 jajko
Szczypta soli
Ok. 2 łyżki mąki pszennej (ilość najlepiej samemu dobrać w zależności od wielkości jajka)
oliwa do głębokiego smażenia – mocno rozgrzana
Z jajka, mąki i soli przyrządziłam ciasto, niezbyt gęste, o konsystencji ciasta naleśnikowego. Pojedynczo zanurzałam w nim faszerowane kwiaty i od razu ostrożnie wkładałam do nagrzanej oliwy. Smażyłam dość krótko, przewracając kilkakrotnie, by kwiaty z wszystkich stron równomiernie usmażyły się na złoty kolor. Wyjmowałam na papierowy ręcznik i zostawiałam przez chwilę, do wchłonięcia tłuszczu.
Najlepiej smakują ciepłe.
Smacznego!
Kwiaty, które dostałam były właśnie żeńskie, wraz z maluśkimi cukinkami. Więc miałam dodatkową frajdę, bo takich maleństw naprawdę u nas się nie kupi. Były tak jędrne, właściwie pozbawione pestek (stan zalążkowy, w ogóle niewyczuwalne) i cudownie chrupały pod zębami. Właściwie aż szkoda było je zjadać. ;-)
Coś pysznego :) W tamtym roku smażyłam kwiaty cukinii w cieście, ale marzą mi się też kwiaty nadziewane. Nadzienie serowe brzmi (i wygląda) bardzo obiecująco. Muszę odwiedzić cukiniową grządkę i sprawdzić czy jeszcze kwitnie :)
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, ja tez chcialam robic faszerowane kwiaty cukini ale... czas jakos tak szybko ucieka :/ Wiec dobrze, ze mi o nich przypomnialas :) U nas na szczescie nie naleza do trudnych do zdobycia, ale tez nie na kazdym straganie mozna je kupic.
OdpowiedzUsuńA pierwszy raz posmakowalam ich jeszcze w Polsce, baaardzo dawno temu :) gdyz moja chrzestna, ktora ma swoj ogrod i ktora bardzo lubi wszelakie nowosci i eksperymenty ogrodniczo-kulinarne, raczyla nas roznymi takimi 'dziwnymi' rzeczami :D
A Twoje zdjecia Malgosiu jak zwykle przesliczne!
Jakie zdjęcia !!!!!!!
OdpowiedzUsuńJa nie mam gdzie kupić ,a u znajomych przegapiłam -dlaczego nie miałam urlopu w tym czasie co kwitną cukinie....
Ale sobie już wydrukowałam i jeśli jeszcze coś kwitnie(cukinię mam na myśli :D) to zrobię w tym roku ,a jak nie to w następnym
Piękne! Nigdy wczesniej nie slyszałam o tym,ze kwiat cukinii jest jadalny. Widziałam faszerowane kwiaty na blogu Notme gotuje, bardzo piękne.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tego smaku. Wyglądają cudownie, idealnie. Pozdrawiam serdecznie.
Ja tez uzywam w mojej kuchni kwiaty cukinii, sa bardzo smaczne i delikatne, pod kazda postacia dobre. Z Twoim nadzieniem nie probowalam, NAPEWNO sa pyszne :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie gdyby tak mieć skrawek maleńki własnego ogródka...;-) Ciekawe czy cukinia w donicach byłaby skłonna do owocowania, hihi? ;-))
OdpowiedzUsuńto musiałaby byc ogromna donica. Dorosły krzaczek cukini mocno się rozpościera, w warunkach domowych raczej trudno byłoby go hodować.
UsuńMałgosiu, jaką Ty masz wiedzę na temat cukini....kwiaty męskie, żeńskie...hmmm...ja nie wiedziałam nawet, że to jadalne jest, hihihi...oczywiście nie do zdobycia tutaj, a szkoda, bo bardzo się ciekawie i ładnie prezentują...:)
OdpowiedzUsuńAle pieknie zdjecia, szkoda ze u mnie, cos takiego nie mozna znalec bo wyglada przepyszne !
OdpowiedzUsuńUwielbiam kwiaty cukinii... a Twoje prezentują się wyjątkowo apetycznie.
OdpowiedzUsuńU mnie ostatnio cukinia została wykorzystana na leczo:P
OdpowiedzUsuńBardzo miło tu u Ciebie,więc pozwolisz ,że będę wpadała i komentowała,a teraz zapraszam na mojego nowego bloga- www.waniliowachmurka.blox.pl
Piękny blog, zachwycające zdjęcia, żałuję że nie trafiłam tu wcześniej... Dodaję do swoich ulubionych! (Akurat w Dzień Bloga)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło i zapraszam ponownie! :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu ja odkąd zobaczyłam te cudowne kawiaty cukini z serkami to powiem Ci szczerze śnię o nich po nocach.
OdpowiedzUsuńA u mnie nie moge dostać ich za żadne skarby - ale już mie tak prześladują,że idąc ostanio z synkiem i mężulkiem na spacer to wiedziałm w ogródku cukinię i były !
A może by tam skoczyć w osłonie nocy do tego ogródeczka ? hmmmm :)
pozdrawiam
Ewelosa
Na jakim to było targu?Za mną kwiaty cukinii chodzą od dłuższego czasu, wiem że można dostać je w gospodarstwie Majlertów na ul. Wyspiarskiej w Warszawie!
OdpowiedzUsuńDziękuję za inspirację ;):
OdpowiedzUsuńhttp://cosniecos.blox.pl/2010/08/Smazone-kwiaty-cukinii.html
Wiem o czym piszesz :) Podobnie jak Ty uwielbiam kwiaty cukinii. Jadłam je we Włoszech jako dodatek do warzyw z patelnii i na pizzy. Uważam, że jest to jedno z nieodkrytych jeszcze wspaniałych i godnych uwagi smakołyków :)
OdpowiedzUsuńNareszcie ktoś napisał o tych męskich i damskich kwiatach. Szukam teraz sposobu ich odróżnienia. Dwa lata temu, udało mi się namówić Panią ze straganu na kwiaty. Potem przywozili je regularnie. Mieli na nie sporo klientów. 4 zł pęczek. Super cena... Ale to były Kabaty. Już nie chodują cukinii więc sama zaczęłam. Jeśli masz balkon lub ogród, wysiej sobie na wiosnę. Ja to zrobiłam w warzywniku i poszły jak szalone. mam tyle kwiatów na kilku krzaczkach, że mogę całą dzielnicę obdzielić, a wszystko z połowy paczki nasion na 2 zł... ;)Jak znajdę info, które mogę zerwać (rozpoznać), to dzisiaj zrobię to: http://illucucina.blogspot.com/2009/07/kwiaty-cukinia.html
OdpowiedzUsuńWyglądają wspaniale. Marzę o takim daniu. Ja swoje po prostu usmażyłam w cieście. Uwielbiam delikatny smak kwiatów. Niebo... A mi wyszło tak: zapraszam - http://domodnaleziony.blogspot.com/2013/07/kwiaty-cukinii-czyli-lipcowa-rozkosz.html
OdpowiedzUsuńPani Małgosiu, właśnie zajadamy się nadziewanymi kwiatami cukinii inspirowanymi pani przepisem :) A co lepsze, to przywieziono nam świeżutkie kwiaty i cukinie prosto do domku niczym nie pryskane. Jako że Pani z Gdańska, to mogę dać Pani namiary ;)
OdpowiedzUsuńPani Magdo, chętnie poznam. :) Może ma Pani źródło, którego jeszcze nie znam. :)
Usuń