Helloween to nie jest moje święto. Wychowana jak większość Polaków w tradycji Zaduszek – nie czuję i nie mam sentymentu do maszkar, czarownic, Frankensteina i innych potworów, wyłaniających się na światło dzienno - wieczorne 31 października... Jedynym wyjątkiem dla mnie, ale tylko wizualnym, bez niosących treści – są wydrążone dynie, z nadaną im twarzą i światełkiem w środku. :) Są po prostu zabawne. I ładnie się prezentują zwłaszcza wieczorem.
W tym roku, na ulicach mojego miasta sporo ich wystawiono. Nawet mnie to nieco zdziwiło, bo nie przypominam sobie by w zeszłych latach było ich aż tyle... Przed wejściami do restauracji, kawiarni, niektórymi sklepami – urządzono całkiem fajne helloween'owe ekspozycje.
Wczoraj późnym popołudniem, gdy już ciemne niebo zawisło nad ulicami, wybrałam się z moim synkiem na „dyniową sesję foto”. :) Nie mówiłam Wam o tym wcześniej, ale moje 7-letnie dziecię od niedawna fotografuje. :) Wcześniej tylko mi towarzyszył, gdy ja szłam z aparatem "w świat" (no, czasem pomagał nieść statyw :)), obecnie, gdy ma swój aparat – aktywnie uczestniczy w takich wyjściach i choć to jego pierwsze kroki, a efekty są... no wiadomo jakie :D – to widzę, jak wielką frajdę sprawia mu ta wspólna fotograficzna zabawa. :)
Tak więc było polowanie na dynie, a i strasznych przebierańców też przez przypadek udało nam się spotkać. Trochę zmarznięci, ale zadowoleni uciekaliśmy do domu. A tam ciepły kubek herbaty i ciepełko od grzejników. :)
A teraz do kulinarnego meritum... W ostatni już dzień Festiwalu Dyniowego zorganizowanego prze Beę – będzie o ciastach. Tak na marginesie, tydzień na dynię to zdecydowanie za mało. Ja ciągle mam pomysły na dyniowe dobroci, nie mówiąc już o propozycjach z innych blogów, które jakoś szczególniej wpadły mi w oko, i które zamierzam wypróbować. Jak się da, to jeszcze w tym sezonie, a czego nie zdążę – to za rok. :)
Dzisiaj dwa ciasta, na pozór bardzo podobne. Jednak tak naprawdę podobne mają tylko nazwy i dwa ważne składniki: dynię i daktyle. Cała reszta to już zupełnie inna bajka, która ni mniej ni więcej powoduje, że wyjęte z piekarnika ciasta są diametralnie różne. Zarówno w wyglądzie (barwie), a przede wszystkim w smaku.
Pierwsze z ciast piekłam już wielokrotnie. Po raz pierwszy rok temu, krótko po tym jak Ewena podzieliła się przepisem na swoim blogu. Ciacho mnie zwyczajnie zachwyciło: wilgotne, smaczne... paluszki lizać. :) W tym roku z przyjemnością powróciłam do przepisu, przy czym tym razem dokonując pewnych zmian w składnikach i proporcjach. Efekt tych zmian widać na powyżej załączonych zdjęciach.
Przepis na drugie ciacho wyszperałam na blogu Baking Obsession i w wersji oryginalnej nosiło nazwę „5-spice pumpkin and date loaf”. Tytułowe „5 przypraw” to nic innego, jak dostępna również u nas „przyprawa chińska 5 smaków”. Wraz z pozostałymi przyprawami (w tym gałka muszkatołowa) ciasto zyskuje smak nieco piernikowy. Ma też bardziej suchy (znów przypominający piernik) miąższ, niż ciasto, o którym mowa była powyżej.
Nie będę oceniać, który wypiek lepszy. Bo oba świetne i pyszne, i każde tak naprawdę w innej słodkiej kategorii mogłoby startować. :) Zachęcam do wypróbowania obu. :)
Beatko, ogroooomne podziękowania za Dyniowy Festiwal. :** Już czekam na następny. :D
Oryginalny przepis na wersję ciasta dyniowego z kokosem znajdziecie na blogu Eweny, a ja podaję recepturę po niewielkiej transformacji.
Ciasto dyniowe z daktylami
inspirowane przepisem z bloga Rasberries and Cream
ok. ¾ szkl. puree dyniowego*
250g miękkiego masła
150g drobnego cukru
2 jajka w temperaturze pokojowej
ok. 140g pokrojonych suszonych daktyli (bez pestek)
½ szkl. wiórek kokosowych
300g mąki pszennej
1 ½ łyżeczki proszku do pieczenia
180 ml maślanki
1 łyżkę brązowego cukru trzcinowego (opcjonalnie)
* aby uzyskać ¾ szkl. dyniowego puree – potrzeba ugotować ok. 250g obranej, surowej dyni
Piekarnik nagrzać do temp. 180st.C. Przygotować kwadratową blaszkę 23x23cm – wyłożyć papierem do pieczenia.
Do osobnej miski przesiać mąkę wraz z proszkiem do pieczenia.
Masło wraz z cukrem utrzeć do białości. Dodawać po jednym jajku, za każdym razem dobrze ucierając masę. Dodać puree dyniowe i wiórki kokosowe – wymieszać. Następnie ciągle mieszając, dosypywać partiami po kilka łyżek mąki i dolewać odrobinę maślanki. Powtarzać czynność, aż do wykorzystania składników. Wrzucić pokrojone daktyle – wymieszać. Przełożyć masę do foremki. Posypać równomiernie z wierzchu brązowym cukrem.
Piec ok. 40-45 min. Sprawadzić, czy drewniany patyczek włożony w środek ciasta pozostaje suchy. Przez pierwszych kilka minut pozostawić ciasto w foremce, po czym wyjąć i studzić na kratce.
Ciasto dyniowo - daktylowe o smaku piernika
oryginalnie „5-spice pumpkin and date loaf” z bloga Baking Obsession
* używałam miarki „cup” o pojemności 236ml (czyli odrobinę mniej, niż nasza tradycyjna szklanka), zatem w poniższym przepisie należy przyjąć, że 1 szkl. = 236 ml.
1 ¾ szkl. mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
1 łyżeczka sody oczyszczonej
szczypta soli (w oryginale ½ łyżeczki)
1 łyżeczka przyprawy chińskiej 5 smaków
½ łyżeczki mielonego cynamonu
½ łyżeczki świeżo utartej gałki muszkatołowej (ze względu na łagodniejszy smak - utarłam kwiat muszkatołowca)
otarta skórka z połówki średniej pomarańczy – pominęłam
½ szkl. cukru
½ szkl. jasnego brązowego cukru trzcinowego
1 ¼ szkl. puree dyniowego (ugotowałam dynię i z grubsza tylko rozgniotłam widelcem)
1/3 szkl. oleju roślinnego (użyłam oleju z pestek winogron)
2 duże jaja w temperaturze pokojowej
½ łyżeczki ekstraktu z wanillii
1 szkl. grubo pokrojonych suszonych daktyli (osypanych nieco mąką, by się nie sklejały)
Rozgrzać piekarnik do temp. 180 st.C. Przygotować foremkę keksową 23x13cm (ja użyłam kwadratową 22x22cm) – wyłożyć dno papierem do pieczenia.
Do miski przesiać razem mąkę, sodę, proszek do pieczenia, sól i wszystkie przyprawy.
W drugiej misie zmiksować masło ze skórką pomarańczową. Mieszając - dodawać kolejno jajka, puree dyniowe, olej i ekstrakt z wanillii. Dodać mąkę wraz z przesianymi przyprawami i wymieszać. Na koniec wmieszać pokrojone daktyle.
Piec ok. 1 godziny (w wypadku keksówki), lub ok. 45 min. gdy ciasto wyłożone zostało do niskiej foremki. Patyczek włożony z środek ciasta powinien być suchy.
Smacznego!
Malgosiu, oba ciasta sa boskie. Zapisuje przepisy, bo jak to ladnie ujelas wciaz nachodza nowe inspiracje... a ja u Ciebie znalazlam kilka!
OdpowiedzUsuńMałgosiu , dziecię ma pasje i super ,że ją rozwija
OdpowiedzUsuńa piękne te buziaki dyniowe
a ciasta kiedyś upiekę,pierwsze będzie to z daktylami
Ale przepiękne są oba
Pyszności, nie wiem sama, które by mi bardziej smakowało Najchętniej zjadłabym oba!
OdpowiedzUsuńmiało być z przyprawami , ten piernikowy będzie pierwszy , toć oba są z daktylami :DDDD
OdpowiedzUsuńCiasto i mnie kusi, choć na razie dyni żal ;)
OdpowiedzUsuńA zdjęcia - jakie świeże!
Cudne zdjecia Malgosiu! Jak zwykle przeciez ;)
OdpowiedzUsuńTwoje ciasta bardzo mi sie podobaja, wciaz testuje nowe receptury, wiec i te pewnie juz niebawem trafia na nasz stol ;)
Dziekuje Ci bardzo za udzial w Festiwalu! I nie martw sie, dyniowac mozna i bez okazji ;))
PS. Sliczne te dyniowe lampiony!
Cudawianki, zatem jest mi niezwykle miło. :)
OdpowiedzUsuńAlu, w takim razie życzę awansem udanego wypieku i smacznego. :)
Beato, zdecydowanie jestem za dwoma! :)
An-no, ja mam propozycję: kup drugą dynię. :D
Bea, będzie mi miło. :) A dyniować nie zamierzam przestać, wszak wciąż mam w domu jeszcze sporo dyniowych okazów. :) Nie ma mowy, by się zmarnowały! :)
Powiem Ci Malgosiu, ze mnie dynia bardzo do gustu przypadla. Jak nic w ostatnimczasie.
OdpowiedzUsuńCiasta wyborne! Oj pokusilabym se na oba gdybys mi do nich zaserwowala kawke w tych pieknych bielutkich filizankach- cudne sa!!!
Kokosowo-dyniowe cisto upiekę na pewno! To połączenie jednych z moich ulubionych smaków
OdpowiedzUsuńMałgosiu mam wrażenie że zdjęcia do przepisów zamieniły się miejscami ;)
Małgosiu, jak u Ciebie pysznie! Ciasta z wielką chęcią bym spróbowała, oba bardzo do mnie przemawiają.
OdpowiedzUsuńPrzepiękne zdjecia!
Bardzo mocno pozdrawiam:***
Aj, rzeczywiście w złej kolejności wstawiłam zdjęcia. Dziękuję za spostrzegawczość! :) A na ciasto serdecznie namawiam. :)
OdpowiedzUsuńEwo, ja wiem o czym mówisz, bo dwa lata temu też niedowierzałam, a potem nagłe olśnienie smakowe. :)
Kawusię zaserwuję bardzo chętnie. :)
Majanko, dziękuję. :) Częstuj się kochana. :*
O rany rety, ale masz fajowe dziecko. Jestem pod dużym wrażeniem, że 7letnie dzieco z radością sięga po aparat. Mam nadzieję, że moje dzieci będą kiedyś mogły dzielić ze mną jakieś hobby.. :-)
OdpowiedzUsuńOba ciasta super! Choć to piernikowe chyba bardziej... Warto zapamiętać przepis. :-))
Urzekło mnie stołeczne zdjęcie. A jeszcze bardziej opowieść, że pacholę robi zdjęcia z mamą. Fajnie! :)
OdpowiedzUsuńTak my bardziej zaduszkowo ten czas rozumiemy i chyba dobrze...niech tak zostanie, kazdy naród maswoje tradycje w tym wzglądzie, bardzo różne tradycje...ale dyniowe lampiony są fajne!
OdpowiedzUsuńCiasta podobają mi się , tez piekłam z dyniowym puree sernik- wyszedł bardzo smaczny, nie zdążyłam zdjęc zrobic ale jeszcze raz go upiekę to zrobie, warto z dynią 'kombinowac' , bardzo ciekawe efekty można uzyskac, i smakowe i kolorystyczne. Pozdrawiam już listopadowo.
Poswix, a ja myślę, że te wspólne hobby są całkiem realne. Wszak dzieci naśladują swoich rodziców. :)
OdpowiedzUsuńOczko, a wiesz, jeszcze do niedawna moje dziecię wszem i wobec się chwaliło: cytuję "moja mama to szalona fotografka"... :D Teraz tak mówi już tylko o sobie. :D Jak to niewiele potrzeba do szczęścia... :D
Kass, no właśnie, to "kombinowanie" z dynią to całkiem udane określenie. Mam wrażenie, że gdzie by jej nie dodać - to zawsze coś fajnego wyjdzie. :)Prawda? :)
Małgoś, smakowite strasznie te Twoje wypieki! Szkoda, ze festiwal skończony, bo ja w zanadrzu miałam jeszcze kilka dyniowych smakołyków!
OdpowiedzUsuńNiesamowicie ciepło wyglądają wszystkie wypieki na zdjęciach. Chętnie wprosiłbym się na kawałek, już prawie po przeprowadzce, teraz czeka mnie rozpakowywanie i będę już mógł cieszyć się piekarnikiem:)
OdpowiedzUsuńHyhy ;] A teraz chwali sam siebie ;)
OdpowiedzUsuńTakich pysznosci na mojej wloskiej prowincji nie ma, zajrzalam wiec do Ciebie i choc chwilke nasyce sie tymi wspanialymi widokami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
No to ja wpadam na kawalek ciasta :) Jednego i drugiego bo obydwa prezentuja sie przepysznie :))
OdpowiedzUsuńAniu, nie ma bólu, póki dynie na straganach możemy jeść do woli. :)
OdpowiedzUsuńMich, zapraszam. :) A pokażesz swój piekarnik? Ja tam lubię oglądać cudze kuchnie. :)
Oczko, no mówię Ci. :D Samouwielbienie. :D
Wildrose, a proszę, proszę! :)
Małgosiu, możemy sobie podać rękę w sprawie odczuć helloween'owych:)
OdpowiedzUsuńPokażesz kiedyś zdjęcia autorstwa swojej latorośli?
Chętnie bym obejrzała, to tak jak z dziecięcymi rysunkami. Takie "koślawe" i nieproporcjonalne, a jednak dla nas są najpiękniejsze na świecie i zbieramy je do teczek:)
Oglądałabym te fotki zajadając takie ciacho - jedne i drugie!
Bardzo ładna dekoracja domu, dynie są świetne jako "straszydła", ciacho pewnie pyszne, ale nie dowiem się jak nie wypróbuję:)
OdpowiedzUsuńMałgosiu Twoje dynie wogóle nie straszą, są po prostu za ładne, zresztą jak cały halloweenowy wystrój :) Obydwa ciasta bardzo mi się podobają, są w moim guście smakowym :)
OdpowiedzUsuńMałgoś, ja to bym podjadła takiego ciacha ... którego? Obu! Koniecznie! :)
OdpowiedzUsuńA fotograficzne wyprawy z synkiem - wspaniałe :) Pochwal się kiedyś jego dziełami :)
no właśnie, tydzień to stanowczo za krótko, może jakąś petycje do Bei napiszemy? ;)
OdpowiedzUsuńa ciasta muszą być przepyszne, choć trochę słodkie jak mi się wydaje ;)
Majko, zapraszam. :)
OdpowiedzUsuńKasiuc, może kiedyś pokażę. Choć na razie są baaardzo koślawe. ;-)
Sonieczko, jeśli będziesz kiedyś szukała przepisu na ciasto dyniowe - to polecam właśnie te. :)
Addo, dziękuję, choć moje są tylko zdjęcia, bo dynie 'uliczne". :)
Tili, Ty lepiej nic nie mów, bo ja z moimi dwoma ciachami przy Twojej całej kolekcji dyniowej - wysiadam. :D
Aga, piszemy! Zmasowany atak na Beę! :D
Wspaniałe ciacha, strasznie mnie intryguje ich smak. Urocza ta fotka z dyniowymi gębami, rzeczywiście w tym roku częściej się je spotyka i zgadzam się z Tobą, że o ile przebierańcy są dziwni to powycinane dynie całkiem fajne.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCiasta dwa oczywiście przepyszne:)
OdpowiedzUsuńA.. dynie przerażająco straszne!!!!
:D
Pozdrówka, Małgosiu.
Po mnie też Halloween spływa jak po kaczce. W ogóle jestem przeciwna wprowadzaniu do Polski amerykańskich świąt, nawet Walentynek ;) a ciacha Ci wyszły przepiękne, jejku jak bym zjadła sobie takie do kawy... :)
OdpowiedzUsuńOlciaky, ale przyjemnie straszne, prawda? :)
OdpowiedzUsuńMirabelko, więc mamy dość podobny stosunek do nie naszych świąt. ;-)
julek, rany julek - Malgos jak u Ciebi epieknie (jak zawsze!) obledne dynie, a ciasto dyniowe z daktylami brzmi wysmienicie!!
OdpowiedzUsuńBuziak :*
Bardzo apetycznie wygladaja te ciasta z dynia. Moze skusze sie za rok, bo na ten juz zamknelam dyniowa kuchnie u mnie.
OdpowiedzUsuńLatarnie z dyni uwielbiamy. W tym roku rowniez robilismy cala rodzina, o taka: http://wmojejkuchni.blogspot.com/2009/11/happy-halloween.html
Pozd.
Wow !!! cudowne są te propozycje! bardzo mi się podobają oba ciasta:)
OdpowiedzUsuńAlez fantastycznie wygląda! Cudne zdjęcia!
OdpowiedzUsuńOba ciasta zapowiadają się rewelacyjnie. I oba tak samo kuszą :)
OdpowiedzUsuńMmmm, to kokosowo-daktylowe bardzo nęci :) Ostatnio nawet o daktylach myślałam. Może to telepatia ;))
OdpowiedzUsuńMałgosiu, to ja nie wiedziałam, że tak się od tego dyniowego uzależniłaś;)...ja piekłam je tylko raz....i dziękuję za przypomnienie przepisu;D Będę teraz pewnie więcej piekła, to może powtórzę:))
OdpowiedzUsuńGosiu, może rzeczywiście nie Twoje święto, ale wówczas trwa również (choć bez porównania) sezon dyniowy, a ten, jak widać - inspiruje każdego. pozytywnie :)
OdpowiedzUsuń