Święta za pasem, wiosna w kalendarzu, a u mnie na północy śnieg pada, aż miło... Mokra aura mnie nie dziwi – przecież myłam okna, a to nieuchronny znak, że czyste szyby muszą zostać na nowo czym prędzej zabrudzone. Tak jest od zawsze. No i dobrze, zdążyłam się już przyzwyczaić. :D
Od mazurków wolę baby (zwłaszcza te drożdżowe!), ale od czasu do czasu i mazura popełnię, zwłaszcza, gdy nie jest zupełnie tradycyjny i nie topi się w kajmakach i kolorowych lukrach.
Ten, który prezentuję dzisiaj – wyszperałam u Asi z Kwestii Smaku (klik). Spodobała mi się jego odmienność i jednocześnie prostota. Lekko go zmodyfikowałam, ale były to zmiany raczej kosmetyczne. Jest szybki w wykonaniu, więc można go przygotować nawet na ostatnią chwilę.
Mazurek z morelami i marmoladą pomarańczową
inspirowane przepisem Asi z Kwestii Smaku (oryginał klik) – z moimi modyfikacjami
Kruchy spód ucierany:
150 g miękkiego masła
70 g miałkiego (drobnego) cukru do wypieków lub 60 g cukru pudru
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii (niekoniecznie)
150 g mąki pszennej
75 g mąki ryżowej
Forma o wymiarach około 25cmx 25cm *
Dodatki:
około ½ szklanki marmolady pomarańczowej
ok. 200 g suszonych moreli
ok. ½ szkl. płatków migdałowych
Polewa:
150 g białej czekolady
3 łyżki śmietanki kremowej 30%
Masło utrzeć z cukrem. Dodać ekstrakt z wanilii oraz przesianą mąkę pszenną wraz z mąką ryżową. Miksować przez chwilę lub wygniatać ręką łącząc składniki w kulę. Zawinąć w folię i włożyć do lodówki na około 15 minut.
Piekarnik nagrzać do 160 stopni.
Ciasto włożyć pomiędzy dwa arkusze papieru do pieczenia i rozwałkować na placek wielkości przygotowanej foremki. Zdjąć górny papier.
Placek przełożyć razem z dolnym papierem do formy
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec przez 30 minut, na lekko złoty kolor. Wyjąć z piekarnika i ostudzić. Delikatnie zerwać papier.
Morele pokroić w cienkie paseczki.
Na kruchym spodzie rozsmarować marmoladę pomarańczową. Rozłożyć pokrojone morele.
W rondelku roztopić białą czekoladę wraz ze śmietanką. Polać spód i od razu (zanim zastygnie) posypać płatkami migdałowymi. Pozostawić do zastygnięcia czekolady.
* w oryginale forma 33x26cm – ale mnie się nie udało rozwałkować ciasta do takiego wymiaru
Heh, wspaniała reguła mycia okien i deszczu :] U mnie też działa, choć na południu jest nieco cieplej :D Ja jeszcze nie wiem jakiego mazurka przygotuję w tym roku dla rodziny, ale czuję w kościach, że raczej będzie kajmakowy albo z masłem orzechowym. Przy czym taki morelowy z pomarańczami wygląda orzeźwiająco i bardzo kusząco ;)
OdpowiedzUsuńwyglada obłędnie!!!!
OdpowiedzUsuńGosia, gdy ja zabieram się za mycie okien to słyszę komentarze- no tak nici z : wycieczki, jazdy rowerem, spaceru itp bo na 100% będzie padać. Powiedziałam dzisiaj wszystkim ,że trzeci raz w ciągu 3 tygodni okien myć nie będę, właśnie odśnieżyłam samochód. A przepis na mazurek wart zrobienia, u mnie "idzie" w święta sporo ciast.
OdpowiedzUsuńu nas na Śląsku się nie piecze mazurków, chętnie bym spróbowała :) Mam tę samą łopatkę :D
OdpowiedzUsuńwygląda zachwycająco , naprawdę jest co podziwiać
OdpowiedzUsuńEno, eno ja też ze Śląska i mazurki piękę ;)Swoja drogą nareszcie wiem, że w blogowym świecie nie jestem sama z tego rejonu, bo króluje Pomorze ewidentnie...Wracając do mazurka, cudny, myślałam, że w składzie polewy znajdę mleko w proszku, a tu proszę biała czekolada. Fajny, lekki, ładny :)ps. z oknami mam to samo, fatum jakieś :(
OdpowiedzUsuńPiekne, piekne, piekne kolory... Sluchaj, dam sie zaprosic na taki mazurek i kawe, a ty mi pokazesz jak ty robisz takie cudne kolory...
OdpowiedzUsuńJejku, obłędny Małgosiu! Piękne zdjęcia, takie radosne, pełne wiosny i słońca.
OdpowiedzUsuńCuuuudooo :)
Małgoś jest tak wiosenny, że chyba bardziej już nie można.
OdpowiedzUsuńGosia u nas nie dość, że śnieg to i jeszcze wiatr okropny. Dobrze, że zimowych rzeczy jeszcze nie pochowałam :(
OdpowiedzUsuńAle zdjęcia tego mazurka zdecydowanie polepszają nastrój, a tego bardzo mi dzisiaj trzeba. Obejrzę je sobie zatem jeszcze raz :)
sliczne zdjęcia. takie radosne, takie wiosenne, takie wesołe!
OdpowiedzUsuńach, wręcz sielskie. śliczne.
natomiast co do mazurka... nie jadamy u mnie.
ale.. apetyczny! pomimo to.
Hahaha, z tymi oknami to normalne. Moja mama, gdy myje okna, zawsze na drugi dzień pada. Chyba nigdy nie zdarzyło się inaczej... :P
OdpowiedzUsuńjestem kiepska w pieczeniu ale skoro mowisz ze mozna go zrobic na ostatnią chwile i nie jest skomplikowany to chyba sie pokusze bo wygląda bosko!
OdpowiedzUsuńJa też planuję zrobić z morelami;) Twój wygląda przepysznie;)
OdpowiedzUsuńale smakowicie wygląda, aż chce się jeść : >
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie,
http://mr-broccoli.blogspot.com/
świetny ten "inny" mazurek;)nie za słodki z owocową nutą;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam!
PS ja jutro zabieram się za pieczenie kruchego,orzechowego spodu;)
Nie przepadam za mazurkami bo są dla mnie za słodkie. Ten wyglada na inny. Morele uwielbia cała rodzina, więc chyba się skuszę.
OdpowiedzUsuńZdjęcia jak zwykle piękne :)
Ja też wolę baby, zwłaszcza te drożdżowe :) ale Twój mazurek bardzo do mnie przemawia (np "zjedz mnie)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo świątecznie!
Ładnie wygląda ale chyba tylko jako aperitiv, bo ja bym sobie chyba tym nie pojadł :(
OdpowiedzUsuńTo chyba pierwszy Mazurek w moim domu... Mama zawsze bała się piec mazurki, nie wiedzieć czemu. Ja się zabrałam za tego... i jest tak mega pyszny, że zjadłabym całego...ale wiem, że boczki by tego nie zniosły... żołądek chyba też nie..przez nadmiar słodkości.. dlatego podzielę się z najbliższymi. Dziękuję za przepis. Będzie chyba częstym gościem w moim domu :) i brzuchu ;)
OdpowiedzUsuńAle pyszne wyszło! Ciasto kruche po prostu bajeczne! Wykorzystam je do wytrawnych tart :)
OdpowiedzUsuń