Siedziałyśmy przy okrągłym stoliku. W słońcu było gorąco i duszno, a my schowałyśmy się pod parasolem, w przyjemnym cieniu „ogródka”. Nawet lekka bryza utorowała sobie drogę właśnie między stolikami, przynosząc dodatkową ulgę. Umówione byłyśmy na babskie plotki. W Pikawie. Przy kawie. Mrożonej oczywiście. :) Moje ulubione miejsce spotkań (obok Mon Bazlac i Cafe Ferber). Z klimatem. Z ciekawym wnętrzem i pięknymi meblami. Kawiarnia, w której każdy najmniejszy detal ma swoje miejsce i trudno nie zawiesić na nim dłużej oka.
Więcej zdjęć z wnętrz Pikawy zamieściłam na Lustrze.
Trzy godziny minęły w mgnieniu oka. W międzyczasie pojawiły się jeszcze słodkości: torcik kajmakowy i deser Bambo. Kolejne odłożone w biodra kalorie. Kto by się tym przejmował. :)
Obgadałyśmy ze sto babskich spraw. Ponarzekałyśmy na mężów (no bo kto to widział, żeby auto trzydrzwiowe było lepsze od pięciodrzwiowego?!), na kryzys (no niechże się już skończy!), nawet dzieciom nie przepuściłyśmy. ;-) Ach, były też tematy kulinarne, no ba! To się rozumie samo przez się! :D
A potem wróciłam do domu i ulepiłam 22 babeczki. Kruche. Po brzegi wypełnione świeżą, sezonową wiśnią.
Powstały w wyniku inspiracji przepisem Mary Berry na wiśniowy paj (wyszperany przez Dziunię. Notabene, to właśnie z Dziunią odkładałyśmy wspomniane wyżej kalorie. :)). Użyłam jednak w zamian oryginalnego – swój ulubiony, klasyczny przepis na kruche ciasto, a zamiast jednego dużego ciasta – wykonałam małe babeczki, zmieniając jednocześnie proporcje wszystkich użytych składników.
Nie będę Was namawiać, że koniecznie trzeba je upiec. Ale tak się składa, że to jedyna metoda, by sprawdzić jakie są pyszne. :)
Kruche babeczki nadziewane wiśnią (ok. 22 szt.)
inspirowane przepisem Mary Berry na wiśniowy paj
Nadzienie:
ok. 700 g wydrylowanych wiśni wraz z sokiem, które puszczą (waga bez pestek)
120 g cukru (najlepiej brązowego)
2 łyżki skrobii kukurydzianej (maizena) lub mąki ziemniaczanej
2 łyżki zimnej wody
10 g masła
kilka kropel zapachu migdałowego (niekoniecznie)
Wiśnie wraz z sokiem i cukrem włożyć do garnka (jeśli soku jest bardzo mało, to wlać na dno ok. 50 ml wody), postawić na mały ogień i często mieszając gotować ok. 10 min. aż wiśnie puszczą więcej soku, a cukier się dobrze rozpuści. W kubeczku wymieszać dobrze skrobię kukurydzianą (lub ziemniaczaną) w dwóch łyżkach zimnej wody i od razu wlać do wiśni. Energicznie mieszać, bo masa szybko zacznie gęstnieć. Doprowadzić do wrzenia i gotować jeszcze ok. 1 minuty cały czas mieszając. Zdjąć z ognia. Dodać masło i zapach migdałowy – dobrze wymieszać.
Odstawić do ostudzenia.
Kruche ciasto:
250 g przesianej mąki
125g masła
125 g cukru pudru
1 jajko
Mąkę przesiać na stolnicę lub do misy robota, dodać masło pokrojone na małe kawałki. Rozcierać, aż utworzą się małe grudki. Dodać przesiany cukier puder – wymieszać, a następnie wbić całe jajko. Zagniatać, niezbyt długo, aż będzie gładkie.
Uformować wałek o średnicy ok. 5 - 6cm, podzielić na dwie części w proporcjach ok. 2/3 i 1/3. Zawinąć w folię spożywczą. Wstawić do lodówki na min. ½ godziny.
Piekarnik rozgrzać do 180 st. C. Przygotować foremki do tartaletek – wysmarować rozpuszczonym masłem lub olejem roślinnym, oprószyć lekko mąką.
Schłodzone ciasto (większy kawałek) pokroić na plasterki ( u mnie grubości ok. 0,7 cm). Każdy plasterek rozwałkować dość cienko (max. 2mm) do wielkości odpowiadającej średnicy foremek. Wyłożyć foremki ciastem. Wystający poza foremkę nadmiar ciasta – odciąć. Ze skrawków znów można zagnieść ciasto. Piec ok. 5 min. (tylko do lekkiego ścięcia).
Wyjąć z piekarnika. Do każdej babeczki włożyć po łyżce wiśni.
Mniejszy kawałek ciasta pokroić na plasterki w ilości odpowiadającej podpieczonych babeczek. Każdy plasterek rozwałkować cienko I delikatnie nałożyć na wierzch babeczek, lekko przyciskając do brzegów. Każdy przygotowany w ten sposób wierzch nakłuć w kilku miejscach wykałaczką. Wstawić do pieca na kolejnych ok. 15 – 20 min. Piec do zrumienienia wierzchu babeczek.
Wyjmować z foremek po lekkim wystudzeniu. Ostudzone posypać cukrem pudrem.
Smacznego!
Słyszałam o spotkaniu z pierwszej ręki :) Bardzo zazdroszczę i piszę się na jakieś następne umówione wcześniej ;) Babeczki wspaniałe, a mi też po głowie chodzi ciacho mocno wiśniowe.
OdpowiedzUsuńAha, Małgosiu, dziękuję za pozdrowienia i gratulacje! ;)
Pisalam u siebie, ze ciastek nie lubie piec. Ale takie babeczki to bym polubila....
OdpowiedzUsuńMałgosiu cudowne. Mam pytanko: jakiej średnicy masz te foremki? A w Gdańsku gościłam tydzień temu i bardzo milutko wspominam :)Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczne są, a ja ciągle nie mogę się zdecydować co tu upiec z wiśni ;-) I kolejny przepis do kolekcji i jak tu coś wybrać ;->
OdpowiedzUsuńMałgosiu, Pikawa to także moje ulubione miejsce! Niemal zawsze trafiam tam na kawę. Albo na herbatę Kubusia Puchatka :))) Ale Cafe Ferber za to nie trawie.
OdpowiedzUsuńUwielbiam wiśnie, zwłaszcza w takich wypiekach. Cudne są!
druga metoda, by się przekonać jakie są pyszne to wpaść znienacka do Ciebie ;)
OdpowiedzUsuńTy to nie masz litości ;)... A ja tu z zazdrości jęczę, bo też chcę takowe!
OdpowiedzUsuńpięknie wyglądają! Kuszą bardzo - chętnie wypróbuje przepis - może zmienię tylko owoce.
OdpowiedzUsuńHmmm... tez nie wiem czego 'zazdroszcze' bardziej : babeczek z wisniami czy babskiego spotkania... I chyba jednak i tego i tego ;)
OdpowiedzUsuńPS. Barrrdzo podoba mi sie tez kolor tej serwetki (pod kolor talrezyka :) ) no ale znasz moja milosc do serwetek ;)
Pozdrawiam!
Wiśnie + kruche ciasto to pyszny zestaw. Spróbowałabym...
OdpowiedzUsuńSporo tych tartaletek u Ciebie :)
Małgosiu, świetna relacja i zdjęcia :) I świetne babeczki, będę musiała je też zrobić :) I te talerzyki bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńBea, Ty musisz w końcu kiedyś do nas przyjechać. To na kiedy mamy z Komarką i Małgosią rezerwować czas? :DDD
Dziuniu, ja bardzo chetnie! Tylko kiedy?!? :(
OdpowiedzUsuńPewnie dopiero w przyszlym roku mi sie uda... (odpukac w niemalowane ;) )
Małgosiu, od razu przypomniało mi się nasze blogowe spotkanie w ogródku Cafe Ferber :) Wtedy też czas minął szybciej niż byśmy chciały :)
OdpowiedzUsuńA te babeczki to prawdziwy majstersztyk :) Zrobię mojemu wiśniowemu maniakowi jak tylko dostanę wiśnie z babcinej działeczki :)
No ale mi narobilas apetytu tymi babeczkami, a ja po pobycie w kraju na diecie.
OdpowiedzUsuńNie potrafie piec, musialabym wiele pracy wlozyc aby sie nauczyc robic kruce ciasto, to nie jest latwa sprawa, natomiast kupowalam takie kruche babeczki z wisniami na rogu Swietojanskiej i 10-Lutego w Gdyni w sklepiku o wdziecznej nazwie: Paczus! Tam zawsze i pyszne swieze paczki z roznymi nadzieniami sa, ale nie jadam paczkow, natomiast odkrylam kiedys wlasnie pyszne babeczki z wisniami, ktore z pewnoscia nijak sie maja do takich swojskich ale jak kto nie umie to jest to pewna namiastka!
A Ty zdolna jestes nieslychanie i nie wiem czego jeszcze nie potrafisz?
Pozdrawiam :)
uwielbiam piec takie male babeczki, zapisuje przepis :) zrobie juz niebawem mam nadzieję ;)
OdpowiedzUsuńa zdjęcia sliczne !
No nie...okropna jesteś ;-) Kusisz takimi cudeńkami, a ja wiśni nie mam. Podzielisz się jedną ? ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!!!
Tak jak Tili, przypomniałam sobie nasze spotkanie:)
OdpowiedzUsuńBabeczki tak piękne, że nie można oczu oderwać...
kocham wszelkie wypieki, w których owoców jest co najmniej dwa razy więcej niż ciasta. cudeńka. :)
OdpowiedzUsuńBardzo na czasie, wlaśnie moje dojrzaly...babeczki zrobię, wygladają pysznie!
OdpowiedzUsuńMalgos to Wy z Dziuunia takie Kumy jestescie ?? :P
OdpowiedzUsuńWiesz co pal licho kalorie jesli pochlania sie je w TAKIM towarzystwie :)
Babeczki laduja do ulubionych... Ciekawe kiedy ja to wszystko upieke i ugotuje :D
Sciskam wieczornie:***
PS
Szukam Cie na skype ale znalezc nie moge :P
Komarko, liczę na spotkanie przy kawie. :)
OdpowiedzUsuńCo do gratulacji, należą się! :) A poza tym... tak po cichutku, to Ci chyba trochę zazdroszczę... :)
Ewo, zrób jedno duże ciasto w formie do tarty. :) Pracy zdecydowanie mniej, a smak ten sam. :)
Kb, i nic nie mówiłaś? Oj, niełaaaadnieeee...! ;-)
A foremki moje górną średnicę mają 7cm (dolna mniej).
Aklat, no niestety! Ja mam zawsze te same dylematy. Przepisów kuszczących znacznie więcej, niż możliwości przerobowe i konsumpcyjne też. :)
Aniu, w takim razie, widzę, że nie pozostaje nic innego, jak silną grupę Pomorskich bloggerów zmobilizować i do Pikawy na spotkanie skrzyknąć. :)
Aga, metoda świetna, pod warunkiem, że czas się przybędzie. :) Pamiętaj, że słodkości u mnie szybko znikają. :)
Olala, ależ ja bardzo litościwy człowiek jestem. :) Dlatego serdecznie namawiam, by samemu spróbować jakie to dobre. :) Nawet jeśli nie w formie małych babeczek, które trochę pracy jednak wymagają - to jako jedno duże ciasto. Warto. :)
Vanilla, witaj na Pieprzu. :) Miło mi gościć w skromnych progach. :)
Rozumiem, że za wiśnią nie przepadasz? No cóż, można próbować z innymi owocami... Myślę, że jagody też byłyby dobre... Albo czereśnie lub brzoskwinie, choć wtedy trzeba uważać z cukrem, żeby zbyt słodko nie było...
Beo, Twoja miłość do serwetek jest mi wielce znana. :) I powiem CI, że chciałabym mieć taką kolekcję jak Twoja. :)
Co do spotkania, wiesz, że cały czas niezmiennie czekam... Myślę, że jeszcze przynajmniej jedna osoba bardzo by się ucieszyła... :)
An-no, ech gdzie tam sporo... ;-) Zniknęły w oka mgnieniu. :D
Dziuniu, to oryginalne ciasto robiłam w zeszłym roku. :) I świetne było. :) To nasze spotkanie przypomniało mi, że mam coś dobrego do wykonania w tym sezonie. :)
A talerzyki... pamiątka po Babci. Chyba nawet na czasie z przepisem, bo na nich malunki z Kraju Kwitnącej Wiśni. :)
Tili, jesteś już wśród żywych! (bloggerów ;-D) Oj, dłuuugo Cię nie było...
A babeczki polecam. :)
Widrose, hihi, no pięknie mnie podsumowałaś, ale nie umiem więcej niż przypuszczasz... :) Natomiast staram się wychodzić z założenia, że na wszystko przyjdzie czas. Co dzisiaj jest trudne, jutro okaże się drobnostką. ;-)
Cukierni, o której wspominasz chyba nie miałam przyjemności odwiedzić... Ale nadrobię przy najbliższej okazji. :)
Viridianko, zatem czekam na relację. :)
Karolcio... wysyłam paczuszkę pocztą internetową. :D
Kasiu, niestety, na żywo prezentowały się znacznie lepiej. :) Ale i tak dziękuję za komplementa. ;-D
Cookie monster, w takim razie to wypiek stworzony dla Ciebie! :)
Kass, masz swoje wiśnie? Wyobrażam sobie zatem jak praca wre gdy drzewka zostaną pozbawione owoców... Zapewne konfitury, konfitury, konfitury... :)
Poleczko, wiesz... z Dziunią to my po sąsiedzku, po fachu, po jednej uczelni i po kulinarnie... :)
A dlaczego nie możesz mnie na Skypie znaleźć? Jestem codziennie... Zostawiłam Ci dzisiaj rano info...
Małgoś i mnie przypomniało się nasze spotkanie w Cafe Ferber :)))
OdpowiedzUsuńKoniecznie do powtórzenia!
Babeczki wyglądają bosko! Kto by się przejmował kaloriami, nie? :))
Marzą mi się wiśnie w własnego drzewa. Może kiedyś kiedy na własny kawałek ziemi będzie mnie stać sprawię sobie choć jedno drzewko wiśniowe. Bo to jedne z moich ulubionych owoców lata, cały stół zastawiony mam słoikami z wiśniowymi przetworami... wiśnie w syropie, dżem z wiśni, sok...
OdpowiedzUsuńL. uparcie twierdzi, że za dużo tego narobiłam, ja upieram się, że 40 słoików to dla nas i tak za mało... A na bank wiem, że będę rozdawać, bo nie samą wiśnią człowiek żyje :-)
I prawda jest taka, że ja tych słoików nie mam gdzie pochować, ale uparcie wmawiam mu, że muszą tak postać, że nie można od razu do szafek... :D
Babeczki obłędne i na pewno do zrobienia. Tylko to drylowanie mnie już dobija... :D
Przecudnej urody są te babeczki i nabrałam teraz wielkiej ochoty na coś z wiśniami :) Uwielbiam oglądać Twoje fotografie Małgosiu :) I koniecznie muszę pochwalić talerzyki ze ślicznym azjatyckim motywem.
OdpowiedzUsuńOh, uwielbiam takie "babskie" spotkania i "bojki" :) Babeczki wygladaja przeeepysznie :)
OdpowiedzUsuńno weź! dla mnie jednej byś nie zachowała w tajemnej skrytce?
OdpowiedzUsuńpiekne...zdjecia powalaja na kolana...
OdpowiedzUsuńJak ja to lubię!!!!!!!!!!!!PYCHA!
OdpowiedzUsuńBabeczki cód-miód:)!!!!
OdpowiedzUsuńej,Małgosiu jakie te tarty pysznie się prezentują ,ej jakie one piękne
OdpowiedzUsuńJak ja kocham wiśnie i ciasta z nimi
Wiesz Ty co? Ja myślę, że te Twoje babeczki lepiej by pasowały do mojej pikawy niż tamte dwa, co zjadłam - tam ;)
OdpowiedzUsuńMalgosiuuuuuu, one, te babeczki sa wspaniale! Ze tez rozminelam sie w tym roku z wisniami...
OdpowiedzUsuńTwje stwierdzenie "Kolejne odłożone w biodra kalorie" przypomnialo m angielskie powiedzenie "A moment on the lips, a lifetime on the hips" :-))
Cieszę się, że i Wam babeczki się podobają. :) Zważywszy, że w smaku są pierwszorzędne - tym bardziej polecam wypróbować. :)
OdpowiedzUsuńAgatko, no niestety, drylowanie to ta najmniej przyjemna część. :/
Ado, dziękuję. Te talerzyki to pamiątka po mojej Babci.
Bruberii, uhuhu, nie znałam tego powiedzenia... :D
Upiekłam babeczki, chyba już z ostatnich wiśni w tym roku...Cudowne,kruche, słodko-kwaśne. Powiem nieskromnie-wszyscy się zachwycają i chcą więcej;) Małgosiu, czy można je nadziewać mrożonymi wiśniami? Szkoda by było czekać rok... P.S. Gratuluję cudnych pasji kucharsko-fotograficznych i konsekwencji w ich realizowaniu!
OdpowiedzUsuńEspada, ach jak się cieszę, że i Wam smakowały! :)
OdpowiedzUsuńCo do pytania: sądzę, że mrożone wiśnie jak najbardziej się nadadzą. Może będzie trzeba ciut dłużej pogotować (a może i nie), żeby sok, który puszczą odparował. Sama też namroziłam w tym roku wiśni z myślą o tych babeczkach w bardziej ponure dni. :)
Przy okazji dziękuję za tyle miłych słów. :)