piątek, 24 lipca 2009

Podwieczorek u Bey :)


Spakowałam walizkę. Tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Kupiłam bilet samolotowy na najbliższy rejs i wkrótce, przeniosłam się do górskiego kantonu Szwajcarii, by późnym popołudniem zasiąść do jadalnego stołu Bey. :) Biały obrus, czerwone serwety, błyszczące naczynia wielkości zastawy dziecięcej... :) Bea, serwowała deser. TEN deser! Piękny i pyszny pod każdym względem. :) Spoglądając na Jej uśmiechniętą twarz – zanurzyłam srebrną łyżeczkę w naczyniu... Ona wiedziała, że będzie mi smakować...:)



Czy jest ktoś wśród czytających kto pozazdrościł mi wizyty u Bey? :D
Oooo, widzę las rąk. :) No ba! Sama bym sobie zazdrościła, gdyby tylko to była prawda... :D
A tymczasem...

Nieee, nie spakowałam walizki, nie wsiadłam w samolot i nie przeniosłam się w te nie tak znowu odległe tereny... W sumie szkoda, pewnie tak bym o wiele bardziej wolała. :)
Jednak deser jest prawdziwy. :) Przecież Bea naprawdę kilka dni temu poczęstowała wirtualnie taką dawką słodyczy, do tego obłędnie się prezentującej, że mnie nie pozostało nic innego, jak skorzystać z dołączonego przepisu i czym prędzej własny deser stworzyłam. :)
Wiecie jak smakował...? Jak ambrozja... :) Jeśli tylko napój mitycznych bogów mógł mieć bardziej stałą konsystencję – to zdecydowanie mógł właśnie tak smakować. :) Słodkie (za sprawą białej czekolady), kremowe mascarpone i orzeźwiające warstwy owocowego musu... Palce lizać. :)

Mam nadzieję, że Bea nie urwie mi głowy za to, że pozwoliłam sobie część owocową zestalić nieco (ale tylko odrobinę), dodając do nich żelatynę. Moje owoce po zmiksowaniu i przetarciu przez gęste sito – zyskały mocno lejącą konsystencję. A to psuło mi zamysł stworzenia warstwowego deseru. Ja bowiem, oprczócz warstwy musu malinowego, dodałam jeszcze drugą – mus jagodowy.
Po oryginał – zapraszam na blog Bey. Tutaj znajdziecie przepis zmodyfikowany o w/w dodatki.
Zapraszam. :)




Deser z mascarpone, białą czekoladą i owocowym musem
wg przepisu Bey z bloga Bea w Kuchni

Musy owocowe:
1 szkl. zmiksowanych i przetartych przez gęste sitko świeżych malin
1 szkl. zmiksowanych świeżych jagód
3 listki żelatyny
* ewentualnie cukier do smaku, jeśli owoce są zbyt kwaśne

Żelatynę w listkach namoczyć w zimnej wodzie. Po kilku minutach dobrze odcisnąć z niej wodę. Włożyć do małej miseczki i rozpuścić w ok. 1,5 łyżki wrzącej wody. Połowę rozpuszczonej żelatyny wlać do zmiksowanych malin – energicznie wymieszać. Drugą połowę dodać do zmiksowanych jagód – wymieszać. Odstawić.

Krem:
200 g białej czekolady + 2 łyżki słodkiej śmietanki
250 g mascarpone
180 g bardzo gęstej słodkiej śmietanki (polecam Piątnicę 36%) - w oryginale creme fraiche
otarta skórka z cytryny (lub pomarańczy)
1 łyżka amaretto

Czekoladę wraz z dwoma łyżkami słodkiej śmietanki - rozpuścić w kąpieli wodnej. Mascarpone wymieszać z gęstą śmietanką kremową. Dodać lekko przestudzoną czekoladę i nieco otartej skórki z cytryny i ponownie dobrze wymieszać. Rozłożyć masę do indywidualnych naczynek. Na wierzch rozlać równomiernie mus jagodowy. Wstawić do lodówki na min. 1 godzinę (lub do czasu, gdy mus lekko się zetnie). Na zimny deser wylać przygotowany mus malinowy. Ponownie wstawić do lodówki, porządnie schłodzić.
Podawać udekorowane świeżymi owocami.
Smacznego!

33 komentarze:

  1. Piękne zdjęcia! (Ja pozazdrościłam Ci wyprawy ;-))

    OdpowiedzUsuń
  2. deser wygląda cudownie! Przy pierwszych linijkach umierałam z zazdrości, potem troszkę mi sie poprawiło, ale tylko troszkę;) Pozdrawiam serdecznie!
    Ps. umiesz budować napięcie;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślicznie wygląda! Pozazdrościłam Ci nie tylko wycieczki ale i deseru :) Przy najbliższej wizycie w sklepie zakupie mascarpone i biała czekolade, a co! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. no ja sie dokladnie tak samo nabralam... :))
    bylam pewna ze bylas u Bei i uczylam uklucie w zolądku:P
    sliczny deserek:))

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze... kobieto... spocily mi sie oczy przez Ciebie!
    Niezmiernie mi milo, ze skusilas sie na deser i ze skosztowalas go nie tylko wirtualnie ;)
    Zdjecia jak zwykle przecudne, choc oczywiscie najfajniej by bylo moc raczyc sie tym cudenkiem w Twoim towarzystwie :)
    I moze nawet i te zelatyne Ci wybacze ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. To nas wkręciłaś ;)

    CUDOWNE zdjęcia, MAłgosiu!

    OdpowiedzUsuń
  7. Teraz to ja chciałabym być Twoim gościem ;) Cudny deser.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ładnie to wszystko opisałaś,że w pewnym momencie już myślałam,że oszukujesz mnie i jednak pojechałaś:P

    Ps: Piszesz ,ze takie pyszne?
    oj chyba się skuszę:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ojejku, ja też myślałam, ze naprawdę byłaś u Bei. Cudownie napisałaś, aż mi się buzia cieszyła. Rzeczywiście umiesz budować napięcie Małgosiu :)))
    Deser przepiękny - cóż ja mam napisać, wygląda tak bosko! Mam blisko do Ciebie... ;)) Uważaj, bo wpadnę :))
    Buźka :***

    OdpowiedzUsuń
  10. ja chcę do Bei i do Ciebie, na deser i na ploty :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Zdjęcia przebiły nawet szwajcarskie widoki... Sprawdzę zresztą naocznie, bo jutro tam lecę. Może gdzieś minę się z Beą?...

    OdpowiedzUsuń
  12. Malgosiu-super ten deserek-rewelka po prostu,a do tego przecudne fotki :))) i ta trzymajaca w napieciu relacja z wizyty u Bei.......:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czytam, czytam i myślę sobie: "Takiej to dobrze", a tu taka podpucha :) Małgosiu nie wolno tak bawić się cudzym kosztem :) Deserek wygląda bardzo kusząco, ....na obydwu blogach :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Już miałam zazdrościc, a tu!...ale nas wpusciłas w maliny...no, prawie jak u Hitchock'a,
    ale deser tak wspaniały że Ci wybaczamy, piękne i smakowite zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hihi i ja się dałam nabrać i nawet sama tam prawie z Wami siedziałam...:)) A deser bardzo apetyczny:)

    OdpowiedzUsuń
  16. heh, napięcie zbudowane :) a już Ci zazdrościłam tych górskich widoków. a tak i tak zazdroszczę - smaku i wyobraźni :)

    OdpowiedzUsuń
  17. A mnie to zdanie nie przekonało: "Spakowałam walizkę. Tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy". Eee, nie wierzę, że jakakolwiek kobieta pakuję do walizki tylko kilka najpotrzebniejszych rzeczy ;))!
    Tak czy owak, skoro nie mogę Ci zazdrościć wizyty u Bei, zazdroszczę Ci tego deseru! Mniam ;)!

    OdpowiedzUsuń
  18. Fajnie, że i ja miałam w tym wszystkim trochę udziału :)
    Oiękne zdjęcia, jak zwykle.

    OdpowiedzUsuń
  19. o Małgosiu ,jakie to piękne i ja prawie nie widzę ,że tam jest żelatyna :P

    OdpowiedzUsuń
  20. I ja też się nabrałem :)
    Ale deserek to kuszący jest... chyba nawet bardziej niż ta wyprawa do Szwajcarii...

    OdpowiedzUsuń
  21. A ja bym chciała taką wyprawę do Bei!!! Już nawet chciałam Ci zadać sto pytań jak z Rębiechowa dostałaś się do Szwajcarii - czy najpierw do Warszawy, czy LOT-em, itp...
    Deser bardzo kuszący:) I widzę, że moja druga połowa też słówko skrobnęła:) No to teraz się nie wykręcę...muszę zrobić!

    OdpowiedzUsuń
  22. Hahaha, wybaczcie mi ten mały wkręt. :) Warto było dla samej Waszej reakcji. :)

    Bea, zobacz ile osób chciałoby Cię odwiedzić. :) Szykuj realne desery w ilościach hurtowych. :D

    Za wszystkie miłe słowa bardzo dziękuję. :)

    OdpowiedzUsuń
  23. W ilosciach hurtowych powiadasz? Dobrze, ze to taki szybki deser ;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Hihi wiedzialam ze to sciema :PP
    Aczkolwiek chetnie bym sie w taka podroz zabrala razem z Toba :) Gdziekolwiek...
    Zdjecia... Cudo!
    :*

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozkosz.... pierwsze słowo jakie przyszło mi do głowy gdy popatrzylam na ten deser...

    OdpowiedzUsuń
  26. Malgosiu piekny deser. Jak tak czytalam to pomyslalam, czemu ta Irlandia na koncu swiata ;-)
    bo ja tez chce wprosic sie na deser do Bei :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Ja też się nabrałam, że miałaś przyjemność gościć u Bei :D I już zaczynałam zazdrościć ;)

    OdpowiedzUsuń
  28. Oh, a juz zaczelam zazdroscic Tej wizyty, Tego bialego obrusu, czerwonych serwetek, blyszczacych naczyc... Swoim bajecznym wpisem doprowadzilas do tego ze mam w ustach smak bogatego mascarpone, jedwabnej czekolady oraz kwaskowatych owocow... Oh... jak dobrze :)

    OdpowiedzUsuń
  29. Szkoda, ze nie mozna tych smakołyków wyciagac z tych zdjęć i pałaszowac bez wyrzutów sumienia.

    OdpowiedzUsuń
  30. Deser przecudnej urody :) Idealny :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Fajny ten słodziak! Tylko ja jakoś boję się, że z żelatyną się nie zaprzyjaźnimy i nic nie wyjdzie z deseru ;)

    Ależ smaczne zdjęcia! :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Malgosia, juz chcialam napisac: "no prosze zrobilas to" i co npaisze zrobilas to - pelny szacunek i wobec Tej pieknej opowiesci i wobec deseru!

    OdpowiedzUsuń
  33. Naprawdę żałuję, że tak szybko rozwiązałam sprawę. :D Fajnie jest czytać takie komentarze. :D Dziękuję za wszystkie. :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za pozostawiony komentarz. :) Jestem winna Ci informację: blog jest moderowany, spamowi i pyskówkom mówimy stop. We wszystkich innych sprawach zapraszam. :)