poniedziałek, 16 listopada 2015

„Warzywo” Dominiki Wójciak - recenzja


Kilka dni temu w moje ręce trafiło „Warzywo. 100 sposobów na jarzynę ” autorstwa Dominiki Wójciak (wydawnictwo Pascal). To druga książka w dorobku autorki. Pierwsza znalazła się na półkach księgarń zaraz po wygranej przez Dominikę trzeciej edycji Master Chefa.
Nowa książka (tym razem nie powiązana z konwencją programu telewizyjnego) wprowadza Czytelnika w wirujący od barw i smaków warzywny ogród wyłożony na talerzu. Autorka zaprasza na smaczną podróż po swojej kuchni, udowadniając, że rośliny są niezwykle inspirującym produktem. Szczypta kreatywnego podejścia sprawia, że nie muszą być tylko dodatkiem do mięsa, ale zasługują na stanie się najważniejszym bohaterem potrawy.
Sama Dominika pisze o sobie we wstępie, że nie jest ideologiczną wegetarianką, jeśli wybiera warzywa, to dlatego, że bardzo je lubi jeść. To podejście jest mi bardzo bliskie. Tym bardziej wydaje mi się, że „Warzywo” skierowane jest do wszystkich, nie tylko wegetarian. Jestem przekonana, że niejeden wielbiciel mięsa znajdzie w książce propozycje potraw, których zapragnie na swoim stole.


Co konkretnie znajdziemy w „Warzywie”? Otóż Dominika podzieliła treść na rozdziały, obrazujące konkretne warzywa. Ten podział przywodzi mi na myśl jedną z moich ulubionych książek Yotama Ottolenghi „Plenty” („Obfitość”). W żadnym razie nie doszukiwałabym się jednak w „Warzywie” źle pojętego naśladownictwa. Wręcz przeciwnie, takie ustawienie rozdziałów jest niezwykle wygodne, jeśli gotujemy sezonowo i poszukujemy inspiracji po głównych składnikach. Osobiście lubię taki podział i uważam go za bardzo użyteczny.
Co ciekawe, autorka ułożyła swoje warzywa według chronologii podyktowanej właśnie sezonowością. Kulinarną wędrówkę rozpoczynamy zatem wiosennym rabarbarem, botwinką i burakiem, by następnie przejść do bobu, kapusty, ziemniaka, marchewki, kalafiora i cukinii, a na fasolach i dyni kończąc. To główni bohaterowie, ale oczywiście w przepisach pojawiają się również inne, dodatkowe warzywa, a także owoce, urozmaicające smak potraw.


 To co szczególnie podoba mi się w „Warzywie” to różnorodność propozycji i świeże spojrzenie na niektóre nieobce potrawy. Co powiecie na popularne tabbouleh w odsłonie rabarbarowej? A rabarbarowe tiramisu z chałwą? A może odświeżająca sałatka z surowej marchwi, buraków, pomarańczy i dodatku wanilii? Gdy przeglądam stronę po stronie, mam ochotę sięgnąć niemal po wszystko. Niezwykle intrygujące wydają mi się dania o egzotycznym brzmieniu – dość wspomnieć: bhan mi z grillowanymi boczniakami, okonomiyaki, czy masala dosa. Nie obawiajcie się jednak, tylko nazwy wydają się skomplikowane – same potrawy, zawierają łatwo dostępne składniki, a ich przygotowanie jest nie trudniejsze od przygotowania porządnej kanapki, placków czy naleśników – chociaż o smaku i aromacie odmiennym, niż znane nam z własnej kuchni.


Cieszę się, że każdy rozdział i każdy przepis opatrzony został „osobistym” komentarzem Dominiki. Bardzo lubię, gdy książki kulinarne nie są jedynie suchym zbiorem receptur, ale przeplatają się z krótkimi historiami z życia, wspomnieniami, przemyśleniami, bądź choćby drobnymi uwagami na temat składników, czy wykonania potrawy. Czuję się wtedy trochę tak, jakbym rozmawiała z autorem o jego pomysłach, inspiracjach i podglądała jego prace w kuchni. Bardzo to lubię. :)
Ostatnie strony książki autorka zapełniła „Dodatkami”. To rozdział, w którym zebrane zostały podstawowe receptury na elementy powtarzające się w przepisach głównych. I tak dla przykładu znajdziemy tutaj podpowiedzi jak wykonać domowym sposobem jogurt kokosowy albo serek Labneh, klasyczny hummus i sos tahini, mus dyniowy i kilka innych. Są to oczywiście dość proste, podstawowe receptury, ale należy mieć na względzie, że do książek kulinarnych zaglądają osoby o różnym stopniu zaawansowania. Uważam to za miły ukłon w ich kierunku.


  Na koniec zostawiłam sobie słowo o tym elemencie każdej książki kulinarnej, która zazwyczaj ma dla mnie – wzrokowca i miłośnika fotografii – chyba największe znaczenie. Szata graficzna książki jest niezwykle prosta, co zdecydowanie poczytuję za zaletę. Każda potrawa opatrzona jest jednym, dużym na całą stronę zdjęciem. Fotografie, które notabene wyszły spod ręki samej Dominiki, są niezwykle apetyczne, nieprzegadane, skupiające wzrok na kąskach tak smacznie zaprezentowanych, że chciałoby się jeść i jeść, i jeść... Brawo! :)

5 komentarzy:

  1. Myślę ze książka może być całkiem przydatna dla tych którzy lubią warzywa a nie mają pomysłu jak je przyrządzić.:)przydatny wpis. dziękuje,

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, warzywa są smaczne, ale żeby ciekawie je przyrządzić trzeba mieć na nie pomysł. A tych czasami może nam zabraknąć. Ta książka w takich wypadkach może być bardzo przydatna.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo podobają mi się te fotografie

    OdpowiedzUsuń
  4. a co jest złego w ideologicznych wegetarianach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie nic. Dla autorki opisywanej książki zapewne też nic.
      Jedni nie jedzą mięsa z powodów ideologicznych, a inni jedzą warzywa, bo bardzo je lubią. I tyle, zwykłe stwierdzenie. Nie ma powodu doszukiwać się złych intencji, bo ani pół złego słowa nie napisałam o ideologicznych wegetarianach. Niech każdy je na co ma ochotę, nie ma sensu doszukiwać się nieistniejących podtekstów.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)