piątek, 14 listopada 2008

Khitcherie




Tak naprawdę ten aromatyczny ryż, który dzisiaj przygotowałam to pewna własna wariacja na temat indyjskiego khitcherie (kitchouri). W oryginale orzechowe w smaku basmati połączone jest z tur dal, czyli jak zdołałam (z niejakim trudem) ustalić – prawdopodobnie z odmianą soczewicy. Niestety moje śledztwo dotyczące tur dal nie do końca uznaję za udane, bowiem rozrzut informacji jaki znalazłam był stanowczo za duży... Wg różnych źródeł tur dal to łuskany żółty groch, albo fasolka o żółtawym kolorze, albo groch „gołębi” i na koniec odmiana soczewicy właśnie... Jeśli potraficie mi pomóc w rozszyfrowaniu tej zagadki – będę wdzięczna. :) Ostatecznie do mojej wersji khitcherie dodałam ulubioną przeze mnie ciecierzycę, którą dzień wcześniej namoczyłam w zimnej wodzie, a potem ugotowałam. Danie jest niezwykle aromatyczne, za sprawą tradycyjnych hinduskich przypraw. A dodatek słodkich rodzynek i orzechów nerkowca, oraz cymnamon – stanowią zaskakujący kontrast dla wydawałoby się wytrawnej całości. Duet pikantnego i słodkiego - palce lizać!
I choć orzechy tutaj nie stanowią głównego składnika, przepis chętnie zabłyśnie w ramach Orzechowego Tygodnia. :)



Khitcherie
inspirowane przepisem z „Podróże kulinarne. Kuchnia Indyjska.” wyd. Rzeczpospolita

½ szkl. ugotowanej ciecierzycy (może być z puszki)
2-3 łyżki sklarowanego masła
1 mała cebula drobno posiekana
1 duży ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę
½ – 1 łyżeczki świeżej zielonej papryczki chilli – drobno posiekanej
1 łyżeczka świeżego imbiru drobno utartego
¼ łyżeczki kurkumy w proszku
½ łyżeczki sproszkowanego kuminu
½ łyżeczki garam masala
1 łyżeczka soli
1 laska cynamonu
½ szkl. ryżu basmati – porządnie przepłukanego pod bieżącą wodą
1/3 szkl. rodzynek
1 szkl. gorącej wody
1 łyżka soku z limonki
1/3 szkl. orzechów nerkowych uprażonych na patelni

W garnku lub głębokiej patelni rozgrzać sklarowane masło i zeszklić poszatkowaną cebulę. Dorzucić czosnek, świeży imbir i papryczkę – zamieszać, a po chwili przyprawy: kurkumę, kumin i garam masalę. Smażyć ok. 20 – 30 sek. aby przyprawy uwolniły aromat. Dołożyć ryż, ciecierzycę oraz rodzynki i laskę cynamonu. Zalać wodą - wymieszać. Doprowadzić do wrzenia. Mieszając od czasu do czasu – gotować na wolnym ogniu pod przykryciem, aż ryż będzie miękki. Zdjąć z ognia, usunąć laskę cynamonu. Skropić sokiem z limonki. Przed podaniem posypać nerkowcami.
Smacznego!

10 komentarzy:

  1. Malgosiu dzis zrobilam Twoja rybe a ten ryz tez zrobie na pewno i to w przyszlym tygodniu, bo to jest zdecydowanie cos dla mnie :)Pomijajac Twoje upodobanie do piknatnosci, to nasze smaki zupelnie sie pokrywaja :)
    Robisz przepiekne zdjecia! Chetnie bym wpadla do Ciebie na pare lekcji, szczegolnie z balansu bieli, bo ja niekumata;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Małgosiu ,ja coraz bardziej się utwierdzam w przekonaniu ,ze jak się do Ciebie wybiorę i będę miała jak u Pana Boga za pieckiem !
    Tak zdjęcia są i piękne i takie apetyczne-kuszące wprost

    OdpowiedzUsuń
  3. Elu, polecam. :)
    A poza tym Elu, o czym Ty mówisz...? Spójrz na swoje zdjęcia, są absolutnie piękne! Ja Ci tam zazdroszczę tego słońca, które taki klimat nadaje. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hihi, Margot...mówisz, że jaka za pieckiem...?;-)Zapraszam, zapraszam, chociaż pieca nie posiadam. :) Ale gości lubię. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na Twój apel o pomoc;), sięgnełam po książkę Pat Chapman(najsławniejszy brytyjski ekspert od curry i przypraw, założyciel Curry Club) "India Food and Cooking" i tam znalazłam jedną potrawę z nazwą Kachorim gdzie jednym ze składników były black lentils - urid dhal. W jeszcze innej książce, tym razem Monisha Bharadwaj "Indian in 6" w dziale potrawy z lentilkami i fasolkami znalazłam i przepisy i informacje o różnych dal. I np yellow lentils nazywane są toor lub arhar dal a black lentil - urad dal. Czyli miałaś rację to żóte lentilki, których tutaj pod dostatkiem(są też czarne, czerwone i wymieszane kolorowe lentilki) czyli rodzaj łuskanego grochu(najbardziej się kojarzy), kształtem przypominający małe lentilki(te cukierki;D)...niestety nie jadłam...ale jak podałaś przepis to może spróbuję?....:)))

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko i córko! Eweno! Jakie 'lentilki'? Jeszcze jedna nieznana nazwa więcej, hihi...;-) Rozumiem, że lentilki to po prostu soczewica?

    OdpowiedzUsuń
  7. tak, Małgosiu soczewica( u mnie czasami i pisanie ze zrozumieniem szwankuje hihi)...angielskie lentils to soczewica oczywiście

    OdpowiedzUsuń
  8. Zabawilam sie w male sledztwo (bardzo to lubie) i wytropilam w angielskim przepisie na Twoja potrawe, ze ziarna te nazywaja sie Arhar Daal, co w angielskim przekladzie daje wspomniane przez Ciebie „the pigeon pea” (Cajanus cajan, syn. Cajanus indicus) a po francusku “pois d'Angole ». To roslina z rodziny « bobowatych » (choc nie z tego samego rodzaju) z tej samej co ciecierzyca (Cicer arietinum), cieciorka (Coronilla L.), fasola (Phaseolus L.), groch (Pisum L.), soja (Glycine Willd.), soczewica (Lens culinaris Medik.) ale tez lubin, seradela, lucerna etc, etc. przypomina po trochu soczewice i groch czyli kazde z proponowanych przez Ciebie ziaren moze byc uzyte do tej potrawy, mnie jakos najbardziej przekonuje uzyta przez Ciebie ciecierzyca. Podpytaj jeszcze nasze zamieszkale w Portugalii kolezanki o „guandu”, wyglada na to, ze dosc znane w tym kraju.
    pozdrawiam
    ps. ja tez mam czasem klopoty z polskimi nazwami i czesto mowie lentilki zamiast soczewicy badz pois-chiche zamiast ciecierzycy i dziwie sie, ze wszyscy robia okragle oczy ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. uwielbiam takie kombinacje i ten ryż na pewno zrobię!

    OdpowiedzUsuń
  10. Cajanus cajan to nikla indyjska

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)