Być może poprawnie politycznie by było, by w Tłusty Czwartek na blogu pojawiły się pączki lub chrusty (vel faworki), ale o poprawności będzie przy innej okazji. Bo jeśli chodzi o Tłusty Czwartek – to ja, moi drodzy, nie smażę ani jednych, ani drugich. Wyobrażam sobie całą wielką miskę zapełnioną po brzegi pączkami, które zjadamy jeden po drugim, aż dosięgamy dna... Milion kalorii i ból brzucha. :D To tylko wizja, ale dość realna. :D Prawda jest taka, że pączki wprost uwielbiam i właśnie z tego powodu zdecydowanie wybieram pączka z cukierni (może mniej smaczny, niż domowy), bo kupuję jednego! :D Ok... w tym roku były dwa, jeden w pracy i drugi w domu... ;-)
A Wy? Ciekawa jestem ile „tłustości” dzisiaj zaliczyliście? :-D Było rozsądnie, czy rozpustnie? :)
Tak więc nie będzie dzisiaj przepisów na moje ulubione faworki, ani na ulubione pączki, bo po prostu takich nie posiadam (obawiam się jednak, że ciągle wszystko przede mną ;-). Zamiast tego, chciałam polecić pyszne ciasto, o dość mocnej imbirowej nucie smakowej. Przepis na wilgotną imbirową babkę znalazłam na blogu Liski. I powiadam Wam: szczypało w język i znikało z talerzy w oka mgnieniu. :)
Wilgotna babka imbirowa z bakaliami
cytuję za Liską z bloga White Plate
125 g masła
100 g drobnego cukru (najlepiej brązowego)
2 jajka
1/4 szkl płynnego miodu, melasy lub syropu klonowego
230 g mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 łyżeczki sody
3 łyżeczki imbiru w proszku
1 łyżeczka cynamonu
3/4 szklanki mleka
30 g imbiru kandyzowanego (opcjonalnie, ale warto!) - do kupienia w delikatesach i sklepach z herbatą
300 g bakalii (skórka cytrynowa, skórka pomarańczowa, suszone żurawiny, rodzynki, śliwki, etc)
1 łyżka alkoholu
Przygotowanie:
Bakalie wsypujemy do miski i zalewamy gorącą wodą z alkoholem. Odstawiamy na czas przygotowania ciasta.
W misce ucieramy masło z cukrem. Dodajemy po 1 jajku, następnie miód/syrop klonowy.
W drugiej misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę, cynamon, imbir.
Do utartego masła dodajemy na przemian suche składniki i mleko. Miksujemy.
Bakalie odsączamy na sicie. Pozwalamy im lekko przeschnąć.
Formę do babki o średnicy 25 cm smarujemy dokładnie masłem i wysypujemy mąką.
Do masy dodajemy bakalie (opcjonalnie można je przesypać 1 łyżką mąki) i imbir kandyzowany. Dokładnie mieszamy łyżką. Wlewamy do formy.
Piekarnik nagrzewamy do 180 st C. Wstawiamy babkę i pieczemy 50 minut.
Po upieczeniu należy zostawic babkę w formie na ok. 10-15 minut i dopiero wtedy wyjąż na talerz.
Posypujemy cukrem pudrem lub lukrujemy.
Małgoś,
OdpowiedzUsuńJa się skusiłam na pączki pieczone i smażyłam też faworki, ale wszystko wyszło z umiarem, bo wypiekami obdarowałam Bliskich :-) W domciu rozsądnie po 2 pączusie na głowę i kilka chruścików się ostało, dzięki temu z wieczora z pełnym, aczkolwiek nie przepełnionym brzuszkiem buszuję po necie :-))
Ciasto wyszło cudowne, ja uwielbiam wszelkie nutki imbirowe, piernikowe itp. więc to coś w sam raz na moje podniebienie.
Pozdrawiam serdecznie!
zjadłam jednego małego pączka i placki ziemniaczane na obiad :)) więc uważam że było dość rozsądnie ;) u mnie w sobotę był tłusty czwartek :D
OdpowiedzUsuńa babka skoro szczypała w język to musiała być wyśmienita :))
ja paczki średnio lubię , ale faworki uwielbiam
OdpowiedzUsuńAle takie baby jak twoja to tez uwielbiam piec i jeść
Babka w Tłusty Czwartek? To odważny pomysł ;)... a jaka pod tą babą jest piękna patera...
OdpowiedzUsuńŚwietna jest ta babka! Widziałam ją u Liski i mnie zachwyciła. Przepis czeka do zrobienia, a tymczasem zachwycam się Twoją. Jest piękna i chętnie się poczęstuję:)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Małgosiu!
:))
Ps. Czy masz jakieś wiadomości o tym czy idzie do nas wiosna? Ja ciągle widzę śnieg...
Musi być smaczna taka babka :)
OdpowiedzUsuńU mnie dziś z umiarem, miałam wielką chęć na smażenie, ale nie było kiedy, więc był 1 pączek z piekarni i 1 od koleżanki - pycha (ten drugi zwłaszcza ;) )
Pozdrawiam ciepło :)))
Małgoś przecież pączki i faworki są tłuste i tuczące :D
OdpowiedzUsuńA u mnie na przekór kanapka z konfit z żurawiny :) I o! :)
Nie było ani jednego pączka, ani jednego faworka ale za to trochę lodów Haagen Dazs :D
Buziaki :*
Hehe u mnie pełna rozpusta.. Nie usatysfakcjonowany w pełni swoim pączkowym debiutem (mimo to zjadłem cały talerz własnych pączków!), po cichu wymknąłem się do mojej ulubionej cukierni po dodatkowe dwa pyszne pączusie.. Ale co tam, już tak mam, pączki jem tylko w tłusty czwartek, to i zaszaleć mogę;)
OdpowiedzUsuńA tam, trzeba przełamywać tradycję. I u mnie pączka nie było tylko kawałek świeżutkiej brioche.
OdpowiedzUsuńDobrego pączka zjem kiedy będę w Polsce:)
Uściski!
A tutaj (i we Francji) 'tlusty' jest wtorek tuz przed sroda popielcowa, czyli przyszly wtorek. Jednak ani wtedy (ani dzis ;) ) paczkow u nas nie bedzie, z przeczyn przeroznych ;) Tak pieknej babki jak u Ciebie niestety tez nie ;)) Choc przyznaje, ze tez juz myslalam o czyms imbirowym... :)
OdpowiedzUsuńBuziaki Malgosiu!
Małgoś jaka ta babeczka cudowna!!!!
OdpowiedzUsuńA u mnie było bardzo rozsądnie - zaczęłam dzień od chrustu i tylko dwa pączki zjadłam :)
jestem wielką fanką tej babki - dzięki niej odkryłam kandyzowany imbir. pycha. kropka i koniec. a wcześniej pozdrowienia dla Ciebie
OdpowiedzUsuńJeden pączek, kilka chrustów... Mały ukłon w stronę tradycji, zero problemów z brzuchem. ;-)
OdpowiedzUsuńBabka udana jak widzę. Pogratulować. W sumie, to nawet dobry pomysł wyłamać się ze smażonego w głębokim tłuszczu kanonu. Bardzo symaptyczny sposób na osłodzenie końca karnawału. :-)
Ja chyba mam podobnie jak ty.Też bym się bała faworków, szczególnie.
OdpowiedzUsuńA u mnie nie było, ale z przyczyn:Tygodnia bez zakupów ;-)
Pozdrawiam
U mnie -dośc rozpustnie było. A ta baba godna Tłustego czwartku w 100%!
OdpowiedzUsuńNie było pączków?! Jestem rozczarowana ;)
OdpowiedzUsuńU mnie były - usmażyłam, choć nie przepadam za nimi i - zjadłam, choć przecież nie przepadam... Ale nie to, że całkiem nie lubię, co to to nie, poradziłam sobie z kilkoma, a jakże;)
Malgosiu nie dziwie sie, ze zamiast paczkow upieklas to ciasto. Ja tez w tym roku powiedzialam "nie" dla paczkow. Zjadlam zaledwie jednego i tylko dlatego, ze Szwagier dostarczyl mi go do samych drzwi.
OdpowiedzUsuńZa to francuskim zwyczajem u nas bedzie jeszcze tlusty wtorek, kiedy to zajada sie nalesniki.
pozdrawiam
Oj Malgosiu. Ja kupilam 12 paczkow i zjedlismy z moja kolezanka. Moja corcia nawet az 2 :) Nie smaze. Maz jest cukiernikiem z zawopdu i tez nie ma zamiaru. Za duzo roboty. A potem brzuch ma bolec? Lepiej kupic przewidywalna ilosc :D
OdpowiedzUsuńPysznie ta babka wyglada :)
Małgosiu tradycja tradycją, a rozsądek trzeba zachować (to powiedziała ta co zjadła mimo diety 2 pączki!!!)....
OdpowiedzUsuńNie było ani pączka ani faworka. Mnie po prostu żadne terminy nie obowiązują;)
OdpowiedzUsuńAch, wilgotne baby są wspaniałe! A z dodatkiem imbiru jeszcze nie jedałam, ale widzę, że warto!:)
Robiłam kiedyś przy okazji WC właśnie kandyzowany imbir i wiem jakie to pycha:)
Małgosiu, u nas po dwa pączki na "twarz":). Jeden na śniadanie, jeden po obiedzie.
OdpowiedzUsuńA w sobotę smażę oponki i jedziemy do Teściowej.
Coś jest w kupnych pączkach - kupione w dobrej piekarni, są naprawdę smaczne:)
Jeśli polecasz tą babkę, to nic, tylko piec! Zwłaszcza, że zdjęcia są cudne!!!
Małgosia, jakie wiosenne zdjęcia. Gdybym nie miał w pokoju okna pomyślałbym, że może wiosna przyszła.
OdpowiedzUsuńChętnie wprosiłbym się na plasterek ciasta i pyszną herbatę. Albo imbir z miodem? Tak czy inaczej wprosiłbym się bo ciasto wygląda obłędnie!
Dwa! Całe dwa! I nie były powalające.
OdpowiedzUsuńAle taką babę, to z chęcią bym zjadła :)
ja tez ani paczkow ani faworkow nie mialam kiedy zrobic:( za toi upieklam cos innego. Na ta babke czaje sie i czaje, po Twoich zdjeciach kochana, wiem, ze czas najwyzszy ja wyprobowac.
OdpowiedzUsuńsciskam:)
Pączka nie zjadłam żadnego, bo tu do dostania są tylko berlinery albo donutsy... mogłabym sobie usmażyć sama, ale ten gar oleju jakoś mnie nie przekonuje :)
OdpowiedzUsuńAle to ciacho... widziałam u Liski i kusi, oj kusi... a po Twoim Gosiu wpisie i zdjęciach kusi jeszcze bardziej :)
a ja ani jednego! o!
OdpowiedzUsuńpo pierwsze nie miałam ochoty, a po drugie nie widziałam żadnego bez lukru a ja lukru niet ;)
Pączków miało nie być, ale tatuś oczywiście przyszedł z wizytą i przytargał. No więc zjadłam, a ile to moja słodka tajemnica :) Małgoś a u Ciebie to takie piękne słońce? Zazdroszczę. Babeczka cudna.
OdpowiedzUsuńZa dużo. Zbyt rozpustnie. Brr! Ale o dziwo - waga nie zareagowała. Szkoda tylko, że na dzisiaj zostało jeszcze trochę tłustoczwartkowych pyszności, którym nie byłam w stanie się oprzeć. Ach! Mam nadzieję, że i dzisiaj mój metabolizm udźwignie to szaleństwo! ;))
OdpowiedzUsuńAle mimo moich wyrzutów sumienia i trwających od miesiąca planów poniedziałkowych, które nigdy nie dochodzą do skutku, chętnie bym się skusiła na kawałeczek takiej babki. :)
Pozdrawiam!
u mnie z umiarem... zaliczyłam tylko 2 :)
OdpowiedzUsuńJA nie chcę oglądać kolejnych pączków! Twój wypiek jest boski, MAłgoś! Dzienne światło pięknie Ci oplotło stół, całość wygląda bardzo odświętnie.
OdpowiedzUsuńUściski weekendowe :)
jw :-)
OdpowiedzUsuńPrzyjemna alternatywa.. babka zamiast pączków, no, no! Musiała być pyszna :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie
http://kuchnia-malolaty.blogspot.com/
Małgosiu, powiem że u mnie było kilka więcej niż u Ciebie :) Ale ja jem pączki tylko raz w roku :)
OdpowiedzUsuńA wypiek wyszedł Ci tak fantastyczny, że nawet za kawałeczek oddałabym te wszystkie pączki :)
Małgosiu, jak wiosennie u Ciebie i... Wielkanocnie :) Normalnie poczulam wiosnę! Bardzo się cieszę, że babka przypadła Ci do gustu.
OdpowiedzUsuńJe też pączków nie lubię piec...
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Niezła babeczka ;) a zdjęcia wprost cudne. Przyznaje, że w tłusty też jadam kupne, lubię takie udziwnione, z budyniem albo toffi. Rzadko je jadam więc z tym większą przyjemnością kupuje je sobie w tłusty czwartek i to w zabójczej ilości :)
OdpowiedzUsuń