Od dwóch dni walczę z paskudnym bólem gardła. :( Chodzę nadęta, zmęczona, nie w sosie i w dość kiepskim nastroju. Wszystko przez to paskudne gardło. To zadziwiające, jak ból potrafi w jednej chwili odebrać radość z wszystkich, nawet tych najbardziej ulubionych rzeczy. Funkcjonuję w miarę normalnie, robię wszystko to co zazwyczaj. Ostatecznie nie jestem obłożnie chora, ale wszystkie zmysły nastawione są na odbieranie nieprzyjemnych bodźców. Bombarduję organizm chemią, stosuję płukanki z najgorszego chyba w smaku specyfiku – i nic. Wielkie nic. Jak bolało, tak boli.
Wybaczcie, że Was tu raczę tak śmiertelnie nudnym tematem, ale słowo daję... na nic innego nie mam siły. Mam ochotę po prostu się pożalić. Może ktoś pożałuje i pogłaszcze mnie po główce? :D
A ja w zamian, za to pogłaskanie, nakarmię was wirtualnie smakołykiem, który przygotowałam w ostatni piątek, dosłownie na przysłowiowe pięć minut przed tym, jak ból zaatakował. I całe szczęście, bo czułabym niepowetowaną stratę, gdybym musiała oddać swoją porcję mężowi i obejść się smakiem. :-)
A wszystko zaczęło się od tego, że małżonek zrobił mi niespodziankę i kupił kilogram fioletowych, dojrzałych fig. Radość dla mnie tym większa, że nie tak prosto w moim mieście kupić figi! A jak już spotkam (od wielkiego dzwonu!) w co lepiej zaopatrzonym sklepie – to ceny są zwyczajnie koszmarne (no bo czy 5 pln /1 sztukę to nie koszmarna cena?). Tak więc figi trafiły do kuchni, a ja w pierwszej kolejności zrobiłam z nich kolejny (po śliwkowym, którym pochwaliłam się ostatnio) – chutney. Po raz kolejny z nieocenionego przepisu od Bey. :)
Kilka fig, które mi pozostały – wykorzystałam do fajnej tarty (rety, jaka była pyszna!), a właściwie, jak to u mnie ostatnio – do tart w wersji mini. :)
W pamięci miałam niedawny wpis Karolci o figowych tartach (bardzo, bardzo mi się podobały!) i właśnie to stało się głównym bodzćem do własnych kulinarnych działań. :)
Karolci, dziękuję za inspirację, a Was zapraszam do stołu. :)
Mini – tarty z gorgonzolą, figami, boczkiem i orzeszkami piniowymi
Kruche ciasto:
150g mąki (użyłam krupczatki, ale może być zwykła pszenna)
½ łyżeczki soli
1 łyżeczka cukru
75g zimnego masła – pokrojonego w małą kostkę
1-2 łyżki bardzo zimnej wody (zuzyłam 2 łyżki)
Mąkę przesiać wraz z solą i cukrem na stolnicę lub do misy robota, dodać masło pokrojone na małe kawałki. Rozcierać, aż utworzą się małe grudki. Dodać 1 łyżkę zimnej wody i zagnieść ciasto, aż będzie gładkie. Gdyby wciąż było zbyt suche – dodać drugą łyżęk wody.
Uformować kulę, spłaszczyć ją dość mocno, zawinąć w folię spożywczą. Wstawić do lodówki na min. ½ godziny.
Nadzienie:
3 dojrzałe, fioletowe figi
kilka plasterków wędzonego boczku bardzo cieniutko krojonego (ilość taka, by wypełnić pojedynczą warstwą dno foremek (lub jednej dużej)
ok. 80-100 g gorgonzoli (użyłam łagodnej)
2 jaja
6 czubatych łyżek śmietanki 36%
ok. ¼ łyżeczki soli i pieprz (szczypta)
ok. 2-3 łyżki orzeszków piniowych
Rozgrzać piekarnik do 180 st.C. Przygotować kilka małych foremek do tart (u mnie wyszło 6 o średnicy 11cm) lub jedną większą o średnicy 25 -26cm.
Kruche ciasto rozwałkować dość cienko, na grubość 1,5 -2 mm. Wykleić foremki. Delikatnie ponakłuwać ciasto widelcem. Włożyć do piekarnika i podpiekać ok. 10-12 min. Spody mają się ściąć i bardzo delikatnie zezłocić. (Można zastosować metodę podpiekania pod ciężarem np. z ziaren fasoli, choć nie jest to absolutnie konieczne).
Wyjąć foremki z piekarnika i pozostawić na kratce do lekkiego ostudzenia.
W tym czasie przygotować nadzienie.
Figi delikatnie umyć pod bieżącą wodą, dokładnie osuszyć papierowym ręcznikiem. Poprzekrawać w ósemki.
Plastry cieniutko krojonego boczku podsmażyć na suchej patelni (chodzi o to, by wytopić nadmiar tłuszczu, a sam boczek by stał się lekko chrupiący). Wyłożyć boczek na dno kruchych spodów. Następnie ponakładać małe kawałeczki gorgonzoli.
W miseczce rozkłócić 2 jajka. Wymieszać ze śmietanką, solą i pieprzem.
Jajeczną masę wylać równomiernie do wszystkich przygotowanych tart. Na wierzchu każdej z nich rozłożyć po 4 kawałki fig. Posypać orzeszkami piniowymi.
Wstawić do piekarnika i piec ok. 30min., aż masa się zetnie i ładnie zezłoci.
Podawać na ciepło. (Na zimno tez pyszne, próbowałam. :)).
Smacznego! :)
to ja wnet przybiegam pogłaskać Cię po główce i przytulić, bo wiem jak straszny potrafi być ból gardła
OdpowiedzUsuńa fig nigdy nie jadłam, właśnie przez tę chorą cenę!
Walcz, Małgosiu, trzymam kciuki.Rozumiem Cię doskonale, bo ja pierwszy raz w życiu choruję pełne dwa tygodnie. Jeszcze mi tylko jakaś ogólna słabość została.
OdpowiedzUsuńA figi piękne, też bym sobie zjadła, takich słodkich, jakich na moim bazarku zwykle nie ma...
Dwa lata temu piekłam pierniki na Boże Narodzenie z paskudną anginą, więc znam ten ból... Pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka!
OdpowiedzUsuńzdrowia dużo zdrowia Małgosiu :)))
OdpowiedzUsuńA tarty pięknie się prezentują , Małgosiu masz jeszcze je bo ja o 6 rano mam do ciebie autobus:D
Fig to ja w Polsce nigdy nawet nie widziałam ;)... No z wyjątkiem suszonych. A Ty masz kilogram i to pysznych i dojrzałych! No i gdzie tu sprawiedliwość ;D?
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia i piękne tarty. Z tym, że nie lubię sera... Ale cóż, wydłubałabym sobie to, co się da ;)).
Aha, zapomniałam napisać: zdrowiej ;) ;*!
OdpowiedzUsuńGosiu mam nadzieję, że ból gardła Ci minie, a tarta musiała być pcha :)
OdpowiedzUsuńMalgosiu zdrowiej. Wiem jak to jest jak czlowieka cos bierze ale jeszcze sie nie zdecydowalo do konca. Mnie tak bralo jakos 1,5 tyg temu i zdecydowalam sie isc do znajomych na grila. Niestety przewialo mnie iskonczylam chora. Trzymaj sie i uwazaj na siebie. A tarty piekne :) chyba wiem o co poprosze meza w prezencie na gwiazdke - foremki na mini tarty :)
OdpowiedzUsuńapetycznie wyglądają, na figi na razie się nie porywam, ale od kilku dni chodzi mi po głowie tarta z gruszkami i gorgonzolą i chyba ja w końcu zrobię :)
OdpowiedzUsuńa na ból gardła spróbuj płukać roztworem wody z solą kuchenną, obrzydlistwo straszne ale pomaga :)
Małgoś głaskam po główce i przytulam, zycze zdrówka Kochana!:**
OdpowiedzUsuńTo fakt,że w naszym mieście trudno dostać figi, a jak są to koszmarnie drogie...
Piękne te mini tarty! :) och,kocham figi-jak na nie patrzę ,widzę Włochy, to tam sie objadałam świezymi figami każdego dnia:)
Mogę wpaść na tartę ?
Buźka i zdrowiej nam :**
Pyszności po prostu !!!
OdpowiedzUsuńWiem doskonale, jak się czujesz Małgosiu, bo to samo niedawno przechodziłam. Pozdrawiam i życzę dużo zdrówka :)
Aga, moja główka czeka! :) Biegnij szybko! :)
OdpowiedzUsuńAn-no, zatem połączmy się w bólu. :D Z tymi figami niestety jest problem. Deficytowy towar. ;-)
Dziękuję Isadoro! :*
Margot, nie ma ani jednej. :( Ale przyjeżdżaj, przyjeżdżaj, usiądziemy przy kawie. :)
Olala, mąż dostał w Selgrosie. W zwykłych sklepach rzeczywiście trudno dostępne, w każdym razie u mnie...
Michaszko, ból gardła rzeczywiście dzisiaj zelżał (hurrrra! nowe lekarstwo chyba zaskutkowało), a tarta była pyszna. :)
Agatko, to dobry pomysł. :) Takie foremki przydają się nie tylko do tart. :)
Aklat, znam, znam tą płukankę, ale dla mnie jest nie do przejścia, brrrr... Stosuję więc jeszcze gorszą w smaku, ale ta gorsza o dziwo nie powoduje u mnie odruchu "zwrotnego". ;-)
A taka tarta z gruszkami - też pycha! :) Zrób i się pochwal. :)
Majanko, możesz wpaść, ale po tarcie zostały tylko wspomnienia. :D Ściągnijmy więc Margot do naszego miasta i spotkajmy się przy kawie. :)
Dziękuję Addo. :) Przy tylu życzliwych słowach - chyba mi lepiej. :)
Trzymam kciuki Malgosiu, by chorobsko poszlo sobie precz! Bol gardla to nader nieprzyjemna przypadlosc :/ Wspolczuje...
OdpowiedzUsuńA tarteletki sa przeurocze i domyslam sie, ze rowniez przesmaczne :) Faktycznie dobrze, ze bol gardla dopadl Cie dopiero po degustacji ;))
Pozdrawiam serdecznie i przesylam mnostwo pozytywnych fluidow! :*
Gosiu zdrowiej szybko - powiem ci jak mnie boli gardło to ja płuczę je wodą z amolem i mi pomaga.
OdpowiedzUsuńA co do tart są cudowne - musze koniecznie takie zrobić. U mnie w sklepie figi świeże są po niecałe 2 złote za sztukę.
A Małgosiu mam taką prożbę do Ciebie - zdradż mi kochana gdzie Ty nabyłas takie cudne foremki do tych mini tart i jakie mają one wymiary ?
serdecznie ściaskam i głaszczę
Witam... trochę nieśmiało... Jestem w tych stronach nowy i dopiero zaczynam się rozglądać...
OdpowiedzUsuńPrzepisy bardzo smakowite, ale mnie powaliły zdjęcia. Super!
A na gardło (w przyszłości) polecam płukanie bardzo rozcieńczoną wodą utlenioną.
Tarty przepieknea zdjecia przesliczne :) Nie moge przestac sie zachwycac.
OdpowiedzUsuńZapisalam przepis :)
Głaszczę i jeszcze dorzucam szalik! Poczęstujesz? ;)
OdpowiedzUsuńNajpierw to i ja Cie wyglaszcze i przytule :) Sama niedawno to przechodzilam, no coz bywa, na szczescie minie i bedzie dobrze!
OdpowiedzUsuńA potem pochwale zdolna Kobiete za te pysznosci, ktorymi nas tu zaskakujesz co rusz, u mnie figi nie sa tak drogie bo to pospolity owoc, rosnie nawet przy drogach i zdziwilo mnie, ze takie ceny w Polsce.
No coz... pewnie gdzie z Afryki sprowadzane to i musza kosztowac.
Ale wygladaja wspaniale :)
Serdecznosci wysylam i zyczenia zdrowia :)
Malgosiu pozwol, ze przytule Cie wirtualnie i zycze powrotu do zdrowia.
OdpowiedzUsuńA Twoje tarty jak zawsze wygladaja oblednie. Mam ochote na choc jeden kes tego smakolyku.
Musze kupic figi...
pozdrwiam
Głask, głask, głask, a przy okazji mlask, mlask, mlask na widok tych tartaletek :) Małgosiu, duuuużo zdrówka :***
OdpowiedzUsuńJakie cudne mini-tarty! :) uwielbiam zaglądać na Twojego bloga, robię to regulranie, choć zawsze podczytywałam cię po cichu, po tajniacku, a teraz... teraz sama założyłam swojego pierwszego kulinarnego bloga i chciałam zaprosić Cię w moje skromniutkie progi w wolnym czasie ;) zwłaszcza, że Twój blog był jedną z moich inspiracji :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńBea, wszystkie fluidy łakomie przejmuję. :* Dziękuję. ;**
OdpowiedzUsuńEweloso, z tym amolem to nie pomyślałam... Mam w domu, zwykle używałam bardziej zewnętrznie. Rozumiem, że pomaga?
Co to foremek, swoje zakupiłam w Duce (niestety Duka nie w każdym większym mieście ma swoje sklepy :().
Robercie, zatem niezwykle mi miło, że trafiłeś na mój Pieprz. :) Jestem pewna, że wkrótce odkryjesz mnóstwo kolejnych, ciekawych kulinarnych miejsc. :) Za tak miłe komplementy bardzo dziękuję. :)
Hihi, Majko, mam nadzieję, że po ewentualnej degustacji zachwyty się nie rozpłyną. :D Dziękuję. :*
Oczko, poczęstuję! :) Pogłaszcz jeszcze, co? :*
Wildrose, no wiem, wiem...i zazdroszczę okrutnie, że u Ciebie figi pospolite, a u mnie rarytas.
A pochwały takie miłe, że aż mi się ciepło na serduchu robi. :*
Karolko, ja wiem... paskuda jestem... :D Najpierw zapraszam do stołu, a potem ani kęsa nie ma. :-)
Tili, dziękuję i za głask i za mlask. :)
Mirabelko, oj, jak mi miło. :) Być czyjąś inspiracją... no no...to nie lada odpowiedzialność... :) Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie. :)
Małgosiu, cudne tarty! śliczna kompozycja z fioletową serwetką i wrzosami:) Przesyłam życzenia dużo zdrowia!!!
OdpowiedzUsuńOj, Małgosiu, ale piękne. NIezmiennie podziwiam te foremki...
OdpowiedzUsuńOj, Małgosiu, ale piękne. NIezmiennie podziwiam te foremki...
OdpowiedzUsuńMałgosiu , a wiesz teraz moja siostrzenica mieszka na Przymorzu i ja się do niej wybieram zobaczyć jak się tam dziewczyny urządziły więc nie mówię nie ,że może uda się naprawdę spotkać
OdpowiedzUsuńA i jeszcze mieszka bliska Bomi i Piotra i Pawła i do Kuchni Świata też podobno nie ma tak daleko
Małgosiu co kupujesz w Piotrze i Pawle?
Kasiu, dziękuję . :) Kompozycja po prostu jesienna. :)
OdpowiedzUsuńAniu, pewnie prędzej czy później skusisz się i wstąpisz do Duki na zakupy... :)
Alu, a to byłoby fajnie, gdyby udało się w kilka osób zebrać przy kawie. :) Ostatecznie pomorska frakcja jest całkiem pokaźna. :)
A w P&P nic nie kupuję, bo nie jest mi po drodze. :(
Lepiej już się czujesz?
OdpowiedzUsuńJak tak to życzę dużooo zdrowia, a jak nie, to jeszcze więcej :)
Tarteletki piękne. Niestety nie wypróbuję... tzn. wypróbować mogę, gdyby chciała, raz na zawsze, pozbyć się Ptit Suisse’a, który jest uczulony na wszystkie „niebieskie” sery ;D
W Lustrze nic się nie odbija..więc zaglądam tutaj...i co widzę..nie nudziłaś się...lubię tu zaglądać!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStrasznie mi przykro, Małgosiu, mam nadzieję, że z gardłem już lepiej. I mimo choroby zrobiłaś takie cudowne tarteletki, nie mogę się napatrzeć na te kolory na zdjęciach. Pamiętam ten przepis u Karolci, z kozim serem ale Twoja wersja z gorgonzolą też mi się podoba.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się, dużo zdrowia!
To nie są tylko komplementy... "u siebie" napisałem troszkę więcej o Twoich zdjęciach ;)))
OdpowiedzUsuńCzy już zdrowa?
OdpowiedzUsuńPiękne tarty i piękne zdjęcia:)
Jejku, Małgoś, Ty takie pyszności tu serwujesz, a jak zwykle spóźniona (kilkugodzinny brak prądu skutecznie pozbawił mnie Internetu na kilka dni:-( ). Nawet nie wiesz jak mi miło, że to moje tartaletki stały się inspiracją do powstania tych maleństw. Są cudowne!!! Bardzo podoba mi się pomysł połączenia fig z gorgonzolą :-) I te orzeszki piniowe. Mniam!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepluteńko i dużo zdrowia życzę!!!
A i jeszcze chciałam Ci powiedziec, że masz śliczne foremki!!! No i że zdjęcia jak zawsze- CUDNE!!!
OdpowiedzUsuńBuziaki przesyłam :-***
Anoushko, a lepiej, lepiej. :) Gardło już prawie w porządku. :) Dziękuję. :)
OdpowiedzUsuńPchełko, oj, zaniedbałam ostatnio Lustro, ale jakoś mi tak...czas przez palce ucieka...
Fajnie, że wpadłaś tutaj.:*
Felluniu, a wiesz, te kolory żywe, bo to jeszcze przed bólem gardła robione. Jestem pewna, że gdybym tak zaczęła szaleć w kuchni podczas infekcji - to wszystko szaro - bure by było. ;-) Tak jak i humor. ;-)
Robercie, byłam, czytałam. :) A nie mówiłam, że wkrótce odkryjesz inne smaczne miejsca? :)
Eweno, zdrowa. :)
Karolciu, czyli jakaś nieprzyjemna przygoda komputerowa miała miejsce?
A inspiracja była, była! :
Głaszczę, głaszczę! :)
OdpowiedzUsuńCiekawe połączenie gorgonzoli z figą - nie próbowałam choć już teraz jestem pewna, że zabójczo dobre.
OdpowiedzUsuńJejku, jej - ja to się jeszcze nigdy nie spotkałam (z pominięciem amerykańskich filmów) z takimi dekoracjami na Halloween! Gdzież ty mieszkasz, Małgosiu? ;)
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o przepisy - wyglądają bardzo, ale to bardzo kusząco. W sumie to żałuję, że moje z dynią przygody zakończyły się dosyć... niefortunnie.
Pozdrawiam! :)