Nie ma to jak dobrze zacząć dzień... Dzisiejszy rozpoczęłam wręcz fenomenalnie. W pierwszej kolejności tylko zmarzłam okrutnie w drodze do pracy. Po wczorajszym upale, który pokonywałam w grubym swetrze – dzisiaj dałam się zwieść porannemu słońcu i dla odmiany odziałam się zupełnie na letniaka. Chłodny poranny wiatr przeszył mnie do szpiku kości, że aż zęby dzwoniły.
Potem było już tylko gorzej. Czekała mnie inwentaryzacyjna praca „w terenie”, podczas której koncertowo wlazłam (nie weszłam, nie wpadłam..., zwyczajnie wlazłam jak ostatnia oferma) po same kostki do paskudnej, burej kałuży. Buty, skarpety, stopy, a nawet nogawki spodni – mokre i brudne! Nieprzyjemnie... A przede mną jeszcze kilka godzin pracy, w tym wizyta w urzędzie... Ponieważ nieszczęścia chodzą parami, a w moim beznadziejnym przypadku nawet trójkami – nie wiedzieć kiedy (bo jakoś nie zarejestrowałam tego faktu, widać za bardzo byłam zajęta mokrymi butami) - „uszkodziłam” palec u ręki, który do tej pory daje o sobie znać dziwnym bólem.
Mam nadzieję, że na dzisiaj wyczerpałam już limit przygód wszelakich. Szczęśliwie dzień chyli się ku końcowi, więc z ulgą zaraz schowam nos pod kołdrę, licząc, że tam już nic mnie nie dopadnie. :D
Sądzę, że nikt mnie nie podejrzewa o to, że w takim dniu, jak dzisiejszy – byłabym zdolna szaleć w kuchni. :D Obawiam się, że nic dobrego by z tego nie wyszło. Katastrofa murowana. Przezornie więc na żadne kulinarne realizacje sobie nie pozwoliłam. :D
Ale mam do pokazania Wam smaczny deser, który wykonałam w ostatni weekend i choć ze względu na sporą ilość masła był dość tłusty – znikł w oka mgnieniu.
Te tarteletki, które widzicie na zdjęciach kryją w sobie mnóstwo mielonych migdałów, oraz obecne sezonowe owoce, czyli rabarbar i truskawki.
Inspirację znalazłam na jednym z moich ulubionych blogów anglojęzycznych Cannelle et vanille. Skorzystałam z przepisu autorki, choć minimalnie go zmieniłam (np. pominęłam mielone orzechy na rzecz samych migdałów). Może i Was zachęcę do wypróbowania? Nie jest skomplikowany..., nieźle wygląda..., jeszcze lepiej smakuje... :)
Tarteletki migdałowe z truskawkami i rabarbarem
wg przepisu na frangipane z bloga Cannelle et vanille (z moimi zmianami)
(proporcje na 7 foremek do mini tart o średnicy 11cm)
200g masła w temperaturze pokojowej
150g cukru (w oryginale 200g)
2 jajka w temperaturze pokojowej
30g mąki
200g drobno mielonych migdałów
ok. 250 g różowego rabarbaru – pokrojonego w kostkę
kilkanaście truskawek
Piekarnik rozgrzać do temperatury 190 st.C. Foremki do mini tart wysmarować masłem i obsypać lekko mąką.
Masło utrzeć „do białości” z cukrem. Cały czas ucierając wlewać po jednym jajku. Dodać mąkę , a następnie mielone migdały. Gdy masa będzie spójna i puszysta – dorzucić kawałeczki rabarbaru. Wymieszać.
Nałożyć ciasto do foremek. Na wierzchu porozkładać połówki truskawek, wciskając je odrobinę w ciasto.
Piec ok. 40 min. (patyczek wetknięty w środek ciasta powinien być suchy).
Smacznego!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj tam, tłusty. Wcale nie tak bardzo. Tłuste, to są flapjacki. I ciasto francuskie (kocham!). A tartaletki wyglądają fenomenalnie!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Twój limit nieszczęść rzeczywiście się już wyczerpał; naprawdę przeogromnie ci współczuję!
Na koniec dodam jeszcze, że masz prześlicznie różowy rabarbar. Ja z takim w tym roku, niestety, się nie spotkałam...
Pozdrawiam! :)
Wyglądają cudnie i muszą swietnie smakować Małgosiu!:))
OdpowiedzUsuńOj, ten pech dzisiejszy, ale na pewno jutro będzie lepiej. Wyśpisz się pod kołderką, wstaniesz uśmiechnięta:))
Małgosiu, miłe było spotkanie niespodziewane choć takie króciuteńkie, w przelocie. Miło było Cię zobaczyć:-)
Uściski:**
oj, to miałaś przeżycia :) dobrze, że już po wszystkim a na stole tyle pyszności!
OdpowiedzUsuńRacja, że po takich przeżyciach trudno coś skombinować w kuchni. Ja potrafię tworzyć tylko wtedy gdy mi dobrze :-) Kupiłam ostatnio formy do tartaletek - chyba właśnie tym przepisem je przetestuję. :D
OdpowiedzUsuńps. śliczne zdjęcia
Oj Małgoś, to miałaś dzień z przygodami ;) Szkoda tylko, że na pocieszenie nie czekała taka słodycz w domu.
OdpowiedzUsuńcmokam
o tak jak się wali to się wali ...
OdpowiedzUsuńale słodkości za to cudne, urodziwe i jaki maja skład smakowity
cudowny ten poprawiacz nastroju. i słodki-najważniejsze:-)
OdpowiedzUsuńOgladajac Twoje zdjecia i czytajac post od razu sie usmiechnelam i rozmarzylam... oj zjadloby sie, gdyby nie...dieta!!!
OdpowiedzUsuńNo to witaj w klubie:) ja też jak zaczynam dzień kiepsko to potem sypią się nieszczęścia nie trójkami ale co najmniej czwórkami...i ostatnio tez miałam podobnie, zaczęłam od upuszczenia ulubionej filiżanki, potem spóźnienie na spotkanie zawodowe :(, , następnie zgubiłam parasolkę i żeby nie było za wesoło to jeszcze złamałam kluczyk do zapięcia roweru i... no może już dość:)
OdpowiedzUsuńA tartaletki pychota!!!!
Pechowe dni są po to, żeby bardziej doceniać te nudne, w które nic się nie dzieje...
OdpowiedzUsuńBardzo sympatyczny deser, do zrobienia na jakiś piknik :)
To ja już tylko powiem: podziwiam, pozdrawiam i... po... wodzenia więcej na zaś :)
OdpowiedzUsuńNo to ja macham uszkodzonym nadgarstkiem do uszkodzonego palca i mam nadzieję, że kolejne dni już dużo milsze.
OdpowiedzUsuńA tartaletki - jak zwykle rewelacyjne i pragnę się nie zgodzić, że "nieźle to wygląda". Jak dla mnie wygląda obłędnie.
mam nadzieje, że nie rozchorowałaś się?
OdpowiedzUsuńPatrzę i ślinka mi leci na widok tych pyszności ! Bardzo apetyczny deser :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu,
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że dzisiaj już wszystko było dobrze, całe te nieszczęścia obróciły się w szczęście (;
śliczne ciacha!
gorąco pozdrawiam.
Uch, Małgoś, rpzezylam to samo tego dnia! NA dodatek jeszcze ulewa zmoczyła mi superciężki stos akt, który targałam. TO był wstrętny dzien.
OdpowiedzUsuńA dziś znów upał, w co się ubrać do pracy??!!
BUziaki...
PS zdjęcia BOSKIE, wypiek chyba jeszcze bardziej boski :)
Oj Malgos pech chyba polubil Cie tego dnia. Mam nadzieje, ze kolejne dni beda juz tylko pelne szczescia i zadowolenia.
OdpowiedzUsuńA deser apetycznie sie prezentuja. Wart jest wyprobowania :)
Milego dnia!
Małgosiu, dobrze, że takie dni nie zdarzają się co dzień. Faktycznie wtedy najlepiej schować się pod kocem, żeby człowiekowi na głowę nie spadła przysłowiowa cegła ;)
OdpowiedzUsuńZa to deser pyszny, wczoraj tez wyprodukowałam coś na bazie migdałów i truskawek. Postaram się wstawić niebawem na bloga.
Małgosiu, TAKIE tartaletki musiały osłodzić nawet najpaskudniejszy dzień! :) Ja też lubię dla kontrastu i ukojenia nerwów wyczarować coś w kuchni po złym dniu :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, ze dzisiejszy dzien byl juz lepszy ;) I ze byl przynajmniej tak dobry, jak te slodkosci na Twoich zdjeciach (domyslam sie bowiem, ze sa pyszne ;)).
OdpowiedzUsuńI widze, ze chyba zaczynasz lubic rabarbar? ;)
Pozdrawiam serdezcnie!
Małgoś bo to tak jest czasami... Ponoć równowaga w przyrodzie musi być - szkoda tylko, że zazwyczaj my na tym cierpimy.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kolejne dni wynagrodzą wszystkie złości i smutki :)
Śliczne zdjęcia! Wypiek na pewno pyszny - podobny jest teraz w Cukierni, ale ze spodem :)
Buziaki i dużo uśmiech Małgoś! :*
Malgosiu, coz poczac. Sa czasem takie dni niestety, ze tylko usiasc i plakac :) Dobrze, ze taki pech odwiedza nas raz na naprawde dluuuugi czas :D
OdpowiedzUsuńTartaletki obledne!
Ja w chwili obecnej mam urlop od pieczenia i gotowania, ale od jutra czas zakasac rekawy i zabrac sie za jakas konkretna robote :D
Malgos, takie dni sa potrzebne, zeby potem mozna bylo sie z nich smiac ;)
OdpowiedzUsuńJezeli chodzi o zdjecia i tarteletki, to nie bede sie powtarzac :)
Milego i suchego tygodnia zycze :*
Malgosiu, mam nadzieje ze juz zapomnialas o tamtym dniu, powiem Ci ze piekne kolorowe zdjecia i opis deseru nijak nie pasuja do tamtego dnia, a moze on sie nie przdarzyl, moze to byl zly sen? :-)
OdpowiedzUsuńZdjecie skorupki jajka jest fajowe!
Małgosiu, mam nadzieję, że już wszystko u Ciebie w porządku i żadne przygody "trójkami" Ci się nie przydarzają.
OdpowiedzUsuńA tartaletki wyglądają pysznie i mam ochotę się na nie skusić(te mielone migdały!) ale raczej w formie tarty, bo takich foremek na malutkie, to się jeszcze nie dorobiłam;)
Pozdrawiam!
Wszystko będzie dobrze:*
OdpowiedzUsuńŚliczne tartaletki Ci się upiekł;*
Pozdrawiam cieplutko, Olcik
Piękny blog, cudowne zdjęcia i wspaniałe przepisy! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń