Mam nadzieję, że nie uciekniecie na widok dzisiejszych zdjęć... Zdaję sobie sprawę, że nie każdy jest w stanie strawić te landrynkowe klimaty. ;-) Obiecuję, że będę ich unikać przez najbliższy czas. :)
Tymczasem ta różowo – fioletowa zastawa zawładnęła stołem, bo misie przy pomocy małych rączek Mai – urządziły sobie przyjęcie. Ależ tam się działo! Wszak przyjęcie wspaniała rzecz! Zwłaszcza jeśli mama znów przygotowała coś pysznego i oczywiście słodkiego!
Nie pomyślcie jednak, że te owsiane batoniki nadają się tylko dla małych łasuchów. O! co to – to nie! ;-) Będą smakowały każdemu, kto nie potrafi odmówić sobie owsianego ciasteczka. W podjadaniu batoników nie ustępowałam ani na krok misiom, a przede wszystkim tej małej panience. ;-)
Przepis na batoniki znalazłam na Bake or break i w oryginalnym wydaniu były to owsiane ciasteczka z suszonymi wiśniami i chipsami czekoladowymi. Dokonałam pewnych przeróbek, w których najważniejszą była zamiana czekolady na suszoną żurawinę. Reszta to już zmiany właściwie kosmetyczne. I tym sposobem misie trafiły na pyszną i zdrową ucztę. :)
Wam też polecam i obiecuję, że nawet bez tych pastelowych barw – będzie dobrze smakowało. ;-))
Batony owsiane z suszoną wiśnią i żurawiną
inspirowane przepisem z blogu Bake or break
200g masła w temperaturze pokojowej
120g cukru trzcinowego (ok. ¾ szkl.) *
2 jaja
1,5 łyżeczki ekstraktu waniliowego
230 g mąki (ok. 1,5 szkl.)
1 łyżeczka sody oczyszczonej
½ łyżeczki cynamonu
½ łyżeczki soli
270 g płatków owsianych (ok. 3 szkl.)
1 szkl. suszonych wiśni
1 szkl. suszonych żurawin
Rozgrzać piekarnik do temp. 190 st.C. Foremkę 25x40cm wyłożyć papierem do pieczenia.
W dużej misce utrzeć masło z cukrem na gładką, puszystą masę. Dodawać po jednym jajku, za każdym razem bardzo dokładnie ucierając. Wmieszać ekstrakt waniliowy.
Do osobnej miski przesiać mąkę, sodę oczyszczoną, cynamon i sól.
Dodawać stopniowo do maślanej masy cały czas mieszając, aż osiągniemy jednolitą masę. Na koniec wmieszać płatki owsiane, oraz suszone owoce.
Masę wyłożyć do przygotowanej foremki. Piec ok. 20-25 min. aż ciasto się zezłoci, a patyczek włożony w środek ciasta będzie suchy.
Ostudzić. Pokroić w niewielkie kwadraty lub prostokąty.
* w oryginale jest 1 szkl. cukru (a właściwie 1 cup), ale dla mnie to za dużo, tym bardziej, ze suszone owoce wnoszą również dużo słodkiego.
Smacznego!
Po pierwszym szoku stwierdzam: na pewno pyszne te batony :)
OdpowiedzUsuńzdjęcia są absolutnie cudowne
OdpowiedzUsuńtyle radości i optymizmu w nich ukryłaś!
i smaków!
ten różowo landrynkowy kolor dodaje ciasteczkom niezwykłego uroku
uwielbiam płatki owsiane
i ciasteczkach/muffinki/batoniki z ich dodatkiem
zapisuję koniecznie przepis
:-)
Ty wiesz, ze ja i różowy to jedność więc sama chciałabym być na tym przyjęciu, zwłaszcza ze takie specjały podano :)
OdpowiedzUsuńMalgosia te zdjecia sa cudne! Normanie sie we mnie instynkt macierzynski odezwal :))) I jaka sliczna Panienka! :)))) No i te batony... Pieknie!
OdpowiedzUsuńUrocze! Nawet roz mi zupelnie nie przeszkadza :)
OdpowiedzUsuńA batony bardzo mi sie podobaja! Czy myslisz ze mozna maslo zamienic na olej? bo ja nie znam sie bardzo na takim 'zamienianiu'...
An-no, szokom się nie dziwię. ;-) Gdybym nie miała w domu małej dziewczynki i wszystkich jej gadżetów absolutnie niezbędnych do życia - i u mnie szok byłby murowany. ;-)
OdpowiedzUsuńAsiejko, polecam. :) Nam bardzo smakowały. :) Najsmaczniejsze oczywiście pierwszego dnia, gdy jeszcze świeże, ale i na drugi i trzeci dzień jadłam ze smakiem, mimo, że już zdążyły się trochę 'podsuszyć'.
Aga, podesłać Ci różową zastawę? ;-))
Poleczko, hihi, jak kiedyś do mnie przypadkowo odezwał się instynkt macierzyński - to był już koniec... żadna siła nie mogła go pogonić. ;-) A teraz sama widzisz... misie, róże i inne landrynki. ;-)) Nie żebym przestrzegała... wręcz przeciwnie. ;-)
Bea, hmmmm... nie wiem jak to wyjdzie przy zamianie... Ale wiesz co, mam jeszcze jeden przepis, niemal identyczny jak ten, ale użyty jest "tłuszcz roślinny" (tak brzmi w oryginale, cokolwiek to znaczy...). Spróbuję odkopać ten przepis...może jak raz się przyda.
Ha, przeurocza sesja, Małgosiu! Świetny pomysł! A jak mi się naczynia podobają :PP
OdpowiedzUsuńBatony b. przyjemne, mają wszystko, co lubię.
Fajnie, że jesteś :)
Sesja jest super, ciastka owszem również, ale i tak najładniejsze są imię i buzia Małej Królewny;)
OdpowiedzUsuńBatony super :) A zdjęcia przesłodkie :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, jesli znajdziesz kiedys przy okazji to chetnie, ale nie szukaj specjalnie, wiem, ze jeszcze jestes zajeta ;)
OdpowiedzUsuńJak ja lubie takie pyszności a zdjecia jeszcze tak mnie zachecają zeby je zrobić, ze chyba musze spisać przepis.
OdpowiedzUsuńzapraszam na mojego nowego bloga www.tensmak.blox.pl
Slodkie!
OdpowiedzUsuńI batoniki i Mloda Dama :)
Jakie pyszności były na przyjęciu u misiów!!! A róż wcale a wcale mi nie przeszkadza. Latem często się ubieram na różowo i z pewnością nie wyglądam jak Barbie ("ciut" inne figury mamy;)
OdpowiedzUsuńKróliczek jest absolutnie the best. Zdjęcia rewelacyjne, a i ciasteczka wyglądają przepysznie. Co do zastawy, skąd ja to znam ;)
OdpowiedzUsuńhihih :D przed wyjazdem w czwartek tez napiekłam batonów owsianych. U mnie w dwóch wydaniach: ciągnące z ziarnami i miodem, i chrupiące z suszonymi wiśniami. Więc wiem, jak Twoje smakują :)
OdpowiedzUsuńCiągnących już nie ma, więc zdjęć nie zrobię (nie tym razem :D ), a chrupiące muszę przyozdobić czekoladą, zanim L. się nimi zaopiekuje do końca :-)
On uważa się za najlepszego opiekuna wszystkich słodyczy :D
kolorkow w bezposrednim sasiedztwie bym nie zniosla ale na Twoich zdjeciach calkiem to niezle wyglada :)
OdpowiedzUsuńi po minie krolika widac, ze calkiem niezle smakuje :)
do zapamietania
Misie były chyba zachwycone ?! :)
OdpowiedzUsuńBardzo smakowicie wyglądają te batoniki - kolorki pięknie się z nimi komponują :)
Małgoś jestem urzeczona, cudne batony i cudne fotki. Widać, że przyjęcie wspaniałe!!! Baaaardzo uroczo :) POzdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńZazdroszczę misiom. BTW - zdjęcia cudne. No i ten mały łakomczuszek jest świetny!!!
OdpowiedzUsuńjak dla mnie wszystko wygląda prześlicznie :), przecież to w końcu misiowy świat Mai, więc jak może być inaczej i dla tego jest taki cudowny ! :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie wygląda misiaczek zaglądający do kubeczka :D
Zdjęcia bardzo klimatyczne i śliczne, po ich obejrzeniu od razu poprawił mi się nastrój :) Batony trzeba koniecznie wypróbować, tak jak wszystkie przepisy z płatkami owsianymi :) Ja mocno lubieć płatki :))
OdpowiedzUsuńMałgosiu, ale piękne przyjecie wydała Twoja śliczna Córa :) A panienki Misiówna i Króliczkówna tak eleganckie że aż dech zapiera :) Z chęcią bym w takim doborowym towarzystwie pochrupała tych owsianych batoników :)
OdpowiedzUsuńMałgoś zdjęcia są przepiękne! Kolory cudowne, radosne, piękne:)
OdpowiedzUsuńBatoniki musiały być super pyszne :)
Aniu, chyba chciałaś powiedzieć, że "przeurocza" landrynkowa sesja. ;-) U mnie tych róży i fioletów takie ilości(nie tylko zastawa misiowa), że czasem aż do zemdlenia. ;-)
OdpowiedzUsuńMajmily's - co do imienia i buzi - nie zaprzeczę. :))
AniuNaMiotle! miło mi, że zajrzałaś. :)
Do anonimowego Gościa, chętnie zajrzę na nowy blog. :) Tutaj zapraszam również.
Anoushko, hihi, dziękuję! Choć coś mi mówi, że w różach nie gustujesz... ;-))
Kasiac, oj, jak chciałabym zobaczyć Cię na różowo! A co do barbie...feeee... (choć obawiam się, że nieuchronnie i u nas w domu zawita... Różowego konika Ponny już mamy, a jakże...) ;-)
Kb, no skąd? skąd znasz? :))
Agatko, to Ciebie zachęcać i namawiać nie muszę. :) Wiesz dobrze o co kaman... :))
Leloop, a Twoje dziecię nie przechodziło różowego etapu? :) Bo ja myślałam, że wszystkie dziewczynki tak mają (i babcie też, bo to głównie one prezenty w różowych kolorach sprawiają). ;-))
Abbro, misie jak misie, ale córcia jaką miała zabawę! Żebyś widziała co działo się na stole pod koniec imprezy... ;-) Tego oczywiście na zdjęciach już nie widać, bo przezornie pokazałam tylko tę "grzeczniejszą" część. ;-)
Kuchasiu, dziękuję! :)
Agnieszko, przyjeżdżaj! Dla Ciebie wyciągniemy Mai zastawę na stół! Misie też się przyłączą, hihi...! :))
Monsai, no... te misie to nawet bardziej fotogeniczne niż batony. :)
Adda73, ja widzę na zdjęciu, że Ty tez masz małą Panienkę, więc zapewne w temacie pluszaków zrozumiemy się bez słów. :)
Tili, będzieszniedługo w Gd. to róż- party zrobimy. ;-))
Dziękuję Majanko!
Ciekawe kiedy moja corcia takie przyjecia bedzie urzadzac :D
OdpowiedzUsuńPrzepysznie sie prezentuja ciastka. Uwielbiam takie, zwlaszcza, ze sprawiaja wrazenie zdrowych i odzywczych :D Sama dobroc dla organizmu.
Musiało być świetne przyjęcie,
OdpowiedzUsuńa o róże i fiolety nie martw się. Trzeba się przyzwyczaić, mam też starszą, ale "różową" panienkę. Nie wiem czy z tego wyrośnie.
super batoniki i z takimi pysznymi na pewno przyjecie sie udalo :))
OdpowiedzUsuńNajbardziej podoba mi sie Pani Misiowa co tak dziarsko filizanke chwyta :DD
OdpowiedzUsuńAle słodkie :)... I batoniki, i zdjęcia, i Maja oczywiście :). Pamiętam jak ja takie przyjęcia urządzałam, tylko bez słodyczy, z samą herbatką :)...
OdpowiedzUsuńpewnie sie zdziwisz Malgosiu, moja corka nie miala nigdy w zyciu rozowego sweterka, lalki barbie ani fioletowych kucykow. wzielo sie to pewnie stad, ze ja kolor rozowy toleruje wylacznie w przyrodzie a barbie i jej podobnych wcale :}
OdpowiedzUsuń100% slodyczy :) Piekna sesja, napatrzec sie nie moge i usmiecham sie do siebie ogromnie. Ile bym dala za takie misiowe przyjecia :)
OdpowiedzUsuńMiło się patrzy na te misiowe klimaty, słodyczy w tym jak dla mnie w sam raz. Chętnie zjadłabym owsiane ciasteczka w tak przemiłym towarzystwie.
OdpowiedzUsuńw profilu wydaje mi się, że powinno być "piekąca" a nie "piekąca"
OdpowiedzUsuńtzn. "piekąca" a nie "piecząca"
OdpowiedzUsuńsprawdź to jeszcze w słowniku j. polskiego, żeby się upewnic
piecząca jest raczej skóra, ale j. polski robi psikusy, więc lepiej się upewnić :)
P.S. Możesz usunąć te dwa komentarze jak przeczytasz
no jak miś i zajączek zajadają, to nie ma wątpliwości, że musiało być absolutnie pyszne i pozytywnie landrynkowo-różowo-wiosenne ;)
OdpowiedzUsuńAlly
Malgosiu, uwielbiam owsiane batoniki, ciasteczka w wszysto co zdrowe i slodkie:)
OdpowiedzUsuńnapewno wyprobuje przepis, wyglada pysznie:)
pozdrawiam~
I pomyslec, ze prawie identyczne batoniki kupuje sobie na przekaske w sklepie. Teraz zaczne je robic sama.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
jasne! :) ale z batonami poproszę ;)
OdpowiedzUsuńCudowne przyjęcie! Batoniki musiały być pyszne:) Cudowne zdjęcia, bardzo mi się podobają:)
OdpowiedzUsuńAleż się wzruszyłam... pamiętam jak moja już prawie dorosła córeczka takie przyjęcia organizowała :) róż uwielbiała po prostu szalała na jego punkcie ;) dzisiaj nie toleruje go w ogóle... ale często wspominamy te przyjęcia i kolory ;) a co do batoników to uwielbia owsiane do dzisiaj...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Eee.. tam barwy fajne są!:) I najważniejsze ,że smakowały.Ja również uwielbiam owsiane słodkości:)
OdpowiedzUsuńOd różu zwykle uciekam najdalej jak mogę, no ale tutaj z przyjemnością robię wyjątek, ba! samo mnie ciągnie do zdjęć! Ale uczta! Zazdroszczę tym Misiom ;))
OdpowiedzUsuńPyszne batoniki! Choć ja nie mogłam dostać suszonych wiśni i pokroiłam drobno morele ale i tak były nieco za sprężyste ;) Myślę, że lepiej było dodać tylko żurawinę.
OdpowiedzUsuńPamiętam, że moje misie zajadały się ciastkami owsianymi z masą kakaową a o takiej cudnej zastawie mogły tylko pomarzyć :) Nie wiedzieć czemu ciastka z mojego dzieciństwa były pieczone w takich bezkształtnych kupkach przecież takie zgrabne batoniki wyglądają o wiele fajniej!
Małgosiu, ja myślę, że z morelą też fajne. :) Miło mi, że wypróbowałaś. :) Co do własnego dzieciństwa - to i ja pamiętam głównie "kupkowe" słodkości... Ale nie jest to moje jakieś szczególne wspomnienie. ;-) Mama chętniej kupowała ciacha w cukierni, niż sama dla nas piekła. A ja wolę jednak podtykać swoim dzieciom domowe "kontrolowane" słodkości. :)
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o mnie to nadaję tym ciasteczkom tytuł Odkrycia Roku.Super przepis a batoniki jeszcze lepsze:)
OdpowiedzUsuń(a sesja zdjęciowa w pełni udana-te słodko cukierkowe kolory tylko zachęcają)
Ha! Cieszę się Soniu! :) Nam również ogromnie smakowały. :)
OdpowiedzUsuń