O tym, że jestem makaroniarą, zapewne wspominałam nie raz.
Prawda jest dość okrutna, ziemniaki mogłyby dla mnie nie istnieć. Z małym wyjątkiem, te młode jednak są pysznym kąskiem i uwielbiam je w formie pieczonej z ziołami, albo ugotowane na parze i okraszone pachnącym koperkiem. Potem zasadniczo mogłabym na kolejny rok o nich zapomnieć.
Ale już makaron to zupełnie inna bajka... Choćby miał być jedzony codziennie (oczywiście nie jest) – nie możliwe jest bym się nim przejadła. Wielbię praktycznie każdy rodzaj, z dowolnymi dodatkami, a nawet praktycznie bez nich. Takie na przykład spaghetti z oliwą z oliwek, czosnkiem i pieprzem, albo papryczką chili... Mmmm...niebo w gębie...
Jest jednak taka wersja, która w mojej (bardzo) subiektywnej ocenie bije wszystko na głowę. Wersja, dla której dałabym się pokroić, która sprawia, że rozpływam się z każdym kęsem, choć jest najprostsza z najprostszych. Robię ją tak często, jak to tylko możliwe. Często tylko dla siebie, bo rodzina domaga się urozmaicenia w menu, a ja mogłabym na okrągło żywić się tym samym spaghetti. :D
Słodkie pomidorki, najlepszej jakości oliwa, ząbek czosnku, ocet balsamiczny, parmezan (albo jeszcze lepiej pecorino) i świeża bazylia. I pieprz. Dużo pieprzu.
Tak prezentuje się mój makaronowy raj. Moja delicja. Crème de la crème.
Przy okazji dziękuję za wszystkie pozostawione życzenia zdrowia. :) Donoszę, że jest już prawie dobrze (gardło coraz mniej dokucza) i dzisiaj stęskniona udałam się do pracy. :)
Koleżanki z pracy domagały się usilnie, bym nie zapomniała o nich wspomnieć, więc uwaga: macham Wam dziewczyny (Dexterowi też) i donoszę, że do tej pory śmieje mi się gęba na myśl o naszym dzisiejszym, mrocznym temacie wiodącym. :D Buźka!
Spaghetti z pomidorami i octem balsamicznym
1 porcja spaghetti (polecam użycie miarki do spaghetti, fajna rzecz)
kilka sztuk pomidorków koktajlowych (najlepiej mocno dojrzałych, słodkich)
1 łyżeczka dobrej jakości octu balsamicznego
ok. 2 łyżki oliwy z oliwek
ząbek czosnku
sól, pieprz do smaku
garść świeżo utartego parmezanu lub pecorino
garść porwanych liści bazylii
Spaghetti gotować w garnku z osoloną wodą.
W tym czasie pomidorki pokroić na połówki. Włożyć do miseczki, odrobinę posolić (bardzo delikatnie!), wlać ocet balsamiczny i wymieszać.
Utrzeć drobno parmezan lub pecorino.
Gdy spaghetti będzie już al dente – wlać na rozgrzaną patelnię oliwę i od razu wycisnąć ząbek czosnku. Przemieszać i smażyć na niewielkim ogniu bardzo krótką chwilkę (dosłownie 15-20 sek.), tylko tyle, żeby czosnek się delikatnie zeszklił i zaczął wydawać zapach (absolutnie nie dopuścić do tego, by zaczął łapać kolor). Od razu zdjąć z ognia, wrzucić odcedzony makaron. Popieprzyć, sypnąć parmezanem i wlać pomidorki wraz z balsamicznym sokiem. Wszystko wymieszać. Posypać świeżymi listkami bazylii.
Podawać od razu.
Smacznego!
zdjęcia są wprost pyszne!:)
OdpowiedzUsuńtadam...uwielbiam makarony...ziemniaki mogłyby nie istnieć!! ...mam to samo!! D. mówi, że jest święto jak u nas w domu są ziemniaki :)) ..kasze wszelkiego rodzaju..uwielbiam! spaghetti robię często..z duuuuużą ilością pietruszki (czasami zakamuflowanej - bo to przecież cyt.'zielsko')..ale, że ocet balsamiczny...spróbuję..Gosiu..znowu mnie zainspirowałaś..lubię tu zaglądać:)) Pozdrawiam serdecznie.A.
OdpowiedzUsuńMam to samo jeśli chodzi o ziemniaki i makarony :) ja lubię nawet sam makaron, jak zostaje po obiedzie, to wyjadam sam z durszlaka.... Koniecznie muszę spróbować tej wersji.
OdpowiedzUsuńhttp://kraina-szczesliwosci.blogspot.com/
piekne zdjecia:) a na zdjeciach przepyszne jedzonko:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, w tym krojeniu nie będziesz sama - na mnie możesz liczyć, bo i ja dam się za taką wersję pokroić, ba! poszatkować!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Małgosiu, no jak zwykle powalasz nas wszystkich na głowe swoimi jakże prostymi a jakże smacznymi pomysłami... powinnaś być Jamiem Oliver'em w jego nowym pomyśle '30 minutes meal'!!!!
OdpowiedzUsuńCieszymy się, że grypa już odchodzi. A następnym razem jak Cię dopadnie to potraktuj ją Propolisem (od naszych polskich pszczółek) - świetnie wspomaga odpowiedź immunologiczną!!! Grypa może Ci wówczas nakichać :)
O! To może być dobre spaghetti! Proste składniki i wszystkie, które lubię:)
OdpowiedzUsuńEj, jednak ziemniaczki to TEZ jest to! U mnei chyba jedno i drugie darzę jednakową miłością :) Twój makaron jest fajny, bardzo lekki, letni, taka modyfikacja wielu tych, które ja robię!
OdpowiedzUsuńbuziaki, Małgoś! :)
Malgos, taki nadalas tytul wpisu, ze nie moglam sie dozekac az przeczytam skladniki sosu :) trzymasz czlowieka w napieciu!
OdpowiedzUsuńDolaczam sie do zyczen, zdrowiej szybciutko, taka ladna jesien przeciez :*
mniam przepysznie brzmi .. wypróbuję może jeszcze dzisiaj :)
OdpowiedzUsuńzdrowia życzę !
pozdrawiam
o jej...
OdpowiedzUsuńza takie też bym pociąc się dała. musi smakowac obędnie!
załapię się na porcyjkę?
Makaron nie może się znudzić i już, tym bardziej jeśli lubi się takie proste, czyste smaki, bo możliwości wtedy tysiące.
OdpowiedzUsuńObie mamy takiego samego fiola na punkcie makaronu :)
OdpowiedzUsuńale proszę nie dawaj się pokroić :*
OdpowiedzUsuńp.s. a to nie jest wg Maji tłuste i tuczące? ;)
OdpowiedzUsuńTakie proste jest często najsmaczniejsze :) Piękne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
ojej... Ale skąd wziąć słodkie pomidorki... Ja w tym roku tylko raz dopadłam słodziutkie, i to po znajomości (a zakupy przecież najczęściej na targu robię, nie w markecie).
OdpowiedzUsuńI znów zrobiłem ten błąd... zajrzałem TU na głodniaka!
OdpowiedzUsuńPyszności Małgosiu!
A ja i ziemniaczki i makaron lubię.
OdpowiedzUsuńI to i to bardzo :)
I tak się jakoś składa, że wszystkie składniki w domu mam... więc może dziś właśnie się Twoim przepisem zainspiruję?
zwłaszcza, że tak bardzo ze zdjęć kusi... oj bardzo...
Boskie zdjęcia i prosty przepis. Czego chcieć więcej. ; D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Genialne w swej prostocie. :)
OdpowiedzUsuńoch, jak ja lubię tu przychodzic. po smaki pyszne, po zdjęcia kolorowe, po słowa ciepłe.
OdpowiedzUsuńoj, ja też dałabym się pokroić za takie jedzonko:)
OdpowiedzUsuńKocham makaron! I dla mnie również ziemniaki mogłyby nie istnieć. Jednak mało tego makaronu jadam. Przywiozłam sobie z Italii ładne kóleczka i makaron w kolorze włoskiej flagi :) Na razie leżą i ładnie wyglądają, ale na pewno kiedyś ruszę:)
OdpowiedzUsuńTwoje spaghetti wygląda cudownie,a kolory iście wiosenne!
Pozdrawiam Małgosiu:)
Taki makaron, to ja mogłabym zawsze, wszędzie i bez powodu! ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja lubię makaron jeszcze dlatego, ze się tak szybko go przygotowuje! :-) Tę wersję znam i kocham bardzo mocno. Tak mocno, że chyba dziś machnę ją na obiad. :-)
OdpowiedzUsuńZgadzam sie - wersja nie do zdarcia. Jak mozarella z pomidorsmi i swieza bazylia + pyszna ooliwka do pokropienia.
OdpowiedzUsuńChoc ja do makaroniar sie raczej nie zaliczam, to patrzac na Twoje zdjecia Malgosiu chetnie bym sie do stolu przysiadla ;) I zgadzam sie - pochwala prostoty :)
OdpowiedzUsuńMilego weekendu!
O! To witaj w klubie:) jestem zdeklarowaną makaroniarą! a te proste czyt. pyszne wersje są dla mnie idealne, takie lubie najbardziej, chociaż w domu nie mam popleczników w tej kwestii to staram się chociaż raz w tygodniu przemycić jakieś danie z makaronem, pozdrawiam i życzę miłej niedzieli!
OdpowiedzUsuńuwielbiam takie minimalistyczne dania :-)
OdpowiedzUsuńuwielbiam makarony :-) muszę koniecznie wypróbować ten przepis :-)
OdpowiedzUsuń