Jak to nie lubisz? Zjedz trochę i wtedy porozmawiamy o tym czy ci smakuje, czy nie...
Bywa różne. Jednym razem uda się namówić na skosztowanie, innym nie. Ale jedno jest pewne: przełamaliśmy wiele kulinarnych barier. Całe mnóstwo pojedynczych składników i całych dań zostało oswojonych i polubionych.
Ja też niejedno oswoiłam. Ba! Pokochałam! Opowiadać mogłabym długo, ale dzisiaj wymienię tylko jedno słowo: dynia. :)
Śmiem twierdzić, że gdybym cztery lata temu nie dała się ponieść blogowej fali, zwanej Festiwal Dyniowy – dzisiaj nie mogłabym powiedzieć „dynia – my love”. A właściwie... dynia – my LOVE.
W tym roku po raz czwarty przyłączam się do Dyniowego Festiwalu, a po raz trzeci odbywa się on dzięki wielkiej miłośniczce dyni – Bey. :)
Przez tych kilka lat przekonałam się, że dynia jest tak uniwersalnym owocem, że można z niego wyczarować wiele, a może nawet wszystko. :) Gdzie by jej nie dodać, jak by nie przyprawić – zawsze zadziwi swoim smakiem.
Osobiście życzyłabym sobie, żeby na rodzimym rynku pojawiły się różne jej odmiany. Może niekoniecznie te tysiące, które rozsiane są po całym świecie, ale choćby kilkanaście... Tymczasem spoglądam na kolekcję Beatki i zazdroszczę niemiłosiernie... :)
Tegoroczny Festiwal Dyniowy rozpoczynam daniem z tajską nutką smakową. Polecam fanom ostrzejszych smaków. :)
Curry z dynią, batatami i kurczakiem
ok. 500 g wydrążonej dyni
1 batat
1 pierś z kurczaka
3 łyżki czerwonej soczewicy
ok. 700 ml bulionu drobiowego
½ szkl. zielonego groszku (użyłam mrożonego)
2 łyżki oleju (użyłam z pestek z winogron)
1 łyżeczka czerwonej pasty curry *
250 ml mleczka kokosowego
sól do smaku
Dynię i batata obrać ze skórki, pokroić w większą kostkę. Pierś kurczaka pokroić na kawałki.
W garnku rozgrzać olej. Wrzucić kawałki kurczaka, smażyć do momentu, aż mięso się zetnie. Dodać czerwoną pastę curry. Wymieszać i krótko przesmażyć (zacznie wydobywać się aromat pasty). Wrzucić batata, dynię i czerwoną soczewicę. Znów przemieszać. Zalać gorącym bulionem. Gotować ok. 20 min. aż warzywa zmiękną, a soczewica się rozpadnie. Zalać mleczkiem kokosowym. Zagotować. Wrzucić zielony groszek i gotować jeszcze ok. 3 min. Jeśli trzeba - doprawić do smaku solą.
Podawać gorące.
Smacznego!
* czerwona pasta curry często nazywana jest pastą „łagodną”, niemniej jak dla mnie jest piekielnie ostra. Użycie 1 łyżeczki pasty curry powoduje, że danie jest dość pikantne (jak na moje możliwości smakowe). Radzę więc stopniowo jej dodawać (np. Zacząć od ½ łyżeczki) i w miarę gotowania i próbowania - dodać więcej, jeśli uznamy, że wolimy danie ostrzejsze.
Tak, dynia potrafi zaskakiwać. Przede wszystkim dlatego, że świetnie się łączy właściwie ze wszystkim. To także jedna z moich barier kulinarnych, która po przełamaniu okazała się nie być niczym potrzebnym.
OdpowiedzUsuńDynia jest fajna, ot co!
Na pewno dobre. Lubię połączenie dyni z batatami. Również marzę o większym wyborze, ponieważ na tym, by dynia gościła w naszym menu bardzo mi zależy.
OdpowiedzUsuńMałgoś znowu u Ciebie dynia i groszek. Poprzednie połączenie było idealne, muszę spróbować i tego. A "Nie lubię, nie zjem" przed jedzeniem znam zbyt dobrze.
OdpowiedzUsuńChyba mogłabym trzymać sztamę z Twymi dziećmi ;) Mam masę takich "nie próbowałam i nie lubię!"
OdpowiedzUsuńFajna zupa - i przełamuje moje dotychczasowe przekonanie, że jak dynia to musi być nijako ;)
Ja również z roku na rok odkrywam co raz to nowsze dania z dynią - ciasta, zapiekanki, wytrawne wypieki, curry, sałatki, dżemy.... Pychota!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam,
http://kraina-szczesliwosci.blogspot.com/
O tak, tak ja równie pokochałam dynię dzięki festiwalowi, tyle, ze rok później;))) tak więc ja powiem , ze to Bea spowodowała, że pokochałam dynię:) NO i właśnie dlaczego u nas nie można kupić, przynajmniej niektórych z tych, co pokazuje u siebie Bea... ? Wielka szkoda ... u siebie spotykam tylko te olbrzymie, chociaż w tym roku pojawiło się kilka z rodziny hokkaido - może to znak, że idą inne czasy? ;)
OdpowiedzUsuńA Twoje danie bardzo mi się podoba, pyszne musi być :)
Ja w ogóle dzięki festiwalowi Beatki poznałam smak dyni:) Zachwycały mnie zawsze kolory proponowanych przez Was dań, a potem, no .. musiałam spróbowac i bardzo się cieszę:)
OdpowiedzUsuńDynia jest smaczna i wiele można z niej zrobić.
Szkoda,ze nie mogę poznać smaków innych rodzajów dyń. Ja znajduję tylko wciąż jeden;)
Małgosiu, pięknie podałaś swoje danie, cudowne zdjęcia! Nie moge sie napatrzeć.
Uściski:*
Tez mialam i czasem nadal mam podobnie z przelamywaniem tych barier smakowych,zawsze sie usmiecham na pierwsze slowa "ale ja tego nie lubie",co potem czesto sie okazuje nieadekwatne :)
OdpowiedzUsuńDynie rowniez uwielbiam i czesto gosci jesienia i zima jeszcze w mojej kuchni,ale na zrobienie takiego swietnego curry jeszcze nie wpadlam-przepysznie wyglada :)
Cudowne fotki Malgosiu!!!
Pozdrawiam niedzielnie :)
Malgosiu, alez to oblednie wyglada! Bardzo lubie pokaczenie dyni z mleczkiem kokosowym :) Danie z serii szybkich i smakowitych, co bardzo mi odpowiada ;)
OdpowiedzUsuńA co do tej malej ilosci gatunkow dyni w PL, to w komentarzach u mnie padla propozycja zalozenia wieeelkiej farmy (nie tylko) dyniowej. Trzeba wiec znalezc jakiegos rolnika z duza iloscia ziemi i bedziemy wszystkich wtedy zaopatrywac :)
Usciski!
Myślę, że i w Polsce będzie coraz lepiej w temacie dyń :) coraz więcej ich będzie, coraz więcej odmian... a przynajmniej mam taką nadzieję :)
OdpowiedzUsuńZdjęcia Małgosiu - rewelacja!
Jak i samo zawartość miseczek zapewne :)
Malgosiu moge sie podpisac pod Twoim dzisiejszym tekstem rekami i nagami ;) Tez dzieki Festiwalowi Dyni pokochalam ja miloscia bezgraniczna. A Twoja propozycje na tajska nute chetnie wyprobuje :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Kurcze! No nie wiem... po prostu nie wiem, co mi sie bardziej podoba: zdjęcia czy przepis ;)
OdpowiedzUsuńMiłego WE, Małgoś :)
Ja dynię oswoiłam w tym roku; za drugim podejściem. Ach, maj low! Właściwie, to ja nie wiem, co w tej kobitce Dyni jest, że rozkochuje w sobie takie miliony. I to w dodatku obu płci! ;))
OdpowiedzUsuńCurry bardzo kuszące i bardzo aromatyczne. Popatrzę sobie, szukając ciepła, które powoli znika za oknem...
Pozdrawiam!
pysznosci Malgosiu ;) ja tez kocham dynie! ;) ostatnio mam szal na dyniowe curry, pychota!
OdpowiedzUsuńsciskam
oj, ja bardzo lubię dynię, ba kocham ją, zwłaszcza pieczoną :)
OdpowiedzUsuńteż tak mówiłam, będąc dzieciakiem ;p
OdpowiedzUsuńnie, nie, nie! nie dobre, ble, fuj. a potem, po spróbowaniu padało stwierdzenie : mamo, ale dobre!
piękne curry.
tzn. niebywale kuszące. rozpustne ;]
ależ dyniowo sie zrobiło na blogach :) piękna zupa :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu ja mam z dynią dokładnie tak samo. Oswoiła ja dla mnie Bea, pokochałam ją i już tak zostanie.
OdpowiedzUsuńW tym roku nawet za nią tęskniłam.
Danie które proponujesz jest z tych do zrobienia zaraz, natychmiast, zwłaszcza że składniki mam, w tym dopiero co rozpoczętą dynię na balkonie.
Oj zupka wygląda obłędnie :) musze wypróbowac, zwłaszcza, że dynia i mleczko kokosowe leżą i czekają.
OdpowiedzUsuńJa od niedawna prowadzę bloga i często zaglądam do Ciebie. Może i Ty Małgosiu mnie odwiedzisz - www.inne-gotowanie.pl :)
A jesli Ci się spodoba to moze dodasz mnie do swoich zaprzyjaźnionych blogów :)
Pozdrawiam serdecznie
Kasia S.
Ale fajne pierwsze zdjęcie - ta ręka jakby wychodzi znikąd, jakby była ucięta w powietrzu! :)
OdpowiedzUsuńZaczerpnąłem inspiracji ( po raz kolejny :)) i już bulgocze w garnuszku... :D
OdpowiedzUsuńMam jeszcze pytanko o nomenklaturę :) Czy jeżeli nie użyję pasty curry to nadal będzie "curry z dynią.."? czy "zupka chińska"? :)
OdpowiedzUsuńRobercie, wrzuć hasło "curry" na wikipedię. :) Curry to nie tylko pasta. :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie używałem wiki... użyłem intuicji i mam curry z dynią ! Ze względu na braki w lodówce i preferencje smaków w rodzinie "troszkę" zmodyfokowałem... Będę mógł się pochwalić... (?) :)
OdpowiedzUsuńTeż mi pytanie Robert! :D Liczę na to. :)
OdpowiedzUsuńLOVI dynia ;p
OdpowiedzUsuńOj piękne zdjęcia, a zupa jeszcze piekniejsza :)
OdpowiedzUsuńTo ja mam identycznie jak Ty Małgosiu! :D Jeszcze parę lat temu nasze ogrodowe dynie co najwyżej wydrążałam w celu zrobienia dekoracji na jakieś halloweenowe imprezy, ewentualnie wybierając przy okazji parę pestek do poskubania ;) A teraz za sprawą Bei, dynia króluje u mnie w kuchni całą jesień :) Dyniowy festiwal mógłby trwać dla mnie przynajmniej miesiąc! I też mam smaka na dyniowe curry :)
OdpowiedzUsuńZupa super!!!!
OdpowiedzUsuńSama zrobiłam, choć przyznam, że trochę ją zmodyfikowałam. Nie miałam batatów...więc było bez. I dodałam jeszcze inne przyprawy... tzn. carry, pieprz i słodka papryka....
Była pyszna.....nawet mój mąż, który nie lubi zup zjadł ze smakiem:))