Moja tworzona lista jest żywa i płynna. Żaden przepis nie ma stałego miejsca w kolejce. Wszystkie dążą do góry, czasem wydawać by się mogło, że już zaraz, już za chwileczkę – gdy znów nieoczekiwanie kolejność się zmienia. No nie może być inaczej, bo do wypróbowania wybieram ten, na który w danej chwili mam szczególną chrapkę, albo po prostu podpasuje mi ze względu na chwilową zawartość lodówki. :)
Nie o wszystkich też jestem w stanie pisać na blogu. Zatem wybieram te, które szczególnie mi smakowały. :)
A wracając do pytania, czy rybka lubi pływać...?
Tak! W aromatycznym sosie! :)
Bo dzisiaj prezentuję ponownie rybę. A konkretnie pangę przygotowaną na parze i podaną z przepysznym, aromatycznym sosem warzywnym. Przepis na sos zaczerpnęłam z Mojej kuchni u Bey (nieznacznie zmieniając niektóre ilości składników i sposób wykonania) i dzisiaj gorąco zachęcam, by wszyscy rybnolubni, a także – nierybnolubni (bo mają szansę na polubienie ;-)) pobiegli do kuchni i poświęcili pół godziny na przyrządzenie fajnego, zdrowego posiłku. :)
Nam smakowało ogromnie i nawet mój nierybny małżonek osobisty – szczerze pochwalił, a miseczkę wylizał do czysta. ;-))
Biała ryba w aromatycznym sosie
inspirowane przepisem z Mojej kuchni
na 2 osoby:
filet z białej ryby
łyżeczka soli
sok z 2 limonek
1 łyżka oliwy z oliwek
garść posiekanej natki pietruszki (w oryginale kolendra)
Sok z limonek, oliwę, sól i natkę pietruszki delikatnie wymieszać. Skropić rybę z obu stron i pozostawić na ok. 1 godz. do marynowania.
2 łyżki oliwy z oliwek
1cebula (pominęłam)
2 ząbki czosnku
papryczki Malagueta (dałam szczyptę papryczki z Espelette )
świeża czerwona papryka – drobno posiekana
kilka posiekanych pomidorów (użyłam puszkę 400g pulpy pomidorowej)
sól do smaku
sok z 1 limonki
150ml mleczka kokosowego
duża garść posiekanej natki pietruszki (w oryginale kolendra)
Cebulę drobniutko posiekać. Zeszklić na oliwie rozgrzanej na głębokiej patelni. Wcisnąć czosnek, dodać pokrojoną w kosteczkę paprykę i szczyptę papryczki– krótką chwilę przesmażyć. Dodać posiekane pomidory. Dusić kilka minut. Doprawić do smaku solą, wlać sok z limonki i mleczko kokosowe. Dusić kolejnych kilka minut, aż papryka zmięknie. Na chwilę przed zdjęciem patelni z ognia – wrzucić posiekaną natkę pietruszki.
W międzyczasie przygotowywania sosu – ugotować na parze rybę (moją parowałam ok. 15 min.).
Rybę podawać wraz z ciepłym sosem. Bagietka mile widziana. :)
Smacznego!
Bardzo sie ciesze, ze i Wam ten sos posmakowal Malgosiu :)
OdpowiedzUsuńU nas jest juz stalym bywalcem i gdy tylko zapytam meza : co chcialbys zjesc w ten weekend? jestem pewna ze poprosi o ten wlasnie sos do ryby! :) tyle tylko, ze u mnie nadal, zawsze, obowiazkowo, z moja ukochana kolendra ;)
w tak pięknym
OdpowiedzUsuńi aromatycznym sosie
na pewno każdemu by smakowała
no, mi na pewno,
ale ja to jestem z rybolubnych
a już szczególnie panga
ps. w ostatnim czasie moja lista kulinarna również niebiezpiecznie zaczęła się wydłużac..;-)
też mam taka listę, która z dnia na dzień przerażająco się powiększa!!!
OdpowiedzUsuńpangi nie lubię, mam do niej uraz przez własną głupotę, raz kupiłam na promocji i po usmażeniu, białej, chudej ryby, zastanawiałam się czy przez przypadek smalcu zamiast ryby nie kupiłam :/
ale sosik do wypróbowania z moim ulubionym mintajem :)i lista znów o pozycję dłuższa...;)
PS. Zapomnialam napisac, ze bardzo mi sie podobaja Twoje miseczki :)
OdpowiedzUsuńwidzę, że u Ciebie tez rybka ;)
OdpowiedzUsuńkuchnia-monsai.blogspot.com
Małgosiu ryba wygląda rewelacyjnie!
OdpowiedzUsuńI pewnie tez tak smakuje :)
Ja się tylko zastanawiam jak to się stało, że przegapiłam ten przepis u Bei?
Na szczęście go przypomniałaś :)
Ależ ja lubię tego typu rybki :)
OdpowiedzUsuńa wlasnie dzis przy kolacji moj syn wypytywal sie ile jest na swiecie potraw, czy wszystkich zdazy sprobowac w swoim zyciu ;) biorac pod uwage, ze poki co na pierwszym, drugim i trzecim miejscu jego listy ulubionych stoja frytki maison latwe to nie bedzie ;) .
OdpowiedzUsuńryba wyglada zachecajaco choc ja nie lubie sosow pomidorowych :(
pozdrawiam :)
Malgosiu, po takiej zachecie mysle, ze kazdy zaraz pobiegnie do kuchni:)
OdpowiedzUsuńmy jestesmy zdecydowanie rybkolubni, a ja to juz szczegolnie:)
zdrowy pomysl na pyszny obiadek. A zdjecia...MNIAM.
I powiedz mi teraz moja droga, kto tu kogo katuje hm? :P wyglada nieziemsko:-)
pozdrawiam serdecznie!
A co do listy, bo zapomnialam wspomniec. Moja jest podobnie dluga, podobnie plynna i nieprzewidywalna. Niektore przepisy czekaja na wyprobowanie rok...inne (az wstyd sie przyznac!) czasem nawet wiecej. Problem z tym naszym calym jedzonkiem jest jeden, podstawowy: Majac tyle wspanialych pomyslow i przepisow do spróbowania nie jestesmy w stanie trzymac sie tej "kolejki". Dzis ma ochote na sernik, jutro obudze sie z nieodparta checia na paczusia:) taka juz nasza ludzka natura...
OdpowiedzUsuńAle mam nadzieje, ze wszystkie zdarzymy do tej emerytury:)
Małgosiu, ja kocham rybki i z wielką chęcią bym taką własnie zjadła!
OdpowiedzUsuńWygląda przepysznie, baaardzo !:)) Miseczki sliczne, zdjęcia cudowne!:)
Och, ty rybna Kusicielko :) Piękna rybka, cudowny sosik ... moja lista dań oczekujących nie ma końca i wciąż i wciąż się wydłuża :))) Ale nie myślę, czy zdążę przed emeryturą, bo wiem, że ... nie mam szans ;)))
OdpowiedzUsuńBea, bardzo, baaardzo nam smakował! A kolendrę też lubię, ale nie przebije ona mojej miłości do natki pietruszki (zresztą dzielonej wraz z bazylią). :)
OdpowiedzUsuńA miseczki takiej najzwyklejsze, ikeowskie. :)
Ugotujmy, a łosoś? :) Ja najbardziej łososia lubię... I mięso pstrąga, ale za to nie lubię jego ości. ;-)
Aga, oj, to rzeczywiście jakiegoś pecha miałaś z ta pangą... Chociaż muszę przyznać, że i dla mnie nie jest to najwartościowsza ryba (chociaż zupełnie nie tłusta...). Pangę kupuję zwykle wtedy, gdy chce mi się ryby, a na targu nie ma ładnych ryb ze świeżego połowu. Wtedy panga to takie awaryjne wyjście, bo mrożone filety zawsze są dostępne. ;-)
Monsai, ano choć nie jesteśmy nadzwyczaj rybnolubni, to staram się nadrabiać braki. ;-)
Anoushko, koniecznie zajrzyj do Bey! U niej ten sos wyglądał sto razy lepiej! tam to dopiero ślinka leci! ;-)
Casiu, wypróbuj, nie pożałujesz! :)
Leloop, frytki mówisz...? To jakbym mojego syna widziała...
Podczas wczorajszych zakupów uległam namowom i kupiłam jemu porcję frytek. A kilka godzin później... Jednym słowem mówiąc dzisiejsza noc nie należała do najprzyjemniejszych, zwłaszcza dla syna. :( A dzisiaj rano na pytanie czy chce frytki - odrzekł, że nigdy więcej frytek! I mimo, że bardzo mi było go żal, bo swoje przeszedł - to mam wielką nadzieję,że miłość do frytek odeszła w zapomnienie... ;-)
Olu, eee tam... ja katuję? ;-))
A co do tej emerytury, to ja nie wiem... Wątpliwości mam coraz większe. ;-)
Majanko, pół godziny (no z marynowaniem ryby - godzina) i danie masz gotowe! :)
Zamiast limonek cytryny, zamiast pangi morszczuk, zamiast natki kolendra, reszta składników już jest ... ufff właśnie wróciłam ze sklepu i nie mogłam zapomnieć o Twojej rybce, więc pewnie z różnymi moimi przekrętami pojawi się dziś u nas na stole :) A jeśli net będzie łaskawy i "będzie ze mną" to i wieczorkiem się pewnie na blogu rybka pojawi :)))
OdpowiedzUsuńTo się nazywa siła kuszenia :)))
Buziaki na miły dzionek :*
Ula! Jakie foty! i Jakie piekne miski!! :)
OdpowiedzUsuńAlez mnie sie podobaja kolory na tym zdjeciu :)
A przepis sobie juz wydrukowalam :) Troszke poczeka bo na razie staram sie byc veggie :D
Pięknie wygląda... W ogóle uważam, że rybka w 'czerwonym' sosie to bardzo dobry pomysł. Robiłam kiedyś właśnie w sosie pomidorowym, ale z dodatkiem czarnych oliwek i kaparów. Zrobiłam kiedyś i... nie wiem gdzie jest przepis.
OdpowiedzUsuńNawiązując właśnie do refleksji nad blogowaniem i jedzeniem... Ja sama nie sądziłam, że mnie to wciągnie. Tymczasem powiedzmy sobie jest to bardziej lub mniej kontrolowany nałóg.
Ja lubię czasem 'pospacerować' po moim blogu, przypomnieć sobie jak powstawały potrawy, w jakich okolicznościach pstrykałam zdjęcia. A jedzenie..., o tak to już zupełnie inna historia.
Pozdrawiam.
A u mnie dzisiaj płetwal, i też z mleczkiem kokosowym.
OdpowiedzUsuńPangi nie jadam, kocham łososia, ale zrobiłam wyjątek dla pstrąga, choć łypałam oczkiem na halibuta ;)))
Chyba nie muszę dodawać, że zdjęcie jest przeapetyczne :)
Tak! rybka lubi pływać...w sosie ;)))
Małgosiu, pyszności! Gdyby nie to, że jestem po talerzu faworków zaraz bym poleciała i zrobiła taki sosik do ryby:)
OdpowiedzUsuńMalgosiu, nie cieszylabym sie na zapas :} ;) moj Antek kilka tygodni temu mial podobna przygode po domowo-rodzinnym raclette, co sie dziwic jezeli lykal rozpuszczony ser prawie go nie gryzac. natychmiast zadeklarowal niechec do lubianej potrawy, ostatniej niedzieli znow jedlismy racletta, nawet nie pamietal co go spotkalo. ja natomiast pamietalam, zeby go pilnowac by jadl nie tylko ser ale i dodatki :)
OdpowiedzUsuńTa rybka ze zdjęcia kojarzy mi sie bardzo z rybą po grecku:)
OdpowiedzUsuńhehe
Pozdrówka
waniliowachmurka.blox.pl
Lubi pływać! W takim sosie najbardziej :)
OdpowiedzUsuń