Jednak już od dawna nie kupuję „gotowców”. Bo i po co, skoro przygotowanie aromatyzowanej oliwy jest tak proste? Oczywiście wykonanie oliwy truflowej jest poza moim zasięgiem, ale już cała reszta – to dziecinna igraszka. Dodatkowo widzę w tym same zalety, bo primo: wybieram najlepszą oliwę z oliwek – koniecznie z pierwszego tłoczenia na zimno, a secundo: sama decyduję o użyciu aromatyzujących dodatków, a co za tym idzie mogę tworzyć dowolne kombinacje smakowe.
Robiłam już wiele wersji: z użyciem ziół świeżych lub suszonych, czosnku świeżego lub pieczonego, z papryczką chili w strąku lub w ususzonych płatkach. Z dodatkiem suszonych pomidorów lub bez. :)
Te oliwy są nieocenione. Korzystam z nich w ilościach niemal hurtowych. :) Jako czołowy w domu sałatożerca – stosuję do dressingów wszelakich. Skrapiam nimi pizze, ukochane makarony, risotto, warzywa jedzone na surowo, grzanki i bruschetty. Nie sposób zresztą wymienić wszystkich zastosowań. Łatwiej powiedzieć do czego jej nie używam – a mianowicie nigdy nie używam do smażenia.
Korzystając z okazji, że właśnie przygotowywałam nową porcję aromatycznej oliwy – w skrócie zarejestrowałam jej przygotowanie. Trudno tutaj nawet o podanie dokładnego przepisu, bowiem przygotowanie jest trywialnie proste, a rodzaj użytych składników i ich proporcje tak naprawdę zależą tylko od naszych indywidualnych upodobań.
Niestety trzeba się uzbroić w cierpliwość, bowiem „naciąganie” oliwy trwa przynajmniej 2-3 tygodnie, a czasem i dłużej. Co prawda jest sposób na natychmiastowe uzyskanie aromatu – zagotowanie oliwy wraz z dodatkami, ale ten sposób zupełnie do mnie nie przemawia, bowiem ta najbardziej wartościowa oliwa pod wpływem wysokiej temperatury traci swoje cenne właściwości. Dlatego ja wybieram metodę „na zimno”.
Zachęcam Was do własnych prób i poszukiwań nowych oliwnych wrażeń smakowych. :)
Oliwa aromatyzowana
(proporcje przykładowe)
250ml oliwy z oliwek extra vergine (najlepiej z pierwszego tłoczenia na zimno)
2 ząbki obranego czosnku
kilka gałązek świeżego rozmarynu
2-3 suszone pomidory
lub inne ulubione zioła i dodatki (bazylia, oregano, tymianek, majeranek, papryczki chili, imbir, listek laurowy, jałowiec, szalotki, itp.)
Do czystej, wyparzonej butelki (karafki, słoiczka czy innego naczynia szklanego) – wlać oliwę. Włożyć przygotowane (oczyszczone i osuszone) dodatki. Szczelnie zamknąć i odstawić w ciemne miejsce na 2-3 tygodnie. Po tym czasie przecedzić oliwę*, pozbywając się zanurzonych dodatków. Przechowywać w ciemny miejscu.
* Przecedzam tylko wtedy, gdy używam świeżych ziół / dodatków. Jeśli do aromatyzowania używam np. ziół suszonych – to pozostawiam je na cały czas (konsumuję je wraz z oliwą).
Ten blog został przeze mnie nominowany do Konkursu bobbyy.pl
OdpowiedzUsuńAby wziąć udział w konkursie, jako autor musisz go jednak oficjalnie zgłosić na stronie konkursu.
Jeśli jesteś czytelnikiem tego bloga i zgadzasz się z moją nominacją, możesz oddać swój głos na stronie z profilem blogaPełny link do nominacji: http://bobbyy.pl/nominacja.php?id=121
Piękna oliwa Małgoś, piękne zdjęcia!Ach,jak ona musi pięknie pachnieć, taka z czosnkiem...mmm...
OdpowiedzUsuńNie robiłam nigdy sama aromatyzowanej oliwy, a w sklepie tez ciągle na nie patrzę :)
Pozdrawiam cieplutko.
Majana
Malogosia ales mnie uprzedzila z wpisem :) Co prawda ja chcialam napisac o gotowcu nie tak aromatycznym jak Twoja oliwa ale o takim co warto miec chociaz jedna buteleczke :D
OdpowiedzUsuńTeraz zaczekam az wszyscy ochlona po Twoich slicznych zdjeciach :))))))
Pozdrawiam cieplo i slonecznie aczkolwiek wietrznie :*
U mnie taka oliwa zawsze musi być w kuchni! Czosnek, chili...pycha!
OdpowiedzUsuńWięcej czosnku, więcej czosnku!!! :D
OdpowiedzUsuńTrywialne trywialne, wiele osób nie wie, że samemu można takie pyszności w domu robić. A chciałoby... :)
U mnie właśnie 'kisi się' czosnkowa :o)
Rzeczywiście to prosta sprawa, a zawsze myślałam, że to bardziej skomplikowane ;) Pięknie ta Twoja oliweczka wygląda. Bardzo mi się podoba i nie wiem czy sama podobnej nie zrobię (z własną kompozycją smaków). Zainspirowałaś mnie ;)
OdpowiedzUsuńJejku jak mi się podoba ta buteleczka! Zioła na balkonie zaczęły rosnąć jak szalone, więc tylko trzeba nabyć oliwę i do roboty:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu a czytałaś o tym :
OdpowiedzUsuńhttp://tnij.org/c98v
http://tnij.org/c98w
to tak z troski :*
Małgosiu, ale wspaniałe zdjęcia - prawie złote :)))
OdpowiedzUsuńBiorę się za domową produkcję oliwy aromatyzowanej, choć truflową dalej raczej będę kupować, bo jajecznica bez niej taka jakaś smutna :)
Oliwy aromatyzowane są cudowne! Potrafią tak wspaniale uszlachetnić smak sałatki na przykład :) Sama nigdy nie robiła, a to chyba fajna sprawa. Tym bardziej, że ostatnio na buteleczkę takiej bazyliowej oliwy wydałam 80 zł :/
OdpowiedzUsuńMasz racje Malgosiu, taka aromatyzowana oliwa domowej roboty to cos wspanialego! tez lubie sie 'bawic' jej smakiwm i dodatkami; jest to tez swietny pomysl na drobny upominek i czesto wlasnie przygotowuje takie male co nieco nie tylko dla nas, ale rowniez 'do rozdania' ;)
OdpowiedzUsuńAle piękne zdjęcia! Taka aromatyzowana oliwa to świetna rzecz :). Choć osobiście raczej staram się tłuszcze ograniczać ;). No ale oliwa w małej ilości to samo zdrowie :).
OdpowiedzUsuńpieczony chleb, nacierany czosnkiem i taka oliwa... po takiej przekasce moge prosto isc do raju :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że nikogo nie musisz zachęcać do robienia aromatyzowanej oliwy:) ja też taką uwielbiam jak można się domyślić. Mam jeszcze oliwę z tłoczenia na zimno od dziadka mieszkającego w połowie Buta, który sam zbierał na nią oliwki. Dziadek wprawdzie nie mój ale z chęcią przeniósłbym się w te rejony tak czy inaczej. Piękny, tłusty wpis
OdpowiedzUsuńRobiłam swego czasu czosnkową, cudownie pachniała! Obiecuję sobie cytrynową i cały czas zapominam. Jutro wybywam po nowa oliwę, bo właśnie z przerażeniem zobaczyłam dzisiaj dno w butelce ;) i się zabieram od nowa za aromatyzację ;))
OdpowiedzUsuńpozdr!
Małgosiu , nigdy jeszcze nie robiłam aromatyzowanej oliwy , ale Twoje zdjęcia tak zachęcająco wyglądają, że niebawem pewnie coś takiego przygotuję :) Szczególnie , że mam buteleczkę oliwy extra vergine :)
OdpowiedzUsuńja takze lubie aromatyzowana oliwe, te truflowa kupuje gotowa a inne robie sama: buteleczka tylko z chili, buteleczka tylko z czosnkiem i buteleczka tylko z rozmarynem na oliwie wytlaczanej z rodzinnych upraw oliwek ;)
OdpowiedzUsuńMałgoś czeka u mnie na Ciebie nagroda :) Zajrzyj :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł. Sama też czasem tak robię. I zdjęcia bardzo klimatyczne:) Miłego weekendu, Małgosiu!
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł. Gdybym miała zrobić pierwszą własną oliwę użyłabym dokładnie takich samych dodatków, uwielbiam aromat rozmarynu i suszone pomidory !!
OdpowiedzUsuńPyszne są aromatyzowane oleje. :))
OdpowiedzUsuńI jak czosnek nie zabarwił się?
Pozdrawiam serdecznie!
U mnie w użyciu jest czosnkowo-rozmarynowa i każda potrawa z takim dodatkiem nabiera niesamowitego aromatu. Choćby najprostsza sałatka z pomidorów i cebulki. :)
OdpowiedzUsuńCzy suszone pomidory i papryczkę możemy zostawić w oliwie, czy musimy ją przecedzić??
OdpowiedzUsuńJeśli dodatki zanurzone są całkowicie - to bym je zostawiła. Ale jak już zacznie oliwy ubywać, to bym wyjęła, bo może pojawić się pleśń. Albo dopełnić nową oliwą.
Usuńzrobiłam oliwę z czosnkiem, ale zauważyłam, że na szyjce pojawiła się pleśń. co robić? oliwa do wyrzucenia?
OdpowiedzUsuńJa bym nie ryzykowała spożycia, nigdy nie wiadomo... Czyżby jakieś dodatki wystawały ponad oliwę?
Usuńczosnek był na samym dnie. na szyjce pojawiły się małe, białe plamki.
OdpowiedzUsuń