Lepiej nie pytać mnie czy może przypadkiem mam ochotę na szarlotkę. Bo to jedyne ciasto, na które mam ochotę ZAWSZE. Po prostu zawsze. Czy to lato, czy zima (jesień i wiosna też). Zdrowa, czy chora. Zapracowana, czy nie. W domu, czy na wakacjach. Okoliczności czasu, przyrody i wszelkie inne są zupełnie bez znaczenia. Bo szarlotki i jabłeczniki wszelkiej maści to moje słodkie uzależnienie.
Na blogu zagościło już kilka wariantów jabłkowego szaleństwa. Znalazły się tu i szybkie, najprostsze szarlotki kruszonkowe, i cudownie kruche o dość wyczuwalnej nucie karmelowej, i w pikantnym keksie, i w tartach, i ciastach ucieranych, a nawet w przerobionym przeze mnie „Pleśniaku”. Czego tam nie ma przy tych jabłkach: i orzechy, i i imbir, a nawet borówki i rozmaryn.
A dzisiaj dorzucam kolejną wersję. Tym razem upiekłam prostą szarlotkę „półkruchą”. Tutaj samo ciasto jest mniej tłuste (w porównaniu z moimi ulubionymi szarlotkami na prawdziwym kruchym cieście), a część masła została odjęta na rzecz kwaśnej śmietany, pełniącej rolę spoiwa. Surowe ciasto od razu po przygotowaniu jest dość miękkie, dlatego absolutnie konieczne jest porządne chłodzenie, aby w ogóle można było marzyć o wałkowaniu dużych płatów.
Na jabłkach nie radzę oszczędzać – wręcz przeciwnie – ma być ich dużo! W końcu to one stanowią clue wypieku. Dobrze jest pokroić je w dużą kostkę (może nawet większą, niż u mnie), żeby nie zdążyły się zbytnio rozgotować. :)
Szarlotka na cieście półkruchym
(foremka 23x33cm lub zbliżonych rozmiarów)
Nadzienie:
ok. 2,5-3 kg jabłek – najlepiej kwaśnych (użyłam ligoli)
150g cukru trzcinowego jasnego (u mnie jasne muscovado)
1+1 łyżka soku z cytryny
5 utartych goździków
1 łyżeczka cynamonu
70g masła
2 łyżki skrobi kukurydzianej lub mąki ziemniaczanej
Jabłka obrać ze skórek, usunąć gniazda nasienne, a owoce pokroić w grubą kostkę (ok. 2x2cm). Wrzucić jabłka do dużego garnka, dodać 1 łyżkę soku z cytryny, cukier trzcinowy, utarte goździki i cynamon – wymieszać, a następnie postawić na średnim płomieniu. Gotować ok. 10 min., mieszając dość często. Dołożyć masło i całość smażyć jeszcze kilka minut. Na koniec wmieszać skrobię kukurydzianą (lub mąkę ziemniaczaną) rozrobioną w 1 łyżce soku z cytryny. Całość zagotować (mieszając) i zdjąć z ognia. Odstawić do przestudzenia.
Ciasto półkruche:
400g mąki tortowej
2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
130g masła miękkiego
130g cukru trzcinowego (jasnego)
2 jajka (M/L)
4-6 łyżek śmietany kwaśnej (18%)
Mąkę przesiać razem z proszkiem do pieczenia. Masło utrzeć na gładko z cukrem trzcinowym. Nie przerywając ucierania wlewać po jednym jajku. Wmieszać mąkę, a na koniec dodawać partiami śmietanę (zacząć od 3-4 łyżek, jeśli ciasto nadal będzie zbyt suche – dodać więcej).
Zagniecione ciasto podzielić na dwie równe części, każdą zawinąć w folię spożywczą i porządnie schłodzić w lodówce (ciasto nie może być zbyt miękkie).
Rozgrzać piekarnik do temp. 180 st.C. Dużą foremkę (ok. 23x33cm) wyłożyć papierem do pieczenia lub wysmarować niewielką ilością masła i oprószyć mąką.
Jedną część schłodzonego ciasta rozwałkować do wymiarów dna foremki (uwaga: aby ciasto zbyt się nie kleiło, najłatwiej wałkować pomiędzy dwoma arkuszami papieru do pieczenia lub folii spożywczej). Płat ciasta ułożyć na dnie foremki, nakłuć w kilku miejscach i wstawić do piekarnika na 10 min. Na podpieczony spód wyłożyć równomierną warstwą nadzienie jabłkowe, a na wierzch drugą część rozwałkowanego ciasta.
Ponownie nakłuć w kilku miejscach i wstawić do piekarnika. Piec ok. 35-40 min., aż wierzch nabierze złocistego koloru. Przed krojeniem dobrze ostudzić ciasto. Ostudzone można oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!
Ja mam tak samo, biorę każdą szarlotkę zawsze i wszędzie. A Gosiu Twojej to bym całą blachę porwała :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńtak! zgadzam się :)
OdpowiedzUsuńAleż cudowna szarlotka Małgoś! Piękne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńMoc uścisków :*
Cudownie wygląda ta szarlotka! *.*
OdpowiedzUsuńAż mam od razu ochotę na kawałek! :)
podobną robiła moja babcia :-)
OdpowiedzUsuń