Jest słońce – jest życie. Te słowa często mawiała moja Babcia.
Tęsknię za światłem, za zielenią, za świergotem ptaków... Za wiosną. Za radością życia, którą ona niesie... Tęsknię...
Drożdżowe ślimaczki z twarożkiem
Ciasto drożdżowe:
600g (4 szkl.) mąki
2 i ¼ łyżeczki suchych drożdży
1 szklanka mleka
100 g cukru
120 g masła
2 duże jajka - rozkłócone
¼ łyżeczki soli
1 łyżeczka cynamonu
Nadzienie:
500g twarożku 3-krotnie mielonego (użyłam Delfiko)
skórka otarta z 1 cytryny
ok. ¾ szkl. cukru pudru (ilość dostosować do smaku)
2 żółtka
ok. ¾ szkl. rodzynek
Dodatkowo:
3 łyżki cukru
ok. ½ łyżeczki cynamonu
Mleko lekko podgrzać, masło rozpuścić. Drożdże zmieszać z łyżeczką cukru, łyżką mąki i zalać 1/4 szklanki mleka. Wymieszać i zostawić na 5-10 minut. Rozczyn dodać do pozostałych składników ciasta i wyrobić miękkie, elastyczne ciasto - zostawić do wyrośnięcia na ok. 1-1,5 godz. (ciasto powinno w tym czasie podwoić swoją objętość).
W międzyczasie przygotować nadzienie:
Jeśli rodzynki są mocno wysuszone – moczyć przez kilka minut we wrzątku. Odcedzić z wody i porządnie osączyć na sicie.
Żółtka utrzeć z cukrem pudrem. Dodać twarożek i drobniutko utartą skórkę z cytryny. Wszystkie składniki dobrze połączyć. Na koniec wmieszać rodzynki.
Przygotować 2 duże blachy, wyłożyć papierem do pieczenia.
Wyrośnięte ciasto podzielić na 3 równe części – z każdej wałkować prostokąt gr. ok. 5mm (prostokąt powinien być zdecydowanie podłużny). Wzdłuż dłuższego boku prostokąta wyłożyć 1/3 nadzienia i rozsmarować w kierunku środka ciasta. Zwinąć jak roladę, począwszy od dłuższego boku z nadzieniem – w kierunku krawędzi bez nadzienia. Pokroić ciasto delikatnie (aby się nie spłaszczyły) w plastry ok. 2 cm grubości i układać w na blasze. Można układać je blisko siebie, by w trakcie rośnięcia się połączyły (powstaną miękkie bułeczki „odrywane”) lub z większymi odstępami, by upiekły się z chrupkimi brzegami.
Posmarować z wierzchu roztopionym masłem. Oprószyć cukrem zmieszanym z cynamonem.
Piec około 10 minut w temperaturze 200 st.C. Studzić na kratce.
Smacznego!
Nie tylko na Ciebie ta zima tak działa, chyba prawie każdy ma podobne odczucia...
OdpowiedzUsuńTakie drożdżówki idealne na poprawę humoru;)
też tęsknię za wiosną! ale już niedługo :-) drożdżówki pyszne!
OdpowiedzUsuńDziś o tym samym rozmawiałam z lubym: lato było deszczowe, a zima jest bez śniegu. Takiego roku nie pamiętam.
OdpowiedzUsuńKuszące ślimaczki. Spróbuję je zrobić w tygodniu.
ja również tęsknię,z niebywałym optymizmem patrzę w przyszłość,czekam na nowe.
OdpowiedzUsuńa,smak i zapach drożdżówek z domowym twarożkiem chodzi za mną tygodniami;)
pozdrawiam!
cóż... trzeba przeczekać:)))
OdpowiedzUsuńżyczę duuużo siły:D
Tak, pogoda smutna.. szara.. ponura.. ale ale.... na samą myśl o tym, że juz niebawem piękna, ciepła, pachnąca wiosna, od razu człowiekowi robi sie lepiej... W tym roku przecież póki co, zima nas troszkę oszczędziła... i dobrze, bo plusowa temperaturowo zima to chyba jednak jest ulga dla organizmu... :)
OdpowiedzUsuńPiękne te slimaczki Małgosiu i bardzo pyszne:).
OdpowiedzUsuńCO do Twojego samopoczucia,mam podobnie. Chcę już wiosny. Ciągle jestem zmęczona, powieki same opadają, ziewam, nie chce mi się nic, a tyle muszę.
Kiedyś przeczytałam taki tekst "wszystko co robimy zależy od słońca" i bardzo się z nim zgadzam.
Całuję :*
Małgosiu mam wrażenie, że Gdańsk i tak ładniejszy w szarościach niż Warszawa.
OdpowiedzUsuńJeśli zima ma tak wyglądać, to ja już jej nie chcę. Czekam na słońce i pozytywną energię do działania!
Uściski ciepłe ;*
Małgosia, głowa i nos do góry. Proszę mi się tu nie dołować :) Przecież za 2 miesiące wiosna!
OdpowiedzUsuńja nie tęsknię za zimą, bardziej za smakiem takich domowych drożdżowych słodkości.
OdpowiedzUsuńuśmiechy posyłam o poranku!
Bo ta zima, to nie zima. Jak już śnieg jest, to przez chwilę, tylko po to, aby przemoczyć nam buty.
OdpowiedzUsuńA ślimaczkom mówię jak najbardziej tak.
Chyba matka natura czytuje twojego bloga :) Nad Warszawą od rana tańcują śnieżynki, już prawie wszystko jest białe. Przyszła! Wreszcie! I dobrze, ja się cieszę :) Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńA ja tesknie za zima! Za taka prawdziwa - z niewielkim mrozem i zaspami sniegu :D I nie tylko w Alpach, ale i u mnie 'na wsi' ;)
OdpowiedzUsuńI jakos wyjatkowo nie mysle jeszcze o wiosnie... Choc pewnie za miesiac sie to zmieni ;)
Pozdrawiam!
Swiecilo u nas slonce dzisiaj, zapamietam Malgos maksyme Twej babci i nigdy nie powiem slowa o braku sniegu w zimie :)))
OdpowiedzUsuńJak tylko słońce pojawia się na horyzoncie wychodzę na dwór i wystawiam do niego buzię i łapię ile wlezie, bo też mi go brak...
OdpowiedzUsuńkoniecznie do zrobienia, mniaaam :)
OdpowiedzUsuńJa też tęsknię za tym wszystkim, na poprawę humoru polecam posłuchać na youtube.com śpiew ptaków, który relaksuje i zapowiada wiosnę :)
OdpowiedzUsuńGosia a ja wolę jednak taką zimę na co dzień niż tą zeszłego i dwa lata temu. Tamte to był koszmar wielogodzinnego odśnieżania. Fakt dzieciaki marudzą,ledwo uzbierały śniegu na górkę,a tu roztopy. Ale trzeba trochę optymizmu znaleźć- buty mi nie przemokły, rachunki za ogrzewanie będą mniejsze ( można przeznaczyć je na coś innego - zabawę, wyjazd). A w karmnikach i tak ktoś nowy ciągle się stołuje- to cieszy.
OdpowiedzUsuńIdealny poranek: kocyk, herbatka i takie ślimaczki:)
OdpowiedzUsuńMoże solarium... ? ;)
OdpowiedzUsuńDrożdżóweczki idealne na taki mroźny dzień :(
OdpowiedzUsuńurocze są! :)
Było brzydko i szaro, a teraz jest mroźnie i groźnie ^^ Szkoda tylko, że śnieg zniknął i teraz poza mrozem nie ma ani śladu prawdziwej zimy. No cóż, trzeba by chyba jechać w góry, żeby ją zobaczyć. Na pociechę bułeczki pasują natomiast świetnie :D Bardzo lubię takie zawinięte papataczowe, przypominają mi te, które tata mi kupował, jak byłam w podstawówce ;)
OdpowiedzUsuńJuż jest :) Słońce! Ale w pakiecie z wielkiem mrozem... Sama nie wiem, co wolę - szare ciepło czy błękitny mróz, który mocno daje w kość...
OdpowiedzUsuńMoja znajoma robi pyszne ślimaczki z cynamonem!
OdpowiedzUsuńSą na pewno słodsze od tych,a osobiście lubię słodziutkie desery.