Jędruś (nomen omen ten sam, co z dziewczynami lubi pląsać w porzeczkowych krzakach) miał dylemat. Dylemat nie byle jaki, bo natury kulinarnej... Jędruś wszedł w posiadanie gigantycznych cukinii, prosto z ogródka mamy i zupełnie nie wiedział co począć z cukiniowym nadmiarem szczęścia. Nie mogłam zostawić Jędrusia w potrzebie. Pomoc była niezbędna.
- Jędruś, a masz pomidory? A kiełbaskę? A paprykę Jędruś masz?
Jędruś miał. Miał wszystko. A nawet więcej. Cebulkę Jędruś też miał.
- Jędruś ugotuj leczo. Ja ci mówię Jędruś, leczo będzie w sam raz dla ciebie.
Jędruś ugotował. Dał wszystko co miał. Czosnek i cebulkę też.
Czy dobre było...? Nie wiem, Jędruś nie zaprosił na obiad. :D
Więc ugotowałam swoje leczo. Takie jak zawsze. Ulubione.
Leczo
(na spore 4-5 porcje)
1 dużą cebula
2 średnie cukinie (ok. 20cm długości), lub 4 malutkie
2 papryki (najlepiej kolorowe: czerwoną i żółtą)
ok. 3 łyżki oliwy (tyle, by delikatnie przykryć dno garnka)
sól, pieprz do smaku
1 łyżeczkę suszonego oregano
szczyptę suszonego tymianku (ok. ¼ łyżeczki)
½ łyżeczki słodkiej papryki w proszku *
1 łyżeczkę słodkiej papryki wędzonej *
szczypta mielonej papryczki chili (do smaku)
1 litr passaty pomidorowej (albo domowego przecieru pomidorowego, a w sezonie ok. 1,5 kg świeżych pomidorów)
ok. 300 – 400g ulubionej wędliny (kiełbaski, parówki, boczek, etc.)
* ponieważ wędzona papryka nie wszędzie jest dostępna – można ją pominąć, a w zamian dodać dodatkową łyżeczkę papryki zwykłej
Cebulę obrać i posiekać drobno. Cukinię pokroić w kostkę (nie większą niż 1x1cm). Paprykę pozbawić gniazd nasiennych, wyciąć białe części i pokroić w paseczki lub kostkę.
W większym garnku rozgrzać oliwę. Wrzucić poszatkowaną cebulę i delikatnie ją zeszklić. Dołożyć cukinię i 1 łyżeczkę soli. Mieszając smażyć ok. 3 min. Dodać pokrojoną paprykę , oraz przyprawy: oregano i tymianek (rozetrzeć najpierw w dłoniach, by uwolnić aromat), paprykę w proszku i małą szczyptę papryczki chili. Wymieszać dokładnie i smażyć kolejne 3 min. Zalać wszystko pomidorową passatą (jeśli wybrane zostały świeże pomidory, to wcześniej zalać wrzątkiem, obrać ze skórek, powycinać twarde części w okolicach ogonka i pokroić w kostkę). Gotować przez 20 min. na średnim lub małym ogniu, mieszając co jakiś czas. W międzyczasie pokroić kiełbaski w plasterki i podsmażyć na patelni, na minimalnej ilości tłuszczu. Wrzucić wędlinę do garnka. Doprawić pieprzem, a w razie potrzeby jeszcze dodatkowo solą i chili (wszystko do smaku). Gotować kolejne 15 min.
Podawać na ciepło z bagietką, ciabattą, chlebem lub innym ulubionym pieczywem. Smacznego! :)
U mnie, od pewnego czasu, takim ulubionym pieczywem są smażone na patelni proziaki (placki na sodzie), które odkąd odkryłam na Waniliowym blogu Anny – przygotowuję każdorazowo do lecza. Są świetne do maczania w pomidorowym sosie. I bardzo dobre.
Proziaki
cytuję za Anną z bloga Waniliowo
1/2 kg mąki
1 łyżka soli
1 płaska łyżeczka sody oczyszczonej
250 ml zsiadłego mleka albo maślanki
1 łyżka cukru
Mąkę wymieszałam z sodą, solą, cukrem, powoli wlewałam maślankę i wyrobiłam gładkie, niezbyt twarde ciasto. (Gdyby się lepiło, można dodać mąki). Ciasto kroiłam na kawałki i rozwałkowałam na niezbyt grube, owalne placki (15 cm długości). Kładłam je na średnio gorącą patelnię i smażyłam po kilka minut z każdej strony, uważając, by ich nie przypalić. Można delikatnie podlewać je olejem, jeśli patelnia zacznie dymić. Chyba można zrobić nieco grubsze placki, ale trzeba je odpowiednio dłużej smażyć, więc chyba bez dodatku tłuszczu się nie obejdzie. Można je oczywiście upiec w piekarniku.
A to Ci Jedrus, ze nie zaprosil ;))
OdpowiedzUsuńLeczo z cukinii robie bardzo podobnie, choc bez kielbasy ;) U chrzestnej za to zawsze jest z kielbaska i jest pyyyszne :) No i jeszcze takie warzywa prosto z pola, mniam :)
Proziaki tez niezwykle urodziwe!
Milego weekendu!
:*
Małgosiu nie będę kolejny raz pisac że cudowne zdjęcia, bo pewnie już to wiesz :) Napiszę, że szkoda, że nie zawitałas do mnie z takim koszyczkiem dobrodziejstw :) A przynajmniej z maleńką miseczką lecza ;)
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu Małgoś :)
To ci Jędruś! A proziaki pięknie Ci się Małgosiu pieką i nie przypalają... Muszę je wypróbować do leczo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
To ci Jędruś! A proziaki pięknie Ci się Małgosiu pieką i nie przypalają... Muszę je wypróbować do leczo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Leczo uwielbiam, a z cukinii tym bardziej. Wspaniałe smaki i cudownie sfotografowane jak zawsze u Ciebie Małgosiu:)
OdpowiedzUsuńProziaki fantastyczne! Nazwa jak prosiaczek, a tak mówię na naszą świnkę morską czasami hihi;))
Pozdrawiam Cię ciepło:)
co za Jędruś! nie zaprosił? A to ci dopiero ;]
OdpowiedzUsuńale Twoje leczo wygląda obłędnie. mmm ;]
ooo nie ładnie (; dzielić się trzeba ((;
OdpowiedzUsuńuwielbiam leczo, my z Mamą robimy nawet do słoików by zachować kolorowe lato w zimie :)
No to Jędrula podpadł z tym niezaproszeniem. ;-))) Leczo pycha, uwielbiam i właśnie się stęskniłam. Zrobię swoje, z pieczywem i też Cię nie zaproszę. ;-)))
OdpowiedzUsuńAleż ów Jędruś niemiły, że nie zaprosił, no! Nieładnie tak. ;)
OdpowiedzUsuńA leczo lubię bardzo - muszę tylko Rodzinę przekonać, coby zaczęła do niego dodawać cukinię.
Pozdrawiam! :)
Super! Dzięki za pomysł! :)))
OdpowiedzUsuńcukienię też mam od mamy z ogródka (: bardzo lubię leczo i bardzo często je robię w lato (:
OdpowiedzUsuńto się Jędruś napracował :)
OdpowiedzUsuńŚwietne są te zdjęcia :) Natomiast leczo...no cóż, nie jest w ścisłej czołówce ukochanych smaków, ale mam w domu prawdziwych jego smakoszy :D
OdpowiedzUsuńSuper danie na podsumowanie lata :) Jędruś miał nosa :)
OdpowiedzUsuńno,prosze...Jedrus "lobuziakiem" sie okazal,ze nie zaprosil na degustacje ;)
OdpowiedzUsuńLeczo wspaniale sie prezentuje ,uwielbiam wlasnie takie z kielbaska,dawno nie bylo,wiec sie w tym tygodniu skusze,a wedzona papryke dostalam po wielkich poszukiwaniach,z czego sie ciesze :)
Pozdrawiam niedzielnie :)
Wprost uwielbiam leczo.
OdpowiedzUsuńNajlepiej of corse smakuje Mi w wykonaniu Mojej Mamy:)
Buziaki, cudne zdjęcia~!
U nas w domu leczo to danie dyżurne. Chociaż ja wolę piec warzywa zamiast gotować, ale co tam!:)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, pozdrawiam
Proziaki to jest to! Super pomysł do lecza, Małgoś!
OdpowiedzUsuńJej, tęskno mi do Giuseppe ;) Kiedy robimy wyprawę na lody? :)
Leczo z cukinią też robię..można ją 'zamknąć' w słoiczkach..potem 'jak znalazł'...a mnie intryguje zdjęcie..czy to są Twoje ręce na fotografii?
OdpowiedzUsuńNo niestety! Jędruś nie zaprosił. :D Ale co tam, moje leczo z pewnością nie było gorsze. :)
OdpowiedzUsuńPchełko, moje dłonie i moja fotka... :) Taki mój los, że nawet siebie - sama muszę fotografować, bo osobisty małżonek jak uwieczni, to tylko siąść i się rozpłakać. :D
Aniu, no właśnie kiedy...? :) Żeby tak pogoda się zechciała ustabilizować, bo na razie to nie wiadomo czy znienacka deszcz nam głowy nie zmyje...
OdpowiedzUsuńUwielbiam leczo :) ja robiłam takie z patisonem, kiełbaską i pomidorami. Polecam ;)
OdpowiedzUsuńU mnie też dziś leczo! Wczoraj podczas przechadzki na targu wypatrzyłam po promocyjnej cenie wszystkie potrzebne składniki i mam!
OdpowiedzUsuńŚliczny masz fartuszek ;)
Pozdrawiam :)
Eh- czegóż innego można by się spodziewać po praktykancie Jędruli- nieopierzone toto jeszcze, a w dodatku pozbawione kuchennej ogłady ;p Gosiu- jak tylko zrobię leczo- miejsce przy stole masz zapewnione:) jak tylko zrobię... hehe
OdpowiedzUsuńTakie leczo to coś bardzo ale to bardzo dobrego. Ale że Jędruś nie zaprosił? Musiało mu bardzo smakować i sam wszystko zjadł ;)))
OdpowiedzUsuńDobrze zrobił Jędruś, że nie zaprosił, inaczej nie byłoby tego pysznego wpisu :)
OdpowiedzUsuńProziaki na pewno zrobię, tylko mleka się z przepisu pozbędę :)
Dawno nie robiłem lecza...
OdpowiedzUsuńChyba już czas!!!
Nie zaprosił bo nie ma szans u Królowej Kuchni i nawet nie próbuje stawać w szranki.
OdpowiedzUsuńMoje Jędrusiowe Leczo miało, zamiast kiełbasy, kotlety oczywiście wyrobu mamy, wymieszane w kawałkach w tym wszystkim i jeszcze pieczarki. Polecam!
I obiecuje, że odważe się zaserwować conieco Królowej Kuchni.
Jedrus po prostu nie smial Ciebie poczestowac! Biedactwo, ale ja wierze, ze jak uzna, ze juz robi prawie dobre! To zaprosi, sam tu przeciez obiecuje :)
OdpowiedzUsuńA Twoje Malgos jak widac piekne i pewnie smaczne!
Robie prawie podobne i dosc ostre!
Pozdrawiam :)
leczo to ja bardzo podobne robię tyle ,że ,,zapominam" o ulubionej wędlinie bo takiej nie mam :P
OdpowiedzUsuńa proziaki uwielbiam
Ha, ale niewdzięczny Jędruś, ale może choć Ci tych porzeczek nazbiera :) A Twoje leczo to ja bym mogła zajadać i zajadać i zajadać :)
OdpowiedzUsuńWiesz, że kocham proziaki? To przysmak podkarpacki, skąd pochodze. Fajne jest to, że można im nadać dowolne kształty.
OdpowiedzUsuńLeczo to super pożywna sprawa :)
Takie leczo to popisowe danie mojego Taty. Nie tylko zaprasza na obiad, ale nawet jak nie mogę przyjść to przynosi w słoiczku.
OdpowiedzUsuńW naszym domu takie leczo to obowiązkowy punkt jadłospisu letniego, a w tym roku go zabrakło, co właśnie sobie uświadomiłam. Ale może uda mi się jeszcze nadrobić? ;)
OdpowiedzUsuńNie uwierzysz Malgos, tydzien temu gotowalam moje leczo na sposob bliskowschodni z cukinia, oregano z nietypowych skladnikow, zdebilam gdy zobaczylam Twoje, pokaze na koniec sezonu pomidorowego penie - wyglada prawie identycznie :)
OdpowiedzUsuńPodkradne proziaczka :*
Zostałaś otagowana:) szczegóły zabawy u mnie http://gastromonia.blox.pl/2010/09/Zostalam-otagowana.html zapraszam!:)
OdpowiedzUsuńAh i Oh! To moje ulubione jesienne danie! I niestety z francuskich cukini czy kabaczkow smak nigdy nie przypomina tego polskiego... staram sie odtworzyc ten aromat bezskutecznie, a Twoje leczo zapachnialo i prawie ze zasmakowalo mi jak to oryginalne, mamine :))))
OdpowiedzUsuńDziekuje i pozdrawiam!
http://twins-fusion.blogspot.com/
Mniam, mniam! uwielbim leczo! tylko, ze w wersji wegetarianskiej ;) narobilas mi ochoty na taki obiadek Malgosiuu, a juz mialam robic risotto :-P
OdpowiedzUsuńpozdrawiam cieplo
Ugotowałam leczo z Twojego przepisu Małgosiu i smakowało nam bardzo. A nawet bardzo, bardzo :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za wspaniały przepis!
http://przystole.blox.pl/2010/11/Leczo-z-cukinia.html