Zaraz po upieczeniu, gdy były jeszcze lekko ciepłe – nie bardzo mi posmakowały. Wydawały mi się „za bardzo”. Za bardzo słodkie. Za bardzo bakaliowe. Za bardzo korzenne. Ale gdy spróbowałam je następnego dnia, trudno mi było nie wyciągnąć ręki po kolejną babeczkę. Ze zdziwieniem odkryłam, że ten świąteczny, angielski przysmak jest jak nasz rodzimy bigos. :D Najlepszy, gdy się „przegryzie”. :)
W sieci krąży całe mnóstwo przepisów na nadzienie mincemeat. Różnią się proporcjami, zestawem bakalii i przypraw. Mnie zaciekawiła receptura, która obok bakalii – przewiduje dodatek jabłka. W oryginale użyto odmiany Bramley, która w PL chyba nie jest znana. W każdym razie takiej jak dotąd nie spotkałam na targach, ani w sklepach. Wujek google dostarczył mi informacji, że ta odmiana jest nieco podobna do naszej antonówki. Ja użyłam jednak do wykonania nadzienia twardego i kwaskowego jabłka odmiany Ligol.
Dokonałam jeszcze jednej zmiany , wykorzystałam bowiem tradycyjne kruche ciasto na bazie masła. Gdy tymczasem w przepisach oryginalnych bardzo często przewija się ciasto kruche z dodatkiem smalcu.
Patrząc na długą listę składników w przepisie można by pomyśleć, że to skomplikowane i bardzo czasochłonne ciasteczka. Tak jednak nie jest. Tym bardziej, że nadzienie można przyrządzić dużo wcześniej i przechowywać zapasteryzowane w słoiczkach, albo bez pasteryzacji przez kilka dni w lodówce.
Nadzienie bakaliowe „Mincemeat”
inspirowane przepisem z Delicious
1 duże jabłko – użyłam twardego i kwaśnego Ligola (w oryginale mowa jest o angielskiej odmianie jabłek Bramley)
200 g rodzynek (pomieszałam sułtanki i królewskie)
75g suszonej porzeczki
75g suszonej żurawiny
50g kandyzowanej skórki z pomarańczy
50g kandyzowanej skórki z cytryny
ok. 50g orzechów (dałam laskowe)
100 ml rumu (lub brandy)
zest * + sok z 2 pomarańczy
zest + sok z 1 cytryny
2 łyżeczki przyprawy korzennej
½ łyżeczki utartego świeżo goździka
½ łyżeczki imbiru w proszku
½ łyżeczki utłuczonego kwiatu z muszkatałowca (ew. gałki muszkatałowej)
175g cukru brązowego (użyłam muscovado)
* zest = cieniutko zdjęta skórka z cytrusów
Jabłko obrać i zetrzeć na grubych oczkach tarki. Wszystkie składniki, oprócz cukru umieścić w większym garnku i gotować (mieszając od czasu do czasu) na małym ogniu ok. 30 min. lub do czasu, gdy cały płyn wyparuje. Uważać, by nie przywarło do garnka.
Zdjąć z ognia i od razu wsypać cukier. Wymieszać. Gorące włożyć do wysterylizowanych słoiczków. Zapasteryzować (preferuję metodę piekarnikową). Tak przygotowane można przechowywać w chłodnym miejscu ok. 6 m-cy.
Ciasteczka z mincemeat
(ok. 24 szt.)
Na nadzienie:
ok. 24 łyżki nadzienia „mincemeat”
Ciasto kruche:
250 g przesianej mąki
125g masła
125 g cukru pudru
1 żółtko
ok. 1-2 łyżeczki bardzo zimnej wody
Dodatkowo:
1-2 łyżki rozpuszczonego masła do smarowania foremek
mąka do oprószenia
Mąkę przesiać na stolnicę lub do misy robota, dodać masło pokrojone na małe kawałki. Rozcierać, aż utworzą się małe grudki. Dodać przesiany cukier puder – wymieszać, a następnie wbić żółtko jajka. Zagniatać, niezbyt długo, aż będzie gładkie. W razie gdyby ciasto było zbyt suche i nie chciało się zbić w kulę – dodać odrobinę zimnej wody.
Z ciasta uformować wałek o średnicy ok. 5 - 6cm, zawinąć w folię spożywczą. Wstawić do lodówki na min. ½ godziny.
Piekarnik rozgrzać do 190 st. C. Przygotować foremkę do „mince pies” (jest podobna do foremki mufinkowej, tyle, że wgłębienia są sporo płytsze). Jeśli takiej nie macie – proponuję użyć zamiennie dowolnych foremek do babeczek (tartaletek).
Wgłębienia foremek wysmarować rozpuszczonym masłem i oprószyć mąką.
Schłodzone ciasto kroić na plasterki ( u mnie grubości ok. 7-8 mm). Każdy plasterek rozwałkować dość cienko do wielkości odpowiadającej średnicy foremek. Wyłożyć foremki ciastem. Do każdego wgłębienia wkładać ok. 1 łyżki nadzienia „mincemeat”. Na wierzch układać kolejny cieniutki plasterek ciasta. Można też zamiast plasterka wycinać świąteczne gwiazdki. Górę ciasta lekko docisnąć placami, tak by brzegi skleiły się z ciastem dolnym.
Piec ok. 20min. aż ciasto się lekko zezłoci.
Ostudzone ciasteczka oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!
Małosiu dech mi zaparło. Nad tym angielskim nadzieniem zastanawiałam się już dawno, ale jakoś nie miałam odwagi. Co do jabłek, to mój mąż twierdzi, że tej odmiany w Polsce się nie sadzi (a trochę na jabłkach się zna). Pozdrawiam przedświątecznie.
OdpowiedzUsuńOdmiana Bramley to typowe ang 'cooking apple', zawsze polecane do pieczenia. Kwaskowe i ładnie rozgotowujące się. Piekne babeczki :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
nie mogę oczu oderwac od tych zdjęc! i od tych smakołyków. och... wspaniałe!
OdpowiedzUsuńBajkowo świąteczne...
OdpowiedzUsuńNo i jak zawsze fajne fotki!
Pozdrawiam :)
Wygląda jak sama pisałaś na czasochłonne. Mam nadzieję, ze tak nie jest, bo wyglądają pysznie. :)
OdpowiedzUsuńmmm... tez bym chetnie siegnela po takie pysznosci:)
OdpowiedzUsuńPyszności! bardzo mi się podoba:) A, że lista składników długa .. mnie by to nie odstraszyło, bo jak piszesz, że pyszne, to znaczy, że takie są :) Musze się kiedyś na nie skusić, ale to już chyba nie w tym roku;) Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podobają te babeczki! :) Faktycznie lista składników długa,ale skoro wcale nie są takie trudne to może trzeba bedzie kiedyś zrobić?
OdpowiedzUsuńWygladają przepysznie i pięknie je sfotografowałaś :)
Pozdrowienia Małgoś:**
Ps. Tak długo nie pisałaś...
Malgosiu, w koncu wedlug angielskiej tradycji zjada sie jedno ciastko dziennie, w adwencie. Pewno dlatego- im starsze tym lepze.
OdpowiedzUsuńA jablka tej odmiany czesto mozna kupic w kawalkach i w postaci marmolady, zakonserwowane. W Polsce jednak nie spotkalam.
Pozdrawam Cie weekendowo :*
Jak dla mnie połączenie bakalii, jabłka i rumu brzmi jak najbardziej zachęcająco :) jak tylko znajdę wolną chwilę na pewno też zrobię takie ciasteczka!
OdpowiedzUsuńPiękne babeczki z bogatym wnętrzem. Bardzo cenię sobie takie wypieki, które odkrywają swoje drugie ja następnego dnia :) Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńPyszności, nie znam smaku Twoich babeczek ale wyobraźnia działa, czuję smak i zapach wierci w nosie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
ja używam gotowego nadzienia, które z pewnoscia i w PLu można dostać w angielskich delikatesach. robota wtedy jeszcze krótsza. dodatek smalcu zmienia strukturę ciasta, jest bardziej kruche. polecam.
OdpowiedzUsuńmoi Anglicy podają mincemeaty lekko podgrzane.
pozdrawiam i życzę najlepszego
Czuję, że by mi smakowały. Zwłaszcza ze smalcem ;)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, robiłam je w zeszłym roku. Pracochłonne, przyznaję, ale tak, jak piszesz, kiedy nadzienie przygotujesz sobie wcześniej, to cała przacochłonność znika, prawda?
OdpowiedzUsuńSą naprawdę pyszne!
Serdecznie Cie pozdrawiam!
a ja też będę miała takie coś podobne , przepis na „Mincemeat” jabłkowe dostałam od Tatter i u niej znajdę przepis na ciasto do babeczek
OdpowiedzUsuńa jak widzę piękne twoje to już wiem ,że będą mi bardzo smakować
Te ciasteczko-babeczki chodzą za mną od dłuższego czasu. Ogromnie podoba mi się ich owe "za bardzo". Mnóstwo aromatów, mnóstwo smaków... :)
OdpowiedzUsuńCudowne pyszności. Aromatyczne i kruche piękności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
niezwykle apetyczne babeczki ;)
OdpowiedzUsuńKolejny przepis do zrobienia :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie wydrukowałam przepis, zaraz idę do sklepu po składniki... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Wszystko co angielskie kupuję od razu ;) wydaje mi się, że na stole by nie postały długo skoro tam tyle bakalii ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Małgosiu! A ja chciałam podziękować za wspaniały przepis na ciasteczka karmelowo-maślane. Odkąd je u Ciebie znalazłam, dołączyły do zestawu świątecznych ciasteczek, jakie co roku wypiekamy. Są wspaniałe. Pozwoliłam sobie skorzystać z przepisu i umieścić go u siebie.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam serdecznie:)
Che delizia questi biscotti ripieni, baci ciao
OdpowiedzUsuńtaka lista składników to nie problem, raczej pewność, że te ciasta są wspaniałe, bo z takim nadzieniem inne być nie mogą :) bardzo apetyczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńMowisz Malgos, ze czasem lepiej nie jest wyjetych prosto z piekarnika? ale jak tu sie powstrzymac :)))
OdpowiedzUsuńUrocze zdjecia, takie zimowe, a jednak z ciepla nuta, chce sie sprobowac. Buziak Malgosiu!
Bardzo ładne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńto nadzienie jest cudne.
OdpowiedzUsuńja je jadłam kiedyś w Angli, takie z supermarketu i podgrzane w mikrofalówce:) I tą mnogość bakalii odczułam właśnie tak jak Ty - za dużo dobroci naraz.
OdpowiedzUsuńMuszę spróbować tych domowych w przyszłym roku. I jak piszesz, że trzeba zrobić wcześniej, to już sobie zapiszę w kalendarzu na przyszły rok!
Gosiu- jak Ty już umieścisz jakiś przepis, to ja dosłownie jem monitor i ślinię się na klawiaturę a umysł już je... Ściskam przez zimowe zaspy:)
OdpowiedzUsuńMatko.. zaproś mnie kiedyś na kawę i takie pyszności ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam prawie świątecznie
Malgosiu, piekne babeczki;) ja swoje mince pies bede robic jutro, moje mincemeat jest z zurawina, ciekawa jestem jak beda smakowac, moj pierwszy raz;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo i swiatecznie!