Przez ostatnie blisko dwa miesiące mój przekwitły zeszłoroczny zielnik stał ukryty pod wysoką śnieżną czapą. Z czasem biała pierzynka skuta została niemałą warstwą lodu. Dość smętnie to wyglądało, a ja nabierałam pewności, że te z ziół, które zaliczają się do wieloletnich – nie przeżyją takiego ataku mrozu. W duchu sobie wyrzucałam, że nie zabrałam zielnych donic do wnętrza, gdy był ku temu czas. Strata wydawała się pewna.
Tymczasem przyszła nieoczekiwana odwilż, lód spłynął, a moim oczom ukazały się zeszłoroczne, wciąż zielone listki... Zwłaszcza tymianek wygląda jakby zadrwił sobie ze srogiej zimy. :) Rozmaryn co prawda prezentuje się nieco gorzej, ale wciąż nadaje się do konsumpcji.
Tak więc, póki się da, przycinam stare gałązki ziół i cieszę się z naturalnie aromatyzowanych potraw. :)
A swoją drogą z niecierpliwością czekam już na pierwsze, choćby najmniejsze przebłyski wiosny i wszystkie dobrodziejstwa, jakie ze sobą niesie. Gdyby tak dało się jednym susem przeskoczyć przez luty i wpaść w sam środek słonecznego marca... :)
Łosoś pieczony z ziemniakami. Mocno cytrynowe.
2 porcje filetów z łososia
otarta skórka z 1 cytryny + sok z 2 cytryn
1 łyżka oliwy
kilka gałązek świeżego tymianku
sól
kilka ziemniaków (u mnie po 2 szt./os)
1 łyżka oliwy
kilka gałązek świeżego rozmarynu
mały kawałeczek papryczki chili
otarta skórka z ½ cytryny
sól
dodatkowo:
½ cytryny pokrojonej w plasterki (do ozdoby)
Przygotować marynatę: do miski wycisnąć sok z 2 cytryn; dodać świeże listki tymianku, 1 łyżkę oliwy i otartą skórkę z 1 cytryny. Wymieszać.
Umyte i osuszone papierowym ręcznikiem filety łososia włożyć do miski z marynatą. Pozostawić na ok. 30min. Jeśli marynata nie zakrywa całego mięsa - w połowie czasu – przerzucić mięso ryby na drugą stronę.
Ziemniaki obrać, umyć, pokroić w ósemki. Włożyć do garnka z zimną i osoloną wodą. Zagotować (ale nie gotować). Zaraz po tym gdy woda zawrze, zdjąć z ognia i odcedzić ziemniaki. Przestudzić.
Przełożyć ziemniaki do żaroodpornego naczynia, skropić oliwą, dodać listki rozmarynu, posiekaną papryczkę chili i skórkę z cytryny. Posolić. Przemieszać.
Wstawić naczynie do piekarnika nagrzanego do 200st. Piec ziemniaki 20-30 min. aż zmiękną i lekko się zrumienią.
Filety ryby wyjąć z marynaty, osuszyć, posolić.
Na ziemniaki ułożyć kawałki zamarynowanego łososia, oraz kilka plasterków cytryny i wstawić do pieca na ok. 10 min. Następnie przełożyć rybę na drugą stronę i dopiekać jeszcze ok. 5 min. aż mięso się zetnie.
Podawać od razu.
Smacznego!
mniam:) bardzo smakowite jedzonko:)
OdpowiedzUsuńŁososia odstawiłam na długo..bo najzwyczajniej strułam się ..taki był 'swieżutki' prosto od...ale te ziemniaczki...mniam!!! a wiesz co..fajną oliwkę aromatyzowaną cytryną można do tego użyć..oliva extra verigne all'arome di Limone - ..trzeba jednak umiaru - bo baaardzo cytrynowa!Nie żebym tam się mądrzyła..ale mam i rzeczywiście jest znakomita..A.
OdpowiedzUsuńJesli mocno cytrynowe, to pewnie by mi smakowaly :)
OdpowiedzUsuńMoim ziołom, stojącym na parapecie, zaszkodziło śmiertelnie zostawione na całą noc okno przy dwudziestostopniowym mrozie. Szkoda, że nie były tak odporne jak Twoje. Nie dość, że strata pieniędzy, to - najgorsza! - strata aromatów. Ach, jakżesz mi ich było szkoda...
OdpowiedzUsuńPrzepyszna propozycja. Lubię takie dania...
Pozdrawiam! :)
Smaczny obiad.
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie pieczone ziemniaczki!
OdpowiedzUsuńMałgosiu, a ja wzięłam swoją doniczkę z tymiankiem z balkonu do domu późną jesienią i ... padł normalnie! suche badyle są. Trzymam tą doniczkę w kuchni na parapecie, a nóż coś odbije od ziemi?
OdpowiedzUsuńŁosoś bardzo mi się podoba! Zrobię, a co!
Pozdrawiam Małgosiu:)
Małgosiu - marzec nigdy nie bywa słoneczny! Prawie... Wiem coś o tym, bo zwykle wtedy dopada mnie marcowa chandra ;) A co do łososia -to mniam :)
OdpowiedzUsuńO tak! Ja też czekam na cieplejsze dni - zwłaszcza, że - a propos ziół- planujemy w ogródku zarezerwować miejsce na zielnik :)
OdpowiedzUsuńlubię takie zapiekane obiady lub kolacje, dobrze, że mi o nich przypomniałaś! pozdrawiam
OdpowiedzUsuńuwielbiam pieczonego lososia :) Napewno wyprobuje:)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńpieczony łosoś- świetna sprawa, uwielbiam :-)
OdpowiedzUsuńPieczone ryby uwielbiam. Mniej zdrowo, pieczone ziemniaki - jeszcze bardziej. W połączeniu - najlepsze.
OdpowiedzUsuńA przedstawione na TAKICH cudownych zdjęciach po prostu mnie rozkładają na łopatki!
Piękne zdjęcia - ach! te kolory... Pozdrawiam i przyłączam się do oczekiwania na wiosnę:)
OdpowiedzUsuńLubię takie dania z rybą w których łączą się składniki jakimś wspólnym mianownikiem - jak tu cytryną. Na tym polega cała różnica, bo to już nie są zwykłe ziemniaki i kawałek ryby, to jest pycha.
OdpowiedzUsuńO jak to pysznie wygląda! poprosiłabym taka porcyjkę:) A wiesz tez wczoraj jadłam łososia na obiad, tyle że gotowanego na parze - pycha:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńZdrowo i pysznie! Wspaniały obiadek Małgosiu! Taki jaki lubię:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie na nowy tydzień:*
Małgosiu,
OdpowiedzUsuńnormalna sprawa, roślinki pod śniegiem miały ciepło tak jak Ty pod pierzyna, gdyby byl tylko mróz bez śniegu, nie miałyby szans :)
łosoś do wypróbowania, jak tylko dojdziemy do siebie po grypie żołądkowej ;)
i szybkiej wiosny życzę (sobie przy okazji) oraz Dobrego Roku :)
pięknie wygląda ten łosoś :))
OdpowiedzUsuńja w tym roku dopiero przymierzam się do stworzenia własnego zielnika na słonecznym balkonie :) mam nadzieję, że uda się wyhodować cudownie pachnące zioła, które potem będe mogła cieszyć się ich aromatem w kuchni.
pozdrawiam poniedziałkowo!
Łoś super! aż się obśliniłem :))) Że tymianek wytrzymał to niedziwne, ale rozmaryn... u mnie pod grubą warstwą igliwia wymarzał. Ciepło Tam U Was na północy!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
PS
Mam palnik! idę właśnie do Twojego crème brûlée :)
Fantastyczny przepis na łososia. Ciągle poszukuję nowych, bo łososia bardzo lubimy:) A taki mocno cytrynowy z ziemniaczkami to jest to (i takiego jeszcze nie próbowałam!). Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńwspaniały obiad, zapiszę sobie, żeby nie zapomnieć i koniecznie zrobić :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, to najapetyczniejszy przepis na obiad, jaki widziałam od dawna! Uwielbiam łososia. No i do tego te niesamowite zdjęcia...
OdpowiedzUsuńMalgos, uwielbiam Cie za te malgosine kolory - niby to roz, a nie roz a jakze piekny!
OdpowiedzUsuńMalgosiu ja mam podobne marzenia jak Ty gdy o ta wiosne chodzi. Tez sobie powtarzam "byle do wiosny, byle do wiosny"
OdpowiedzUsuńAle przyznaje, ze Ty mialas mila niespodzianke tej zimy, wszak nie kazdy moze miec taki cudem ocalaly zielnik.
pozdrawiam :)
Małgosiu, czy ja się mogę z Tobą załapać na ten skok do marca?...;))
OdpowiedzUsuńA oczywiście u Ciebie jak zwykle królewska ryba!:)
Kuchnia jest niesamowita:)
OdpowiedzUsuńMoj tato robi podobnie z lososiem..tylko potem podczas pieczenia (w folii) dodaj plastry jablka..i zurawiny. Jest przepyszny..
a losos pieczony..to jedna z najwspanialszych rzeczy...
Witaj Małgosiu! Właśnie przy okazji czytania komentarzy przy jednym z wpisów wyszło, że kolejny smakowity blog pochodzi z Pomorza:). Pozdrawiam z Gdańska i do poczytania niebawem mam nadzieję, bo przepisy są o-b-ł-ę-d-n-e;). Basia.
OdpowiedzUsuńZapraszamy do przyłączenia się do powstającej listy POLSKICH blogów kulinarnych: http://polskieblogikulinarne.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy:)
O, mnie by taki losos barrrdzo smakowal! Tylko S. niestety anty-rybny a na dodatek wybitnie anty-lososiowy ;))
OdpowiedzUsuńUsciski Malgosiu!
Rewelacja :)))
OdpowiedzUsuńDwa razy robiłam i wszystkim baaaardzo smakowało. Świetny przepis!!!
OdpowiedzUsuń