Porzuciłam zatem pomysł z kurakiem i zabrałam się za przeglądanie kulinarnej literatury zalegającej na regale. Okazuje się, że odnalezienie czekolady w wytrawnym wydaniu to niełatwe zadanie..., w każdym razie zawartość moich książek nie podołała temu zadaniu.
Natomiast w jednej z przeglądanych pozycji natrafiłam na przepis zaznaczony karteczką. Żółty post-it dawał znaki, że już wcześniej przepis wydał mi się interesujący, choć jak dotąd nie został wykorzystany. Może to i lepiej, bo tym sposobem pomysł spadł mi z nieba. :)
Naleśniki a'la Gundel, bo o nich mowa, są chyba najsłynniejszymi naleśnikami, które mocno wpisały się w kuchnię węgierską. Przygotowywane na słodko (w zasadzie podawane są jako deser) z nadzieniem z mielonych orzechów włoskich lub laskowych, rodzynek, skórki pomarańczowej lub cytrynowej, śmietanki i rumu. Obowiązkowo polane sosem czekoladowym. :)
Naleśniki przyrządziłam z kompilacji dwóch przepisów. Cieniutkie placki naleśnikowe wykonałam wg mojego ulubionego przepisu Pierre Herme'a, a nadzienie i sos inspirowane przepisem z „Kuchni węgierskiej” (wyd. Rzeczpospolita).
Zapraszam. :)
Naleśniki a'la Gundel
Ciasto naleśnikowe (wp przepisu Pierre Herme'a)
wychodzi 7 szt. cieniutkich placków o średnicy 25 cm
2 jajka
10g masła
100g mąki
½ łyżeczki miałkiej soli
250 ml pełnotłustego mleka
30 ml (2 łyżki) wody + 10 ml
Jajka wbić do miseczki i rozkłócić. W rondelku rozpuścić masło.
Mąkę przesiać do drugiej miski. Dodać jajka i sól. Wlać mleko i 30 ml wody, i tak długo mieszać, aż składniki się dokładnie połączą. Ciągle mieszając – połączyć z roztopionym masłem.
Ciasto pozostawić w temperaturze pokojowej na co najmniej 2 godziny. Przed smażeniem dodać 10 ml wody i wymieszać ciasto.
Smażyć cieniutkie naleśniki, nalewając na mocno rozgrzaną patelnię teflonową po 1 małej chochelce ciasta.
Nadzienie:
100g mielonych orzechów laskowych
5 łyżek śmietanki 36%
3-4 łyżki cukru (albo do smaku) – ja dałam cukier trzcinowy
2 łyżki rumu
7 łyżek rodzynek namoczonych w gorącej wodzie i odsączonych
otarta skórka z 1 cytryny
1 łyżka soku cytrynowego
ok. 50g roztopionego masła
Wszystkie składniki (poza masłem) nadzienia wymieszać.
Każdy naleśnik smarować cienką warstwą nadzienia. Zawinąć w rulon.
Naleśniki układać w żaroodpornym naczyniu wysmarowanym roztopionym masłem. Pozostałym masłem posmarować naleśniki. Piec w piekarniku rozgrzanym do temp. 180 st.C przez ok. 15-20 min.
Sos czekoladowy:
100 ml śmietanki kremowej (dałam 36%)
100g gorzkiej czekolady
1 op. cukru waniliowego
1-2 łyżki rumu
Do rondelka wlać śmietankę, pokrojoną na kawałki czekoladę i cukier waniliowy. Podgrzewać ciągle mieszając na małym ogniu, aż do całkowitego rozpuszczenia czekolady. Zdjąć z ognia. Wlać rum i wymieszać.
Naleśniki podawać gorące polane sosem czekoladowym.
Smacznego!
cudo,cudo
OdpowiedzUsuńtakie smakowite naleśniki
z ta czekoladową nutką
aaaach :-)
śliczne, apetyczne, kuszące
OdpowiedzUsuńorzechy...... mogę jednego?
O nie! nie powinnam byla tego ogladac dzis wieczorem :)
OdpowiedzUsuńWidzisz Malgosiu, znow pewne podobienstwo : mnie rowniez ciezko jest oswoic sie z mysla polaczenia czekolady z czyms wytrawnym... Tradycjonalistka ze mnie chyba straszna i tyle ;)
A Twoje nalesniki pojawia sie u nas niebawem :)
Dziekuje Ci za udzial w tym naszym wspolnym kucharzeniu!
Malgosiu, wygladaja lepiej niz u Gundela! Bylam nimi bardzo rozczarowana, a Twoje chetnie bym zjadla. Nawet na dzisiejsza kolacje :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, zdjęcia tak piękne, że aż chce się jeść oczami. Cudo!
OdpowiedzUsuńMałgosiu, przecudne zdjęcia, tak apetyczne, ze już nie mogę ...
OdpowiedzUsuńPyszności!!!:)
Jestem co prawda po kolacji, ale chętnie bym takie naleśniki skonsumowała...mniam:)
OdpowiedzUsuńPiękne, z charakterem bym powiedziała.
OdpowiedzUsuńWyglądają wspaniale, chyba się skuszę na takie naleśniki:)
OdpowiedzUsuńpyszności :)
OdpowiedzUsuńA ja miałam dzisiaj taką straaaaaaszną ochotę na naleśniki... Z orzechami i czekoladą muszą być po prostu boskie!!!
OdpowiedzUsuńRasowe i dostojne! :) Dobrze ze zjadlam sniadanie przed wyjscie, z domu bo by mnie skrecalo z zazdrosci:D
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia Malgosiu!
Mmm :)... Te cieniutkie naleśniczki z nadzieniem orzechowym i sosem czekoladowym muszą być takie pyszne :)... Zjadłabym sobie kilka :).
OdpowiedzUsuńGundel Palatsinta... O matulu, jak ja dawno nie jadłam. Poproszę... dwa ;o)
OdpowiedzUsuńŚliczne są. WYgladaja bardzo delikatnie i leciutko, takie lubię najbardziej!
OdpowiedzUsuńUhuhu, marzy mi się od dość dawna taki naleśnior :)
OdpowiedzUsuńja z 20 lat z hakiem robiłam te naleśniki z przepisu z takich pocztówek kulinarnych i to było pyszne,a może nawet więcej niż pyszne
OdpowiedzUsuńA twoje zdjęcia jeszcze tak kuszą
Nigdy nie miałam okazji ich spróbować, zachęca mnie nie tyle co czekolada, ;) ale to nadzienie musi być pyszne. ;))
OdpowiedzUsuńOj przywołałaś słodkie wspomnienia z naszego weekendu w Budapeszcie:)
OdpowiedzUsuńPiękne!