To był intensywny tydzień. Wyjazdy, rozjazdy, pakowania, rozpakowania, całusy na do widzenia... Potem kolejne podróże i całe dłuuugie godziny spędzone w aucie. Potem zmęczone powroty, z powieką ciężką i upragniony sen...
Lubię moment wyjazdu, bo czeka nowe, ciekawe, inne. Ale potem bardzo szybko wszystko zostaje przetasowane i właśnie powrót staje się najważniejszy. Do domu. Bo to jak w powiedzeniu, że wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej... Oswojone rzeczy, ulubione kąty, własna kuchnia, książki, poduszka, ciasto wcześniej przygotowane, domowe sprawy. I stęsknione dzieci.
Warto wyjeżdżać, by móc powrócić... :)
A dzisiaj zupa ziemniaczana w nowej odsłonie. Ot, taka zwykła niby zupa. :) Ale w letniej odsłonie, bo z młodych ziemniaków i dodatkiem młodego bobu. I młodego pora. I świeżych listków majeranku z własnej okiennej uprawy. :) Pyszna na powroty, oraz na każdy dzień. Spróbujcie, na pewno i Wam posmakuje. :)
Dla mięsożerców polecam z boczkiem, ale próbowałam też w wersji wegetariańskiej – smakuje równie świetnie. :)
Zupa ziemniaczana z porem, bobem i majerankiem
zainspirowana przepisem Roberta Sowy z książki “W poszukiwaniu smaku doskonałego” (z moimi zmianami)
ok. 500 g młodego bobu
4-5 średniej wielkości młodych ziemniaków
2 łyżki masła lub oliwy
2 młode pory (tylko jasne części)
2 ząbki czosnku
1 litr bulionu (np. takiego)
sól, pieprz, gałka muszkatołowa - do smaku
garść listków świeżego majeranku (lub 1-2 łyżeczki suszonego)
kilka plasterków boczku wędzonego (w wersji wegetariańskie po prostu pominąć)
100 g serka topionego (smak naturalny)
Bób krótko podgotować w osolonej wodzie (od zawrzenia wody wystarczy 5 min.). Gdy lekko ostygnie – obrać ze skórki, podzielić na dwie równe części.
Ziemniaki obrać, umyć, pokroić w kostkę. Pory umyć i pokroić w plasterki.
W garnku rozpuścić masło (oliwę) i zeszklić na niej pory. Dorzucić wyciśnięte ząbki czosnku, pokrojone ziemniaki, świeżo startą gałkę muszkatołową i chwilę przesmażyć. Zalać bulionem, dorzucić połowę bobu, listki świeżego majeranku (lub suszonego), doprawić do smaku solą i gotować do miękkości warzyw (ok. 20 min.).
Zmiksować zupę na krem. Dołożyć topiony serek, a następnie jeszcze chwilę gotować, aż do rozpuszczenia serka. Doprawić do smaku pieprzem (a w razie potrzeby także i solą).
Pozostałą część bobu podsmażyć na patelni wraz z boczkiem.
Podawać zupę z dodatkiem bobu i boczku na wierzchu.
Smacznego!
Polaczenie tych wszystkich mlodych warzyw musi byc przepyszne! Wierze Ci na slowo :) Jesli tylko uda mi sie (kiedys...) zakupic choc odrobine bobu, to zrobie koniecznie, bo zdjecia mnie oczarowaly :)
OdpowiedzUsuńI masz racje, fajnie jest wracac ;)
Wygląda bardzo smakowicie! Uwielbiam takie kremowe zupy :)
OdpowiedzUsuńCoś dla mnie i to w tej chwili! Siedzę głodna i jakaś niemoc mnie ogarnęła, więc nie ma obiadu...Ten dodatek bobu mi się podoba bardzo :)
OdpowiedzUsuńMałgosiu!!!!Czy ja mam iść szukać bobu ?! Ciągle te apetyczne kuszące zdjęcia !
OdpowiedzUsuńWiesz ja już tam dawno stwierdziłam ,że twoja kuchnia mi bardzo odpowiada , a do Ciebie mam bliziutko ,oj bliziutko
Małgoś, ta zupka jest wspaniała - piękne ,pyszne, świeże letnie warzywka, - czego chcieć więcej. Ach, wyobrażam sobie jej smak.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Malgosia ale pamietak :) Zamiana ma byc ze mna, a nie z Ala :D Ja bylam pierwsza :P
OdpowiedzUsuńPiekne zdjecia! Piekne! Nie wychodze stad :)))
alez apetycznie ona wyglada i te foteczki!!!!!! EXTRA :))
OdpowiedzUsuńja też lubię wracać do swojego domu, a zupa prezentuje się po domowemu, apetycznie, chyba ugotuję ją w weekend :)
OdpowiedzUsuńale mi ochoty na bób narobiłaś ;)
OdpowiedzUsuńpysznie ta Twoja zupka wygląda
Przepiekna zupa.
OdpowiedzUsuńZaluje strasznie, ze u mnie bobu ni widu ni slychu, bo mam wielka ochote na taka wlasnie zupke.
Sliczne zdjecia.
malgosiu, oj zjadlabym zjadla... zwlaszcza, ze z bobem, ktorego tu nie ma :-(
OdpowiedzUsuńniezwykle apetyczne zdjecia:) qurcze za zupami nie przepadam lecz ta wyglada taaak zachecajaco ze nawet caly talerzyk bym zjadla:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam bób!!! Nie wiem czy bardziej za smak, czy za piękne wspomnienia. Bo bób kojarzy mi się niesamowicie... rodzinnie. Moja mama gotowała go zawsze latem i jedliśmy taki bez niczego, całą rodziną z jednej wielkiej miski. W zupie bobu jeszcze nie jadłam, ale pomysł mi się bardzo podoba :-)
OdpowiedzUsuńMałgosiu wygląda przepysznie! Chętnie wpadłabym na porcyjkę;)
OdpowiedzUsuńMałgosiu, prawdziwie letnia zupa u Ciebie! Wygląda wspaniale. Właśnie mi przypomniałaś, że już dawno nie jadłam żadnej zupy:)
OdpowiedzUsuń"Ot, taka zwykła niby zupa." - żartownisia z Ciebie. TAKA! zupa to jest ;)
OdpowiedzUsuńDla mnie na pewno w wersji z boczkiem, idealnie pasuje do bobu i majeranku. I też chciałam napisać, że to wcale nie "ot, taka zwykła zupa" to jest bardzo wykwintna zupa :)
OdpowiedzUsuńBób, ziemniaki, por, boczek, majeranek?... Litości! Ta zupa jest bossska ;))!
OdpowiedzUsuńSkusiła mnie ta zupa i zrobiłam ją:)
OdpowiedzUsuńPyszna wyszła!
Cieszę się! :D
OdpowiedzUsuńZdjęcia tak mnie zachwyciły, że musiałam zrobić tą zupę i faktycznie jest pyszna i pożywna, a bób zostaje warzywem miesiąca.
OdpowiedzUsuńSonieczka
Sonieczko, bardzo mi miło, że smakowało. :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę pyszna! Powaliła wszystkich na kolana. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że zupa smakowała. :) My również bardzo ją lubimy. :) Pozdrawiam i życzę miłego dnia. :)
OdpowiedzUsuń