Zarzekałam się, jak co roku zresztą, że żadnych „tłustości” nie smażę. Żadnych pączków, żadnych faworków! Zwykle dobrze sobie radzę z TYM dniem i narzuconej zasady „odtłuszczania” Tłustego Czwartku konsekwentnie się trzymam. Jeden (na głowę) kupiony pączek w ulubionej cukierni załatwia sprawę. :) Tradycji staje się zadość, a wyrzutów sumienia nie ma.
I cóż. W tym roku poległam. Sprawczyni mojej porażki ma na imię Małgorzata i za rzucony na mnie urok, mam nadzieję, że się w tłuszczu będzie smażyć. :D Zupełnie jak te faworki. :D
Faworki
(ok. 100 szt.)
450g mąki
2 łyżki cukru pudru
50g masła
8 żółtek (z dużych jaj)
6 łyżek kwaśnej śmietany 18% (90ml)
1,5 łyżki spirytusu
szczypta soli (ok. ¼ łyżeczki)
min. 1kg smalcu do smażenia (lub olej)*
Przesianą mąkę wymieszać z cukrem pudrem i solą. Dodać pozostałe składniki i zagnieść elastyczne ciasto. Wyłożyć ciasto na stolnicę i energicznie rozbijać wałkiem. Składać ciasto i ponownie rozbijać (powtórzyć kilka razy).
Następnie rozwałkować ciasto, po czym złożyć dwie przeciwległe krawędzie do środka (tzw. składanie „na trzy”). Powtórzyć wałkowanie i składanie kilka razy. (Dzięki tym zabiegom podczas smażenia pojawią się bąbelki na cieście).
Zawinąć ciasto w folię spożywczą i chłodzić w lodówce min. 1 godz.
Schłodzone ciasto podzielić na kilka części. Każdą cieniutko rozwałkować do grubości max. 2mm**, pokroić nożem lub radełkiem w podłużne prostokąty (u mnie ok. 10x3cm). Na środku każdego płatka zrobić nożem niewielkie nacięcie i jeden z końców ciasta przewlec przez powstałe w ten sposób „oczko”. Surowe faworki odkładać na czystą ściereczkę tak aby się nie stykały.
Rozgrzać smalec w dość szerokim garnku o grubym dnie.
Wrzucać faworki na głęboki, gorący tłuszcz (nie za dużo, 4-5 szt. jednorazowo). Smażyć z obu stron do lekkiego zarumienienia (u mnie trwało ok. 20-30 s. na stronę). Usmażone odkładać na papierowy ręcznik, aby odsączyć z nadmiaru tłuszczu.
Oprószyć cukrem pudrem.
Smacznego!
* smażyłam na smalcu
** wałkowałam maszynką do makaronu do grubości oznaczonej nr 4
Bardzo malownicze i klimatyczne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPączki piekłam w środę, dziś raczyliśmy się ostatnimi sztukami.
Pozdrawiam
Ania
A ja pozwalam sobie na pączki ; p
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga . ! :)
ale piękne! :) koniecznie kiedyś muszę zrobić domowe!
OdpowiedzUsuńMogę się smażyć w tłuszczu obok Twoich faworków :) one wchłoną tłuszcz a ja wchłonę faworki ;) piękne zdjęcia, szczególnie to drugie :*
OdpowiedzUsuńpyszne zdjęcia i faworki za pewne też :)
OdpowiedzUsuńfaworkom naprawdę ciężko odmówić, pewnie dlatego, że szybciej się je zjada ;) piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńświetne Ci wyszły, lubię faworki, idealne do pochrupania:d
OdpowiedzUsuńAle piękne te Twoje faworki! Chyba zrobię z mamą na ostatki :)
OdpowiedzUsuńAż chce się wykraść ten talerzyk, zaszyć się gdzieś w kąciku i spałaszować ze smakiem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Mistrzynię od wypiekania taaaakich pyszności
Ja bym tam nie miała wyrzutów sumienia po takich faworkach ;)
OdpowiedzUsuńE tam, tłusty czwartek to taka piękna tradycja i taka przyjemna, po co sobie odmawiać :p
OdpowiedzUsuńZnowu zrobilas miazge z moich oczu...
OdpowiedzUsuńA czy zamiast spirytusu, moze byc po prostu wodka?
OdpowiedzUsuńTak, można zamienić na wódkę.
Usuń