Ilekroć twierdzę, że coś mi niezbyt, albo nawet zupełnie nie smakuje – nagłym przypadkiem – okazuje się, o dziwo..., że TO nie jest takie złe. Ba! Czasem nawet przekonuję się, że jest bardzo dobre! Te odkrycia utwierdzają mnie niezmiennie w przekonaniu, że wraz z wiekiem – zmieniają się moje upodobania kulinarne. Przyznaję, że cieszy mnie to zjawisko, bo oznacza, że mam szansę „pobawić się” nowymi smakami, dotąd tak bardzo przeze mnie niedocenianymi.
Tak się składa, że lubię przebywać w kuchni Bey. Najchętniej chciałabym dosłownie, osobiście, ale muszę poprzestać na wirtualnej gościnie. Beata posiada, moim zdaniem, niebywały dar przekonywania. Jeśli twierdzi, że coś jest pyszne – to ja nie potrafię Jej nie wierzyć. :D Było tak już nie raz. Zdarzyło się i teraz.
Za rabarbarem nie przepadałam odkąd tylko pamiętam. Zawsze był dla mnie za kwaśny, za cierpki, za włóknisty, za... dziwny i nie mój. :) No nie mój smak i już. ;-)
Tymczasem Bea wystawia na światło dzienne ciasto... pięęękne w swej prostocie. Kuszące. Bardzo kuszące. I niestety z rabarbarem. :D Pomyślałam sobie: co tam, upiekę dla męża, przecież sama nie muszę jeść. Ostatecznie zdarzało mi się już tak robić wcześniej.
Upiekłam, spróbowałam mały kęs i chyba wpadłam po uszy. Bo nie skończyło się na małym kęsie. Jadłam i jadłam, i nie mogłam się nadziwić, że smak rabarbaru jest tak bardzo inny, niż go pamiętam. Nie wiem, czy miałabym odwagę spróbować surowego, ale upieczony naprawdę nie jest zły! :) Mam w planach kolejny rabarbarowy wypiek. Przepis już czeka. A tymczasem zachęcam i namawiam wszystkich na ciasto podwójnie rabarbarowe wg przepisu Bey.
Wszystkim życzę miłego weekendu i jak najwięcej słońca! Ja za nim tęsknię bardzo, bardzo!
Ciasto podwójnie rabarbarowe
cytuję za Beą z bloga Bea w Kuchni
na tortownicę o średnicy 20-22 cm
na‘sos’rabarbarowy:
ok.150grabarbaru
20 g cukru
otarta skórka z 1 pomarańczy
Rabarbar umyć, osuszyć, pokroić, przełożyć do rondelka, dodać cukier i gotować na wolnym ogniu do miękkości; następnie zmiksować i przełożyć na sito do ewentualnego odsączenia, musi bowiem być dosyć gęsty (‘sos’ możemy przygotować np. dzień wcześniej i umieścić go na noc w lodówce).
*‘sos’ rabarbarowy powinien być naprawdę dobrze odsączony, by nie zrobił się zakalec; możemy ewentualnie wymieszać go wcześniej z odrobiną ciasta lub dodać nieco więcej mąki, jeśli ciasto wydaje nam się zbyt ‘luźne’; jeśli zaś nasz ‘sos’ jest dosyć wolgotny, możemy dodać nieco mniej pokrojonego rabarbaru na wierzch
na kruszonkę :
50 g zimnego masła
50 g cukru
35 g mąki
35 g drobno zmielonych migdałów
Wszystkie składniki dokładnie ‘posiekać’ lub rozetrzeć palcami aż powstanie kruszonka. Pozostawić w chłodnym miejscu.
na ciasto :
ok. 250 g rabarbaru
130 g mąki
70 g drobno zmielonych migdałów
1 łyżeczka proszku do pieczenia
60 g miękkiego masła
135 g cukru
2 jajka
3 łyżki kwaśnej śmietany
otarta skórka z 1 cytryny
½ strartego ‘ziarenka’ tonki (możemy zastąpić wanilią lub cukrem waniliowym)
+ 3 łyżki ‘sosu’ rabarbarowego
Piekarnik rozgrzać do 180°.
Rabarbar umyć, osuszyć i pokroić.
Mąkę wymieszać z migdałami i proszkiem. Masło utrzeć z cukrem, następnie dodawać po jednym jajku i dalej miksować, aż masa będzie jednolita. Dodać otartą skórkę z cytryny, stratą tonkę oraz połowę mąki, dobrze wymieszać, a następnie – ciągle miksując – dodać śmietanę oraz resztę mąki. Przelać ciasto do natłuszczonej i lekko wysypanej mąką tortownicy. Na wierzch nałożyć 3 łyżki ‘sosu’ rabarbarowego i lekko wmieszać je w ciasto (jak przy pieczeniu zebry np.). Następnie posypać ciasto pokrojonym rabarbarem i posypać kruszonką. Piec ok. 55 minut (lub do suchego patyczka). Pozostawić na kilka-kilkanaście minut w ciepłym piekarniku, a następnie wystudzić na kratce.
Robiłam to ciasto i potwierdzam, że jest genialne! :-)
OdpowiedzUsuńwygląda fantastycznie! szczególnie ta kruszonka :)
OdpowiedzUsuńJa jeszcze kilka lat temu nie ruszyłabym rabarbaru :) Ale teraz go uwielbiam. Dzięki mężowi :) Albo to faktycznie przychodzi z wiekiem... ;)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu Małgosiu :)
O Matko, Malgosiu! Lejesz miod na moje serce :*
OdpowiedzUsuńJuz sam fakt bowiem, ze cos, co sama sobie wymyslilam smakuje rowniez innym - jest niezwykle mily; jesli jednak smakuje on rowniez komus, kto zawsze mi pisal, ze ze rabarbar naprawde nie jest stworzony dla jego (Jej ;)) kubkow smakowych, to jest mi tym bardziej milo! Gdzie tam, powiem prawde - jestem cala w skowronkach :)))
Ciesze sie niezmiernie, ze mialas ochote mimo wszystko wyprobowac przepis ;) i ze ciasto i Tobie posmakowalo Malgosiu :)
Pozdrawiam bardzo serdecznie zyczac wspanialego, slonecznego weekendu (w razie czego przesylam troche mojego slonca ;)).
PS. Tez zaluje, ze nasze wizyty sa tylko wirtualne niestety :/
Oj tak, smaki zmieniają się bez wątpienia - i ja jestem tego idealnym przykładem. Dzisiaj jem milion rzeczy, których jeszcze rok temu nawet bym nie spróbowała. I jem je ze smakiem!
OdpowiedzUsuńA rabarbar lubiłam chyba od zawsze.
Widząc to ciasto u Ciebie jeszcze bardziej żałuję, że się na niego nie zdecydowałam...
Pozdrawiam! :)
Małgoś i Tobie miłego! Przesyłam trochę słońca, bo aż dziw że mamy go całkiem sporo!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że kiedyś uda Wam się z Beą spotkać razem tak naprawdę :)
Uściski i jeszcze raz najlepszeego!
Pamiętam jak chyba rok temu pakowałaś się i samolotem leciałaś do Bey na galaretkę? A może coś innego? Piękne ciacho. A rabarbar kocham, ale u mnie też smaki się zmieniają z wiekiem.
OdpowiedzUsuńja tam tez uwielbiam kuchnię Beatki, ale Twoją nie mniej ;)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że się wtrancam... a dla męża coś zostało?
OdpowiedzUsuńMalgosiu, pomysl, ze choc w internetowy sposob mozesz u kogos goscic :) Jakze ubozsze bylybysmy w doznania wizualno smakowe gdyby nie internet i mozliwosc zajrzenia do czyjejs kuchni :)
OdpowiedzUsuńJa rabarbar polubilam juz jako dziecko, pijac kompot :D A teraz z checia korzystam.
Ciasto zaprezentowalas wspaniale :)
Małgosiu, wspaniałe to ciacho upiekłaś! :))
OdpowiedzUsuńMniam, oblizuję się niemiłosiernie. Dziś było też u Anitki :))
Ja kocham rabarbar od zawsze w każdej postaci:))Może polubisz też surowy?
Pozdrówki:**
Małgosiu normalnie piątka i żółwik za zupełnie przypadkowe wspólne pichcenie! Ależ mi się buźka śmieje. że nam się tak razem udało i to proszę - smakołyki z kuchni Beatki :) Bardzo się cieszę :)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu i buziaczki :****
Malgosiu wyobraz sobie, ze ja jako dziecko lubilam jesc surowy rabarbar. Teraz juz byl sie chyba nie odwazyla. Ale za to taki w ciastach bardzo lubie, ta jego kwaskowosc to jest zdecydowanie moj klimat.
OdpowiedzUsuńTo ciasto od Bey bardzo kuszace jest.
pozdrawiam
Ze smakiem rabarbaru u mnie było podobnie, pamiętałam go z dzieciństwa w formie wykręcającego buzię kompotu...wiele lat później zaczęłam powoli próbować coś z nim zrobić bardziej ucywilizowanego, i zaczęłam od drożdżowego z kruszonką...efekt przerósł moje oczekiwania, było wspaniałe...i tak już poleciało, teraz uważam że to świetny dodatek do ciast, deserów i dżemów...pozdrawiam, miłego weekendu!
OdpowiedzUsuńTo ciasto musi być wspaniałe! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam rabarbar, mogę jeść sam z cukrem, lubię kompot rabarbarowy .... pycha! :)
Ja też tęsknie za słońcem, ale takie ciacho doskonale łagodzi ten stan:)Pycha!
OdpowiedzUsuńaż trudno uwierzyc, że z rabarbarem było Ci nie po drodze. ale dobrze, że istnieją ciasta, które przekonują do jego smaku.. ;-)
OdpowiedzUsuńO prosze Malgos i Ty nas "dreczysz" tym ciastem, a ja wlasnie przed chwila obicalam Bey, ze zrobie, bo nazwa "podwojnie rabarbarowe" przekonuje mnie bardzo!
OdpowiedzUsuńA Ty Malgosiu nie przepadalas za rabarbarem, no to ma Bea dar przekonywania :-)
Ja tam nigdy nie miałam żadnej rabarbarowej awersji ;) chociaż szczerze mówiąc, aż do tej pory, do tej wiosny, próbowałam go tylko w kompocie i w cieście drożdżowym mojej mamy ;) w tym roku pierwszy raz sama z nim kombinuję.
OdpowiedzUsuńCudnie te ciacha Wasze wyglądają... i ta kruszonka, mniami... :)
Jak pieknie podane :)
OdpowiedzUsuńWspaniale prezentuja sie te Twoje rabarbarowe slodkosci Malgosiu! Ja tez robilam to ciasto i potwierdzam, niebo w gebie! :) ja rabarbar bardzo lubie, ale glownie w ciastach.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo
no no... nie lubic rabarbaru to grzech ;-)) ale wybaczony, bo jak sama piszesz smaki sie zmieniaja! na szczescie na korzysc! to ciasto jest obledne, ale ja juz tyle napieklam w tym sezonie z rabarbarem, ze odstawilam go na sezon nastepny. i wtedy na pewno je upieke, bo Bea rzeczywiscie umie przekonywac! :-)
OdpowiedzUsuńA już byłam skłonna po tytule uwierzyć, że rzeczywiście udałaś się w podróż nieco w kierunku na południowy zachód ;)
OdpowiedzUsuń