Poranki są ciężkie. Otwarcie oczu graniczy z cudem. Wysuwam stopę spod ciepłej pościeli. Nieprzyjemnie... Stopa wraca z powrotem skąd wyszła. Na straży mojego snu stoi Rafał i jego alarm w telefonie. Pobudka!!! Obecnie budzika szczerze nienawidzę. :D Nie to co latem...
Na wpół przytomna idę do kuchni. Śniadanie dla Kuby. Kuba wstawaj! Kuba marudzi, tak jak ja jeszcze przed chwilą. Jakoś się dziecku nie dziwię.
Zimowe kurtki, buty (raczej buciory) na grubych podeszwach, rękawiczki i czapki na głowach. Pierwszy łyk świeżego powietrza budzi nas na dobre. Ale chłodno... Szuramy nogami po liściach pokrytych szronem. Byle szybciej do szkoły, Byle szybciej do pracy.
To już zdecydowanie czas na gorące zupy, gęste gulasze, ciasta piernikowe, herbaty z miodem i cytryną...
A tymczasem od dzisiaj przez kilka dni poranki będą mniej dramatyczne. Choć przekornie wcale nie lepsze. Leczę w domu to czego nie doleczyłam porządnie w zeszłym tygodniu. Ciepło. Zimno. Dreszcze. Znów ciepło. Znów ziemno. Jesień Przeziębienie ma na imię.
Rozgrzewam się od środka.
Korzenny krem marchwiowy
inspirowany przepisem z magazynu „Kuchnia” 10/2010
500g marchwi
3 średnie cebule (użyłam czerwonych)
ok. 1cm świeżego imbiru
2 łyżki oliwy (użyłam z pestek winogron)
1 łyżeczka nasion kolendry
ok. 1,5 łyżeczki colombo (w oryginale jest curry)
ok. 1 litr gorącego bulionu
kawałek papryczki chili (opcjonalnie)
sól, pieprz do smaku
Marchew obrać i pokroić w grube plastry. Cebulę pokroić w kosteczkę. Imbir obrać i drobno utrzeć. Nasiona kolendry utrzeć drobno w moździeżu (ewentualnie zmielić).
Na rozgrzanej w garnku oliwie zeszklić poszatkowaną cebulę. Dodać colombo, kolendrę i świeży imbir . Mieszając smażyć ok. ½ min. Wrzucić pokrojoną marchew i zalać gorącym bulionem.
Gotować ok. 20 min. aż marchew zmięknie. Odstawić z ognia i zmiksować (najwygodniej blenderem typu żyrafa). Znów postawić na mały ognień. Posolić i popieprzyć do smaku. Doprawić drobno posiekaną papryczką chili. Zagotować.
Podawać z kleksem słodkiej śmietanki.
Smacznego!
Dlatego ie lubię jesieni i zimy- za te ciemności, poranny chłód,grube ubrania i zamykające się oczy.Brrrr...
OdpowiedzUsuńAle taka zupa może zniwelować te przygnębiające okoliczności.Po pierwszej łyżce!
No nieee... Prosze sie szybciutko kurowac! A oprocz tak pysznych zupek jeszcze rosolek, a w przerwach herbata z kwiatow lipy ze startym imbirem i miodem! Szkoda, ze nie mieszkam blizej ;)
OdpowiedzUsuńUsciski! :*
PS. Sliczne fotki :)
Małogosiu, ale jakie twórcze to Twoje leczenie Przeziębienia...:) Śliczne i pyszne:)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz widzę przyprawę colombo i... mam zagwozdkę... Sprawdzę co to, bo w Colombo byłam, ale o takiej przyprawie nie słyszałam.
Ciepłe pozdrowienia:)
Na szczęście nie mam problemu z budzikiem ;) wstaję 'na czuja', a z łózka zwleka mnie pies żądny porannego obiegu podwórka. Wspaniale, że nadszedł już ten czas gorących (bardzo!) zup, gulaszów, korzennych ciast i litrów parującej herbaty. A zupa przepiękna!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zdrowia życzę :)
Zdróweczka Małgoś. A poranne wstawanie to chyba najgorsza rzecz pod słońcem, nie przepraszam budzenie dwójki dzieci w taką pogodę to najgorsza rzecz pod słońcem.
OdpowiedzUsuńTo zimowe jedzenie jest jednym z czynników które sprawiają, że tak kocham jesień i zimę :)
OdpowiedzUsuńPoranki są ciężkie...ale co jest przyjemniejszego od chodzenia alejami złocistego parku zalanego promieniami zachodzącego słońca?
(hmm, no dobra, zupa w domu dostępna po powrocie :P)
Taka zupka napewno sprawiła, ze lepiej się poczułaś. Zdrówka życzę i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMalgosiu, niby jesienny krem, a takie jakies wesole fotki, w ogole nie jesienne... :-) p.s. zdrowka zycze!!
OdpowiedzUsuńMałgoś kuruj się biedaku :) tam na północy to Wy faktycznie macie zimniej więc świetnie Cie rozumiem:) A zdjęcia zupki takie bardzo optymistyczne, z takiej pięknej, słonecznej i kolorowej jesieni:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Małgosiu, Kochana, kuruj się koniecznie! Życzenia zdrówka przesyłam i mnóstwo ciepełka :**
OdpowiedzUsuńPiękna ta Twoja zupka, bardzo optymistyczna, ten kolorek mnie urzekł:) No i zdjęcia rzecz jasna, ale to juz wiesz:)
Pozdrowienia:*
Małgosiu, u nas poranki też nie należą do ulubionych pór dnia:) Ale teraz mamy ubaw i już nawet nie patrzymy na to, że budzimy się jeszcze wcześniej, bo o piątej! Mamy młodą kotkę, która o tej porze tak się wygłupia i bawi, że zapominamy o wczesnej porze:)
OdpowiedzUsuńZupy z marchewką, to ja lubię wszystkie!
Kuruj się! Ja wierzę w uzdrowieńczą moc takich zup! Pyszna, z kolendrą i chili musi być!
OdpowiedzUsuńOj Malgosiu znow chora? Kuruj sie, ale tym razem porzadnie, do konca. Z taka zupka pewnie pojdzie jak po masle.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Śliczne zdjęcia Małgosiu!
OdpowiedzUsuńI ja mam problem wystawić nogę z pod kołdry a wieczorem z ciepłej wody w wannie :)
Krem wygląda na rozgrzewający!
Kuruj sie,kuruj....kazda metoda jest dobra,zeby wyzdrowiec,a jakbym miala taka pyszna i piekna zupke pod reka,to juz na pewno by pomogla :) tez ja mam na oku od momentu obejrzenia Kuchni :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko :)
Bardzo apetycznie ta zupka wygląda. Robiłam już zupę krem z marchwki ale trochę inaczej. Wypróbuję teraz Twój przepis. Pozdrawiam i zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie warzywne zupy!
OdpowiedzUsuńTen imbir mam nadzieję, że postawi Cię szybko na nogi! Zdrowia :)
a ja nawet odrobinę lubię te chłodne zaspane poranki. czasem..
OdpowiedzUsuńrozgrzewające zupy lubię zawsze niemal.
podobna zupke serwowala nam babcia jak wracalismy ze szkoly z bratem,byla bardzo pozywna i wtedy mielismy sile zajsc na drugie pietro do domu ;))Zycze duzo zdrowia!!
OdpowiedzUsuńoj, nie lubię takich chłodnych poranków. za to zupkę jak najbardziej :)
OdpowiedzUsuńGosiu, często zaglam na twojego bloga, ale dopiero od kiedy zaczęłam prowadzić własny, pomyślałam, że miło by było coś napisać na potwierdzenie swojej tu obecności. Chciałam się wpisać w Księgę gości, ale nie widzę takowej. A zatem piszę tu: Twoje teksty są ciekawe i dowcipne, a twoje przepisy cudownie smaczne, zdjęcia doskonałe. Nie mam takiego daru do gotowania, ale lubię popatrzeć na te cudeńka, aż się robi momentami słodko, a momentami pikantnie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMałgorzata
Jak pięknie to wygląda.
OdpowiedzUsuńU mnie, paradoksalnie, łatwiej się wstaje o tej porze roku, choć jeszcze ciemno, jak zwlekam się z łóżka.
Serdeczności Małgosiu :)
Marchwiowe kremy są cudowne na jesień. Niesamowicie rozgrzewają - i korzennym aromatem, i kolorem. Cudnie! ;)
OdpowiedzUsuńA co do porannych pobudek... Zdecydowanie ich nie znoszę, szczególnie teraz - kiedy o poranku budzę się wcześniej nawet od słońca...
Pozdrawiam!
Ale foto, Małgoś! Ta serwetka na pierwszym, układ szklaneczek - piękne!
OdpowiedzUsuńDziękuję za przepis z colombo - przyda mi się! :)
Usciski i miłego weekendu...
podejrzewam że taki gorący kremik w tri miga by mnie rozgrzał :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam kremy...
OdpowiedzUsuńA marchwiowy to jeden z moich ulubionych!
Grzeje lepiej niż galicyjskie winko na ciepło...
Pozdrawiamy
SWS
Malgosiu, noga sie chowa mowisz? Oj poranki sa straszne, ale dobrze prawisz z rozgrzewaniem os srodka - czasem mysl o dobej zupie stawia na nogi, nieprawdaz? ;;-)
OdpowiedzUsuńśliczna jest ta zupka!
OdpowiedzUsuńwydaje się rzeczywiście rozgrzewająca - nie tylko ciało, ale i myśli - z racji swojego ślicznego koloru.
:-)