Wnętrze gdańskiej Restauracji Metamorfoza
Czy Pomorskie, w którym notabene od urodzenia przyszło mi żyć,
ma szansę zabłyszczeć jako ten region, który
swoim Gościom oferuje nie tylko piaszczyste plaże, zróżnicowaną
architekturę Trójmiasta i kaszubskie jeziora, ale również
prawdziwą ucztę smaków?
I czy posiadający potencjał wystarczy, by namówić Gościa z innej
części kraju, lub zza granicy – do chęci powrotu?
Odpowiedzi na podobne pytania szukają ludzie zaangażowani w rozwój
turystyczny naszego regionu (Pomorska Regionalna Organizacja
Turystyczna), włodarze (Miasto Gdańsk) i... nie inaczej –
niektórzy zdrowo myślący restauratorzy i szefowie kuchni.
I chyba określenie „zdrowo myślący” jest tutaj, jak sądzę,
całkiem na miejscu... Nie ma co udawać, nasza kulinarna (a co za
tym idzie – i zdrowotna) świadomość – wzrosła tak mocno w
ostatnich latach (i nadal rośnie), że wciskanie Gościom
nieświeżego, czy śmieciowego jedzenia – wydaje się być mocno
szkodliwe dla reputacji miejsca, a przy tym chyba zwyczajnie już 'passe'.
Śmieciowe jedzenie można zjeść wszędzie, nie ma potrzeby
wyruszania po nie na drugi kraniec Polski, czy świata...
Reguła zdaje się być tyleż dziecinnie prosta, co często
niedoceniana: korzystajmy z lokalnych zasobów, zbierajmy owoce
naszych najbliższych pól, wód i lasów, wspierajmy naszych
lokalnych, niedużych, ale sprawdzonych producentów. A potem –
sezonowe, maksymalnie świeże i pachnące – stawiajmy na stół.
:) Jednym słowem regionalne smaki – rulez!
Detale wnętrza Restauracji Metamorfoza
Takie motto przyświeca kilku bardzo ważnym na kulinarnej mapie
Trójmiasta – restauracjom. Zdecydowanie należą do nich gdańska
Restauracja Metamorfoza (prowadzona przez Justynę Zdunek), oraz
sopocki Bulaj (Artura Moroza).
Potrawy, które mieliśmy okazję degustować w Metamorfozie, a przy przygotowywaniu niektórych z nich - czynnie uczestniczyć przy boku zawodowych kucharzy. Na zdjęciu od górnego lewego rogu: * przepiórka (przyrządzana nowoczesną metodą 'sous vide') na warzywnym puree; * policzek wołowy ('sous vide') na chrzanowym musie, z pieczonymi buraczkami; * przepiórka w sosie śmietanowym, serwowana ze słoniną, na mleczno- jajecznym pęczaku (wg starej receptury); * kiszone warzywa z popiołem z bakłażana, puree z warzyw, podane na czekoladowym pyle; * pstrąg ('sous vide') podany z konfitowanymi cebulkami i kiszonym ogórkiem.
Oni mają mocny pomysł „na siebie”, sprawdzoną, pełną energii ekipę pracowników, dobre, lokalne produkty, żadnych kompromisów i jasny cel – kulinarna promocja naszego regionu. Menu jest żywe i zmienia się nie tylko z porami roku, ale nawet z dnia na dzień – odzwierciedlając najlepsze produkty, jakie w danym dniu udało się nabyć.
W sopockim Bulaju - Artur Moroz (szef kuchni) dzielił się z nami szeroką wiedzą na temat ryb. Uczyliśmy się rozpoznawać niektóre (obecnie poławiane) gatunki ryb bałtyckich i z kaszubskich jezior, popróbować niełatwej sztuki prawidłowego filetowania ryb i oczywiście pomagać przy gotowaniu. Na zdjęciu niektóre z przygotowanych potraw (od górnego lewego rogu): tatar z surowego dorsza wędzony dymem; * lin pieczony pieczony w sosie śmietanowo - chrzanowym; * flądra z mulami na smażonej włoskiej kapuście; * jesiotr pieczony w całości. A w górnym rzędzie również "Truskawkowa" Ania pracująca nad piwną panierką do śledzia. :)
Właściciele Metamorfozy zrobili nawet duży krok do przodu i na potrzeby restauracji rozbudowują swoje własne gospodarstwo, w którym już hodują kapłony, oraz kury zielononóżki. W przygotowaniu jest ogród warzywny i ziołowy. Czy nie przypomina to dobrych i chwalonych poczynań najlepszych restauratorów świata? :)
Osobiście mam nadzieję, że podobnych punktów na mapie Trójmiasta
zacznie przybywać, a kulinarne znaczenie regionu pomorskiego będzie rosło.
- fotografie z materiałów dostarczonych przez Organizatorów-
W Bulaju miałam okazję własnoręcznie rozebrać pieczoną dużą rybę i elegancko podać ją gościom (chyba było nieźle, nikomu ością w gardle nie stanęła ;-) ).
W Bulaju miałam okazję własnoręcznie rozebrać pieczoną dużą rybę i elegancko podać ją gościom (chyba było nieźle, nikomu ością w gardle nie stanęła ;-) ).
O tym, że nie ma tutaj pustych słów bez pokrycia – miałam
okazję przekonać się osobiście podczas niedawnych dwudniowych
warsztatów dla blogerów, w ramach projektu „Pomorskie Culinary
Prestige”, realizowanego przez wspomniane wyżej restauracje, przez
PROT i Miasto Gdańsk.
Metamorfoza "od kuchni". :)
Organizatorzy szczelnie zapełnili niemal każdą minutę. Wpuścili
nas do restauracyjnych kuchni, pozwolili wetknąć ciekawskie,
blogerskie nosy i obiektywy w każdy kąt, pokazali swoją pracę,
techniki i metody, a nawet dali w ręce noże i pod okiem szefów
kuchni (Artur Moroz w Bulaju i Łukasz Toczek w Metamorfozie)
pozwolili popróbować swoich sił. Wydaje się, że przy całym tym niemałym zamieszaniu - nikt z personelu nie oszalał, gdy kręciliśmy się dosłownie wszędzie. :)
No i co jasne - nie zabrakło też wielu degustacji. :)
Kuchenne poczynanie w Metamorfozie: gotowane przepiórki wg starej receptury.
Zważywszy na to, że warsztaty odbywały się pod hasłem „Kulinarne
podróże w czasie”, mieliśmy okazję przygotowywać potrawy
zarówno wg starych receptur, jak i ich współczesnych wersji przy
pomocy nowoczesnych metod (sous vide).
W Metamorfozie: * prace nad zupą jabłkową z lanymi kluseczkami; * przepiórki w klarowanym maśle i naszpikowane świeżymi ziołami, czekające na zanurzenie w wanience do sous - vide; * oraz degustacja podpiwka, napoju niskoalkoholowego o pięknej, bursztynowej barwie.
Odbyliśmy też krótką wycieczkę po uliczkach Głównego Miasta,
podczas której przewodnik Aleksander Masłowski uraczył nas
ciekawostkami kulinarnej przeszłości mojego ukochanego miasta. :)
Równie ciekawą lekcją historii była wizyta w pruszczańskiejFaktorii, okraszona gocką ucztą.
W Metamorfozie: oprócz pstrąga "suwidowanego" - próbujemy również metody pieczenia ryby pod grubą skorupą soli gruboziarnistej.
Organizatorom należą się ogromne podziękowania i za pomysłowość,
i za różnorodność warsztatów, a zwłaszcza za realizację na
medal. :) Za element zaskoczenia 'pozaprogramowego' na pożegnanie –
również. :) To zdecydowanie nie był stracony czas! :)
Przyjrzycie się zdjęciom - one są odzwierciedleniem tego, co się
działo w czasie tych dwóch, ciekawych dni, widziane moim trzecim okiem. :)
W Faktorii w Pruszczu Gdańskim mamy okazję podejrzeć, jak dawniej wędzono ryby, jak radzono sobie z pieczeniem drobiu w glinie, ręcznie mielono ziarna zbóż i pieczono podpłomyki. Lekcja historii zamknięta została degustacją wymienionych potraw. :)
jakbym tam była :) cudnie uchwycone momenty
OdpowiedzUsuńMałgosiu, przyjemnością wielka było oglądać Twoje zdjęcia i czytać relacje z tego spotkania.
OdpowiedzUsuńOby więcej takich zrealizowanych pomysłów jak ten właściciela Metamorfozy z kapłonami i zielononóżkami.
Fantastyczna inicjatywa, oby wiecej takich.
OdpowiedzUsuńPrzesmaczne fotki... Szesc-setka daje rade oj daje
OdpowiedzUsuńŚwietna relacja!
OdpowiedzUsuńŻałuję, że mam daleko do morskich pyszności...
OdpowiedzUsuńSwietna relacja Malgosiu! Oby jak najwiecej takich miejsc powstawalo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Designerski wygląd tego miejsca, przykuwa uwagę ;)
OdpowiedzUsuńNa mnie zrobiła wrażenie także kuchnia, czyściutko, schludnie,wszystko ma swoje miejsce. Wystrój wnętrza też fantastyczny, a patrząc na fotki, po prostu zgłodniałam ;)
OdpowiedzUsuń