Dzisiejsze danie, to taka miła alternatywa dla zwykłego (ale jakże ubóstwianego przeze mnie!) makaronu. Danie proste, jednak z powodzeniem może zostać zaserwowane na obiad w szerszym kręgu rodzinnym, albo na eleganckiej kolacji ze znajomymi. Wygodne o tyle, że można przygotować je nieco wcześniej, a potem tylko na moment wrzucić do pieca. Potrzeba akurat tyle czasu, by goście zdążyli się rozebrać i zasiąść przy stole.
Danie pyszne i aromatyczne. Nadzienie w proponowanej przeze mnie wersji jest zupełnie bezmięsne i bynajmniej nie jest to jego wadą. Sądzę, że niejeden smakosz mięsa – zjadłby, z radością delektując się fuzją smaków.
Zatem zapraszam do stołu. :)
Nadziewane muszle
24 muszle makaronowe
Farsz:
1 niewielka cukinia
1 średni bakłażan
2 ząbki czosnku
1 kulka mozzarelli
3 łyżki świeżo startego parmezanu
12 pomidorków koktajlowych
garść świeżej bazylii posiekanej
sól, pieprz do smaku
ok. 2-3 łyżek oliwy z oliwek
Makaronowe muszle ugotować al. dente w dużej ilości osolonej wody. Odcedzić, rozłożyć pojedynczo, aby się nie posklejały. Pozostawić do ostygnięcia.
Bakłażana pokroić na plastry, posolić i odstawić na ok. 15 min. (puszczą sok i oddadzą goryczkę).
W międzyczasie cukinię, oraz mozzarellę pokroić w niewielką kostkę. Zetrzeć na drobnej tarce parmezan. Pomidorki koktajlowe pokroić w ćwiartki. Posiekać bazylię.
Bakłażanowe plastry opłukać z soli, dokładnie osączyć papierowym ręcznikiem. Pokroić w kostkę.
Patelnię zwilżyć niewielką ilością oliwy (wykorzystuje do tego specjalny spryskiwacz do oliwy), mocno rozgrzać. Wrzucić bakłażana i często mieszając – smażyć do miękkości (ok. 5 minut). Przełożyć z patelni do miski.
Na patelnię wlać ok. 1 łyżki oliwy. Wrzucić wyciśnięte ząbki czosnku, za chwilę dorzucić cukinię. Posolić do smaku. Smażyć krótko, max. 2 minuty, tylko tyle, żeby cukinia się bardzo lekko zeszkliła, ale wciąż była jędrna.
Wrzucić ponownie na patelnię bakłażana. Wszystko razem wymieszać. Dosolić i popieprzyć do smaku (soli nie za dużo, pamiętając, że parmezan jest słony). Przesmażyć jeszcze przez 1 min.
Nadzienie przełożyć do miski. Gdy nieco ostygnie, wmieszać pokrojoną mozzarellę, starty parmezan i świeżą bazylię.
Każdą muszlę nadziewać 1 łyżką farszu. Układać na blasze lub naczyniu żaroodpornym natłuszczonym odrobiną oliwy. Na wierzch każdej nadzianej muszli – układać po dwie ćwiartki pomidorków koktajlowych. Całość można ponownie lekko spryskać oliwą.
Wstawić do pieca nagrzanego do 180 st.C (lub 160 st.C termoobieg). Zapiekać 5-7 min. Całość ma się tylko zagrzać, a ser roztopić.
Podawać ciepłe.
Smacznego!
Za to wlasnie lubie te duze 'muszle', mozna bowiem w nieskonczonosc wymyslac im nowe farsze :) latwe, szybkie i smakowite :) Bardzo smakowite zdjecie, chetnie bym sie poczestowala ;)
OdpowiedzUsuńBea, wysyłam Ci wirtualną porcję. ;-)) Na zdrowie! :)
OdpowiedzUsuńto i mi Małgosia ....
OdpowiedzUsuńA może sama zrobię
Od dwóch dni codzień jem makarony ,to jeszcze kilka dni nie zrobi różnicy ,a muszelki pierwsza klasa
Dziekuje Malgosiu!
OdpowiedzUsuńwirtualne obzarstwo nas czeka :)
Margot, jestem pewna, że makaronowy maraton może wpłynąć tylko na dobre samopoczucie. :))
OdpowiedzUsuńBea, ja takie obżarstwo mam każdego dnia. ;-) Wystarczy zajrzeć na klika ulubionych blogów i człowiek ma wrażenie, że więcej już nie wciśnie. Mimo, że to tylko wirtualne obżarstwo. :)
Droga Małgosiu, zauroczyło mnie to danie i postanowiłam przygotować je na urodziny mojego ukochanego. Z wyglądu prezentuje się cudownie, tylko niestety nie każdemu smakuje :-( poczęstowałam jeszcze rodzinkę i niestety trochę kręcili nosem. Na szczęście mi i chłopakowi bardzo smakowało. Dziękuję za to, że prowadzisz tego bloga. Pozdrawiam ciepło!
OdpowiedzUsuńKasiu, Moja Fanko:) Hihihi, bardzo podoba mi się Twój podpis. Aż rumieniec pojawił się na mej niewyspanej dzisiaj twarzy. :)
OdpowiedzUsuńNo niestety, w kuchni, jak w życiu, jeszcze się taki nie urodził, żeby wszystkim dogodził... Jeden lubi delikatne warzywa, pachnące ziołami, drugi zdecydowanie wybierze kawał mięsa. Ja pokazuję to co jada moja rodzina, co nas najbardziej chwyta za serce. Wiem doskonale, że nie każdego chwyci tak samo. Dlatego, gdy szykuję przyjęcie dość dokładnie analizuję "jakiego typu smakoszy gościć będę" i to pod nich wybieram potrawy. Przykro mi, że tym razem nie trafiłaś w gust gości... Ale jest i pozytyw w tym wszystkim. Następnym razem będziesz wiedziała, żeby dla nich przygotować coś bardziej "konkretnego". :)
Niemniej miło mi, że nie tak do końca potrawa okazała się stracona i chociaż Wam, gospodarzom - smakowało. :) Pozdrawiam w ten paskudnie pochmurny i ponury za oknem poranek.:)
Małgosiu dziękuję, że mi odpisałaś :-) Akurat to mój chłopak był u mnie gościem, więc obiadek udał się jak najbardziej. Potem część muszelek zapakowałam chłopakowi by poczęstował swojego brata i jego narzeczoną i oni podobno jedli, aż im się uszy trzęsły :-). Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTym bardziej mi miło, że akurat solenizant nosem nie kręcił. :) Zresztą, nie sądzę by nawet próbował to robić, w końcu danie wyszło spod rąk ukochanej. :) Pozdrawiam. :)
OdpowiedzUsuń