Świąteczne, rodzinne ucztowanie jest cudowne. Ale cieszę się, że święta nie trwają dłużej, bo z każdym dniem coraz trudniej byłoby mi usiedzieć przy stole. :) Nosi mnie. Och! jak bardzo mnie nosi! Zwłaszcza teraz, gdy wiosna wdziera się do codzienności.
Z radością myślę o każdej chwili, którą spędzę poza domem. Tęsknię już bardzo za długimi spacerami, za rowerową przejażdżką, za zielonym targiem i ciepłymi promieniami.
Miła jest mi myśl, że to wszystko już, już na wyciągnięcie ręki. :)
I chociaż pewnie tej wiosny jeszcze niejeden chłodny dzień się przydarzy i niejedna rozgrzewająca zupa będzie potrzebna, to na tę chwilę z przyjemnością świąteczne pieczone mięsiwo zamieniam na coś troszkę lżejszego.
Kawałek łososia zamarynowałam w mieszance miso, sosu sojowego, słodkiego mirinu i oleju sezamowego. A potem krótko go piekłam wraz z marchewkowymi wstążkami i świeżym mango. Na jednym talerzu wylądowało coś słonego i coś słodkiego...
Polecam wielbicielom dalekowschodnich nut smakowych. :)
Łosoś marynowany w miso, pieczony z mango i marchewką
(na 2 os.)
Marynata:
1 łyżeczka miso (moje b.słone)
4 łyżki sosu sojowego jasnego
3 łyżki mirin
ok. 1 łyżeczka oleju sezamowego
ok. 2cm kawałek świeżego imbiru
Oraz:
kawałek (ok. 400g) filetu z łososia (ze skórą, lub bez)
1 duża marchewka
1 duże mango
1-2 łyżeczki sezamu (u mnie mieszanka jasnego i czarnego)
kilka kropel oleju sezamowego
garść świeżej kolendry
2 limonki
Wszystkie składniki marynaty połączyć. Umytego i osuszonego łososia ułożyć w głębszym naczyniu i zalać marynatą – rozsmarować ją tak, aby pokryła całe mięso ryby. Pozostawić na ok. 20- 30 min.
Rozgrzać piekarnik do temp. 200 st.C. Przygotować naczynie żaroodporne (można wyłożyć papierem do pieczenia).
Marchewkę obrać, umyć, osuszyć i pociąć na wstążeczki (najłatwiej ostrą obieraczką do warzyw). Mango obrać ze skórki i pokroić w grubą kostkę. Sezam uprażyć lekko na suchej patelni.
Łososia wyjąć z marynaty, ułożyć w żaroodpornym naczyniu. Marchewkę i mango ułożyć obok ryby, skropić odrobiną pozostałej marynaty (nie dużo, wystarczy 1 łyżeczka, aby nie zrobiły się zbyt słone) i całość pokropić jeszcze sokiem z 1 limonki. Przykryć folią alu (stroną świecącą do środka).
Wstawić do nagrzanego piekarnika i piec max. 7-10 min. Zdjąć folię i dopiekać jeszcze 3-5 min.
Wyjąć z piekarnika. Gotowe skropić dodatkową porcją oleju sezamowego, posypać uprażonym sezamem i posypać świeżą kolendrą. Podawać z kawałkami limonki (do indywidualnego kropienia na talerzu).
Smacznego!
W sumie to tak sobie myślę Gosiu że co byś nie sfotografowała to wygląda tak że bym zjadła i to z wielkim smakiem :)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam łososia w ten sposób. Brzmi magicznie :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100% z przed przedmówczynią! I chociaż następny wpis o Pani Walewskiej jest równie smakowicie obfotografowany, to ja jako zwolennik wytrawnych smaków, tutaj, przy łososiu składam swe wyrazy podziwu (nieustające).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Małgosiu wiosennie.