Im bardziej ponuro za naszymi oknami, tym częściej wspominam upalne lato w Toskanii. Wracam myślami do falujących winnic, które miękko pokryły wzgórza. Do palonej sieny toskańskich pól. Do średniowiecznych miasteczek, w których niemal każdy kamień pamięta dużo, albo i jeszcze więcej... Do uśmiechniętych, życzliwych ludzi. Do targów i sklepików pełnych lokalnych smakołyków. Do najlepszych na świecie lodów. I zupy tak tak gęstej i pożywnej, że wydaje się być idealna na zimowy czas.
Ribollita... zupa, w której łatwo się zakochać.
Ribollita
(inspirowane przepisem Jamie Oliver'a „Włoska wyprawa Jamiego”, z moimi małymi modyfikacjami)
ok. 300g białej, drobnej fasoli cannellini (suszona lub świeża w sezonie letnim)
pół niedużej kapusty włoskiej pokrojonej w cienkie paski (w oryginale cavolo nero – dla mnie niedostępne)
listek laurowy
1 cebula – drobno posiekana
2 ząbki czosnku – utarte
1 ziemniak – pokrojony w kosteczkę
3 łodygi selera naciowego – pokrojone
2 marchewki – pokrojone w talarki lub kostkę
oliwa z oliwek
mała szczypta utartych nasion kopru włoskiego
mała szczypta chilli
kilka gałązek świeżego tymianku
1 puszkę (400g) pulpy pomidorowej – polecam wybierać dobrej jakości, np. Mutti, a w sezonie zamienić na pyszne, dojrzałe pomidory
sól, pieprz do smaku
2 kromki czerstwego chleba – pokrojone w kostkę
oraz najlepszą oliwę z oliwek tłoczoną na zimno
ewentualnie dodatkowe kromki czerstwego chleba *
Suszoną fasolę namoczyć w wodzie i pozostawić na noc (jeśli fasola jest świeża – etap namaczania pomijamy).
Ugotować fasolę w świeżej wodzie wraz z listkiem laurowym i pokrojonym ziemniakiem. Odcedzić, zachowując wywar. Połowę fasoli pozostawić w całości , a połowę rozgnieść widelcem lub zmiksować.
W rondlu rozgrzać kilka łyżek oliwy (ilość taka, by zakryła dno rondla). Na małym ogniu delikatnie zeszklić cebulę. Dodać pokrojone warzywa: seler naciowy, marchewki i kapustę, oraz utarty czosnek, szczyptę chili, koper włoski i świeże listki tymianku – całość krótko dusić.
Wlać ok. 1 szkl. wody z gotowanej fasoli, oraz pulpę pomidorową – doprowadzić do wrzenia i gotować na małym ogniu ok. 30 min. Dodać fasolę (w całości i miksowaną) i jeszcze trochę gotować – do miękkości warzyw. Wmieszać pokrojony w kostkę chleb. Doprawić do smaku solą i pieprzem.
Podawać z odrobiną oliwy extra vergine.
* W Toskanii podawano nam ribolittę z dodatkowymi kromkami czerstwego chleba na dnie talerza.
** Najsmaczniejsza jest odgrzewana w kolejnych dniach.
Smacznego!
Wspaniale wygląda i z pewnością równie dobrze smakuje. Uwielbiam takie dania :)
OdpowiedzUsuńRozgrzewający przysmak!:)aż mi ślinka napłynęła, a to przecież już nie czas na jedzenie... ;) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia! Też kocham takie zupy o tej porze roku :)
OdpowiedzUsuńJaki ona ma piękny, intensywny kolor! Piękna!
OdpowiedzUsuńCiekawe danie, piękne kolory, piękne zdjęcia... idealny przepis :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, kliknęłam, bo ... poznałam Twoje zdjęcie na Durszlaku!
OdpowiedzUsuńPiękny kolor :)
W takiej zupie faktycznie łatwo się zakochać:) Ja zakochałam się w Toskanii juz lata temu i miłość wciąż trwa, marzę o powrocie:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMałgosiu,zupa wygląda przepysznie. Ma wspaniały kolor, a listeczki tymianku tak ładnie kolorystycznie pasują.
OdpowiedzUsuńWspaniała zupa, piękny talerz i piękne wspomnienia.
Ja też tęsknię, oj bardzo.
Pozdrowienia Kochana :*
Ale musi być smaczna! A ten kolor poprawia nastrój w szare jesienno-zimowe dni :)
OdpowiedzUsuńO, jak miło - ribollita! Przepisów na ribollitę jest chyba tyle, ile przepisów na nasz bigos. Ja robiłam ją w oparciu o oficjalny certyfikowany ponoć przepis (http://www.turismo.intoscana.it/allthingstuscany/tuscanycious/reboiled-soup-a-k-a-ribollita/), ze znacznie mniejszą ilością pomidorów i bez kopru - muszę przyznać, że nie wyglądała ani w połowie tak smakowicie, jak Twoja. Też o niej zresztą pisałam:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
zamiast cavolo nero można użyć nasz poczciwy jarmuż!
OdpowiedzUsuńuuu, chętnie bym się rozgrzała taką zupą, pięknie wygląda :)
OdpowiedzUsuńNic dziwnego, że tak dobrze ją wspominasz. Zapowiada się bardzo pysznie.
OdpowiedzUsuńniesamowity widok
OdpowiedzUsuńpiękna, taka kolorowa, świetne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńWspomnienie ribollity + Twoje zdjecia zdecydowanie pobudzaja slinianki :)
OdpowiedzUsuńChetnie zaopiekowalabym sie nie tylko porcja zupy, ale i samymi talerzami oraz tymi cudnymi lyzkami! :D
Muszę się zaopatrzyć w składniki i wykonać.
OdpowiedzUsuńPrzyda się trochę Toskanii w sercu :D
OdpowiedzUsuńw taka pogodę to faktycznie miło sie przenieść w tamte rejony :) A przy takim talerzyku jest to jeszcze wspanialsze:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Szaleństwo smaków i kolorów jest niezwykłe.
OdpowiedzUsuńTo mogli wymyślić tylko Włosi :)
Pięknie wygląda.
Czytam listę składników, i mimo tego, że jestem tuż po obiedzie, automatycznie głodnieję. Uwielbiam takie konkretne zupy, a ta musi być do tego cudownie aromatyczna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
zrobiłam wczoraj tą zupkę, pychota! uwielbiam takie zupki, fajną nutę smakową daje dodatek kopru włoskiego a do tego grzanki z masełkiem czosnkowym:)
OdpowiedzUsuńCudownie słoneczne zdjęcia:)
OdpowiedzUsuńPyszności!
Malgosiu, Twoje zdjecia sa mistrzowskie... i znowu mi slinka na klawiature splywa... ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam dotąd o tym daniu i choć skłądniki podstawowe zupełnie wydają siezwyczajne, wyobrażam sobie, że smak finanlny musi byc intrygujący. A najlepsze jest to, że z tych prostych skłądników 9marchewka, pomidory, seler nacziowy, biała fasola - dodając doddatkowe przyprawy lub rzucając jeszcze jakiś składnik, można wyczarować zawsze coś nowego.Pozdr.
OdpowiedzUsuńRobilm wlasnie jedna wersje tej zupy: z ciecierzyca. Pychota. Pozwoliłam obie zatem wkleic linka na mojej notce do twojego oryginału który zresztą teraz muszę koniecznie spróbować.
OdpowiedzUsuńpozdr.
I zapomnialam dodac ze twoje zdjecia za kazdym razem mnie autentycznie powalaja.
OdpowiedzUsuńOj tak! To jest ciężki czas. Wakacje atakują każdego ranka po pierwszym spojrzeniu za okno... Ta zupa to świetny sposób! Ja już w akcie desperacji klepnąłem domek w Dalmacji :)
OdpowiedzUsuńPozdrówka!!!
Wakacje w Toskanii mam już zaplanowane, czas zaprzyjaźnić się z tamtejszym menu! Wypróbuję tę zupkę w przyszłym tygodniu, bo wygląda rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńZrobilam te zupe i wyszla znakomicie. Uzylam bocwiny zamiast kapusty i 'podkrecilam' smak zupy na ostrzejszy poprzez dodanie wiecej chili flakes. Zupa wyszla dosc gesta wiec juz nie dawalam do niej chleba tylko go podpieklam kromki w piekarniku z mala iloscia sera zoltego na wierzchu. Przepis zdecydowanie do powtarzania. Zupa pozywna i cudowna w smaku. Swietna odmiana dla ciezszych zimowych zup. No i mozna jak to z kazda zupa ugotowac ja troszke w innej wersji za kazdym razem. Nastepnym razem swoja zrobie ciut rzadsza i dam chlebek do srodka.
OdpowiedzUsuńOddzielne pochwaly dla pieknych zdjec na tym blogu. Wlasnie one skusily mnie do wyprobowania tej wersji zupy ribollita.
Właśnie zabieram się za gotowanie tego dania. Udało mi się kupić kapustę cavolo nero. Opakowanie jest całkiem spore, ile liści powinnam użyć?
OdpowiedzUsuńZ góry dziękuję i pozdrawiam
Nie doczekałam się odpowiedzi odnośnie kapusty. Użyłam całe opakowania. Danie wyszło znakomite. Trzeba sporo posolić, żeby potrawa nabrała wyrazistego smaku - pychota! Ja podałam z oliwą z dodatkiem chilli oraz z grzankami. Zdecydowanie do powtórzenia.
OdpowiedzUsuńWitam, blog - rewelacja. Mam pytanie,że użyć należy najlepszej oliwy z oliwek...mogłabyś mi jakaś polecić?? Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMagdaa, przepraszam za brak odpowiedzi (dopiero dzisiaj tutaj zajrzałam). Cieszę się jednak, że mimo to, przyrządziłaś zupę i zasmakowała. :) Prawdę mówiąc nieco zazdroszczę, bo moja wersja była tylko z erzacem w postaci zwykłej kapusty włoskiej, ech...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie ponownie! :)
Anonimowy, najlepsza oliwa z oliwek, to extra vergine z pierwszego tłoczenia na zimno. Jeśli pytasz jaką konkretnie używam - to moja odpowiedź brzmi - przywiezioną z podróży po Toskanii, a kupowaną w lokalnych wytwórniach. Natomiast z dostępnych na naszych półkach sklepowych sięgam po produkty dwóch firm: Carapelli (wersja Il Nobile), oraz Monini.
Małgosiu nie masz za co przepraszać :) Kapustę udało mi się kupić tylko z tej racji, że przebywam aktualnie w Wielkiej Brytanii (jeszcze tylko kilka miesięcy hurra :) ) Tutaj nietrudno o rozmaite składniki, dlatego staram się próbować różnych smaków - i rzeczywiście kapusta inna w smaku od znanej w szerszym gronie kapusty włoskiej. Na blog zaglądam regularnie, codziennie. Kilka przepisów już wypróbowałam, ale nigdy wcześniej nie zostawiałam po sobie śladu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
musi być pyszne ;) muszę ją zrobić w najbliższym czasie bo ciekawi mnie jak smakuje ;)
OdpowiedzUsuń