czwartek, 8 września 2016

Malujemy witraże. Makaronowe. :)


Makaron wyrabiany ręcznie, domowym sposobem towarzyszy mi od dzieciństwa, a ponieważ jestem sentymentalna, to powiem, że najlepszy wychodzi spod rąk mojej mamy. Do rosołu tnie na cieniutkie niteczki, w fasolowej fajnie sprawdzają się szerokie, dość mięsiste wstążki. Do innych przeznaczeń – jak popadnie albo jak w duszy zagra. :) Makaron mamy jest inny od mojego, trochę jaśniejszy, bardziej miękki. Domyślam się, że jego skład kryje swoje tajemnice. Ugotowany świetnie się przechowuje i nawet po kilku dniach spędzonych w lodówce, wciąż jest tak samo smaczny jak ten od razu po ugotowaniu.

Ja sama – jeśli idzie o ciasto makaronowe - od lat stawiam na czystą klasykę rodem z Włoch: semolina + jaja. I żadnych innych dodatków. To połączenie daje „pastę”, żółciutką niemal jak kanarek. Uwielbiam w nim to, że jest jędrny i maksymalnie sprężysty. Gotuję al dente i tylko w takich ilościach, ile potrzebujemy na jeden raz.


Ile w życiu zjadłam kilogramów makaronu – nie zliczę. Ile achów i ochów nad nim (jak na kluchożercę przystało) wydałam – też nie podsumuję. Żaden z nich jednak nie był tak ciekawy, jak ten, który pokazuję dzisiaj. Powiedzieć o nim, że jest piękny – to w zasadzie nie powiedzieć nic. Bo dla mnie on jest… zjawiskowy! ;-)
To dalej ten sam makaron, oparty na bazowej recepturze i identycznych co zawsze proporcjach składników (1 średniej wielkości jajko na 100g mąki). Różnica polega tylko na niezwykłym wykończeniu, które sprawia, że makaronowe wstążki wyglądają niesamowicie efektownie. Ziołowy wzór prześwitujący przez ciasto (zwłaszcza przed ugotowaniem), sprawia wrażenia jadalnego witraża.


W tym miejscu muszę przyznać, że pomysł „wklejenia” całych ziołowych listków nie jest mój (jakże żałuję! :)), podpatrzyłam go na bardzo fajnym blogu La Receta de la Felicidad.
Polecam zajrzeć. :)

Wracając do przygotowania „witrażowego” makaronu – absolutnie nie jest to trudna sprawa, może tylko odrobinę bardziej pracochłonna, zwłaszcza w części wykończeniowej. Zagniecione ciasto partiami dość cienko wałkujemy (tak jak przy przygotowaniu zwykłego makaronu), po czym na jednym płacie rozkładamy listki lub nawet całe łodyżki świeżych ziół. Potem należy przykryć drugim cienkim płatem ciasta, trochę przycisnąć dłońmi - tylko tyle, aby oba płaty do siebie przywarły i ponownie rozwałkować. Zapewne należałoby zachować delikatność w ruchach, ale szczerze mówiąc – ja się nie rozczulałam. ;-) Wałkowanie – nawet to ostateczne – powierzyłam elektrycznej maszynie i nic się nie rozpadło. Oczywiście trzeba wyczuć, jaka grubość ciasta będzie optymalna, aby zielenina wewnątrz się nie zniekształciła, a makaron nie porwał. Na mojej wałkowarce kończyłam przy grubości 6 (próbowałam również na 7 i też jeszcze ciasto całkiem dobrze się zachowywało).
Podczas gotowania nic się nie rozpada. Całość zachowuje fason do samego końca.


Jeśli chodzi o końcową potrawę – u mnie witrażowy makaron zagościł w wersji z chrupiącymi młodymi cukiniami i jej kwiatami. A do tego garść maleńkich kolorowych pomidorków. I dużo oliwy! :)


Ziołowe pappardelle z kwiatami cukinii i cukinią baby
(3 porcje)

300g semoliny
3 jajka (M/L) – u mnie tym razem 4 malutkie od zielononóżki
kilka gałązek natki pietruszki

Oraz:
8-10 malutkich cukinii z kwiatami
2-3 ząbki czosnku
6 łyżek oliwy z oliwek
sól, pieprzem
3-4 łyżki świeżo utartego parmezanu
2-3 garści pomidorków koktajlowych
garść natki pietruszki (opcjonalnie)
oliwa extra vergine do skropienia

Z semoliny i jajek zagnieść jednolite ciasto. Zawinąć w folię lub ściereczkę i odstawić na ok. 15-20 min. Następnie podzielić ciasto na 6-8 w miarę równych części. Pojedynczo wałkować na dość cienkie płaty (pozostałe ciasto z powrotem zawinąć w folię, by ciasto nie obsychało). Na płacie ciasta rozłożyć porcję listków natki pietruszki, przykryć drugim płatem ciasta i ponownie nieco rozwałkować (dowolnie: ręcznie lub maszynką do makaronu; obie części ciasta powinny się skleić). Pociąć na wstążki dowolnej szerokości (u mnie ok. 1,5cm). W identyczny sposób przygotować resztę ciasta.
O czasu ugotowania rozwiesić surowy makaron na stojaku lub pozostawić na blacie delikatnie oprószonym mąką.
W dużym garnku zagotować sporą ilość osolonej wody do ugotowania makaronu.

Kwiaty cukinii odciąć od owoców. Cukinie pociąć na cienkie wstążeczki (np. za pomocą obieraczki do warzyw). Kwiaty cukinii oczyścić (w razie potrzeby, jeśli są zapiaszczone, opłukać), usunąć wewnętrzne pręciki i pokroić wzdłuż na połowy lub ćwiartki.
Czosnek jak najdrobniej posiekać lub utrzeć. Utrzeć parmezan, posiekać natkę pietruszki. Pomidorki pokroić na połówki lub ćwiartki, wymieszać z odrobiną oliwy, doprawić do smaku solą i pieprzem.
Makaron ugotować al dente.
Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić wstążki cukinii i smażyć ok. 1-2 min. (powinny pozostać chrupiące). Dodać czosnek i kwiaty cukinii i całość jeszcze podsmażyć na niewielkim płomieniu ok. 2 min., często mieszając. W międzyczasie doprawić niewielką szczyptą soli i pieprzem – do smaku.
Zdjąć patelnię z ognia, włożyć odcedzony z wody makaron. Oprószyć parmezanem i porcją natki pietruszki – całość wymieszać. Można dodatkowo skropić oliwą. Podawać od razu z dodatkiem pomidorków.
Smacznego!

2 komentarze:

  1. Nie ma wątpliwości - zjawiskowy, nieziemski, kosmiczny nawet! Cudo!

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu sama sztuka :-) Pięknie wygląda.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)