środa, 23 września 2015

Bakłażany wg Yotama O. (OOO! jakie cudowne!)


Ilekroć zaglądam do książek Yotama Ottolenghi (a niestety mam tylko dwie pozycje), zwyczajnie nie mogę się od nich odkleić. I wyjątkowo jak na mnie - nie chodzi o to, że tak bardzo zatracam się w fotografii, bo te akurat w książkach Ottolenghi'ego są dość proste i oszczędne, zarówno w ilościach (bo tylko część przepisów jest zilustrowana), jak i w stylizacjach potraw. Bohaterem książkowych stronic nie stają się gadżety, ale potrawa. Albo wybrany składnik.
Normalnie pewnie kręciłabym trochę nosem, bo większość kulinarnych książek zbieram – o ironio! - wcale nie dla przepisów, ale dla fotografii właśnie. :)


Tutaj nie ma to najmniejszego znaczenia. Bo do Yotama zagląda się po pomysł. Po inspirację. Ale też po gotową recepturę. Po aromat. Po smak. I możecie mi wierzyć, już samo czytanie listy składników sprawia, że człowiek ma ochotę biec do kuchni.
Próbowałam kilka przepisów z „Planty” i Jerusalem”, czasem traktując je jako inspirację, ale dużo częściej dość wiernie realizując pomysły autora. Za każdym razem strzał w dziesiątkę murowany. :)


Niektóre pomysły Yotama prawdziwym przebojem weszły w nasze codzienne menu. Takim sztandarowym przykładem są burgery z mięsa indyczego i cukinii. Regularnie trafiają na nasze talerze, a każda zbyt długa przerwa „w dostawie” jest niemile widziana przez rodzinę. :)


Potrawa, którą widzicie na zdjęciach – w moim odczuciu aspiruje, by dołączyć do wartych zapamiętania. :) Odkryłam ją, gdy poszukiwałam inspiracji na nowe, szybkie wykorzystanie bakłażana. Smak pieczonego bakłażana nie jest mi obcy, więc tym bardziej trudno mi uwierzyć, że tak prosta wersja mogła mnie zaskoczyć. A jednak! :)
Mam nadzieję, że nie pozostanę osamotniona w zachwytach nad kuchnią Ottolenghiego i Ty również dasz się namówić, i oszalejesz na Jego punkcie. ;-)

Pieczone bakłażany z sosem jogurtowym i granatem
(przepis z książki „Plenty” Yotama Ottolenghi) – z moimi bardzo niewielkimi zmianami
(2 porcje)

2 bakłażany (raczej duże)
60ml oliwy z oliwek (w oryginale 80ml)
kilka gałązek świeżego tymianku (dałam zwykły, w oryginale odmiana cytrynowa)
szczypta soli w płatkach Maldon
szczypta pieprzu

Sos jogurtowy:
mały pojemniczek jogurtu typu greckiego (u mnie 175g)
1 łyżka oliwy extra vergine
1 mały ząbek czosnku
1 łyżka zaatar'u (mieszanka suszonego hyzopu, mielonego sumaku, sezamu i soli)
sól, pieprz do smaku
1 mały owoc granatu

Wlać do miseczki jogurt, dodać jak najdrobniej utarty czosnek, oliwę i zaatar – całość wymieszać, doprawić do smaku solą i pieprzem. Odstawić.
Rozgrzać piekarnik do temp. 200 st.C. Blachę do pieczenia lub naczynie żaroodporne wyłożyć papierem do pieczenia.
Umyte i osuszone bakłażany przekroić wzdłuż na pół. Miąższ bakłażanów delikatnie ponacinać nożem w dwóch skośnych kierunkach (nacięcia nie mogą być zbyt głębokie, aby nie uszkodzić skórki). Każdą ponacinaną połówkę bakłażana równomiernie skropić łyżką oliwy extra vergine (bakłażan dość łatwo „pije” tłuszcz). Układać owoce na blasze do pieczenia (lub w naczyniu żaroodpornym), oprószyć solą w płatkach i świeżym tymiankiem.
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec ok. 35-40 min. w 200 st.C. Bakłażany powinny stać się miękkie i nabrać ładnego złocistego koloru.
Podawać ciepłe z dodatkiem sosu jogurtowego i posypane pestkami granatu.
Smacznego!

4 komentarze:

  1. wygląda pysznie i już mam ochotę na niego. Tylko u siebie nigdzie nie kupię zaataru :( Soli w płatkach też nie, ale to mniejszy ból głowy. Granat do bakłażana bardzo mi pasuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo lubię pieczone bakłażany, a Ty tym opisem kusisz niesamowicie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam połączenie pieczonego bakłażana z jogurtem i granatem.
    dzięki za przepis i jak zawsze bardzo apetyczne zdjęcia

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)